Reklama
LETNIA PROMOCJA! Odbierz 50% rabatu na NAJWYŻSZY pakiet subskrypcji! Wersję Platinum - oferta do 15.08.2025
BIZNES I TECHNOLOGIE

Samochód elektryczny w firmie – czy warto się już przesiąść?

8 stycznia 2020 7 min czytania
Zdjęcie Tomasz Kulas - Redaktor "MIT Sloan Management Review Polska", redaktor prowadzący "ICAN Management Review"
Tomasz Kulas
Samochód elektryczny w firmie – czy warto się już przesiąść?

Rok 2020 zapowiadany jest jako przełomowy dla branży motoryzacyjnej – zwłaszcza w Europie. Ale czy to dobry moment na to, by auto wykorzystywane w firmie zamienić na samochód elektryczny?

Warto zacząć od przypomnienia, że rynek motoryzacyjny w Europie pod wieloma względami różni się od reszty świata. I nie chodzi tu tylko o odmienne podejście do stylistyki czy wręcz wielkości aut. Choć rzeczywiście różnica – jeśli zestawimy amerykańskie „krążowniki” i pick‑upy albo japońskie kei‑cary z najpopularniejszymi europejskimi kompaktami – rzuca się w oczy. Przede wszystkim jednak w Europie nadal popularne są samochody osobowe z silnikiem Diesla. No i używamy ich chętnie zwłaszcza w firmach.

Diesel zrobił swoje, diesel musi odejść?

Nie. Przynajmniej jeszcze nie. Mimo wyraźnego w całej Europie trendu odchodzenia od silników wysokoprężnych w samochodach osobowych w ofercie większości producentów aut „klasy biznes” nadal spokojnie znajdziemy wersje wyposażone w tego typu napęd. To samo dotyczy popularnych w Polsce SUV‑ów. Gdyby traktować dostępność (lub jej brak) samochodów z silnikami spalinowymi jako argument decydujący o przesiadce na „elektryka”, to w tym kontekście jest na to jeszcze czas.

Tak. Jeśli trendy widoczne na rynku mają dla nas znaczenie. Bo nie ulega wątpliwości, że sprzedaż samochodów osobowych z silnikiem Diesla w Europie wyraźnie spada. Spada z powodu afer (takich jak dieselgate Volkswagena) oraz restrykcji wjazdowych wprowadzanych w coraz większej liczbie europejskich miast. A przede wszystkim spada, bo konieczność wypełniania coraz bardziej wyśrubowanych norm emisji spalin sprawia, że producentom przestaje się opłacać projektowanie i wdrażanie nowych silników wysokoprężnych.

Pojawiają się wprawdzie wyjątki, takie jak nowy silnik Volkswagena, który spełnia (według deklaracji tego producenta) normę emisji spalin Euro 6d dzięki dwuetapowemu dodawaniu czynnika AdBlue (czynnika redukującego ilość tlenków azotu). Nie da się jednak ukryć, że nawet tego typu „nowości” bazują na delikatnie ulepszanych rozwiązaniach znanych od lat.

Benzynowy brak innowacji

Czego na pewno nie doczekamy się w roku 2020? Rewolucji w napędach benzynowych. Oczywiście nadal pojawiać się będą nowe konstrukcje silników (lub przedstawiane przez producentów jako nowe), ale nikt już nie spodziewa się cudów na miarę przejścia z gaźnika na wtrysk. Nowe silniki opierać się będą na udoskonalaniu rozwiązań znanych od lat i nie przyczynią się ani do radykalnego wzrostu wydajności, ani zdecydowanego zmniejszenia spalania czy emisji zanieczyszczeń.

