Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Przełomowe innowacje

Mój pracownik bierze fuchy! Co robić? Zwolnić, zabić czy…?

1 czerwca 2003 23 min czytania
dr Witold Jankowski
Mój pracownik bierze fuchy! Co robić? Zwolnić, zabić czy…?

Twój najlepszy pracownik podejmuje dodatkową pracę poza firmą. Wykonuje ją w swoim wolnym czasie. Czy możesz mu tego zabronić? Jak powinieneś postępować, gdy odkryjesz fuchę?

Fucha kojarzy się w Polsce z czasami PRL‑u. Okazuje się jednak, że jest to zjawisko ponadczasowe i ponadustrojowe. Pracownicy brali, biorą i będą brać fuchy, czyli dodatkowe płatne zajęcia. Nie tylko w Polsce, ale także w krajach rozwiniętego kapitalizmu, takich jak: Stany Zjednoczone, Niemcy czy Francja.

Pracownicy biorą fuchy dla dodatkowych pieniędzy, ale nie tylko. Niektórzy z nich szukają możliwości rozwoju i zdobycia nowych umiejętności. Dla innych dodatkowa praca jest sposobem na oderwanie się od codziennej sztampy i rutyny. Czasem będą korzystać z firmowego sprzętu, a pewne usługi będą być może wykonywać w czasie pracy. Czy należy im tego zabraniać, ganiąc, a nawet zwalniając tych, którzy działają na cudze zlecenie, częściowo na koszt własnej firmy? Swój czas i uwagę, zamiast na fuchy, mogliby przecież przeznaczyć na dodatkowe zajęcia na rzecz swojego pracodawcy, zwłaszcza gdy gonią ich terminy.

A poza tym, biorąc chałtury, mogą pewnego pięknego dnia odejść od nas i zatrudnić się tam, gdzie dotąd tylko dorabiali. Zwłaszcza jeśli są dobrzy w tym, co robią. Co się jednak stanie, gdy zabronimy dorabiać na boku utalentowanym, cennym pracownikom? Ryzykujemy ich frustrację, a nawet utratę. Może więc warto mieć jakąś konsekwentną politykę dotyczącą chałtur, tak by fuchy nie wyrządzały firmie szkody, a może nawet więcej – żeby obrócić je na swoją korzyść. Poniżej przedstawiamy taki właśnie dylemat jednej z polskich firm oraz rady ekspertów, jak sobie z nim poradzić.

Dla wielu szefów firm pięć dni w tygodniu to zdecydowanie za mało, aby wywiązać się z bieżących obowiązków. Nie mówiąc o planowaniu i sprawach o charakterze strategicznym. Tak też było w przypadku Magdaleny Kozłowskiej, szefowej działu rozwoju nowych produktów firmy informatycznej Polcyfra. A właściwie było jeszcze gorzej. Tego tygodnia nie wyrobiła się  z bieżącymi sprawami, a to oznaczało jedno – pracę w weekend. Magda spędziła przy komputerze w domu całą sobotę, ale w niedzielę postanowiła przyjść do firmy, aby popracować nad tymi sprawami, które wymagają dostępu do dokumentacji. Nie wiedziała, że nie będzie jedyną osobą, która tam się zjawi.

Pracownicy brali, biorą i będą brać fuchy, czyli dodatkowe płatne zajęcia. Nie tylko w Polsce, ale także w krajach rozwiniętego kapitalizmu, takich jak: Stany Zjednoczone, Niemcy czy Francja.

Niespodziewane spotkanie

Kiedy Marek Staszewski, najlepszy programista firmy Polcyfra, wszedł do biura w niedzielę o szóstej po południu, w pierwszej chwili go zatkało. Jego szefowa siedziała w swoim gabinecie.

Cześć Magda – rzucił, mijając jej drzwi. Był zmieszany i chociaż wszyscy w firmie byli na „ty” i często wdawali się w luźne, nieformalne rozmowy, tym razem widać było, że nie chce się zatrzymywać na pogaduszki.

