Krzysztof Tarnowski, prezes firmy Asker, wjechał na zwalniające się miejsce parkingowe na zatłoczonym warszawskim Służewcu. Krążył już od paru minut i wiedział, że spóźni się na spotkanie. Uśmiechnął się, gdyż udało mu się zaparkować niedaleko placu budowy, na którym umówił się z generalnym wykonawcą, więc spóźnienie nie było duże. Jednak uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył cel wizyty. Stał przed nowym biurowcem pokrytym czarnym, szlachetnym tynkiem mozaikowym. Kolor i struktura tynku były wyjątkowo eleganckie i wyróżniały budynek z otoczenia szklanych biurowców. Jednak na jego frontowej elewacji widniał odbity rysunek zdemontowanego już rusztowania. Nowy produkt, który miał być chlubą kierowanej przez niego firmy, na razie przysporzył samych problemów.
– I jak ci się podoba? – usłyszał z tyłu znajomy głos. Odwrócił się i zobaczył Tomasza Tymańskiego, prezesa Tymbudu, generalnego wykonawcy biurowca, przed którym się umówili.
– Wygląda tragicznie – powiedział Krzysztof, ściskając wciągniętą rękę. – Widziałem to już rano na zdjęciach i znam sytuację z relacji, ale w naturalnym świetle prezentuje się jeszcze gorzej niż na ekranie komputera.
– Dlatego zaprosiłem cię tutaj, byś na własne oczy zobaczył, z czym się zmagamy. Musimy jak najszybciej poszukać optymalnego wyjścia z tej niefortunnej sytuacji.
– I dobrze zrobiłeś. Oczywiście pokryjemy koszty nowego pokrycia i zapewne zdarcia wierzchniej warstwy. Musimy jednak najpierw ustalić przyczyny pojawienia się tych przebarwień.
– Dla mnie jest to oczywiste – powiedział Tomek. – Albo tynk miał zły skład, albo został źle położony. W obu przypadkach pieczę nad procesem sprawował wasz doradca.
– Nie polemizuję z tobą, jednak musimy przejść całą procedurę reklamacyjną i przeprowadzić badania techniczne, by dojść, jakie są przyczyny tych przebarwień. Zobowiązuję się jednak przeprowadzić to jak najszybciej i bezzwłocznie usunąć szkodę.
– Niestety, nie mamy zbyt wiele czasu. Wyprzedzamy harmonogram o niecały miesiąc, ale jak się spóźnimy, natychmiast zaczną naliczać nam opłaty karne. Oczywiście sceduję je na ciebie.
– To mnie tylko dodatkowo motywuje. Ale nie musiałeś o tym mówić. Nie współpracujemy przecież od wczoraj i doskonale wiesz, że zawsze możecie na nas liczyć.
Nowoczesne przywództwo to nie tylko umiejętność motywowania pracowników do działania. »
– Tak, ale zawsze opiekował się nami pan Tadeusz. A ten młodzik Robert, który go zastąpił, nawet się stara, ale nie dorasta mu do pięt. Widzimy to zresztą na tej ścianie – Tomek już znalazł winnego.
– Jak tylko Tadeusz wróci z urlopu, ponownie skieruję go do was – Krzysztof uznał, że nie ma sensu polemizować z wieloletnim partnerem biznesowym. – Ale na razie mamy problem do rozwiązania i pozwól, że zajmę się tym w pierwszej kolejności.
To mówiąc, Krzysztof zbliżył się do ściany i potarł dłonią mozaikę. Z bliska wyglądała, jakby była pokryta delikatną mleczną pianką.
– Na pierwszy rzut oka wygląda to na efekt nadmiernego nasłonecznienia. Robert już mi referował sprawę i mówił, że nie przykryliście rusztowania siatką fasadową – powiedział do Tomka. – Jeszcze dziś pobierzemy próbki i od razu po uzyskaniu ekspertyz zabierzemy się do usuwania defektu.
– W takim razie ponownie stawiamy rusztowanie.
Odchodzę. Zabieram ze sobą wiedzę i doświadczenie

Utarte stereotypy
Było już późno, więc Krzysztof nie wrócił do biura, tylko pojechał prosto do domu w Konstancinie. Stojąc w korku przy Puławskiej, zadzwonił do działu technicznego i upewnił się, że jego specjaliści zabrali się już do pobierania próbek i wykonania niezwłocznych analiz. Zadzwonił też do Roberta Kornackiego, opiekuna klienta.
