Reklama
LETNIA PROMOCJA! Odbierz 50% rabatu na NAJWYŻSZY pakiet subskrypcji! Wersję Platinum - oferta do 15.08.2025
Kultura organizacyjna

Nie jestem królem, ani bogaczem

1 maja 2008 6 min czytania
Krzysztof Olszewski

Nie zgadzam się z tezą, że założycieli firm można zawsze podzielić na bogaczy i królów, czyli na tych, którzy rozpoczynają biznes, kierując się wyłącznie chęcią wzbogacenia się, albo na takich, którym zależy na posiadaniu władzy, decydowaniu, zarządzaniu.

Przyjęty przez autorów podział przedsiębiorców na bogaczy i królów przydatny był w prowadzeniu badań, ale nie odzwierciedla w pełni motywów, które przyświecają działaniom przedsiębiorców. Wszystko zależy bowiem od sytuacji gospodarczej i realiów rynkowych, w jakich powstaje firma, indywidualnego podejścia do biznesu każdego przedsiębiorcy i jego cech charakteru. W dodatku priorytety założyciela mogą podlegać zmianom. Sam przeszedłem przez kilka takich etapów. Raz nadrzędnego znaczenia nabierał sukces przedsięwzięcia, wyrażający się wzrostem zysków, a w innych momentach do głosu dochodziła chęć sprawdzenia się i posiadania pełnej niezależności w kierowaniu i zarządzaniu firmą.

Na początku chciałem – razem z żoną – założyć przedsiębiorstwo po to, aby móc zrealizować własne plany, marzenia, odkrywać nowe możliwości działania. Utworzenie firmy było moim sposobem na zawodowe życie, na jak najlepsze wykorzystanie posiadanego doświadczenia w branży zajmującej się produkcją autobusów. Chciałem aktywnie uczestniczyć w budowaniu od podstaw zupełnie nowego przedsiębiorstwa. Trudno byłoby więc powiedzieć, że kierowała mną chęć wzbogacenia się.

Kapitał a kontrola

Oczywiście tak jak każdy prywatny przedsiębiorca inwestujący w nowy biznes od początku potrzebowałem kapitału. Nie miałem własnych oszczędności, tylko dobrze przygotowany biznesplan. W 1996 roku udało mi się przekonać do współpracy bankowców z Banku Handlowego w Warszawie (obecnie Citihandlowy), którzy pożyczyli mi pieniądze na remont wynajętej hali produkcyjnej, w której rozpocząłem montaż autobusów. W ciągu dwóch lat udało mi się spłacić dług. Ale firma rosła i nadal potrzebowała funduszy. Byłem wówczas polskim przedstawicielem handlowym niemieckiego producenta autobusów Neoplan. Uznałem za naturalne, że razem zainwestujemy w fabrykę. Bez żadnych oporów sprzedałem im 30% udziałów mojej firmy, bo potrzebny był kapitał na rozwój. Poza tym nadal posiadałem większość udziałów i wpływ na zarządzanie przedsiębiorstwem. Sytuacja mogła się jednak szybko zmienić. Neoplan został przejęty przez koncern MAN, naszego konkurenta, który automatycznie stawał się naszym udziałowcem i mógł chcieć nas przejąć jako silną konkurencję na rynku polskim i niemieckim. Nie chciałem do tego dopuścić i postanowiliśmy odkupić nasze udziały. Od strony finansowej było to trudne przedsięwzięcie, ale równocześnie jedyna szansa, aby firma została w rękach rodziny. Nie chciałem wiązać się z żadnym inwestorem branżowym, szukaliśmy więc inwestorów finansowych.

Miałem wprawdzie propozycje współpracy od funduszy venture capital, ale nie byłem tym zainteresowany. Uważałem i nadal tak myślę, że ich działalność nastawiona jest na krótkookresowe i szybkie zyski, mniej zależy im natomiast na rzeczywistym rozwoju firmy. Zdecydowałem się więc na trudny krok. W 2002 roku odsprzedałem Kredyt Bankowi 82% udziałów w Solarisie. Pozyskany kapitał zainwestowałem w rozwój firmy. Dzięki temu przedsiębiorstwo dynamicznie rosło, zwiększając swoje zyski z 4,5 miliona złotych w 2003 roku do 15 milionów w 2004 roku i 29 milionów złotych w 2005 roku. Te pieniądze nie były jednak dowodem mojego bogactwa. To były fundusze, które przeznaczałem na spłatę części bankowych długów. Głównym moim celem w tym czasie było utrzymanie firmy w rękach rodziny i dalszy rozwój przedsiębiorstwa. Po dwóch latach odkupiliśmy udziały od Kredyt Banku dzięki pomocy funduszu Mezzanine Management, który zaoferował nam korzystniejsze warunki niż finansowanie z funduszy private equity.

