Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
PRZYWÓDZTWO

Najgłośniejsze osoby często czują brak pewności siebie

16 kwietnia 2025 7 min czytania
Ben Laker

Streszczenie: Najgłośniejsze osoby w pracy nie zawsze są najbardziej pewne siebie — często ich aktywność wynika z lęku przed byciem niezauważonym. Artykuł wyjaśnia, czym różni się autentyczna pewność siebie od jej pozorów i dlaczego cisi liderzy mają większy wpływ w zespole. Dowiedz się, jak budować profesjonalizm i prawdziwy autorytet, opierając się na merytorycznej komunikacji, a nie dominowaniu dyskusji.

Pokaż więcej

Czy pracowałeś z ludźmi, którzy często przejmują kontrolę nad dyskusją? Jako pierwsze zabierają głos na spotkaniach, stanowczo forsują swoje opinie i sprawiają wrażenie absolutnie pewnych siebie? Często postrzegamy te najgłośniejsze osoby jako kompetentne i pewne swojej wartości. Tymczasem głośność nie zawsze idzie w parze z pewnością siebie. Czasem wręcz świadczy o jej braku.

Niektórzy pracownicy zabierają głos nie dlatego, że są pewni siebie, lecz z obawy, że zostaną niezauważeni, jeśli tego nie zrobią. Czują, że muszą być słyszalni, by liczyć się w zespole. To tzw. odwrócony efekt oszusta. Zamiast wątpić w siebie po cichu, kompensują te obawy nadmiernym mówieniem, wtrącaniem się do każdej dyskusji i forsowaniem własnych opinii. Nawet jeśli brakuje im rzeczywistej wiedzy w danym temacie.

Nadmierna głośność może maskuje brak pewności siebie

Ci, którzy mówią najwięcej, niekoniecznie mają najlepsze pomysły. Często są to osoby odczuwające potrzebę nieustannego udowadniania swojej wartości. Wypełniają ciszę słowami, przerywają innym, by zaznaczyć swoją obecność, i wielokrotnie powtarzają swoje opinie, chcąc mieć pewność, że zostaną zauważeni. Tymczasem prawdziwa pewność siebie nie polega na ilości wypowiadanych słów, lecz na umiejętności rozpoznania momentu, w którym nasza wypowiedź wnosi realną wartość.

Najgłośniejsze osoby, które zawsze jako pierwsze zabierają głos w rozmowie, niekoniecznie robią to dlatego, że mają coś szczególnie wartościowego do powiedzenia. Często stoi za tym obawa, że jeśli zbyt długo będzą milczeć, zostaną uznane za nieistotną. To działanie defensywne — próba zaznaczenia swojej obecności, zanim pojawi się jakakolwiek wątpliwość co do jej kompetencji. Tymczasem profesjonaliści, którzy rzeczywiście są pewni swojej wiedzy, nie czują potrzeby natychmiastowego zabierania głosu. Potrafią słuchać, analizować i wypowiadać się dopiero wtedy, gdy mają coś naprawdę wartościowego do dodania.

Nadmierne mówienie to nie tylko kwestia indywidualna — ma to również wpływ na kulturę organizacyjną. Gdy w dyskusjach nieustannie dominują te same najgłośniejsze osoby, cichsze głosy zostają zagłuszone, a wartościowe pomysły mogą zostać niezauważone. W efekcie decyzje zapadają nie w oparciu o jakość argumentów, lecz o to, kto mówi najgłośniej. Dlatego tak ważne jest, by rozpoznać i świadomie przeciwdziałać odwróconemu efektowi oszusta — zarówno na poziomie jednostki, jak i całych zespołów.

Mówienie z intencją, a nie dla samego mówienia

Profesjonaliści, którzy czują potrzebę ciągłego zabierania głosu, powinni skupić się nie na częstotliwości wypowiedzi, lecz na ich merytorycznej wartości. To właśnie jakość, a nie ilość, buduje prawdziwy wpływ w zespole.

