Reklama
OFERTA SPECJALNA na NAJWYŻSZY pakiet subskrypcji! Wersję Platinum - OFERTA LIMITOWANA
INNOWACJE
Polska flaga

Feudalownicy

17 stycznia 2014 5 min czytania
Zdjęcie Jacek Kotarbiński - Ekonomista, marketer, rynkolog, inżynier. Uznany autorytet, strateg, międzynarodowy ekspert w zakresie marketingu, zarządzania marką, rozwoju innowacji i zarządzania sprzedażą
Jacek Kotarbiński

Streszczenie: W artykule przedstawiono obraz przedsiębiorstwa zarządzanego przez "feudalownika" – połączenie słów "feudalny" i "kierownik". Taki menedżer sprawuje absolutną władzę, zatrudniając lokalnych mieszkańców, którzy z obawy przed bezrobociem podporządkowują się jego decyzjom. Najbliżsi współpracownicy, często młodzi i ambitni, starają się zdobyć jego względy, unikając krytyki czy zadawania pytań. Feudalownik opiera zarządzanie na własnej intuicji, ignorując trendy rynkowe i naukowe podejście do biznesu. Jednak w obliczu nowoczesnej konkurencji, która kładzie nacisk na rozpoznawalność marki i innowacje, jego metoda zarządzania okazuje się nieskuteczna. Próby adaptacji poprzez zatrudnianie trenerów czy organizowanie burz mózgów nie przynoszą rezultatów, co prowadzi do odpływu kluczowych pracowników i osłabienia pozycji firmy na rynku. Artykuł podkreśla, że choć od upadku socjalizmu w Polsce zaszły zmiany, to pewne feudalne mentalności wciąż są obecne w zarządzaniu, co w dzisiejszych realiach rynkowych jest nieefektywne. MIT Sloan Management Review Polska

Pokaż więcej

Widzę firmę – wielki zakład pośród pól i łąk, postawiony na ugorze. Dookoła niemalże pustka – tylko parę dymów. W promieniu kilkunastu kilometrów parę okolicznych wsi. Może małe miasteczko. Taka zwykła gmina…

Na pagórku, kilkaset metrów dalej – potężna rezydencja. Z wielkim tarasem i widokiem na fabrykę. Na tarasie silna luneta, może nawet teleskop. Nie należy jednak do fana astronomii, nie jest skierowany w niebo. Taras pamięta sylwestrowe imprezy gawiedzi i brydża z wójtem, proboszczem i kacykiem z województwa, tajne narady w oparach cygar i… wielkie plany.

Władca absolutny

Feudalownik (to moje słowo, powstało z połączenia wyrazów feudalnykierownik) zatrudnia setki ludzi z okolicznych wiosek. Jest ich jedynym dobroczyńcą i chlebodawcą… panem i władcą. Kto się takiemu sprzeciwi? Kto zaryzykuje gnicie na zasiłku?

Płaci mało, ale da się żyć. Jego zausznicy, najbliższa kadra, to młodzież po szkołach. Też dostają mało, ale mają ambicję. Ambicję, by znaleźć się bliżej na orbicie bossa. Rozmyślają głównie, jak lepiej konkurować w zabieganiu o względy? Jak pokazać się w lepszym świetle i spełnić życzenie złotoustego? Co zrobić, żeby zasłużyć na pochwałę i względy, uszczknąć odrobinę z nieprzebranej władzy.

Tu nie ma miejsca na wątpliwości, krytykę, pytania – chyba, że objaśniające. Podwładny winien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim pojmowaniem sprawy nie peszył przełożonego – jak głosił podobno ukaz cara Rosji, Piotra I z 2 grudnia 1708 roku. Dywagacje z władzą mogą mieć wyłącznie charakter wyjaśniania przekazywanych poleceń.

