Nowa praca i nowe wyzwania motywują Tomasza Krajewskiego do pokazania swojego zaangażowania w kluczowy dla firmy projekt. Okazuje się jednak, że koleżanka z zespołu stara się cały sukces przypisać sobie.
Większość nowoczesnych firm deklaruje, że przykłada dużą wagę do rozwijania wewnętrznej współpracy, a ich pracownicy mają możliwość korzystania z sieci dobrych relacji w zespołach. Organizacje tworzą grupy robocze, używają intensywnie pojęcia „team”, zachęcają do współpracy nad projektami. Dochodzi jednak do paradoksu, gdy w tym samym czasie kultura organizacyjna, umacniana przez kierujących firmą menedżerów, jest nastawiona niemal całkowicie na indywidualne wyniki. Gwiazdami stają się wówczas osoby, które stwarzając pozory współpracy, wykorzystują innych do promowania własnych osiągnięć. Przełożeni, którzy pragną widzieć spektakularne wyniki, nie zastanawiają się nad stylem, w jakim zostały osiągnięte, a czasem wręcz jawnie przyznają, że „cel uświęca środki”.
W takiej sytuacji nowi, zdolni pracownicy, często z trudem pozyskani dla firmy, postawieni wobec ukrytej, ale dotykającej ich boleśnie sprzeczności („pracuj zespołowo, ale bądź pewien, że ostatecznie nagradzamy tylko wyniki poszczególnych osób”) tracą motywację lub w najgorszym razie wycofują się ze współpracy z organizacją. Czy ten los podzieli bohater fikcyjnego studium przypadku, który trafił do agencji reklamowej nastawionej na rozliczanie indywidualnych osiągnięć?
Kiedy rano zadzwonił budzik, Tomek Krajewski, copywriter w agencji reklamowej, wiedział, że nie może pozwolić sobie na leniuchowanie. Czekał go ważny dzień. „Nareszcie wszystkim pokażę, na co mnie stać”, pomyślał, przygotowując w kuchni kawę. W południe miał przedstawić swoim szefom prezentację kampanii reklamowej dla nowej marki soków, którą wspólnie z Mają Górską, account managerem, przygotowywali przez ostatnie dwa tygodnie.
Tomek był z siebie bardzo zadowolony. Kampania była dużym projektem, przy którym mógł się wykazać kreatywnością, znajomością rynkowych trendów, nowych technik sprzedaży i komunikacji z klientem.
Nowe wyzwania
Kiedy przed dwoma miesiącami Aleksander Umski, jeden z partnerów największej na rynku agencji reklamowej ComGraf, zaproponował Tomaszowi Krajewskiemu pracę, wyraźnie określił, czego od niego oczekują i co oferują w zamian.
– Potrzebujemy świeżej krwi – ludzi takich jak ty. Z nowymi, nieschematycznymi pomysłami. Jesteś cenionym na rynku copywriterem, ale jeśli nie wypłyniesz na głęboką wodę, przestaniesz się rozwijać – mówił Umski. – Jeśli przyjdziesz do nas, będziesz miał okazję zmierzyć się z największymi projektami. Powinieneś wykorzystać tę szansę.
Tomek dobrze wiedział, o czym mówił Aleksander. Największe firmy i korporacje wybierają do współpracy duże agencje, które mają nie tylko doświadczenie w realizacji rozbudowanych projektów, ale też odpowiednio duży potencjał i zespoły pracowników. Tymczasem od ponad czterech lat był związany z niewielką, krakowską agencją reklamową. Wprawdzie jego dwie akcje przygotowane dla lokalnego producenta napojów zostały wysoko ocenione przez specjalistów z branży reklamowej i nagrodzone na konkursie EFFIE, jednak ten sukces nie przełożył się na większe zainteresowanie usługami jego agencji i zleceniami od dużych klientów.
Oferta pracy z ComGrafu przyszła więc w odpowiednim momencie. Tomek przyjął ją z entuzjazmem – zostając senior copywriterem, od razu zabrał się do pracy. Nowi szefowie nie ukrywali, że agencja liczy na jego zaangażowanie i pomysły.
Kiedy Tomasz dołączył do zespołu ComGrafu, Aleksander Umski – tak jak zapowiadał – wypuścił go na głęboką wodę. Chciał, aby wspólnie z Mają przygotowali projekt kampanii dla potencjalnego, dużego klienta agencji, firmy KOMA, znanego producenta soków. Tomkowi bardzo zależało, aby jak najlepiej i bardzo profesjonalnie przygotować prezentację. Lubił pracę zespołową. Możliwość współpracy z innymi osobami motywowała go i dawała mu wiele satysfakcji. Wiedział, że efekty wspólnych działań bywają zaskakujące.