– Robert, byłem na miejscu i wyraźnie widać, że mozaikę pokrywa mikropiana. Nie wiedziałeś, że wypraw tynkarskich na bazie dyspersji akrylowej nie można kłaść przy ostrym słońcu? Trzeba było pokryć rusztowanie osłoną – powiedział do telefonu.
– Ale już kładliśmy tę sama masę w Poznaniu i nie było żadnych problemów – bronił się Robert. – Przestrzegałem dokładnie tych samych zasad, które stosowaliśmy z Tadeuszem przy tynkowaniu elewacji centrum handlowego. I sam wiesz, że tam wszystko poszło idealnie.
– Technicy już są na miejscu. Pomóż im znaleźć jak najszybciej odpowiedź. Potraktuj to jako kosztowną lekcję, która ma się już nigdy nie powtórzyć – powiedział Krzysiek i wyłączył komórkę.
Następnego dnia jego teoria się potwierdziła – tynk poszarzał pod wpływem silnego światła słonecznego. Jednak mikropiana pokrywała również miejsca zasłonięte przed światłem przez rusztowanie. Była znacznie mniejsza i prawie niewidoczna, jednak pojawiła się również w miejscu ocienionym, co szczególnie zaniepokoiło Krzysztofa. Zaczął się zastanawiać, czy nie warto skonsultować się z dotychczasowym opiekunem Tymbudu, Tadeuszem Ryniewiczem, który przebywał na trzymiesięcznym bezpłatnym urlopie. Nie przyszło mu to łatwo, gdyż popadł parę miesięcy temu w konflikt z sześćdziesięcioletnim pracownikiem i podejrzewał, że urlop jest konsekwencją tego konfliktu. Teraz zaczął żałować, że przy podwyżkach i delegacjach na specjalistyczne szkolenia preferował młodszych pracowników. Nagle zdał sobie sprawę, że podobnie sytuacja może wyglądać nie tylko w dziale tynków szlachetnych,ale też w innych działach firmy.
Kolor i struktura tynku były wyjątkowo eleganckie i wyróżniały budynek z otoczenia szklanych biurowców. Jednak na elewacji widniał odbity rysunek zdemontowanego już rusztowania.
Wiedziony impulsem zaprosił do gabinetu Helenę Kalicką, dyrektor do spraw personalnych.
– Czy wiesz, kiedy wróci z urlopu Tadeusz? – spytał, gdy przekroczyła próg.
– Wraca za dwa tygodnie – odparła. – Ale wspominał, że być może będzie chciał go przedłużyć.
– Jak to? Przecież ma tylko kilka lat do emerytury. Czy już się tak wypalił zawodowo, że nie chce wrócić do pracy? – spytał.
– Wziął urlop, ponieważ remontuje stary dom w Świnoujściu, który odziedziczył po rodzicach. Chce otworzyć tam pensjonat i mam wrażenie, że ostatnio jest to dla niego ważniejsze niż praca. Zwłaszcza od momentu, gdy odmówiłeś mu podwyżki. Zawsze był solidny i ambitny. Bardzo go zabolało, że preferujesz młodych, a zaniedbujesz starych pracowników.
– Zwrócił się do mnie po podwyżkę akurat po powrocie ze zwolnienia lekarskiego. Rzeczywiście powiedziałem mu wtedy, że nie mogę na niego już tak liczyć, jak parę lat temu.
Przecież muszę mieć do dyspozycji ludzi gotowych do ciągłych wyjazdów na place budów, a jemu przychodziło to coraz trudniej z powodu problemów z kręgosłupem.
– Pomimo tych problemów był jednym z pracowników o najmniejszej absencji. Przecież już o tym rozmawialiśmy. Potraktowałeś tak nie tylko Tadeusza, podobnie wygląda sytuacja w innych działach. Rozumiem, że preferujesz młodszych pracowników, chcąc zapewnić firmie kadry na następne lata. Ale oni muszą się od kogoś uczyć, sama teoria to za mało, chyba że chcemy uczyć się na błędach.