Zanim włączysz się do dyskusji, zadaj sobie pytania:

  • Czy powtarzam coś, co już zostało powiedziane? Jeśli tak, nie ma potrzeby mówić tylko dla zasady.
  • Czy to, co chcę powiedzieć, rozwija dyskusję? Jeśli twoja wypowiedź nie wnosi nowego spojrzenia, wniosku czy rozwiązania, być może nie jest konieczna.
  • Czy chwila namysłu pozwoli mi sformułować trafniejszą odpowiedź? Czasem zabranie głosu jako druga czy trzecia osoba daje przestrzeń na zebranie myśli i wniesienie bardziej trafnego komentarza.

Taka zmiana nie oznacza rezygnacji z zabierania głosu, lecz większą uważność w doborze słów. Największy wpływ wywierają nie ci, którzy mówią najczęściej, lecz ci, którzy potrafią wypowiedzieć się w odpowiednim momencie i wnieść realną wartość do rozmowy.

Dlaczego silni liderzy nie potrzebują grać pierwszych skrzypiec

Wciąż pokutuje przekonanie, że silne przywództwo oznacza bycie najbardziej słyszalnym głosem w zespole. Tymczasem najlepsi liderzy to nie najgłośniejsze osoby w pracy, które uparcie forsują swoje zdanie czy zawsze muszą postawić na swoim. To ci, którzy potrafią najpierw uważnie słuchać, dostrzegać to, co naprawdę istotne, a dopiero potem zabierać głos — w sposób, który inspiruje do działania i przynosi konkretne efekty.

Dobrzy liderzy wiedzą, że autorytet nie opiera się na sile głosu. Buduje się go poprzez klarowną komunikację, trafne decyzje i konsekwentnie budowane zaufanie. Jeśli nieustannie forsujesz swoje zdanie, ignorując opinie innych, możesz przyciągnąć uwagę na chwilę, ale na dłuższą metę stracisz wiarygodność. Zupełnie inaczej odbierani są liderzy, którzy potrafią wsłuchiwać się w różne perspektywy i reagować z rozwagą — to właśnie ich głos ma większą wagę i autentyczne znaczenie.

Najskuteczniejsi rozmówcy wiedzą, że cisza może być równie wymowna jak słowa. Nie czują potrzeby zapełniania każdej pauzy słowami — zostawiają przestrzeń, by pomysły mogły wybrzmieć, a zespół mógł wspólnie dojść do lepszych decyzji. Ich pewność siebie nie polega na dominowaniu rozmów, lecz na przekonaniu, że kiedy już się wypowiadają, inni naprawdę chcą ich słuchać.

Jak budować autentyczną pewność siebie zamiast ją udawać

Jeśli zauważasz u siebie tendencję do nadmiernego tłumaczenia się, przerywania innym lub odczuwasz presję, by nieustannie zabierać głos, budowanie prawdziwej pewności siebie może wymagać czasu i świadomej pracy. Pierwszym krokiem jest umiejętność rozpoznania momentów, w których mówisz z potrzeby zaistnienia, a nie z realnej chęci wniesienia wartości do rozmowy.

Zamiast angażować się w każdą rozmowę, warto zaufać, że dobrze przemyślana wypowiedź potrafi wybrzmieć mocniej niż wiele słów bez znaczenia. Profesjonaliści, którzy naprawdę wierzą w swoją wartość, nie śpieszą się, by mówić jako pierwsi — liczy się dla nich to, by ich słowa niosły ze sobą sens i wartość.

Kolejnym krokiem jest dobre przygotowanie. Wielu profesjonalistów odczuwa potrzebę mówienia zbyt wiele z obawy, że zostaną zakwestionowani. Tymczasem, jeśli wchodzisz w rozmowę z solidnym przygotowaniem — znasz dane, wnioski i konkretne rekomendacje — nie musisz zabiegać o uwagę. Twoja wiedza sama się obroni, a inni naturalnie będą chcieli cię słuchać.