Trudne współdziałanie
Możliwość współpracy z Mają była – w oczach Tomka – wyróżnieniem. Maja pracowała w ComGrafie od ponad pięciu lat na stanowisku account managera. Tomek przypominał sobie ich pierwsze spotkanie, kiedy szef oprowadzał go po agencji. Powiedziała wówczas:
– Jeżeli będziesz miał jakieś pytania, uderzaj śmiało do mnie, o każdej porze. Choć jestem bardzo zajęta, jak wszyscy tutaj, chcę, żeby nam się dobrze razem pracowało.
Maja Górska była niezwykle pewną siebie, uroczą i energiczną, trzydziestoletnią kobietą. Wyglądała na osobę praktyczną i skoncentrowaną na swojej pracy – menedżer w każdym calu. Tomek był też pod dużym wrażeniem jej merytorycznych umiejętności. Miała wiele gotowych świetnych rozwiązań. Stymulowała współpracowników do kolejnych wysiłków w szukaniu niekonwencjonalnych, ciekawych i odważnych pomysłów. Nie pozwalała się poddać ani osiąść na laurach, póki zespół nie osiągnął pełnego sukcesu.
Od początku pracy nad projektem Tomek miał jednak wrażenie, że większość zadań spada na niego. Maja wprawdzie podrzuciła mu parę idei, ale jednocześnie zajmowała się innymi zadaniami. Tomek na przykład umówił się z nią, że do wtorku dostarczy mu kilka dodatkowych danych, których potrzebował, a którymi Maja dysponowała. Tego dnia nie było jej jednak w firmie. Okazało się, że poleciała do Wiednia na rozmowy z klientem, austriacką firmą deweloperską, z którym współpracowała od dwóch lat. Niestety, Tomek nic nie wiedział o jej wyjeździe. Mało tego, Maja nie odbierała od niego telefonu, a na mail z prośbą o dane odpisała krótko: „Wybacz, to sytuacja kryzysowa. Wszystko inne musi na razie poczekać”. Oczywiście Tomek rozumiał, ale miał nadzieję, że Maja na pewno się odezwie, jak tylko skończy sprawę z austriackim klientem. Wówczas zdążą wspólnie domknąć projekt przed końcem tygodnia, aby pokazać go szefom w poniedziałek. Wierzył, że Maja wywiąże się ze swoich zobowiązań i włączy w prace nad prezentacją.
Od początku pracy nad projektem Tomek miał wrażenie, że większość zadań spada na niego. Maja wprawdzie podrzuciła mu parę idei, ale jednocześnie zajmowała się innymi zadaniami.
Tymczasem koniec tygodnia się zbliżał, a Maja po powrocie z Wiednia ciągle była zajęta inną pracą.
– Nie martw się – mówiła. – Mamy jeszcze weekend na dopracowanie projektu.
Tomek nie był zadowolony z perspektywy spędzenia niedzieli na wspólnej pracy. Czuł się zmęczony. Nie bardzo też rozumiał, dlaczego sytuacja tak się potoczyła – początkowo był pewien, że ich współpraca da prawdziwy efekt synergii, który doprowadzi do spektakularnego sukcesu.
W piątek, przed wyjściem z agencji, Tomek zadzwonił do Mai, żeby ustalić, jak rozplanują pracę nad prezentacją w weekend.
– Dobrze, że cię złapałem. Czy masz pomysł, jak będziemy pracować? – zapytał, gdy koleżanka podniosła słuchawkę.
– Och, dobrze, że zadzwoniłeś – po drugiej stronie zabrzmiał radosny głos Górskiej. – Myślę, że najlepiej będzie, jak prześlesz mi dotychczasową wersję projektu, a ja ją uzupełnię. W poniedziałek, tuż przed zebraniem, będziesz mógł ją jeszcze przejrzeć.
Tomek nie był z tego zadowolony, ale teraz nie mógł już nic zrobić. Zanim wyłączył komputer, przesłał swoją prezentację Mai.
Popisowa prezentacja
Przez cały weekend Tomek nosił przy sobie komórkę w nadziei, że Maja się odezwie. Sam nie zadzwonił – nie chciał przeszkadzać jej w pracy. W poniedziałek, tuż przed dziewiątą rano, był już w agencji. Ucieszył się, kiedy zobaczył Maję przy komputerze.
– Witaj, cieszę się, że cię widzę. Jak oceniasz prezentację? – powiedział na powitanie.
– Daj mi jeszcze trochę czasu – rzuciła znad komputera Maja.
