Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kompetencje przywódcze

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

1 lutego 2005 19 min czytania
dr Witold Jankowski
Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Szef firmy, Łukasz Kozicki, dokłada wszelkich starań, żeby wprowadzić w obowiązki nową dyrektor marketingu. Często spotyka się z nią, zabiera ją na spotkania z klientami, udziela licznych rad i wskazówek. Ona jednak czuje się przytłoczona jego stylem zarządzania, traci zapał i motywację do pracy. Dlaczego tak trudno znaleźć im dobry model współpracy? Co powinni zrobić, aby naprawić sytuację? I czy jest to w ogóle możliwe?

Kto z nas jest całkiem bez winy? Praktycznie każdy menedżer ma w swoim życiu epizody mikrozarządzania, czyli prowadzenia za rękę, sprawdzania, pouczania, wielokrotnego korygowania pracowników. Są sytuacje, kiedy nie ma po prostu innego wyjścia. Problem pojawia się wtedy, kiedy takie praktyki stają się dominującym stylem zarządzania.

Łukasz Kozicki, prezes firmy software’owej Tropline, zdecydowanie nie uważał siebie za mikromenedżera. Co więcej, sugestia od nowej dyrektor marketingu, Eli Bykowskiej, że tak jest postrzegany, wyraźnie go wzburzyła. „Ja, mikromenedżer? To śmieszne! Ostatnia rzecz, którą chcę robić, to wykonywać pracę za moich pracowników!”– mówił do siebie w myślach. „Żeby tylko sami robili to, co do nich należy, i osiągali zakładane wyniki”. Jego podły nastrój pogarszał się z każdą chwilą, w miarę jak wczytywał się w tekst broszury przygotowany przez Bykowską.

Prawda jest taka, że to ja odpowiadam za wyniki firmy. Jeśli ich nie będzie, to rada nadzorcza poszuka sobie kogoś innego. A tych wyników ciągle nie ma! Nie widzę postępu w sprzedaży i nie widzę zasadniczego przełomu w marketingu.

„Ona ciągle nie rozumie, jakie są potrzeby naszych klientów i co wpływa na podejmowane przez nich decyzje! Ten cały tekst to ogólniki, które równie dobrze mogą dotyczyć produktów naszej konkurencji! Używając takiej argumentacji, na pewno nie zwiększymy sprzedaży. A to jest przecież nasz priorytet! I to bez dwóch zdań! Wystarczy przypomnieć sobie przebieg ostatniej rady nadzorczej, na której członkowie rady podali w wątpliwość nową strategię sprzedaży. Wielu z obecnych na sali członków rady podkreślało, że Tropline potrzebuje teraz szybkiej poprawy wyników. Czy można to osiągnąć bez dobrej reklamy i promocji, która wesprze sprzedaż?!

Z tonu dyskusji na posiedzeniu rady Kozicki wyczuwał, że sytuacja w firmie jest coraz bardziej napięta. Jako dyrektor generalny był odpowiedzialny za poprawę wyników finansowych firmy przed jej giełdowym debiutem, planowanym na 2005 rok. W połowie lat 90. Tropline zdobyła uznanie wśród krajowych producentów komputerów jako twórca nowatorskiego oprogramowania. Udało się więc znaleźć partnerów z funduszu venture capital, którzy zasilili budżet firmy. Ale sytuacja w branży IT wymusiła na szefach Tropline redukcję kosztów i zwolnienia pracowników. Z końcem 2001 roku rada nadzorcza odwołała też z funkcji prezesa jednego z założycieli firmy, powierzając to stanowisko Łukaszowi Kozickiemu. Z wykształcenia informatyk, był on cenionym na rynku specjalistą od tworzenia oprogramowania i menedżerem o świetnych kwalifikacjach w działalności operacyjnej przedsiębiorstw. Miał być dla Tropline kołem ratunkowym. Ale 16 miesięcy później wyniki finansowe spółki nadal nie były zadowalające dla inwestorów, a w dodatku spadały jej udziały w rynku. Niezadowolenie członków rady nadzorczej wprawiało Łukasza w coraz większy niepokój. Czuł, że w takim stanie bardzo trudno mu o inwencję i nowe pomysły.