Magda Kozłowska była wyraźnie zdziwiona, widząc Marka: co robi tu w niedzielę, kiedy nikogo innego nie ma w pracy? Chciała coś odpowiedzieć, lecz ten zniknął już w swoim pokoju. Magda odłożyła papiery, które właśnie wyjęła z szuflady, i ruszyła za nim.

Dlaczego tu jesteś? – spytała. Czy nie ustalaliśmy w piątek, że nie ma potrzeby, aby ktokolwiek z zespołu przychodził do pracy w weekend?

No, wiesz, jak jest – powiedział enigmatycznie Marek, włączając komputer. Trzeba trochę przysiąść fałdów, terminy gonią, chcę mieć pewność, że wszystko jest pod kontrolą.

Był nieogolony, ubranie miał wymięte, a oczy podkrążone.

Nie najlepiej wyglądasz – zauważyła z troską w głosie. Dużo masz jeszcze pracy? Może sobie dzisiaj odpuść?

Nawiasem mówiąc, Marek jakoś ostatnio niewiele z nią rozmawiał o nowym programie, nad którym spędzał tyle czasu.

A ty, czemu nie jesteś w domu?– odbił piłeczkę.

Mam masę papierkowej roboty. Już nie mogę tego odkładać – westchnęła Magda.

No tak, czasami inaczej się nie da – Marek też westchnął wymownie i utkwił wzrok w ekranie komputera.

Nie chcesz porozmawiać o projekcie? Skoro już tu jestem, to może są jakieś sprawy, które warto omówić? – zaproponowała Magda.

Nie, nie ma takiej potrzeby – spojrzał na nią zmieszany.

Miała zamiar ponowić ofertę pomocy, ale zrezygnowała. Lepiej go chyba zostawić samego.

No dobra, ale przynajmniej dam ci kanapkę. Została mi jeszcze jedna, a ja i tak niedługo wychodzę. Zjesz chociaż kolację – uśmiechnęła się do niego i wyszła. Kiedy wróciła z kanapką, dodała:

Marek, naprawdę bardzo to doceniam. Kiedy już program wejdzie do produkcji, przypilnuję, żebyś wraz z paroma innymi pracoholikami dostał kilka dni wolnego.

Stałe zwiększanie efektywności osobistej to jedna z kluczowych umiejętności menedżerskich »

Złapany na gorącym uczynku

Mój pracownik bierze fuchy! Co robić? Zwolnić, zabić czy…?

Marek nie był jedyną osobą w Polcyfrze, która długo przesiadywała w pracy. Powodem był bardzo ważny projekt: trójwymiarowy katalog internetowy ModelMix, przygotowywany dla firm handlujących markową odzieżą. Potencjalni klienci nie tylko mogliby sobie obejrzeć wybrany towar ze wszystkich stron, ale także zobaczyć go w ruchu i w kilku wariantach kolorystycznych. Mogliby również zestawiać ze sobą różne części odzieży i dodatki oraz – oczywiście – zamawiać ubrania stosownie do swych indywidualnych potrzeb, gustów i zasobów finansowych. Największą rewelacją nowego oprogramowania byłaby możliwość wykorzystania kamery cyfrowej podłączonej do komputera: dzięki niej internauta mógłby zobaczyć na ekranie, jak wygląda w danym ubraniu. Innowacyjna propozycja Polcyfry zainteresowała już dwie duże europejskie firmy odzieżowe i międzynarodową sieć domów towarowych.

Te akurat przedsiębiorstwa, same działające innowacyjnie, zamierzały nowy katalog rozsyłać do swoich klientek pocztą elektroniczną, a nie tylko zamieszczać go na stronach WWW. Dla Polcyfry zaś realizacja trzech wielkich zamówień oznaczała ogromny zastrzyk gotówki, możliwość zatrzymania utalentowanego personelu w niezmienionym składzie, a także – wejście na rynek z innowacją, która stwarzała szansę szybkiego rozwoju firmy. Było o co walczyć. Dlatego właśnie Magda sama kierowała pracą zespołu odpowiedzialnego za nowe oprogramowanie.