Tomek wrócił do pokoju, żeby przećwiczyć swoją część prezentacji. Jeszcze raz przejrzał slajdy: brakowało tylko danych potwierdzających odpowiedni wybór mediów – tu liczył na pomoc koleżanki. „Ale nawet bez tej informacji prezentacja jest dobrze przygotowana”, pomyślał. Był z siebie dumny. Zaniepokoił go jednak brak kontaktu od Mai. Spotkanie miało się odbyć za niespełna półtorej godziny, a ona się nie odzywała. Tomek poszedł do jej pokoju. Maja rozmawiała przez telefon, odwrócona tyłem do niego. Nie chciał jej przeszkadzać i postanowił zrobić sobie kolejną tego dnia kawę. Jednak po powrocie z kuchni nie zastał Mai przy biurku. Nie wiedział, co ma teraz zrobić. Postanowił zachować spokój i sprawdzić swoją pocztę. „Może wysłała mi prezentację mailem”, przyszło mu do głowy.
W skrzynce e‑mail zobaczył wiadomość od Mai. Jej treść sprawiła, że nogi się pod nim ugięły. Maja w liście do uczestników prezentacji proponowała, aby przyspieszyć zebranie o godzinę, bo po południu ma ważne spotkanie z nowym klientem. Kolejne listy potwierdzały zgodę na zmianę terminu. „Dlaczego Maja nic mi o tym nie powiedziała”, zastanowił się Tomasz i spojrzał na zegarek. Szybko poszedł w kierunku sali konferencyjnej, w której rozpoczęło się już spotkanie.
Gdy otworzył drzwi, wszyscy już siedzieli, a Maja miała podłączony laptop do rzutnika. Tomek był wściekły i zdezorientowany, jednak wchodząc do sali, uśmiechnął się pewnie. Nikt nie zwrócił specjalnej uwagi na to, że się spóźnił. Maja rozpoczęła prezentację, szczegółowo omawiając slajd po slajdzie.
– Producent soków, firma KOMA, ma około 14% udziałów w rynku, ale jego plany rozwojowe są bardzo ambitne. Inwestycje w tym roku przekroczą 8 milionów złotych, w tym 2 miliony stanowi budżet na reklamę.
Kolejne slajdy – niemal wszystkie w prezentacji – opracowane były przez Tomka. Na koniec Maja pokazała swoje dwa slajdy i uzasadniła wybór pism, w których planowane są ogłoszenia reklamowe, w tym dane na temat dotychczasowej struktury wydatków KOMY w mediach. Wszyscy byli zaciekawieni i zadowoleni. Aleksander Umski zabrał głos jako pierwszy.
– Zdobycie tego klienta przypieczętuje naszą dominację w branży – powiedział, spoglądając na Maję z uznaniem.
Maja zaczęła odpowiadać na kolejne pytania, wykorzystując w ten sposób resztę przewidzianego czasu. Tomek wiedział, że powinien się wtrącić, ale w jego głowie szalało tornado myśli. „Dlaczego Maja przedstawiła prezentację jako własną?!” Tomek czekał, aby na koniec przynajmniej zaznaczyć swoje autorstwo, ale Aleksander zakończył spotkanie.
Kiedy menedżerowie opuszczali salę, Tomek nie mógł ukryć wzburzenia. Dlaczego Maja nie dała mu dojść do głosu i pominęła jego wkład w przygotowanie prezentacji?
– Dobra robota, Maju – usłyszał głos Aleksandra w korytarzu.
Tomek wbił wzrok w podłogę, którym chciał zmierzyć koleżankę. Gdyby nie Aleksander, podszedłby do niej i od razu powiedział, co myśli. Ale musiał zaczekać, aby zrobić to na osobności.
Następne zadania i kolejne wyboje
Gdy partner w zespole sabotuje twoją pracę

Tomek wrócił do swojego pokoju. Pół godziny później zobaczył w drzwiach szefa.
– Mam dla ciebie ważne zadanie. Chciałbym, abyś umówił się na spotkanie z Piotrem Zawadzkim, dyrektorem marketingu KOMY. Słyszałem, że to twój kolega ze studiów. Zjedz z nim lunch i dowiedz się, czego trzeba. Chcemy dokładnie zaplanować mecz, zanim zaczniemy rozgrywać piłkę.
Tomek nie zareagował od razu. Czuł lekki dyskomfort w stosunku do prośby szefa. W końcu uważał Zawadzkiego w równym stopniu za przyjaciela, co za kontakt biznesowy. No, ale to Umski był tu szefem.
– Oczywiście – odpowiedział Tomek. – Nie ma sprawy, zaraz to zrobię.
– Może zadzwoń do niego od razu? Im wcześniej z nim porozmawiasz, tym lepiej – powiedział Aleksander, wychodząc z pokoju.
Tomek podniósł słuchawkę, żeby połączyć się Piotrem Zawadzkim.
– Witaj, Tomek! – głos Piotra wskazywał na to, że naprawdę cieszy się, słysząc kolegę. – Jak tam w nowej agencji? Zaaklimatyzowałeś się już?