Praktycznie każdy menedżer ma w swoim życiu epizody mikrozarządzania, czyli prowadzenia za rękę, sprawdzania, pouczania,wielokrotnego korygowania pracowników. Są sytuacje, kiedy nie ma po prostu innego wyjścia. Problem pojawia się wtedy, kiedy takie praktyki stają się dominującym stylem zarządzania.

– Biznes jest do wzięcia, wystarczy tylko przyjrzeć się wzrostowi sprzedaży naszych konkurentów – powiedział podczas zebrania Karol Rudzki, przewodniczący rady nadzorczej Tropline. – Masz teraz utalentowanych ludzi w dziale marketingu, więc nie powinieneś mieć problemów z identyfikacją potencjalnych klientów i dotarciem do nich. Trzeba podkręcić tempo akwizycji!

Co ona robi?

Następnego dnia koło siedemnastej Łukasz, zmęczony całodzienną pracą, postanowił rozprostować trochę nogi i przejść się po firmie. Na korytarzu spotkał Elę Bykowską, dyrektora marketingu. Bykowska przyszła do firmy dzięki rekomendacji szefa rady nadzorczej. Karol Rudzki uwielbiał wspominać przebojowy pomysł, którym Ela zabłysnęła na poprzednich targach branżowych. Na stoisku wystawowym zbudowała ścianę do wspinaczki skalnej i zawiesiła dziesięciometrową linę do skoków na bungee. To był hit marketingowy targów, który do ich stoiska przyciągnął wielu klientów. Dlatego Karol był zachwycony faktem, że Łukasz zatrudnił Elę.

– Pokaż jej, o co chodzi, i daj wolną rękę, a zobaczysz, jakie wprowadzi zmiany.

Ela maszerowała po korytarzu ze wzrokiem wbitym w kartkę papieru. Była tak pochłonięta lekturą, że Łukasz musiał zejść na bok, żeby się z nią nie zderzyć.

– Witaj, Elu? Mogę zobaczyć, co tak z zapałem przeglądasz?

– Jasne – odparła z pewnym ociąganiem, podając mu papiery. – Ciągle jeszcze pracuję nad notatką dla prasy.

– „Firma Tropline wprowadza SuperTool” – Łukasz odczytał na głos nagłówek. – Czy to rodzaj…

– To tylko tytuł roboczy – odparła Ela.

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Łukasz czytał dalej. W pewnej chwili przerwał:

– Co byś powiedziała na coś mocniejszego? Może coś takiego: „Zdaniem dyrektora generalnego Łukasza Kozickiego każdy, kto nie korzysta z nowego oprogramowania SuperTool, posługuje się technologią z epoki kamienia łupanego”?

– Nie sądzę, żeby w takiej wersji to wydrukowali – zaoponowała. – Mamy większe szanse na publikację, gdy ujmiemy treść bardziej powściągliwie.

– Rozumiem twój punkt widzenia, ale dziennikarze nie przepisują materiałów prasowych słowo w słowo. Jeśli zaczniesz informację mało dynamicznie, mogą uznać, że nic ważnego w firmie się nie dzieje. Dlatego chciałbym, żeby ten tekst spełniał dwie funkcje: po pierwsze, zaprezentował stworzoną przez nas innowację, a po drugie, był interesujący.

Ela skinęła głową, lekko wydymając usta.

Kozickiego denerwowało jednak, że Ela sama nie prosi go o rady – w końcu jest tu nowa, nie zna dobrze ani specyfiki rynku, ani potrzeb klientów. On sam, będąc na jej miejscu, na pewno szukałby pomocy.

