Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji

Bojaźń i drżenie. Spojrzenie na karierę 50 plus

1 grudnia 2016 6 min czytania
Waldemar Dziwniel
Bojaźń i drżenie. Spojrzenie na karierę 50 plus

Przyjęło się myśleć, że w nowoczesnej organizacji biznesowej kariera ludzi po pięćdziesiątce właściwie dobiega końca. W wielu firmach patrzy się na nich jak na potencjalnych emerytów, a zatrudnianie ich na nowo otwierające się wakaty jest jedną z ostatnich decyzji osób dokonujących kadrowych wyborów.

Takie myślenie wpływa też na samych „seniorów”, którym po przekroczeniu pięćdziesiątego roku życia drastycznie spada poczucie własnej wartości w organizacji. Boją się tego czasu, drżą na myśl, że zostaną odstawieni w kąt. Niepotrzebnie. Bo ich potencjał jest ogromny. Rolą organizacji jest go zagospodarować. I postrzegać ich przez pryzmat umiejętności i doświadczenia, a nie wieku.

Potencjalni emeryci

Dlaczego tak się dzieje, że pracownik przekraczając granicę wieku lat pięćdziesięciu, w wielu organizacjach jest postrzegany jak potencjalny emeryt? Dlaczego patrzy się na niego, jakby już sam wiek świadczył o tym, że jest mniej wydajny?

Właściwie nie wiadomo. W czasach, gdy średnia wieku sukcesywnie wzrasta, a ludzie dużo dłużej niż jeszcze 30 lat temu zachowują sprawność intelektualną, taka optyka jest raczej nieuzasadniona. Owszem – każdy z nas w pewnym momencie swojego zawodowego życia dojdzie do tej magicznej granicy, kiedy jego doświadczenie i kompetencje zawodowe będą poziomem znacznie przewyższały sprawność fizyczną, gotowość do poświęcania dużej ilości czasu organizacji, a w końcu odporność psychiczną na wiele rzeczy. Z biegiem lat dochodzimy do momentu, kiedy szybciej się męczymy i potrzebujemy więcej czasu, by się zregenerować.

Rozważniej też tym czasem zarządzamy. Kiełkuje w nas myśl, że powinniśmy zadbać bardziej o siebie niż o interesy wszystkich dookoła. To nie znaczy, że na rynku pracy jesteśmy niepełnowartościowi i bezużyteczni. A tak bardzo często są postrzegani pięćdziesięciolatkowie.

Wystarczy spojrzeć na działania urzędów pracy, wszelkich fundacji i instytucji: one relatywnie rzadko chcą działać z ludźmi w wieku 50+, by wykorzystywać ich już istniejące kompetencje i doświadczenia. Natomiast bardzo często dostarczają im różnego rodzaju narzędzia, których tacy pracownicy być może wcale nie potrzebują (np. takie, które umożliwiają znalezienie nowej pracy albo przekwalifikowanie się). Dzieje się to w sposób nakazowo‑rozdzielczy – z założeniem, że osoba po pięćdziesiątce nie posiada podstawowych kompetencji do funkcjonowania w nowoczesnej organizacji.

Właściwe zachęty

Niewiele inicjatyw zajmuje się odzyskiwaniem potencjału takich pracowników i używaniem go w sposób skuteczny na rynku pracy. Takich, które polegają na uświadomieniu ludziom, że mają możliwości. Że powinni nauczyć się wykorzystywać pewne umiejętności taktyczne, które pozwolą dotrzeć im do pracodawców: przełamać opory związane z networkingiem, tworzeniem sieci kontaktów itd. Trzeba pamiętać, że ludzie 50+ to zazwyczaj osoby, które trwały dość długo na swoich stanowiskach. Zahaczają o poprzedni system i mogą mieć problem z przyjęciem do siebie myślenia, że w proces odnajdywania się w pracy trzeba włożyć energię. I że trzeba się sprzedać.