Wszyscy pracowali jak w transie, a w ostatnich tygodniach, kiedy oprogramowanie niebezpiecznie się „zawieszało”, kilka pełnych poświęcenia dusz przywlokło się ze śpiworami i nocowało w biurze. Magda uparcie wychodziła na noc do domu, ale i tak spała nerwowo. Przed jej oczami przesuwały się ekrany komputerów. Chociaż była prawie pewna, że kod oprogramowania jest poprawny, to niepokój, zwłaszcza o świcie, nie ustępował. Od wprowadzenia przygotowywanego produktu na rynek zależało bardzo wiele – między innymi jej awans na stanowisko wiceprezesa do spraw rozwoju.

Wróciwszy do swojego pokoju, Magda zaczęła chować dokumenty, które wyciągnęła, ale zaraz znowu je wyjęła. Westchnęła i usiadła za biurkiem. Naprawdę miała zaległości z papierkową robotą, przede wszystkim z najważniejszym zadaniem: coroczną oceną wyników. Obiecała prezesowi firmy, że skończy ją do środy, a także sporządzi wnioski o awans dla osób z kierowanego przez nią zespołu. „Chyba jednak nie wyjdę tak od razu” – pomyślała. Kanapki jednak nie było jej szkoda: i tak uważała, że za dużo je.

Szybko uporała się z kilkoma pierwszymi ocenami pracowniczymi, a następnie zajęła się stanowiskiem menedżera zespołu. Do tej pory pełniła tę funkcję sama, ale nadszedł czas, by przekazać pałeczkę komuś innemu. Była skłonna powierzyć tę ważną funkcję Markowi, musiała się jednak upewnić, że naprawdę zasługuje on na awans dużo bardziej niż inny kandydat z firmy, Janusz Wierzejski. Wyciągnęła arkusze oceny Janusza i Marka i położyła je obok siebie. Najpierw przejrzała listę osiągnięć Janusza: „Wykrył i poprawił 32 błędy w oprogramowaniu. Ściśle współpracował z zespołem testującym jakość. Skutecznie kierował zespołem”.

Wstała i udała się do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawy. To prawda, że Janusz jest dobrze wyszkolony i ostro pracuje. Zawsze pierwszy przychodzi, ostatni wychodzi, jada posiłki przy biurku. Często też miał dobre sugestie co do obecnej wersji produktu. To był jego pomysł, żeby zaprosić polskich i zagranicznych stylistów oraz handlowców z markowych butików, a także przedstawicieli klientów tych sklepów, żeby ocenili opracowywane oprogramowanie. W efekcie ModelMix mógł się okazać bardziej użyteczny i atrakcyjny w porównaniu z ofertą konkurentów. Jasne, że Janusz był oddany swojej pracy i przyczyniał się do sukcesu całej firmy.

Wróciwszy z kawą do swojego biurka, Magda przestudiowała arkusz Marka „Ukończył z powodzeniem beta‑test przed terminem” – przeczytała. – „Zarządzał grupą siedmiu programistów”. Uśmiechnęła się: Marek raczej się nie przechwalał. W ciągu kilku ostatnich miesięcy miał wręcz przebłyski geniuszu, w kreatywny sposób rozwiązywał problemy, które mogły wstrzymać pracę  zespołu. Był także nieustającym źródłem energii i entuzjazmu. Całkiem uczciwie, Magda wolała Marka od Janusza. Uważała go za swego przyjaciela.

Bliska podjęcia decyzji, złożyła papiery i schowała je do teczki. Przed wyjściem postanowiła zajrzeć jeszcze raz do pokoju Marka – choćby po to, by dodać mu otuchy. Gdy weszła, zastała go pochylonego nad klawiaturą, plecami do drzwi. Nie usłyszał, jak je otwiera. Ponad jego ramieniem ujrzała monitor pełen dziwacznych obrazów: jakiś przepastny tunel ze zbliżającymi się, złowieszczo wyglądającymi, trójwymiarowymi stworami trzymającymi futurystyczną broń. Nagle Marek zatrzymał obraz, wszedł w okno programowania i wprowadził jakąś komendę. Nie pracował nad ModelMiksem, tylko programował komputerową grę! Magda stała przez długą chwilę wpatrzonaw ekran. Była zaszokowana. Nie wiedziała, co zrobić. W tej chwili Marek odwrócił się i spojrzał na nią. Ale nic nie powiedział. Magda wycofała się bez słowa i wyszła z pokoju Marka. Wiedziała jednak, że nie będzie mogła przejść nad tą sprawą do porządku dziennego.