– Wiem, że świetnie to zrobisz, jesteś przecież w tym najlepsza – powiedział Łukasz z udawanym entuzjazmem.

Z poprzednich dyskusji wiedział, że Ela nie znosi krytyki. Starał się, by jego uwagi wypadły konstruktywnie. Jeśli miała w pracy w pełni rozwinąć skrzydła, potrzebowała jasnych wskazówek, a nie ostrej krytyki. Kozickiego denerwowało jednak, że Ela sama nie prosi go o rady – w końcu jest tu nowa, nie zna dobrze ani specyfiki rynku, ani potrzeb klientów. On sam, będąc na jej miejscu, na pewno szukałby pomocy. Aby zapoznać nową szefową marketingu z działalnością firmy, Łukasz zalecił jej, by towarzyszyła sprzedawcom przy obsłudze klientów. Dzięki temu będzie mogła lepiej poznać ich potrzeby. Poprosił też dyrektora finansowego, aby zapoznał ją ze strukturą przepływów pieniężnych firmy. Jego starania nie odniosły jednak takiego skutku, jakiego się spodziewał. Nadal uważał, że niektóre decyzje Elżbiety są raczej nietrafione. Wiedziała, jak przygotować marketingową oprawę targów i jak poradzić sobie z logistyką wystaw handlowych, ale w innych sprawach popełniała sporo błędów. Nie podobała mu się bezpośrednia kampania marketingowa połączona z wysyłaniem listów do potencjalnych klientów, czy też seminarium, którego gospodarzem był Tropline. Łukasz zrobiłby to inaczej. Dlatego cały czas korygował jej pracę, wyjaśniając, co naprawdę liczy się dla klientów, z jakich powodów decydują się na przyjęcie ich oferty i jak należy przygotowywać dla nich informacje. Gdyby po jakimś czasie zobaczył efekty swoich działań, uznałby, że dobrze zainwestował swój czas, a mentoring stałby się dla niego źródłem satysfakcji. Tymczasem Ela Bykowska wydawała się nie doceniać jego wysiłków. Łukasz nie mógł jakoś dostrzec poprawy wyników pracy Eli, powtarzała ciągle te same schematy wyniesione z poprzednich miejsc pracy, które nijak nie przystawały do klientów Tropline. W dodatku coraz bardziej traciła swoje zaangażowanie. Łukasz widział u niej wyraźny spadek energii i chęci działania. Ostatnio miał wręcz wrażenie, że Ela zaczęła go unikać. Być może zmagała się z jakimiś problemami natury osobistej? Niezależnie jednak od powodów, sytuacja wymagała pilnego rozwiązania. Łukasz nie mógł przecież zawsze wyręczać jej w obowiązkach.

Każdy ruch pod kontrolą

„Przynajmniej tu mnie nikt nie kontroluje!” – westchnęła Ela ciężko, opadając na sofę. Zrzuciła buty i włączyła wieczorny dziennik. Jak zwykle dominowały złe wiadomości: afery, kłótnie polityków oraz dramatyczne skutki konfliktu na Bliskim Wschodzie. „Dlaczego nie powstanie »Kanał Dobrych Wiadomości«?” – rozmarzyła się. „Świat nie jest przecież wyłącznie miejscem tragicznych i przygnębiających zdarzeń! Chociaż, patrząc na to, jak układa się moja kariera w Tropline, może jednak taki właśnie jest…?”

Zdegustowana i rozgoryczona wyłączyła telewizor, nalała sobie kieliszek wina i podniosła słuchawkę. Potrzebowała wsparcia. Zostawiła wiadomość Kasi, swojej przyjaciółce i byłej szefowej, która na razie poświęcała czas nie zawodowej karierze, tylko wychowaniu dziecka.