Warto również ćwiczyć umiejętność rozpoznawania momentów, w których cisza może mieć większą siłę niż kolejne słowa. Gdy ktoś formułuje trafną myśl, lepszym wyborem może być jej wzmocnienie, a nie rywalizacja o uwagę. Z kolei w sytuacjach, gdy rozmowa zaczyna krążyć bez celu, to nie kolejna opinia, lecz dobrze postawione pytanie może nadać jej nowy, bardziej konstruktywny kierunek.

Prawdziwy wpływ nie wymaga podnoszenia głosu

Prawdziwy wpływ w miejscu pracy nie wynika z dominowania w dyskusjach, lecz z budowania reputacji osoby, która wnosi do nich przemyślane i wartościowe treści. Ludzie nie zapamiętują tych, którzy mówili najwięcej — zapamiętują tych, których słowa skłoniły ich do zmiany perspektywy.

Jeśli dotąd zaznaczałeś swoją obecność poprzez częste i intensywne zabieranie głosu, warto rozważyć inne podejście. Niech o twojej sile świadczy wiedza, trafne spostrzeżenia i umiejętność nadawania kierunku rozmowie. Szacunek i autorytet nie zdobywają najgłośniejsze osoby w pomieszczeniu — liczy się to, by twoje słowa naprawdę miały znaczenie, gdy już zabierzesz głos.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Stabilność emocjonalna lidera - czy to fundament skutecznego przywództwa?
Stabilność emocjonalna lidera – czy to fundament skutecznego przywództwa?

Świat liderów to arena szybkich decyzji, presji i ciągłej adaptacji. Emocje mogą być kluczowym atutem lub siłą prowadzącą do chaosu. Jak je kontrolować, by wzmacniały skuteczność przywództwa, a nie osłabiały organizację? Odpowiedź tkwi w inteligencji emocjonalnej i świadomej samoregulacji.

Zaufanie w Przywództwie: Klucz do Sukcesu Zaufanie – fundament skutecznego przywództwa
Przywództwo to nie tylko tytuł czy stanowisko. To znacznie więcej niż podejmowanie decyzji, opracowywanie strategii czy kreowanie wizji. Jego istota tkwi w dynamice międzyludzkiej – w umiejętności angażowania ludzi, kształtowania ich postrzegania i wywierania realnego wpływu. Choć na temat przywództwa powstało już tysiące książek (w tym moja), opracowano niezliczone kursy i analizy, wciąż wiele osób nie rozumie, dlaczego niektórzy […]
6 zaskakujących rzeczy, na które wpływ ma twój styl przywództwa 6 zaskakujących rzeczy, na które wpływ ma twój styl przywództwa

Przyjęty przez ciebie styl przywództwa ma realne konsekwencje dla twojego życia.

Czego liderzy mogą nauczyć się od jazzmanów
Premium
Czego liderzy mogą nauczyć się od jazzmanów

Do niedawna dobrym przykładem dla biznesu była orkiestra, w której muzycy pod wodzą dyrygenta potrafią współpracować w sposób godny naśladowania. Jednak nawet najlepsza orkiestra gra według nut i przygotowanych wcześniej scenariuszy. Dlatego w zmiennym i niestabilnym otoczeniu znacznie lepszym wzorem wydaje się być zespół jazzowy, który wprost stworzony jest do improwizacji.