Konfrontacja: „A co z twoimi obowiązkami?”

Mój pracownik bierze fuchy! Co robić? Zwolnić, zabić czy…?

Następnego dnia Magda postanowiła wykorzystać pierwszą nadarzającą się okazję, by porozmawiać z Markiem. Ponieważ mieli i tak omówić parę spraw związanych z ModelMiksem, zaprosiła go na lunch do knajpki nieopodal biurowca. Panował tu o tej porze tłok, ale znaleźli stolik w kącie, tak że mogli w miarę spokojnie rozmawiać. Kiedy czekali na kelnerkę, Magda postanowiła od razu przejść do rzeczy.

Marek, co się dzieje, mów szczerze.

Spojrzał na nią uważnie, a potem uśmiechnął się:

Wszystko w porządku, nic się takiego nie dzieje… wszystko jest OK.

Czy na pewno? A nad czym pracowałeś ostatniej nocy?

A, ty o tym… – zapanowała niezręczna chwila ciszy. Podeszła kelnerka, złożyli zamówienia, ale Magda tak wymownie patrzyła na Marka, że po chwili wzruszył ramionami i uśmiechnął się zakłopotany.

To po prostu taki mały projekt, którego się podjąłem. Żaden wielki interes. Pamiętasz, co mówiłem ci o firmie mojego kuzyna? Tego, co robi gry komputerowe. Wychodzą ze skóry, żeby zdążyć z nowym produktem, zanim zaczną się targi. No to zwrócili się do mnie z ofertą, której nie mogłem odrzucić. W końcu to rodzina. Sama wiesz, jak to jest. No i naprawdę – tu Marek się ożywił – to będzie pierwszorzędna gra, zobaczysz.

Nie wątpię – rzuciła Magda i dalej jadła swoje danie. Po chwili dodała:

Postawmy sprawę jasno: masz fuchę?

Marek nie zaprzeczył, a ona parła dalej:

Myślisz, że to dobry pomysł? Harujemy przecież nad własnym projektem, który może nie jest taki podniecający jak gra komputerowa, ale to od niego zależy przyszłość firmy. Naprawdę potrzebne mi jest twoje pełne zaangażowanie. Jak możesz w takiej sytuacji brać się za coś innego? Kosztem zaangażowania w nasz projekt!

No nie! – Marek aż odłożył sztućce w gwałtownym proteście. Naprawdę jestem całkowicie zaangażowany w nasz projekt. Czy nie widzisz wyników? Nie podjąłbym się dodatkowej roboty, gdybym nie miał pewności, że mogę się z nią uporać w wieczory i weekendy. W końcu każdy ma także własny czas, no nie? Poza tym od razu im powiedziałem, jaki jestem zarżnięty i że nie mogę dla ich gry poświęcić niczego, co ma związek z moją pracą. Oni nie mają nic przeciwko temu. Byli gotowi zaakceptować mój udział w niepełnym wymiarze.

Słowa Marka jeszcze bardziej zaniepokoiły Magdę. Kim oni niby są, żeby coś mieć lub nie mieć przeciwko tej sytuacji? Dlaczego on nie jest tak wspaniałomyślny wobec mnie? Już była gotowa wybuchnąć, kiedy nagle jej złość przeszła w obawę. A może jej najlepszy programista jest już jedną nogą w innej firmie? Może to właśnie dla nich pracuje już po godzinach i w weekendy?

A co by było, gdyby ci zaoferowali pełny etat? – zapytała podchwytliwie. Czy mam przez to rozumieć, że nie jesteś zadowolony z pracy w Polcyfrze? Czy myślisz o odejściu?

Marek patrzył na nią kompletnie zaskoczony. Przestał jeść. Wziął głęboki oddech.