Przez cały czas, nawet mając mniejszościowe udziały, zarządzałem firmą. Gdybym związał się z funduszem private equity, mało prawdopodobne, abym mógł nadal kierować przedsiębiorstwem. Zwykle fundusz wyznacza do zarządu swoich przedstawicieli. Nie chciałem się na to zgodzić. Kto bowiem znał lepiej tę firmę niż żona i ja? Więc pewnie mam coś w sobie z „króla”. Z drugiej jednak strony, nie godząc się na wejście funduszu, zyskałem finansowo – „bogacz” też więc czasem dochodził do głosu. Fundusze inwestują bowiem tylko wtedy, gdy mają gwarancję co najmniej 30% zwrotu z inwestycji rocznie. Na koniec wychodzą i z kapitałem, i z ludźmi z zarządu; zostawiają przedsiębiorstwo i nie interesują się już więcej jego losem. To postawa zabójcza dla wielu przedsiębiorstw.

W 2006 roku planowaliśmy publiczną emisję akcji na warszawskiej giełdzie, aby spłacić pożyczkę, jaką zaciągnęliśmy od Mezzanine Management na odkupienie udziałów od banku. Doszedłem jednak do wniosku, że choć giełda w okresie hossy jest łatwym źródłem pozyskania kapitału, ma też swoje ograniczenia. Spółka publiczna musi spełniać określone wymogi proceduralne, poddawana jest ciągłej ocenie inwestorów (co nie zawsze sprzyja spokojnemu prowadzeniu biznesu), a poza tym nasi główni konkurenci nie są spółkami publicznymi. Dlatego po raz kolejny zdecydowałem się wejść we współpracę z bankiem. Rozpoczęliśmy współpracę z PKO BP, aby sfinansować działalność operacyjną i inwestycyjną Solaris Bus & Coach.

Dylematy sukcesji

Każdy przedsiębiorca, który stworzył i rozwinął biznes, stawia sobie pytanie o własną rolę w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Mnie też to dotyczy. Mam bowiem świadomość swoich ograniczeń. Założycielowi firmy, na różnych etapach jej rozwoju, trudno jest stale samodzielnie nią zarządzać. Firma, którą kieruję, dynamicznie rośnie. Obecnie zatrudniamy ponad 1300 osób, a przychody wzrosły z 212 milionów w 2002 roku do 713 milionów złotych w 2007 roku. Zdaję sobie sprawę, że jedna osoba, czy dwie nie są w stanie kierować tak dużym przedsiębiorstwem. Dlatego na razie zatrudniam wysokiej klasy menedżerów. Zajmują się tymi obszarami, w których mam mniejsze doświadczenie lub brak mi czasu: finansami, kontrolingiem, sprzedażą, produkcją, HR itd.

Nie wykluczam, że któryś z obecnych w firmie menedżerów zastąpi mnie za 4 – 5 lat na stanowisku prezesa, a ja przejdę do rady nadzorczej. Nie oznacza to, że odetnę się całkowicie od działalności operacyjnej. Chcę mieć nadal wpływ na jej plany strategiczne i wytyczać kierunki rozwoju. Moim celem jest, aby firma pozostała w rodzinie Olszewskich. Mam następców – córkę i syna – ale oni muszą się jeszcze wiele nauczyć. Dobrze wiedzą, że nie wystarczy nosić nazwisko Olszewski, by kierować Solarisem. Poza tym czas pokaże, czy naprawdę tego chcą. Nie ma sensu uszczęśliwiać kogoś na siłę.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Dyskryminacja ze względu na wiek Zdemaskuj ukryty ageizm w twojej organizacji
Jak liderzy mogą identyfikować uprzedzenia wpływające na pracowników oraz klientów? Oto pięcioczęściowy model audytu ageizmu, zawierający praktyczne pytania, które zainicjują kluczowe rozmowy i pomogą wprowadzić zmianę w organizacji. Wiele firm wciąż nie wykorzystuje potencjału rosnącej „gospodarki długowieczności”, czyli wartości ekonomicznej, jaką tworzą osoby po 50. roku życia jako konsumenci i pracownicy. Biznes często pomija tę […]
Ilustracja przedstawiająca lidera biznesowego analizującego mapę scenariuszy na ekranie dotykowym — symboliczna reprezentacja podejścia opartego na myśleniu strategicznym w warunkach radykalnej niepewności. Planowanie scenariuszy w obliczu radykalnej niepewności

W czasach głębokiego chaosu liderzy muszą przeciwdziałać paraliżowi decyzyjnemu — poprzez świadome i szerokie tworzenie mapy możliwych scenariuszy.