Kreator

Feudalownik napędza pracowników siłą własnej władzy. On wymyśla – oni wykonują. On sprawdza – oni unikają błędów. Oni je popełniają – on ich zwalnia. Ma na miejsce każdego kilku innych. Przynajmniej na razie. On odnosi sukces, zdobywa rynki, zarabia pieniądze i dyktuje warunki.

Choć nie wie za bardzo, jak to się dzieje, jednak musi być to owoc jego geniuszu – gorąco w to wierzy. Przestaje jednak wierzyć nauce o biznesie, trendom czy rynkowym uwarunkowaniom. To dla niego pusta, bezwartościowa teoria wymyślana przez biednych akademików. On jest bogaty, czyli wie, jak robić biznes. Wierzy jedynie swej intuicji, która go w końcu nigdy nie zawiodła i pozwoliła zbudować małe imperium. On wpada na pomysł nagrania firmowej kolędy do internetu. Kolędoreklamówki. By upiec od razu dwie pieczenie. Albo mieć dwa grzyby w barszczu. Ludzie płaczą, śpiewają i płaczą ponownie.

Król jest nagi

Nagle jednak okazuje się, że konkurenci narzucają zupełnie inny styl prowadzenia biznesu. Zaczyna się liczyć rozpoznawalność marki. I jakiś fejm na fejsie, jakieś sosziale przenikają niezdobytą twierdzę mentalności feudalownika, w której od kilkunastu lat tkwią te same stereotypy. Jacyś nowi konkurenci wymyślają cudaczne projekty, które spotykają się z zachwytem klientów.

Feudalownik mięknie. Czuje, że nie ma wyjścia. Dla korporacji gorący oddech konkurencji na plecach jest niczym strzał adrenaliny prosto między żebra. Szef zwołuje największych zauszników – najczulszych popleczników i… Zosię z magazynu, bo wydawało mu się, że kiedyś zauważył błysk w jej oczach. Rozkazuje wymyślać. Burzomózgować. Mindmappować. Kreować. Jak w beton. Grozi. Krzyczy. Zwalnia. Nadzoruje pracę po nocach. Jak w beton. Wynajmuje cudotwórczych trenerów. Podobno najlepszych, bo najdroższych. Ci się wiją jak w ukropie, dwoją i troją. Przynosi to jednak tylko wściekłość. Feudalownik nie płaci i bierze kolejnych. I kolejnych. I znów nic.

Kiedy dostrzega popełniane błędy w zarządzaniu, jest już często późno. Konsultanci widzą to po nerwowo wysyłanych e‑mailach, telefonach z zapytaniami czy wiciami rozsyłanymi branżową pocztą pantoflową. Najlepsza kadra uciekła do konkurencji. Krytyczni specjaliści rozwijają się gdzie indziej. Feudalownika otacza jedynie wierne grono potakiwaczy i lizusów, wpatrzonych w niego oficjalnie jak w obrazek. Nieoficjalnie zaś szukających okazji, by uciec jak najdalej. I życząc mu jak najgorzej.

Historia jak z podręcznika o nie‑zarządzaniu lub ze słabego filmu. Jednak jak wiele osób bierze w niej udział na co dzień? Jak wiele osób gra w niej swoje role z zaangażowaniem godnym Oscara? Jak wielu takich feudalowników jest wśród nas i zmienia rzeczywistość na swoją modłę?

Od upadku systemu socjalistycznego w Polsce zmieniło się wiele – nie da się ukryć. Niemniej pewien typ podejścia, mentalność w dalszym ciągu pokutuje nad Wisłą… i ma się dobrze. Czy to wynik ponadprzeciętnej efektywności takiego podejścia, a może łutu szczęścia oraz bierności?