Tomek był zdziwiony, że Piotr wie o jego zmianie pracy.
– Jest nieźle – odparł. – W dodatku mam już pierwsze poważne zadanie. Mam umówić się z tobą na lunch. Startujemy u was w przetargu na kampanię nowego soku. Kiedy moglibyśmy się spotkać?
– To ciekawe, pod koniec minionego tygodnia otrzymałem mail od twojej koleżanki Mai Górskiej. Nalegała, żebym się z nią spotkał. Może i ona powinna przyjść na ten lunch?
Tomasza zatkało.
– Ooo, naprawdę? Cóż, no tak, chyba powinienem się z nią jakoś zsynchronizować. Daj znać, Piotr, kiedy ci pasuje, to my się dostosujemy – powiedział Tomasz.
Kiedy menedżerowie opuszczali salę, Tomek nie mógł ukryć wzburzenia. Dlaczego Maja nie dała mu dojść do głosu i pominęła jego wkład w przygotowanie prezentacji?
Kiedy odłożył słuchawkę, nie mógł się opanować. Nie chciał dłużej czekać na dogodny moment do rozmowy z Mają. Ruszył do jej pokoju.
– Maja muszę z tobą porozmawiać – zaczął od progu. – Chcę żebyś wiedziała, że Aleks poprosił mnie o prywatne spotkanie z Piotrem Zawadzkim z KOMY. Piotr jest moim przyjacielem. Dlaczego się z nim skontaktowałaś?
Maja szybko podniosła głowę znad biurka. Jej policzki zarumieniły się.
– Nie spotkasz się z Zawadzkim, jeżeli mnie przy tym nie będzie! – wstała pewna siebie. – Pracuję w tej branży już od dawna. Jeżeli zdaje ci się, że mi ten projekt odbierzesz, to się mylisz!
Tomasz był zaskoczony.
– Odbiorę? Jak to? Co ty mówisz? To przecież nasz wspólny projekt. Tymczasem ty chcesz sobie przypisać jak najwięcej zasług.
– Najwięcej zasług? Nie bądź śmieszny. Ja chcę zgarnąć wszystkie zasługi – rzuciła Maja. Po czym wstała z fotela i błyskawicznie opuściła pokój.
Tomasz powoli wyszedł na korytarz i patrzył, jak Maja znika za rogiem. W jego umyśle szalała burza. Miał wrażenie, że to wszystko mu się śni. Zacisnął pięści, wsadził ręce w kieszenie i skierował się do gabinetu Umskiego.
Naga prawda
Wolnym krokiem szedł przez korytarz. Sam nie wiedział jeszcze, co powie szefowi. Jednak coś musiał powiedzieć.
Aleksander rozmawiał przez telefon, ale dał znak ręką, żeby wszedł.
– Masz chwilę? – Tomasz słyszał sam siebie, gdy niepewnym głosem zwrócił się do szefa. W takiej sytuacji znalazł się po raz pierwszy.
– Pewnie – powiedział Umski z nutą zniecierpliwienia. – O co chodzi?
– Na jakich zasadach mam pracować z Mają? – Tomasz miał wrażenie, że jego głos odbija się echem.
– A w czym tkwi problem? – zapytał Aleksander.
Tomasz wziął głęboki wdech.
– Skontaktowałem się z Piotrem Zawadzkim, a on mi powiedział, że Maja już do niego dzwoniła, proponując spotkanie. Wygląda na to, że próbowała za moimi plecami budować z nim własne relacje. Poza tym sprawa prezentacji…
Tomasz powiedział szefowie o swoim zaskoczeniu, gdy Maja przedstawiała ich wspólny projekt jako własny.
– Jestem zaniepokojony jej zachowaniem. Być może po prostu ma zły dzień, ale…
Tomek czuł się jak mały chłopiec, który idzie na skargę, bo starszy kolega zabrał mu zabawkę.
– Czy chcesz, żebym z nią porozmawiał? – przerwał mu Aleksander.
– Nie, to chyba nie będzie konieczne – odpowiedział Tomasz, próbując zabrzmieć przekonująco. – Po prostu chciałem się upewnić, że o wszystkim wiesz. Potrafię toczyć własne bitwy.
– Miło mi to słyszeć – odparł Umski. – Zdaję sobie sprawę, że Maja jest ambitną kobietą, ale nauczysz się jeszcze szanować jej wyniki. Ja się nauczyłem.
Co w tej sytuacji powinien zrobić Tomasz? • Rad udzielają trzej eksperci i praktycy: Monika Matak, dyrektor ds. komunikacji wewnętrznej i CSR w Grupie Żywiec; Leszek Greń, psycholog, dyrektor generalny firmy szkoleniowej Greń Communication; Tomasz P. Chenczke, prezes Centrum Development & Investments.