Brak prawdziwych innowacji w tej technologii – tak jak w przypadku diesli – wynika z kilku czynników:

  • redukcja nakładów na działania badawczo‑rozwojowe – producentom bardziej opłaca się obecnie inwestowanie w rozwój samochodów elektrycznych;

  • wyczerpanie możliwości technologicznych – tak jak kiedyś silniki Wankla, zwykłe silniki tłokowe dochodzą już zapewne do punktu, po którym dalszy rozwój nie przynosi już radykalnej poprawy;

  • coraz bardziej restrykcyjne normy emisji spalin – zwłaszcza w przypadku pojazdów produkowanych na rynki Unii Europejskiej. Ich wypełnianie staje się coraz trudniejsze i coraz bardziej kosztowne;

  • redukcja liczba modeli, zwłaszcza w przypadku mniejszych aut – ze względu na to, że normy emisji liczone są w stosunku do masy pojazdu, a producenci muszą spełniać normy całościowe, produkcja małych aut w wersjach spalinowych przestała im się opłacać.

Podkreślam – nie chodzi oczywiście o to, że nikt już silników spalinowych nie rozwija czy tym bardziej nie produkuje. Oferta aut – zwłaszcza małych samochodów miejskich, chętnie wykorzystywanych przez niektóre firmy, ale nie tylko – jest jednak coraz mniejsza. Natomiast od strony napędu nowe samochody są zbliżone do konstrukcji oferowanych od lat.

Odważny** **zyskuje więcej

Niezależnie od rodzaju innowacji firmy, które decydują się na jej zastosowanie, dzielą się na trzy grupy. Pierwsza to wczesne wdrożenia, związane z największym ryzykiem, ale też z szansą osiągnięcia ogromnych korzyści i znacznej przewagi konkurencyjnej. Kolejna to wdrożenia bazujące już na dużej ilości danych rynkowych. Opierają się one na doświadczeniach innych firm, zaś sama technologia jest już odpowiednio dopracowana. Wreszcie trzecia grupa to firmy, które opóźniły maksymalnie wdrożenie nowej technologii, ale nie mogą już dłużej zwlekać, bo inaczej dług technologiczny będzie dla nich zabójczy.

Decyzja o wykorzystaniu samochodów elektrycznych w firmie coraz mniej kojarzy się z pierwszą grupą „wysokiego ryzyka”. To sprawdzona technologia, której zalety – nawet pomijając kwestie ekologiczne – są doskonale znane. Samochody elektryczne są ciche, oferują lepszą dynamikę i mają znacznie prostszą konstrukcję. To ostatnie przekłada się na redukcję kosztów serwisu. A przede wszystkim elektryki dysponują coraz bardziej sensownym zasięgiem, pozwalającym na planowanie nawet dość długich podróży służbowych (400–500 km). Także demonizowana przez sceptyków kwestia żywotności akumulatorów w praktyce nie okazała się specjalnym problemem. Z danych zbieranych przez niezależnego eksperta wynika chociażby, że po przejechaniu ok. 300 tysięcy kilometrów Tesla S zachowuje średnio 90% wydajności akumulatora. W ujęciu czasowym po 5 latach eksploatacji – nawet 95%, przy czym linia trendu ulega z czasem spłaszczeniu.

Ryzyko związane z adaptacją nowej technologii jest zatem w przypadku samochodów elektrycznych minimalne. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że mimo spadku ryzyka szanse na duży zysk (charakterystyczny dla pierwszej grupy firm wdrażających innowacje) pozostają wciąż wysokie.

Samochód elektryczny – nagroda za odwagę

Do niedawna Polska była jednym z nielicznych krajów w Unii Europejskiej, które nie oferowały dopłat do samochodów elektrycznych. Zmieniło się to pod koniec zeszłego roku – 28 listopada. Od tego dnia Ministerstwo Energii wspiera zakup nowych pojazdów ze środków Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Jest tylko jeden warunek – dofinansowanie dotyczy osób fizycznych niewykonujących działalności gospodarczej. Jedynie osoby prywatne mogą zatem ubiegać się o dopłatę w wysokości 30% wartości auta elektrycznego, przy czym cena pojazdu nie może przekraczać 125 tysięcy zł brutto. A zatem „za odwagę” można otrzymać nawet 37 500 zł.