Przed pandemią koronawirusa niewielu ludzi spodziewało się tak gwałtownego przyspieszenia tempa rozwoju technologii cyfrowych oraz nowych metod pracy, jakich dziś jesteśmy świadkami. I chociaż pojęcie VUCA (skrót od angielskich słów: volatility – zmienność; uncertainty – niepewność; complexity – złożoność; ambiguity – niejednoznaczność) funkcjonuje od dawna i określa się nim właśnie takie drastyczne zmiany, to dopiero teraz masowo doświadczamy tego zjawiska codziennie, z każdą chwilą, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Te nagłe zawirowania z pewnością posłużyły jako katalizator wielu procesów w całym szeregu branż. Stało się tak na pewno w opiece medycznej, ale także w sferach odpowiedzialności społecznej i zrównoważonego rozwoju oraz w sektorze nowych przedsiębiorstw opartych na technologiach cyfrowych. To wszystko jest źródłem wyzwań, przed jakimi stają dziś organizacje, zespoły i my wszyscy jako jednostki. Zwłaszcza przywódcy muszą teraz odnaleźć się w środowisku diametralnie różnym od tego, do którego byli dotychczas przyzwyczajeni.

ZOBACZ 11 WYDANIE „ICAN Management Review” »

Marketing pod cyfrową presją 

Czym jest „nowoczesny marketing”? Większość z nas pomyśli zapewne o zwinnej kampanii cyfrowej, innowacyjnej aplikacji mobilnej czy inspirujących kreacjach udostępnianych w wielu kanałach. I choć te przykłady są jak najbardziej trafne, to jednak „nowoczesny marketing” jest czymś znacznie większym. Pod tym pojęciem należy rozumieć umiejętność wykorzystania wszystkich drzemiących w firmie kompetencji, aby zapewnić klientom jak najlepsze doświadczenia, a tym samym napędzać wzrost.

Jednak spełnienie tej obietnicy wymaga nowego sposobu działania, pozwalającego firmie całkowicie skoncentrować się na kliencie i jego doświadczeniach. Postanowiliśmy więc zbadać, jak zmieniają się rola, zadania i pozycja działu marketingu w polskich firmach, i wyniki tego badania publikujemy w artykule Marketing pod cyfrową presją, który otwiera szeroki blok poświęcony temu newralgicznemu obszarowi firmy. Badanie wskazało pewne rozbieżności w rozumieniu zachodzących zmian pomiędzy prezesami a szefami marketingu. Dlatego w kolejnym tekście, zatytułowanym Co każdy CEO powinien wiedzieć dziś o marketingu, przybliżamy tajniki działań promocyjnych i sprzedażowych w cyfrowych czasach. Zachęcam też do lektury artykułów Marketing napędzany przez dane (i prezesa) oraz Wielki reset: marketing oparty na danych. Podpowiadamy w nich, jak wykorzystać szanse tkwiące w precyzyjnym docieraniu do konsumentów.

Turbulentne czasy zmieniły nie tylko marketing, lecz całe firmy. Jak sobie radzić ze współczesnymi wyzwaniami, podpowiadamy w artykule Jak transformacyjni liderzy prowadzą firmy w czasach kryzysu. Dobrym wzorem do naśladowania w niestabilnym otoczeniu może być np. kapela jazzowa. O tym, jak naśladować tych mistrzów improwizacji, mówi artykuł Czego liderzy mogą nauczyć się od jazzmanów.

Zapraszamy do lektury!

O ile stosowane wcześniej modele zarządzania, zasadzające się na wydawaniu poleceń oraz kontrolowaniu stopnia ich realizacji, sprawdzały się do pewnego stopnia w przewidywalnych sytuacjach, to zupełnie nie pasują one do okoliczności nacechowanych niepewnością i dużym natężeniem zmian. Jak radzić sobie z nieprzewidzianymi zdarzeniami? Jak w obliczu ciągłych przemian zachować przewagę konkurencyjną? Jak rozwijać się w oparciu o posiadane atuty, a jednocześnie nie przegapić nowych możliwości wzrostu? Czy nasze modele mentalne odpowiadające za rozumienie otaczającego nas świata są dostosowane do pokonywania nowych wyzwań, czy może już najwyższy czas je zakwestionować i spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy?