Ela sączyła wino w zamyśleniu. Opuściła wygodną posadę w dobrze prosperującej firmie produkującej sprzęt komputerowy, gdzie jej praca w dziale marketingu była wysoko ceniona. Z żalem wspominała emerytowanego dyrektora generalnego, który uznał, że przejście do firmy Tropline będzie dla niej idealnym krokiem na drodze do kariery. Kasia mówiła zresztą wiele dobrego o Łukaszu Kozickim, z którym spotkała się przed laty na początku swojej drogi zawodowej. I chociaż Ela nie posiadała zbyt dużej wiedzy o rynku oprogramowania, wierzyła, że wszystkiego szybko się nauczy. Ta zmiana wydawała się szansą, na której nie można było stracić.

Teraz przypomniała sobie słowa Łukasza: „Jesteś najlepsza”. Bez wątpienia facetowi zależało na tym, by się jej przypodobać. I rzeczywiście lubiła go, przynajmniej na początku, kiedy jeszcze snuł entuzjastyczne plany rozwoju firmy. Wówczas myślała, że pozwoli jej na kreatywność. Niestety, przeliczyła się.

Dzwonek telefonu sprowadził ją na ziemię.

– Cześć Ela, jak leci? – wesoły głos dobrej przyjaciółki poprawił jej humor.

Ela wypaliła bez wstępu:

– Potrzebuję twojej rady. Chodzi o Łukasza, facet doprowadza mnie do szału.

Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie musiałam pracować z kimś, kto na każdym kroku patrzy mi na ręce. Co mam robić?

Kasia w spokoju wysłuchała opowieści przyjaciółki pełnej skarg na nieustanne czepialstwo szefa. Zupełnie nie ufał jej osądom. Przemierzał korytarze jak duch i rozmawiał z jej pracownikami, odciągając ich od wyznaczonych zadań, bo uważał, że trzeba skoncentrować się na czymś innym. Nalegał na publikację przynamniej dwóch informacji prasowych w miesiącu, nawet wtedy, kiedy w firmie nie działo się nic godnego uwagi. Ela nie wiedziała, w co ma ręce włożyć. Kiedy prosiła o pomoc – jeśli nie o dodatkowych pracowników, to przynajmniej o jakiegoś konsultanta z zewnątrz – polecił jej spisać zadania i obiecał pomoc w ustaleniu priorytetów.

– Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie musiałam pracować z kimś, kto na każdym kroku patrzy mi na ręce. Co mam robić? – żaliła się Kasi.

– Jestem pewna, że Łukasz sam jest pod ciągłą presją i być może zrzuca część tego napięcia na ciebie. A gdybyś poprosiła go, żeby pozwolił ci samodzielnie wykonywać swoje obowiązki? Trudno mi radzić, bo nie znam dokładnie sytuacji, ale zastanów się nad tym. Przede wszystkim jednak musisz być pewna, że Łukasz nie miał racji we wszystkich przypadkach, kiedy cię skrytykował – wyjaśniła Kasia.

Ela trochę się zjeżyła, ale w pełni przyznała jej rację.

– W porządku, faktycznie sama zepsułam parę spraw. Na ogół jednak moja intuicja mnie nie zawodzi. Zgoda, nie znam tego biznesu tak dobrze jak on, ale powinien dać mi kredyt zaufania dlatego, że jestem lepszym marketerem. A on, na Boga, jest przecież informatykiem! Co on wie na temat marketingu?

Kasia roześmiała się.

– Nie powinnaś tak stawiać sprawy. Spróbuj udowodnić, że twoje działania są oparte na silnych podstawach. Alternatywą może być ignorowanie jego uwag i robienie tego, co uważasz za stosowne. Niech okaże się w praniu, kto ma rację. – Ela usłyszała odgłos tłukącego się szkła i płacz dziecka. – Muszę kończyć. Trzymaj się, pa – rzuciła w słuchawkę Kasia.