– Pewnie masz rację. Sporo o tym wczoraj myślałem i przyznaję się, że uległem stereotypom. Uważałem, że starsi pracownicy częściej chorują, nie przychodzą do pracy, nie chcą się uczyć nowych technologii…
–…a do tego mają niższą wydajność pracy i wyższe roszczenia – weszła mu w słowo Helena. – Ale czy nie słyszy się tego samego o pracownikach z pokolenia Y? Że są niewysportowani, schorowani, a do tego mają wygórowane oczekiwania finansowe?
– No, właśnie. Ale już to przemyślałem. Zadzwonię do Tadeusza i spróbuję skłonić go do wcześniejszego powrotu z urlopu. I dostanie podwyżkę – zakończył z uśmiechem.
Szybka diagnoza
Przekonanie Tadeusza do skrócenia urlopu poszło nadzwyczaj łatwo. Krzysztofowi udało się go nawet skłonić, by przyleciał do Warszawy samolotem ze Szczecina, mimo iż zazwyczaj unikał podróży lotniczych. Z lotniska odebrał go Robert i od razu pojechali na plac budowy. Tadeusz nie tracił czasu i wziął Roberta w krzyżowy ogień pytań:
– Czy podłoże było równe, mocne i suche. Czy nie było tam kurzu i wapna? Czy położyliście podkład? Jakie było podłoże? Czy przestrzegaliście zasady nakładania „mokre na mokre”?
Robert odpowiadał cierpliwie,choć nie krył irytacji.
– Wszystko robiliśmy tak jak w Poznaniu – powiedział zdenerwowany.
– Nie wszystko. Tu był upał, a tam było pochmurno, a i tak w Poznaniu założyliśmy siatkę fasadową – odpowiedział Tadeusz. Otworzył drzwi, gdyż dojechali już na plac budowy. Tadeusz podszedł do ściany i uważnie ją oglądał.
– Witam, panie Tadeuszu – usłyszeli za plecami. Podszedł do nich prezes Tymbudu wraz z kierownikiem budowy. – I jak diagnoza? – spytał Tomasz.
– Kruszywo granitowe jest przytarte i to, obok mikropianki, powoduje zszarzenie mozaiki. Mieliście też rację, że ewidentnie zaszkodziło tu słońce – Tadeusz powoli szedł wzdłuż ściany, dotykając ją palcami. Nagle odwrócił się:
– Czy prace prowadziliście bez przerwy i zaprawę przygotowaliście w dużej kastrze?
– Tak – powiedział Robert. – Pilnowałem tego.
– A czym mieszaliście?
– Tak jak zawsze, za pomocą wiertarki – odpowiedział Tomasz.
– No to mamy kolejną przyczynę – Tadeusz spojrzał z wyrzutem na Roberta. – Produkt na bazie dyspersji akrylowej z dodatkiem kruszyw granitowych wymaga wymieszania za pomocą mieszadła wolnoobrotowego w celu wyrównania konsystencji. Stosowanie szybkoobrotowej wiertarki może doprowadzić do powstania defektów na powierzchni mozaiki, w postaci mlecznej mikropiany, podobnie jak i wystawienie na działanie silnych promieni słonecznych – powiedział mentorskim tonem.
– Czyli wystarczy zerwać tynk i położyć to ponownie? Tym razem porządnie – spytał Tomasz.
– Wystarczy zerwać wierzchnią warstwę i namoczyć podłoże. Ale na rusztowanie trzeba założyć siatkę, żeby chroniła mozaikę przed warunkami atmosferycznymi. Musimy uważać nie tylko na słońce, ale i na wiatr oraz deszcz. Tynk jest niesamowicie odporny na warunki atmosferyczne, ale dopiero jak zaschnie. I dla bezpieczeństwa rekomenduję wykonanie robót tynkarskich nocą.
Międzypokoleniowe zespoły
Krzysztof i Tomek szybko doszli do porozumienia co do naprawy wadliwego pokrycia i robotnicy pod okiem Tadeusza położyli nową, tym razem perfekcyjną, mozaikę. Krzysztof postanowił nagrodzić Tadeusza podwyżką i specjalną premią, jednak ten przyznał mu się, że wciąż zastanawia się, czy nie opuścić firmy i nie dociągnąć do emerytury, prowadząc pensjonat.