„Jaki jest najlepszy scenariusz, który możesz logicznie opisać?” — to pytanie słyszę regularnie jako badacz i doradca, który od ponad trzech dekad analizuje przyszłość u zbiegu technologii, społeczeństwa i gospodarki politycznej. Moja odpowiedź zawsze brzmi tak samo: nie istnieje coś takiego jak „najlepszy scenariusz”. Ani „najgorszy”. Przyszłość kształtowana przez ludzi to zawsze mieszanka niezrozumianych i niewyobrażalnych zagrożeń i szans.

Czym więc różnią się od siebie kolejne epoki? Zakresem i intensywnością niepewności, z jaką mierzą się decydenci — próbując wzmacniać pozytywne skutki zmian, a minimalizować ich negatywne konsekwencje.

To ważna obserwacja, bo politycy, prezesi, rynki finansowe i zwykli ludzie mają jedną wspólną cechę: nie znoszą radykalnej niepewności. Ona podważa sens ich działania i sprawia, że realizacja celów wydaje się niemożliwa.

Opór motorem postępu Pięć sposobów, w jakie liderzy mogą przekuć opór w postęp

Umiejętne reagowanie na opór lub sceptycyzm ze strony podwładnych to jedna z najważniejszych kompetencji, jakie może posiadać lider. Szczególnie w okresach zmian, takich jak powrót do biura po pandemii. Sprzeciw może dotyczyć poszczególnych decyzji lub całej polityki organizacyjnej oraz przybierać bardzo różne formy. Sięgają one od wyrażania wątpliwości i zadawania pytań, po otwarty opór, a nawet sabotaż.

zaufanie do AI Czy ufam, bo brzmi mądrze? Zaufanie poznawcze w interakcji człowiek–AI

Sztuczna inteligencja coraz częściej staje się naszym „domyślnym doradcą”. Pomaga nam w zakupach, decyzjach kadrowych czy diagnostyce medycznej. W rzeczywistości przeładowanej danymi i informacyjnym szumem AI filtruje, analizuje i podsuwa decyzje. Dla użytkownika to wygoda. Dla organizacji – potencjalna pułapka.

Pojawia się bowiem zasadnicze pytanie: kiedy i dlaczego ufamy rekomendacjom AI? I czy nasze zaufanie jest efektem racjonalnego osądu, czy może jedynie złudzeniem poznawczym?

Współpraca księgowego i controllera Controller i księgowy – jak wspólnie „dopłynąć” do celu

Poznaliście mnie jako praktyka zakochanego niezmiennie w księgowości i controllingu. A jednak bywam też członkiem załogi, który… uczy się, jak nie wypaść za burtę podczas rodzinnych rejsów. Uwielbiam żeglowanie z bliskimi, ale nie ukrywam, że to nie tylko słońce, wiatr i szanty. Przede wszystkim to dla nas szkoła współpracy, zaufania i szybkiego reagowania na zmienne warunki. Na jachcie każdy ma swoją rolę, a sukces rejsu zależy od tego, czy potrafimy działać razem. I właśnie ta żeglarska perspektywa pozwala mi z dystansem, ale i z humorem spojrzeć na współczesne wyzwania w finansach – bo czy to na wodzie, czy w firmie, bez współpracy daleko nie popłyniemy.

BYOD_bring your own device BYOD wraca z nową siłą

Przez lata kojarzony z elastycznością i oszczędnościami, model Bring Your Own Device znów zyskuje na popularności – tym razem w realiach pracy zdalnej i hybrydowej. Jednak współczesne zagrożenia, zwłaszcza cybernetyczne, sprawiają, że BYOD staje się poważnym wyzwaniem strategicznym. Czy liderzy są gotowi na nowe ryzyka związane z prywatnymi urządzeniami w służbowym środowisku?

Kiedy zmiana stanowiska na równorzędne ma sens Kiedy zmiana stanowiska na równorzędne ma sens

Ugrzązłeś w miejscu zawodowo? Przeniesienie się na inne, ale równorzędne stanowisko w firmie wiąże się z pewnym ryzykiem, jednak może być właśnie tym, czego potrzebujesz.
Wydłużony w czasie proces awansów i słabszy rynek pracy sprawiły, że wiele osób czuje, jakby utkSama kilkukrotnie zmieniałam stanowisko na równorzędne, a zdarzyło się nawet, że przeszłam „niżej” pod względem władzy i odpowiedzialności, z kilku powodów.nęło w miejscu. Rozwiązaniem może być zmiana stanowiska na inne, ale wciąż w obrębie tej samej firmy. Taki ruch może pomóc się rozwijać, pozostać zaangażowanym i zacieśniać współpracę między różnymi działami.