Ela zastanawiała się przez chwilę. „Może jutro powinnam udać, że jestem chora i nie pójść do pracy?”, pomyślała. „Niech Łukasz robi poprawki po swojemu. Przecież i tak zmienia wszystko, co zrobię”.

Diabeł i… szef tkwią w szczegółach

Problemy problemami, ale karawana musi jechać dalej. Następnego ranka Ela spotkała się z Waldkiem Gawłowskim, menedżerem jednego z największych projektów Tropline, wdrożonego w jednych z głównych banków. Pracowali razem nad szkicem artykułu prasowego na ten temat. Na początku Waldek niechętnie przystał na ten pomysł w obawie, że firma, dla której pracował, nie zechce wyjawiać przyczyn swojej obecnej przewagi konkurencyjnej. Jednak Ela zdołała go przekonać, żeby artykuł powstał przy współpracy z tą firmą. Ku ogromnemu zaskoczeniu Waldka, klient zapalił się do tego pomysłu.

– Opowiedz mi o swoich najtrudniejszych chwilach przy tym projekcie. Czy jakieś rozwiązanie wymagało kreatywnego podejścia? – spytała Ela.

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Waldek wyciągnął się na krześle i w zamyśleniu potarł podbródek.

– Wydaje mi się, że najwięcej nerwów było w kwietniu, kiedy wydawało się, że znacznie przekroczymy ustalony budżet.

– Wtedy musiałbyś ponownie poprosić klienta o wyrozumiałość? – zapytała Ela.

Waldek zapewnił ją, że taka opcja nigdy nie wchodziła w rachubę. Na szczęście jednak okazało się, że można po raz drugi wykorzystać część prac z poprzedniego projektu.

– Dobrze, że o tym pomyślałeś – powiedziała Ela, chociaż w głębi duszy powątpiewała w możliwość stworzenia takiej doskonałej kopii.

W porządku, faktycznie sama zepsułam parę spraw. Na ogół jednak moja intuicja mnie nie zawodzi. Zgoda, nie znam tego biznesu tak dobrze, jak on, ale powinien dać mi kredyt zaufania dlatego, że jestem lepszym marketerem.

– Szczerze mówiąc, to Łukasz o tym pomyślał – wyjaśnił Waldek. – Zadzwonił do mnie jednego wieczoru z informacją, że znalazł parę innych ciekawych rozwiązań.

Na wzmiankę o Łukaszu Ela aż wyprostowała się na krześle. A więc nie była sama! ON ingerował także w pracę innych! Uważnie przyjrzała się Waldkowi, próbując odgadnąć, czy znajdzie w nim bratnią duszę.

– Takie zainteresowanie szefa ma swoje dobre i złe strony, nieprawdaż? – zaryzykowała. – Mam na myśli Łukasza, który aż nazbyt chętnie angażuje się w różne projekty.

– To za słabe określenie – zaśmiał się Waldek. – On siedzi w nich po uszy.

Ela nie miała wątpliwości. W głosie Waldka słychać było raczej uznanie niż krytykę. Postanowiła zmienić temat.

Kto naprawdę jest tu problemem: ja czy on?

Sytuacja nieuchronnie dojrzewała do konfrontacji. W piątek rano nadszedł na nią czas.

– Elu, czy możesz przyjść na minutę do mojego gabinetu? – zapytał Łukasz.

„O co mu znowu chodzi?”, zastanawiała się. „Na pewno coś mu się znowu nie podoba. Ciekawe tylko, co?”

– Cześć, Łukasz – Ela usiłowała się uśmiechnąć.

– Usiądź, proszę – wskazał jej jeden z dwóch skórzanych foteli stojących naprzeciwko biurka. – Chciałbym raz jeszcze porozmawiać o tej notatce prasowej. Szkic, który przysłałaś mi dziś rano, to ostateczna wersja?

– Tak. Planujemy rozesłać ją do mediów dziś po południu, żeby informacja ukazała się w poniedziałek rano. Czekamy tylko na twoją akceptację – odparła Ela.