Co jednak z przedsiębiorcami – podstawowej grupie klientów kupujących nowe auta w Polsce? 31 grudnia 2019 roku weszło w życie rozporządzeniew sprawie dopłat do samochodów elektrycznych dla firm. Gdy Polska otrzyma zgodę Komisji Europejskiej, może zostać uruchomiony nabór wniosków o dopłaty do aut elektrycznych dla firm.

Dopłaty do samochodów elektrycznych dla firm: szczegółowe informacje

W przypadku elektrycznych samochodów firmowych wysokość dopłaty do kategorii M1 (pojazdy osobowe posiadające nie więcej niż osiem miejsc oprócz siedzenia kierowcy) wynosi 30% ceny katalogowej, a cena samochodu nie może przekroczyć 125 tysięcy zł (ale netto!).

Maksymalne dofinansowanie dla aut elektrycznych w kategoriach N1 (pojazdy dostawcze do 3,5 t) oraz M2 (pojazdy do przewozu osób oferujące więcej niż 8 miejsc i o masie do 5 t) również wyniesie 30% (ale nie więcej niż 70 tysięcy zł).

Kiedy można złożyć wniosek o dopłatę do samochodu elektrycznego? W tym momencie czekamy jeszcze na nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i prawnych, zatwierdzenie jej przez senat i prezydenta. Konieczna będzie także zgoda Komisji Europejskiej.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Dyskryminacja ze względu na wiek Zdemaskuj ukryty ageizm w twojej organizacji
Jak liderzy mogą identyfikować uprzedzenia wpływające na pracowników oraz klientów? Oto pięcioczęściowy model audytu ageizmu, zawierający praktyczne pytania, które zainicjują kluczowe rozmowy i pomogą wprowadzić zmianę w organizacji. Wiele firm wciąż nie wykorzystuje potencjału rosnącej „gospodarki długowieczności”, czyli wartości ekonomicznej, jaką tworzą osoby po 50. roku życia jako konsumenci i pracownicy. Biznes często pomija tę […]
Ilustracja przedstawiająca lidera biznesowego analizującego mapę scenariuszy na ekranie dotykowym — symboliczna reprezentacja podejścia opartego na myśleniu strategicznym w warunkach radykalnej niepewności. Planowanie scenariuszy w obliczu radykalnej niepewności

W czasach głębokiego chaosu liderzy muszą przeciwdziałać paraliżowi decyzyjnemu — poprzez świadome i szerokie tworzenie mapy możliwych scenariuszy.

„Jaki jest najlepszy scenariusz, który możesz logicznie opisać?” — to pytanie słyszę regularnie jako badacz i doradca, który od ponad trzech dekad analizuje przyszłość u zbiegu technologii, społeczeństwa i gospodarki politycznej. Moja odpowiedź zawsze brzmi tak samo: nie istnieje coś takiego jak „najlepszy scenariusz”. Ani „najgorszy”. Przyszłość kształtowana przez ludzi to zawsze mieszanka niezrozumianych i niewyobrażalnych zagrożeń i szans.

Czym więc różnią się od siebie kolejne epoki? Zakresem i intensywnością niepewności, z jaką mierzą się decydenci — próbując wzmacniać pozytywne skutki zmian, a minimalizować ich negatywne konsekwencje.

To ważna obserwacja, bo politycy, prezesi, rynki finansowe i zwykli ludzie mają jedną wspólną cechę: nie znoszą radykalnej niepewności. Ona podważa sens ich działania i sprawia, że realizacja celów wydaje się niemożliwa.