Jazzowy sposób myślenia

Analogie pomiędzy zarządzaniem a muzyką to żadna nowość. Przykładowo, model orkiestry od dziesięcioleci stosuje się do opisywania roli i odpowiedzialności przywódców w biznesie. Dyrygent kieruje zespołem, ale musi zyskać szacunek muzyków, by pod jego batutą mogli wspiąć się na wyżyny wirtuozerii. W tej analogii chodzi o to, że lider jest tak silny, jak silny jest jego zespół.

Podczas gdy metafora odwołująca się do orkiestry jest absolutnie uzasadniona, to nie odzwierciedla ona w pełni pewnego istotnego aspektu, a mianowicie niepewności. Bo ten kontekst muzyczny zakłada, że organizacja (orkiestra) jest czymś stałym i składa się z precyzyjnie zdefiniowanych elementów (instrumenty) o uprzednio wyznaczonych planach oraz rolach (partytura), a do tego ma hierarchiczną strukturę przywództwa, gdzie władza oraz kompetencje są skupione w jednym miejscu (dyrygent), co prowadzi do realizacji ustalonego wyniku (występ). Na pewno istnieją przypadki, dla których ta metafora jest (nadal) trafna, jednak coraz częściej widać, że takie struktury oraz hierarchia są wypierane przez nowe paradygmaty w biznesie, chociażby filozofię agile. Zamiast znanego z góry utworu obserwujemy, jak nuty zmieniają się w miarę trwania koncertu. I muzycy mogą rozpoznać je lepiej oraz zaadaptować swoją grę szybciej, niż zdąży zareagować dyrygent, więc jego wpływ oraz kompetencje traci na znaczeniu. Tutaj nieodzowna jest improwizacja. Zwróćmy się więc ku formie sztuki, w której improwizacja jest czymś naturalnym. Zainspirujmy się jazzem.

Podczas gdy metafora odwołująca się do orkiestry jest absolutnie uzasadniona, to nie odzwierciedla ona w pełni pewnego istotnego aspektu, a mianowicie niepewności.

Podczas koncertów jazzowych muzycy nawiązują coś w rodzaju rozmowy, w wyniku której powstaje niepowtarzalny utwór, coś, co istnieje tylko tu i teraz. Taki występ to prawdziwy akt tworzenia. I właśnie porównanie do jazzu uwzględnia jakże ważne obecnie aspekty metodologii agile, między innymi specyficzny proces twórczy, narzędzia go wspomagające, a także tworzenie jako możliwość uczenia się. Wszystko to wymaga wejścia w rolę artysty dającego występ. Tak opisuje to Pat Metheny, sławny gitarzysta jazzowy: „W naturę jazzu wpisane są zmiany, rozwój i dostosowywanie się do okoliczności panujących wokół”.

Jazz

To swego rodzaju stan umysłu, postawa. Energię czerpie z pasji i poczucia wyższego celu, opiera się na interakcjach między artystami, tworzy bezpieczną, inspirującą przestrzeń, w której wolno popełniać błędy, a do tego potrafi funkcjonować w bardzo zmiennych i niepewnych okolicznościach. Pomimo napotykanych przeszkód nie rezygnuje z ambitnych dążeń.

Model klasycznej orkiestry symfonicznej będzie tracił na aktualności. Dla obecnych liderów trafniejszą metaforą stanie się zespół jazzowy, w którym role kompozytora, dyrygenta i muzyka zlewają się w jedno. To założenie posłużyło za punkt wyjścia Johnowi Clarkesonowi, ówczesnemu prezesowi Boston Consulting Group, gdy pisał artykuł Jazz vs. Symphony. Jakich liderów potrzebują organizacje, zastanawiał się Clarkeson, by zapewnić sobie funkcję twórczą, niezbędną do osiągnięcia sukcesu w XXI wieku?