Grafika promocyjna w czerwonej kolorystyce prezentująca książkę dr n. med. Anny Słowikowskiej pt. „Serce w dobrym stylu. Jak zatroszczyć się o swoje zdrowie”. Po lewej stronie znajduje się biały napis: „MIT SMRP poleca książkę dr Anny Słowikowskiej”. Po prawej stronie okładka książki z dużym sercem z wykresu EKG na tle, tytułem i nazwiskiem autorki. „Serce w dobrym stylu. Jak zatroszczyć się o swoje zdrowie” – recenzja

Niejeden lider biznesu przekonał się zbyt późno, że największe zagrożenie dla jego imperium czaiło się nie na rynku, lecz we własnej piersi. W salach posiedzeń zarządów rzadko dyskutuje się o stanie tętnic prezesa – a przecież mogą one zaważyć na losach firmy równie mocno, co wyniki finansowe. Od lat korporacyjna kultura hołubi samopoświęcenie i żelazną wytrzymałość, przymykając oko na tlący się pod garniturem kryzys zdrowotny. Paradoksalnie ci sami menedżerowie, którzy szczycą się troską o swoje zespoły i deklarują dbałość o work-life balance, często ignorują własne symptomy i potrzeby ciała. Serce w dobrym stylu, książka dr n. med. Anny Słowikowskiej i Tomasza Słowikowskiego, stawia prowokacyjne pytanie: czy potrafisz zarządzać swoim zdrowiem równie świadomie, jak zarządzasz firmą? Autorzy nie mają wątpliwości, że zdrowie – a zwłaszcza serce – lidera to nie fanaberia, lecz strategiczny priorytet każdego człowieka sukcesu i każdej organizacji.

Multimedia
Myśli czy tylko udaje? O tym, czego AI długo jeszcze nie opanuje

Choć dzisiejsze generatywne modele językowe świetnie symulują wzorce językowe, to daleko im do prawdziwej inteligencji. Nie mają świadomości ani zdolności do adaptacji. Takie wnioski płyną z rozmowy Iwo Zmyślonego z Pawłem Szczęsnym z Neurofusion Lab, który podkreśla, że nadużywanie antropomorfizujących określeń („AI myśli”, „uczy się”) wynika głównie z marketingu i prowadzi do fałszywych oczekiwań. Krytykuje przy okazji pojęcie „halucynacji AI”, wskazując, że błędy modeli są nieuniknione ze względu na ich budowę. Ostatecznie AI może przynieść znaczące korzyści biznesowi, ale tylko gdy rozumiemy jej rzeczywiste możliwości i ograniczenia.

Pomoc AI przy podejmowaniu decyzji
Jak AI może pomóc podejmować lepsze decyzje pod presją?

Dane firmy Oracle wskazują, że aż 85% menedżerów doświadcza stresu decyzyjnego, a 75% z nich deklaruje dziesięciokrotny wzrost liczby podejmowanych decyzji w ciągu ostatnich trzech lat. Wsparcie ze strony sztucznej inteligencji wydaje się więc atrakcyjną alternatywą przy ciągłej pracy pod presją. Prawdziwy sukces w zarządzaniu zależy jednak od świadomego połączenia potencjału AI z ludzkimi możliwościami, takimi jak intuicja, doświadczenie i umiejętności interpersonalne.

Co potrafi AI, działając pod presją?

Potencjał technologiczny wzrasta z roku na rok. Sztuczna inteligencja, która jeszcze niedawno stanowiła bardziej symbol rozwoju niż realne wsparcie w codziennych obowiązkach, stała się obecnie powszechnym narzędziem pracy. W jakich obszarach wykorzystuje się ją najczęściej?

  • Monitoring i predykcja. Firmy takie jak Unilever wykorzystują sztuczną inteligencję do monitorowania łańcuchów dostaw w czasie rzeczywistym. Dzięki algorytmom AI możliwe jest wychwycenie anomalii, zanim doprowadzą one do poważnych konsekwencji biznesowych. Oprócz sfery biznesowej, inteligentne algorytmy są wykorzystywane w ten sposób na przykład do wykrywania na podstawie zdjęć satelitarnych powstających zagrożeń ekologicznych, które mogłyby zakłócić łańcuchy dostaw.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!