Opór motorem postępu Pięć sposobów, w jakie liderzy mogą przekuć opór w postęp

Umiejętne reagowanie na opór lub sceptycyzm ze strony podwładnych to jedna z najważniejszych kompetencji, jakie może posiadać lider. Szczególnie w okresach zmian, takich jak powrót do biura po pandemii. Sprzeciw może dotyczyć poszczególnych decyzji lub całej polityki organizacyjnej oraz przybierać bardzo różne formy. Sięgają one od wyrażania wątpliwości i zadawania pytań, po otwarty opór, a nawet sabotaż.

zaufanie do AI Czy ufam, bo brzmi mądrze? Zaufanie poznawcze w interakcji człowiek–AI

Sztuczna inteligencja coraz częściej staje się naszym „domyślnym doradcą”. Pomaga nam w zakupach, decyzjach kadrowych czy diagnostyce medycznej. W rzeczywistości przeładowanej danymi i informacyjnym szumem AI filtruje, analizuje i podsuwa decyzje. Dla użytkownika to wygoda. Dla organizacji – potencjalna pułapka.

Pojawia się bowiem zasadnicze pytanie: kiedy i dlaczego ufamy rekomendacjom AI? I czy nasze zaufanie jest efektem racjonalnego osądu, czy może jedynie złudzeniem poznawczym?

Współpraca księgowego i controllera Controller i księgowy – jak wspólnie „dopłynąć” do celu

Poznaliście mnie jako praktyka zakochanego niezmiennie w księgowości i controllingu. A jednak bywam też członkiem załogi, który… uczy się, jak nie wypaść za burtę podczas rodzinnych rejsów. Uwielbiam żeglowanie z bliskimi, ale nie ukrywam, że to nie tylko słońce, wiatr i szanty. Przede wszystkim to dla nas szkoła współpracy, zaufania i szybkiego reagowania na zmienne warunki. Na jachcie każdy ma swoją rolę, a sukces rejsu zależy od tego, czy potrafimy działać razem. I właśnie ta żeglarska perspektywa pozwala mi z dystansem, ale i z humorem spojrzeć na współczesne wyzwania w finansach – bo czy to na wodzie, czy w firmie, bez współpracy daleko nie popłyniemy.

BYOD_bring your own device BYOD wraca z nową siłą

Przez lata kojarzony z elastycznością i oszczędnościami, model Bring Your Own Device znów zyskuje na popularności – tym razem w realiach pracy zdalnej i hybrydowej. Jednak współczesne zagrożenia, zwłaszcza cybernetyczne, sprawiają, że BYOD staje się poważnym wyzwaniem strategicznym. Czy liderzy są gotowi na nowe ryzyka związane z prywatnymi urządzeniami w służbowym środowisku?

Kiedy zmiana stanowiska na równorzędne ma sens Kiedy zmiana stanowiska na równorzędne ma sens

Ugrzązłeś w miejscu zawodowo? Przeniesienie się na inne, ale równorzędne stanowisko w firmie wiąże się z pewnym ryzykiem, jednak może być właśnie tym, czego potrzebujesz.
Wydłużony w czasie proces awansów i słabszy rynek pracy sprawiły, że wiele osób czuje, jakby utkSama kilkukrotnie zmieniałam stanowisko na równorzędne, a zdarzyło się nawet, że przeszłam „niżej” pod względem władzy i odpowiedzialności, z kilku powodów.nęło w miejscu. Rozwiązaniem może być zmiana stanowiska na inne, ale wciąż w obrębie tej samej firmy. Taki ruch może pomóc się rozwijać, pozostać zaangażowanym i zacieśniać współpracę między różnymi działami.