Nieprawdą jest, że w jazzie nie ma reguł ani struktury. Jest wręcz odwrotnie. Jazz jest ustrukturyzowany na tyle, by pozwolić każdemu z artystów na wykazanie się kreatywnością. Jak powiedział pianista jazzowy Dave Brubeck, „jazz to wolność z zachowaniem pewnej dyscypliny”. Na podstawie naszego doświadczenia w pracy zarówno z muzykami, jak i menedżerami nad zagadnieniem sztuki, jakiej wymaga ich praca, wyodrębniliśmy osiem czynników, które są niezbędne do wypracowania „jazzowego nastawienia” oraz skutecznego przywództwa w świecie pełnym niewiadomych. W muzyce zwykle wszystko występuje czwórkami. Mamy cztery uderzenia w takcie, cztery takty na wers, cztery wersy na piosenkę – z zaznaczonymi akcentowanymi uderzeniami. Saksofonista Charlie Parker powiedział nawet: „Mogę zagrać wszystko, co znam, używając ośmiu taktów”. W tym artykule przedstawiamy osiem taktów, które pozwolą ci zagrać własną melodię lidera.

1. RYTM

pasja i motywacja

Co nas motywuje? Wszystko zaczyna się od wyzwolenia motywacji, która napędza nas do działania, do rozpoczęcia nowej przygody. W muzyce też tak jest. Cała sztuka leży w komunikacji, w pragnieniu przekazania naszego przesłania poprzez czyste emocje i pasję. Jazzman Duke Ellington powiedział: „Nie ma sztuki bez intencji”. Ta intencja, a następnie przesłanie wyłaniają się z odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego?”.

Słuchając jazzu, możemy wręcz usłyszeć jego cel, wyrażony poprzez rytm i to, jak muzycy „czują” utwór. Jazz ma swój puls, pewną rytmiczną intensywność. Jednym z komponentów, dzięki którym dana muzyka ma jazzowe brzmienie, jest specyficzna sekcja rytmiczna (groove). Odliczanie utworu przed jego rozpoczęciem – określenie jego tempa, pulsu, rytmu i harmonii – to wyznaczenie wspólnego celu. To właśnie on łączy muzyków i pomaga im we wzajemnej koordynacji. Daje im motywację oraz energię do wspólnej podróży w jednym kierunku. Trębacz z zespołu Duke’a Ellingtona, Bubber Miley, powiedział kiedyś, że „jak rytm cię nie kołysze, to nic z tego nie będzie”.

2. INSPIRACJA

wsłuchiwanie się w subtelne sygnały

Skąd biorą się nowe pomysły? Słuchanie to jedna z podstawowych umiejętności, których uczy się jazzman i która towarzyszy mu codziennie w późniejszej karierze. Jazz tradycyjnie przekazywany jest poprzez dźwięki, a nie w formie zapisu. Oczywiście można sporządzić zapis nutowy, ale często brak w nim ważnych szczegółów, na przykład informacji o rytmie czy barwie dźwięku. Te rzeczy można wyczytać oraz przyswoić tylko poprzez bardzo uważne słuchanie i powtarzanie. Muzycy jazzowi uczą się swojego muzycznego języka, właśnie słuchając.

Słuchanie jest źródłem inspiracji, a także nowych pomysłów. I to wszystko dzieje się podczas wspólnego grania. Dla jazzmanów słuchanie jest jednym z narzędzi w procesie twórczym. Weźmy na przykład to, co się dzieje pomiędzy solistą a towarzyszącym mu zespołem muzyków. Soliści nieustannie wsłuchują się w akompaniujących im muzyków, w grane przez nich wariacje i różne muzyczne pomysły – melodie, rytmy, motywy i harmonie. Ale i zespół ciągle słucha tego, co proponuje solista, by móc odpowiednio zareagować. Dzięki temu wytwarza się pętla informacji zwrotnej, powstają inspiracje oraz nowe pomysły. Jak powiedział kiedyś Jimi Hendrix, „wiedza mówi, a mądrość słucha”.

Materiał pochodzi z zasobów European Business Review.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!