Nawet przez myśl mi to nie przeszło! Taka fucha miałaby mnie skłonić do odejścia z firmy? – wykrzyknął. Ta gra to tylko taka odskocznia. Sama wiesz, że fajnie jest czasem zaszaleć. I tylko tyle. A poza tym bardzo lubię pracować z tobą. Jesteś świetnym szefem i doskonale o tym wiesz.

Magda rzuciła mu wymowne spojrzenie, ale go nie odwzajemnił. Dopiero po chwili spojrzał na nią.

Nie pogrywam z tobą. Po prostu… no, fajnie jest mieć nowe wyzwanie, coś innego niż to, co robię na co dzień. Gram w gry komputerowe od podstawówki. Przede wszystkim dlatego wszedłem w ten biznes. Poza tym jestem całkiem dobry w narzędziach modelowania MAX 4. Pamiętasz, jak mieliśmy zamiar je wypróbować? Nadal myślę, że można by je wykorzystać…

No dobrze – ucięła Magda. Ale nie rozumiem, o co ci w sumie chodzi. Czy podejmujesz się dodatkowej roboty dlatego, że jest ciekawsza, czy dlatego, że potrzebujesz pieniędzy?

Potrzebuję dodatkowej kasy. Wrak, którym jeżdżę, wkrótce się rozpadnie – odpowiedział Marek.

Magda zastanawiała się, jak się zachować. Myślała, żeby poinformować Marka o jego wielkiej szansie na awans, jednak powstrzymała się. Wypiła do końca sok i popatrzyła w okno. W końcu powiedziała:

Dzięki za szczerość. Ale mam dociebie prośbę: miej oko na ModelMix i tylko na ModelMix przez najbliższe parę dni, dobrze? Oczekujemy stuprocentowego zaangażowania. Nie rób niczego, co mogłoby zaszkodzić tej sprawie lub twojej świetnej reputacji. Nikomu nie powiem, czym się zajmujesz.

Marek wrócił do zimnego już dania, kończąc je bez apetytu. Po chwili namysłu rzekł:

Dobrze, masz rację. I dziękuję.

Chodzi o to, że ta chałtura bardzo się opłaca i cieszę się, że mogę mieć trochę dodatkowych pieniędzy. Ale w projekt też się naprawdę angażuję. I uczę się mnóstwa rzeczy, które mogą się przydać w firmie.

Jak duży mamy problem?

Tego wieczoru Magda położyła się do łóżka, ale zamiast jak zwykle poczytać przed snem powieść, włączyła telewizyjną „Panoramę”. Akurat leciał jakiś felieton przygotowany przez młodego, przejętego swoją rolą dziennikarza. Mowa była o szpitalach, których personel, korzystając z kupionego za publiczne pieniądze specjalistycznego sprzętu, leczy niektórych pacjentów bez kolejki, każąc im za to słono płacić. Robi to w ramach fundacji i to w normalnych godzinach pracy szpitala. „Czy lekarze mają prawo tak postępować? Czy to jest uczciwe wobec społeczeństwa, wobec tych, którzy muszą czekać dłużej w kolejkach, bo nie stać ich na fundację? pytał dziennikarz. – Lekarze bronią się, że muszą dorobić do swych marnych pensji”.

Magda pomyślała o potężnych komputerach w Polcyfrze, z pewnością szybszych od wszystkiego, co Marek mógł mieć w domu. W sam raz do komputerowych animacji. Przypomniała też sobie Karola Serafina, świetnego architekta wnętrz. Niedawno jej znajoma, Joanna, właścicielka wziętego studia projektowego, musiała go zwolnić. Pracował bezpośrednio dla jej potencjalnych klientów, za niższe stawki.

Magda poprawiła się na poduszkach i podciągnęła kolana pod brodę. Przypadek Marka nie był typowy. Firma kuzyna, w której dorabiał, w żadnym razie nie była konkurencją, chyba że chodziłoby o talent w programowaniu 3D. Jednakże Marek korzystał z potężnych i piekielnie drogich komputerów Polcyfry, przynajmniej ten jeden raz, o którym Magda wiedziała. Tym niemniej nie myślała o zwolnieniu go. Był zbyt dobry, żeby go tracić. Ale czy nadal zasługiwał na awans?