Grafika promocyjna w czerwonej kolorystyce prezentująca książkę dr n. med. Anny Słowikowskiej pt. „Serce w dobrym stylu. Jak zatroszczyć się o swoje zdrowie”. Po lewej stronie znajduje się biały napis: „MIT SMRP poleca książkę dr Anny Słowikowskiej”. Po prawej stronie okładka książki z dużym sercem z wykresu EKG na tle, tytułem i nazwiskiem autorki. „Serce w dobrym stylu. Jak zatroszczyć się o swoje zdrowie” – recenzja

Niejeden lider biznesu przekonał się zbyt późno, że największe zagrożenie dla jego imperium czaiło się nie na rynku, lecz we własnej piersi. W salach posiedzeń zarządów rzadko dyskutuje się o stanie tętnic prezesa – a przecież mogą one zaważyć na losach firmy równie mocno, co wyniki finansowe. Od lat korporacyjna kultura hołubi samopoświęcenie i żelazną wytrzymałość, przymykając oko na tlący się pod garniturem kryzys zdrowotny. Paradoksalnie ci sami menedżerowie, którzy szczycą się troską o swoje zespoły i deklarują dbałość o work-life balance, często ignorują własne symptomy i potrzeby ciała. Serce w dobrym stylu, książka dr n. med. Anny Słowikowskiej i Tomasza Słowikowskiego, stawia prowokacyjne pytanie: czy potrafisz zarządzać swoim zdrowiem równie świadomie, jak zarządzasz firmą? Autorzy nie mają wątpliwości, że zdrowie – a zwłaszcza serce – lidera to nie fanaberia, lecz strategiczny priorytet każdego człowieka sukcesu i każdej organizacji.

Multimedia
Myśli czy tylko udaje? O tym, czego AI długo jeszcze nie opanuje

Choć dzisiejsze generatywne modele językowe świetnie symulują wzorce językowe, to daleko im do prawdziwej inteligencji. Nie mają świadomości ani zdolności do adaptacji. Takie wnioski płyną z rozmowy Iwo Zmyślonego z Pawłem Szczęsnym z Neurofusion Lab, który podkreśla, że nadużywanie antropomorfizujących określeń („AI myśli”, „uczy się”) wynika głównie z marketingu i prowadzi do fałszywych oczekiwań. Krytykuje przy okazji pojęcie „halucynacji AI”, wskazując, że błędy modeli są nieuniknione ze względu na ich budowę. Ostatecznie AI może przynieść znaczące korzyści biznesowi, ale tylko gdy rozumiemy jej rzeczywiste możliwości i ograniczenia.

Pomoc AI przy podejmowaniu decyzji
Jak AI może pomóc podejmować lepsze decyzje pod presją?

Dane firmy Oracle wskazują, że aż 85% menedżerów doświadcza stresu decyzyjnego, a 75% z nich deklaruje dziesięciokrotny wzrost liczby podejmowanych decyzji w ciągu ostatnich trzech lat. Wsparcie ze strony sztucznej inteligencji wydaje się więc atrakcyjną alternatywą przy ciągłej pracy pod presją. Prawdziwy sukces w zarządzaniu zależy jednak od świadomego połączenia potencjału AI z ludzkimi możliwościami, takimi jak intuicja, doświadczenie i umiejętności interpersonalne.

Co potrafi AI, działając pod presją?

Potencjał technologiczny wzrasta z roku na rok. Sztuczna inteligencja, która jeszcze niedawno stanowiła bardziej symbol rozwoju niż realne wsparcie w codziennych obowiązkach, stała się obecnie powszechnym narzędziem pracy. W jakich obszarach wykorzystuje się ją najczęściej?

  • Monitoring i predykcja. Firmy takie jak Unilever wykorzystują sztuczną inteligencję do monitorowania łańcuchów dostaw w czasie rzeczywistym. Dzięki algorytmom AI możliwe jest wychwycenie anomalii, zanim doprowadzą one do poważnych konsekwencji biznesowych. Oprócz sfery biznesowej, inteligentne algorytmy są wykorzystywane w ten sposób na przykład do wykrywania na podstawie zdjęć satelitarnych powstających zagrożeń ekologicznych, które mogłyby zakłócić łańcuchy dostaw.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!