– Ale przecież może prowadzić go twoja żona, a ty zajmiesz się pensjonatem na emeryturze – przekonywał Krzysiek. – Pójdę ci na rękę i będę kierował cię do naszych inwestycji na Pomorzu. Do centrum będziesz jeździł tylko okazjonalnie, gdy będzie potrzebne twoje doświadczenie. I mam nadzieję, że podzielisz się wiedzą z młodszymi kolegami.
Tadeusz wciąż jednak się wahał. Najwyraźniej jego zaufanie do wieloletniego pracodawcy zostało mocno nadszarpnięte i potrzebował czasu, by się z tym uporać. Krzysztof postanowił porozmawiać z szefową kadr.
– Zawsze stawiałem na ludzi młodych. Nasza praca wymaga ciągłej mobilności i obecności na placach budów. Jednak ta sytuacja otworzyła mi oczy – powiedział do szefowej kadr, z którą konsultował się coraz częściej. – Musimy podjąć działania, które z jednej strony pozwolą na utrzymanie starszych i doświadczonych pracowników, a z drugiej przyciągną ludzi młodych, którzy będą się uczyć od seniorów. I oczywiście skłonią ich do dzielenia się doświadczeniem – podkreślił.
– Cieszę się, że dostrzegasz taką potrzebę – powiedziała Helena. – Rzeczywiście powinniśmy wypracować kompleksowy mechanizm zarządzania wiekiem, począwszy od rekrutacji aż po system wynagrodzenia i podziału obowiązków, który pozwoli maksymalnie wykorzystać atuty płynące z posiadania zróżnicowanego wiekowo zespołu pracowniczego.
– Czy uważasz, że wymaga to specjalnych mechanizmów? Czy nie wystarczy samo promowanie postaw, które wyeliminują międzypokoleniowe konflikty?
– Sam widzisz, jak ważne jest doświadczenie. Gdy Robert pracował w Poznaniu pod okiem Tadeusza, wszystko poszło doskonale. Jednak gdy zabrakło Tadeusza na Służewcu, popełnił głupi błąd, zapominając dopilnować robotników przy mieszaniu substancji.
– Masz rację. Robert jest jednym z najlepszych młodych pracowników, jednak po prostu zabrakło mu doświadczenia, które podpowiedziałoby mu, że tynkarze będą się spieszyć i użyją do mieszania wiertarek. A wykonawca sam z siebie nie pokryje rusztowań, by chronić fasadę od warunków atmosferycznych. Dobrze, że udało się nam naprawić szkodę relatywnie niskim kosztem. Obawiam się jednak, że podobne problemy mogą pojawić się w innych komórkach naszej firmy.
– Dlatego powinniśmy pomyśleć o rozwiązaniach, które pozwolą utrzymać, a nawet zwiększyć, produktywność starszych pracowników oraz umożliwić im przekazanie ich unikalnej wiedzy i umiejętności młodszym pracownikom – Helena zastanowiła się przez chwilę. – Nie zajmowaliśmy się dotychczas w sposób usystematyzowany zarządzaniem wiekiem, ale często o tym dyskutowałam z koleżankami i kolegami podczas branżowych imprez z obszaru zarządzania kadrami. Nie tylko my dostrzegamy potrzebę zarządzania firmą w sposób, który uwzględnia zróżnicowanie wiekowe pracowników. Z tego zróżnicowania powinniśmy uczynić atut i wykorzystać je dla dobra pracowników i przedsiębiorstwa.
– Właśnie zastanawiam się, czy nie stworzyć zespołów mieszanych, które pozwolą na maksymalizację wykorzystania kwalifikacji i kompetencji pracowników oraz neutralizowanie słabych stron związanych z wiekiem.
– To może być dobry kierunek, o ile takie zespoły pozwolą na wykorzystanie szans wynikających ze współpracy pracowników w różnym wieku i ograniczenie zagrożeń z tym związanych. Sporo ostatnio czytałam na ten temat i w sieci pełno jest informacji, badań i raportów stwierdzających, że jako społeczeństwo zaczynamy się starzeć. Dziś co szósty Polak ma 60 lat i więcej, a za 30 lat będzie to już co trzeci mieszkaniec naszego kraju. Powinniśmy przygotować do tego również naszą organizację.
– Zdecydowanie się z tym zgadzam. Tylko jak mamy skłonić Tadeusza i Roberta do stworzenia efektywnego i skutecznego zespołu? I bez tego patrzą na siebie wilkiem – zastanawiał się głośno prezes.