Może to rozwiąże problem?

Następnego ranka Krzysztof Kowalik, szef personalny Polcyfry, właśnie zaczynał pracę, gdy do jego pokoju weszła Magda.

Cześć Magda, masz jakąś sprawę? – zapytał uśmiechając się, bo bardzo ją lubił.

Krótkie pytanie. Czy mamy jakieś procedury wobec dorabiających na boku?

A co się stało, czy ktoś potrzebuje twojej rady? – spytał Krzysztof.

Nie – powiedziała zdecydowanie Magda. Ale pojawiła się taka sprawa w moim zespole i koniecznie muszę się ciebie poradzić.

Krzysztof nie zastanawiał się nad odpowiedzią, wyglądało na to, że pytanie Magdy go zaintrygowało.

Nie mamy żadnej takiej polityki – powiedział. Ale zatrudniając się u nas, podpisałaś przecież klauzulę, że nie będziesz działała na rzecz konkurencji. Inni też coś takiego podpisywali. To zazwyczaj wystarcza. W końcu tego najbardziej się obawiamy.

Rzucił na nią szybkie spojrzenie i zaproponował:

Chodź, zaparzymy sobie kawy i powiesz mi, jaki masz problem.

Magda obruszyła się. Jej zespół nie był źródłem problemów, tylko rozwiązań. Po chwili powiedziała:

Mam obawy, ponieważ część ludzi – niekoniecznie w moim zespole – może się czuć sfrustrowana. Płace w tym roku nie rosły. Oni rozumieją, że byliśmy w trudnej sytuacji finansowej, że jest recesja. Ale jeżeli uważają, że ich praca jest więcej warta albo spłacają kredyty…

Dobry argument – przerwał Krzysztof. Powinnaś o tym porozmawiać raczej z Patrykiem – miał na myśli Patryka Cieślińskiego, dyrektora finansowego Pol‑cyfry. Wiem, że w kilku wypadkach byliśmy w stanie załatwić nisko oprocentowane pożyczki dla osób w trudnej sytuacji.

„Jak dobrze, że tu zajrzałam” – pomyślała Magda. –”To może być właściwe rozwiązanie.”

Nie wszystko jest czarne i białe

Po południu, wracając do domu przez zakorkowane ulice, Magda znowu zaczęła myśleć o Marku. Nie był zdrajcą: pracował w Polcyfrze już trzy lata, awansował, wydawało się, że lubi swoją pracę. Przecież to jasne, że nie jest pierwszym programistą w historii, który dorabia na boku. Dlaczego więc tak bardzo się tym przejęła? Może dlatego, że choć nieraz miała po temu okazję, sama nigdy nie brała fuch?

Korek ruszył i Magda wyjechała  z Warszawy, kierując się do podmiejskiego osiedla, gdzie niedawno wybudowali z mężem dom. Parkując przy podjeździe, zobaczyła swojego męża, Jacka, rozmawiającego z Lucyną Wasiluk, architektem wnętrz. Korzystali z jej pomocy przy urządzaniu domu.

Cześć! – zawołała Magda na powitanie. Co tu razem knujecie?

Lucyna zaproponowała inną posadzkę na parterze – powiedział jej mąż, pokazując w uśmiechu zęby. Oczywiście, droższą. Co tam w pracy?

Ciągle obłęd i nowe kłopoty – powiedziała i zwróciła się do Lucyny.

*Właśnie się dowiedziałam, że mój najlepszy programista ma na boku jakieś fuchy. Choć sami ledwo wyrabiamy się z robotą.*

To zabawne – powiedziała Lucyna – a ja właśnie wczoraj dowiedziałam się, że moja przyjaciółka wylała ze swojej pracowni architekta, który dorabiał na boku. Myślę, że niepotrzebnie się pospieszyła. To był jej najlepszy architekt. Klienci go sobie polecali i będą o niego pytać.