– Cóż, nie mogę jeszcze tego zrobić – powiedział Łukasz z napięciem w głosie. – Poprosiłem cię, żebyś popracowała nad formą i stylem tej wypowiedzi. A tylko spójrz na to – podał jej kartkę papieru. Zobaczyła, że wykreślił niektóre zdania, wstawiając nowe. – Znalazłem też dwie literówki – czuł, jak krew pulsuje mu w skroniach, ale powstrzymał zdenerwowanie. – Słuchaj, liczę na to, że zrobisz to dobrze. Nie mam czasu zajmować się wszystkim sam.

Serce Eli zabiło mocniej. „Jeśli masz się sprzeciwić, to lepiej, żebyś miała rację”, przypomniała sobie rady Kasi.

– Oczywiście mogę to zmienić – zaczęła. – Jednak najpierw wytłumaczę ci, dlaczego tak to ujęłam – zaczerpnęła powietrza i kontynuowała. – Zastanawiam się także, czy moglibyśmy podjąć trochę bardziej ogólny temat. Chciałabym mianowicie, żebyś podejmując decyzje w sprawach zasadniczych, szczegóły pozostawiał mnie. Poza tym ostatnio jestem dość podenerwowana.

Łukasz uniósł z zaciekawieniem brwi. „Wiedziałem, że ma jakieś problemy osobiste”, pomyślał.

– Słucham – powiedział zachęcająco, starając się zabłysnąć inteligencją emocjonalną.

Ela poczuła się nieco pewniej.

– Szczerze mówiąc, odczuwam z twojej strony ogromną presję. Uważam, że jestem inteligentną i utalentowaną osobą, która zna swoje obowiązki i ma dużo do zaoferowania. Potrafię osiągać doskonałe wyniki, kiedy czuję, że szef ma do mnie zaufanie – powiedziała głośno, dodając w myślach: „i kiedy traktuje mnie profesjonalnie”, ale ugryzła się w język. – Nie jestem jednak skuteczna, kiedy uprawia się wobec mnie mikrozarządzanie.

Łukasz starał się zachować spokój.

– Mikrozarządzanie jest ostatnią rzeczą, jaką mam ochotę robić – powiedział z udanym spokojem. – Istnieje wiele spraw, które pochłaniają mój czas, i z przyjemnością pozbyłbym się jednej z nich, gdyby ktoś zechciał ją dobrze poprowadzić. Jednakże kiedy widzę błędy w ostatecznej wersji notatki prasowej, to zaczynam się zastanawiać, o jakich innych błędach nie mam pojęcia. Prawda jest taka, że to ja odpowiadam za wyniki firmy. Jeśli ich nie będzie, to rada nadzorcza poszuka sobie kogoś innego. A tych wyników ciągle nie ma! Nie widzę postępu w sprzedaży i nie widzę zasadniczego przełomu w marketingu. Niewątpliwie angażuję się w te wszystkie sprawy, ale mniej z chęci wcinania się w cudze obowiązki, a bardziej z desperacji.

Ela zacisnęła usta, aby się nie rozpłakać. Wstała z krzesła, skinęła głową i opuściła gabinet szefa. Pierwszą myślą Łukasza było zawołanie jej z powrotem, ponowne usadowienie w fotelu i wyjaśnienie całej sprawy do końca. Jednak powstrzymał się, zdając sobie sprawę, że znowu będzie ją pouczać. A nie był w nastroju, żeby wysłuchiwać, dlaczego uparcie obstawała przy powściągliwej w tonie notatce prasowej. „Mikrozarządzanie!”, pomyślał wzburzony. „Tylko osoba bez talentu i wyobraźni może mnie o coś takiego oskarżyć!”

Czy Łukasz uprawia mikrozarządzanie? Na ten temat wypowiada się czterech ekspertów.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!