Na szczęście hiperrzeczywistość nie toleruje feudalowników – zapatrzonych w siebie, skupionych na wyciśnięciu z zespołu ostatnich soków menedżerów leczących swoje ego. Prędzej niż później przyjdzie ich kres – tak jak w historii – pytanie tylko, kto przyjdzie po nich? Jeszcze gorsi, a może maszyny? Wielokrotnie zapomina się, że zarządzanie, przywództwo to sztuka rozwijania innych, nie zaś swojej kieszeni, a jednocześnie jedna z rzeczy, które mogą nadać naszemu życiu prawdziwy, wartościowy społecznie sens. Pamiętajmy o tym codziennie w 2014 roku – czego sobie i czytelnikom Harvard Business Review Polska życzę.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Magazyn
Premium
Dlaczego uważni liderzy lepiej zarządzają zmianą
Samoświadomi i opanowani menedżerowie skuteczniej przeprowadzają swoje zespoły przez okresy niepewności związanej ze zmianami kierunku działania organizacji. Wdrażanie strategicznych zmian ma ogromny wpływ na wyniki przedsiębiorstw. Niezależnie od tego, czy chodzi o zwinne wykorzystanie nowej szansy rynkowej, czy o budowanie długoterminowej odporności. Wielu liderom jest jednak trudno skutecznie przeprowadzić zespół przez ten proces. Takie inicjatywy […]
Premium
W erze cyfrowej zaangażowanie nabiera nowego znaczenia

Automatyzacja bez ludzi nie działa. W erze AI to zaangażowanie, odpowiedzialność i zaufanie stają się nową walutą innowacyjnych organizacji.

chiński e-commerce i social commerce
Premium
Superaplikacje, social commerce i AI, czyli chiński przepis na sukces w e-handlu

Superaplikacje, handel społecznościowy i sztuczna inteligencja tworzą w Chinach nowy model handlu. Ashley Dudarenok tłumaczy, dlaczego przyszłość e-commerce należy do zintegrowanych ekosystemów i inteligentnych agentów AI.

Premium
Zaangażowania można się nauczyć

Zaangażowanie to nie magia, lecz kompetencja. Można je trenować – tak jak empatię, odpowiedzialność czy współpracę – pod warunkiem, że liderzy stworzą ku temu właściwe warunki.

strategie ochrony innowacji
Premium
Jak chronić innowacje przed kopiowaniem

Jak skutecznie bronić innowacji przed kopiowaniem? Czasem wystarczy mądrze zaprojektować produkt – tak, by jego kluczowych elementów nie dało się łatwo odtworzyć ani wykorzystać.

Premium
Efekt domina w zarządzaniu dobrostanem

Kultura dobrostanu staje się nowym filarem przywództwa. Firmy, które inwestują w wellbeing liderów i zespołów, uruchamiają efekt domina – rozwijają kompetencje, wzmacniają kulturę organizacyjną i budują przewagę na rynku.

Wybieram MIT

Cyfrowa transformacja to dziś nie wybór, lecz konieczność. Jak pokazuje doświadczenie Grupy Symfonia, przemyślane inwestycje w technologie potrafią odmienić kierunek rozwoju firmy i stać się impulsem do trwałej przewagi konkurencyjnej.

Premium
Jak zautomatyzować operacje bez nadwyrężania budżetu

Automatyzacja nie musi oznaczać milionowych nakładów. Dzięki tanim i elastycznym technologiom nawet małe firmy mogą usprawnić procesy i zwiększyć produktywność.

środowiska wirtualne w procesie design thinking
Premium
Jak praca zdalna zmienia design thinking

Design thinking wkracza w nowy wymiar. Dzięki środowiskom wirtualnym zespoły mogą współtworzyć, testować i analizować pomysły w czasie rzeczywistym – niezależnie od miejsca i strefy czasowej. To nie tylko narzędzie pracy zdalnej, lecz także przestrzeń do pogłębionej empatii, eksperymentowania i szybszego wdrażania innowacji.

Premium
Strategia zakorzeniona w przyszłości firmy

Technologia bez wizji to tylko narzędzie. Aby automatyzacja miała sens, musi wynikać z celów, wartości i przywództwa – a nie z mody na cyfrowość.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!