Magda skrzywiła się, a Jacek rzucił jej zaniepokojone spojrzenie. Marek bierze fuchy? Jesteś pewna?

Tak – westchnęła Magda. Ale wcale go nie zamierzam wylać. Mam wrażenie, że to grzech wszystkich programistów.

Tak samo jest z architektami. Biorą przykład z Karola Serafina – powiedziała Lucyna i wszyscy się roześmieli.Pamiętam, jak pracowałam w Torański i Brochwicz. Spółka zorganizowana jak w zegarku. Ma zlecenia od wielkich firm, agencji reklamowych, właścicieli klubów, snobistycznych restauracji. A i tak każdy z jej architektów prowadził jakiś interes na boku, projektując pałacyki dla dorobkiewiczów. – Lucyna kwaśno się uśmiechnęła. Wielu z tych nowobogackich nigdy oczywiście nie zapłaciło…

Czy były z tym problemy? – Magda się zaśmiała. Nie, nie chodzi mi o niepłacenie. Chodzi mi o to, czy ich praca na tym nie ucierpiała?

Niespecjalnie. Prawdę mówiąc, nawet tego od nich oczekiwano. Firma mogła wtedy płacić każdemu mniej niż był wart. Czasami ludzie dochodzili też do ciekawych pomysłów, wykonując te projekty, i wnosili potem świeże idee do firmy. Wydaje mi się, że kierownictwo wolało to postrzegać jako – jak to wy, komputerowcy, nazywacie – dodatkową funkcję, a nie defekt.

Magda nie myślała o zwolnieniu Marka. Był zbyt dobrym pracownikiem, żeby go tracić. Ale czy nadal zasługiwał na awans?

Pieniądze to nie wszystko

Kiedy Magda przechodziła obok pokoju Marka, ten siedział przy swoim biurku. Uśmiechnęła się i klepnęła go po przyjacielsku w ramię. Pierwszy raz od tygodni wyglądał na wypoczętego. Uśmiechnął się szeroko.

Witaj, Magda. Dziś to ja przyniosłem pyszną kanapkę dla ciebie.

Chyba mam dla ciebie dobrą wiadomość – odpowiedziała. Chodź do mnie, to porozmawiamy.

Kiedy dotarli do jej gabinetu, Magda poprosiła go, żeby zamknął drzwi i usiadł. Wtedy spojrzała na niego i powiedziała z radością:

Patryk mówi, że firma może ci zaoferować nisko oprocentowaną pożyczkę na kupno nowego samochodu. Faktycznie, twój obecny grat niedługo pociągnie. Świetnie, prawda? Dzięki temu nie będziesz musiał brać fuch.

Marek był zmieszany.

Słuchaj, Magda. Naprawdę bardzo to doceniam, ale raczej nie wezmę pożyczki. Chodzi o to, że ta chałtura bardzo się opłaca i cieszę się, że mogę mieć trochę dodatkowych pieniędzy. Ale w projekt też się naprawdę angażuję. I uczę się mnóstwa rzeczy, które mogą się przydać…

Magda zirytowała się.

No wiesz, wygląda na to, że robisz mi przysługę, podejmując dodatkową pracę i ucząc się programu, który nie tylko na nic nam się nie przyda, ale jeszcze firma będzie musiała ochoczo zapłacić za tę naukę. A co z resztą zespołu? Jakiego rodzaju sygnały im wysyłasz? Co z zaangażowaniem w nasz projekt? Nie mów mi, że fucha nie odrywa cię od katalogu. Szczególnie teraz, kiedy każdy musi dać z siebie wszystko i pracować na maksa.

Teraz Marek podniósł głos.

Wiem co robię. Nie jestem niewolnikiem firmy… I dopóki wypełniam tu swoje obowiązki, nikogo to nie powinno obchodzić, co robię z resztą mojego wolnego czasu.

Magda zamarła. Jedno nie ulegało wątpliwości: przyszedł czas – dla niej i dla Polcyfry – żeby wszcząć alarm. Problem jest dużo poważniejszy niż jej się wydawało.

Jak firma Polcyfra powinna się zachować wobec brania fuch przez pracowników?

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!