Należałoby ich zatem wesprzeć w myśleniu o tym, co oni chcą ze sobą zrobić, jak chcą wykorzystać swoje umiejętności. Do tego wprost genialnie nadaje się analiza SWOT, dzięki której mają oni możliwość zbadać swoje mocne i słabe strony, szanse i zagrożenia. Dla jednych dobrym rozwiązaniem jest odważenie się na własną działalność gospodarczą. Dla innych – zareklamowanie się na rynku pracy.

Dobra alternatywa

Wielu przedsiębiorców, których znam, jest już zmęczonych pokoleniem Y czy Z. Bardzo chcieliby zatrudnić kogoś stabilnego, z kim nie będą musieli się mocować, a kto będzie miał podobne kompetencje, a jednocześnie mniej roszczeniowe podejście do życia. Tyle że ci przedsiębiorcy są też pełni obaw dotyczących takich kwestii jak zdrowie pracownika, jego zdolności adaptacyjne do nowych wymagań rynku pracy. Zatem trzeba byłoby ich przekonać, że to nie jest specjalna przeszkoda. Szczególnie, że jakość życia i zdrowia wzrosła w ostatnich latach. Może się zdarzyć, że pracownik po pięćdziesiątce będzie częściej przebywał na zwolnieniu lekarskim, ale wcale niekoniecznie częściej i dłużej niż na przykład rodzice małych dzieci, które przecież także chorują.

Myśląc o pracownikach 50+, próbuję wypracować taki algorytm, który pomoże ludziom przy korzystaniu z ich naturalnych zasobów: sprzedanie się na rynku pracy, pokazanie, że są pełnowartościowymi pracownikami, że mają duże możliwości i są dobrą inwestycją. To dotyczy w równej mierze zarówno przygotowania ich do procesu rekrutacji, jak i dogłębnego zastanowienia się, zanim się ich zwolni, by zatrudnić kogoś młodszego, kto być może zaspokoi potrzeby kreatywności i dynamiki, ale komu zwyczajnie brakuje doświadczenia. A to w wielu przypadkach jest bezcenne.

Postulat normalności

Traktujmy ich jak normalnych ludzi – to jest mój postulat. Do wieku emerytalnego, który w tej chwili wynosi 65 lat, człowiekowi po pięćdziesiątce brakuje jeszcze 15. A to jest bardzo dużo czasu. Czy naprawdę lęk organizacji przed wejściem takiego pracownika w okres ochronny (tzw. pomost) jest zasadny?

W bardzo wielu przypadkach pięćdziesięciolatek będzie wykazywał ogromną aktywność i chęć realizowania się w pracy. Ci ludzie nadal prowadzą samochody, posługują się komputerami, a przynajmniej wyspecjalizowanymi programami. Leczą, projektują, zajmują się rozliczeniami. I naprawdę nie trzeba ich na siłę uszczęśliwiać. W znakomitej większości przypadków wystarczy ich przekonać, żeby utrwalali kompetencje, które mają. I żeby potrafili je zademonstrować. Budowanie świadomości własnych zasobów i umiejętność zareklamowania ich na rynku pracy w taki sposób, by potencjalny pracodawca od razu zobaczył, że ten człowiek może bardzo dobrze wpasować się w środowisko ludzi zatrudnionych w tej organizacji, są w tym kontekście kluczowe.

O autorach

Może Cię zainteresować

Multimedia
Agenty AI: Dlaczego nie zawsze warto je wdrażać?

Czy wiesz, że nie każda organizacja powinna spieszyć się z wdrażaniem agentów AI? W trzecim odcinku podcastu Limity AI Iwo Zmyślony rozmawia z Kamilem Stanuchem — filozofem, inwestorem i doświadczonym menedżerem technologicznym — o realnych możliwościach i ograniczeniach z jakimi spotykają się agenty AI.

Jak wojna handlowa USA–Chiny wpływa na Unię Europejską

Nowe amerykański taryfy celne

Wojna handlowa między USA a Chinami, tląca się od kilku lat, gwałtownie eskalowała w 2025 r. Po serii punktowych podwyżek ceł w latach 2018–2019 na wiosnę 2025 r. prezydent USA Donald Trump ogłosił mechanizm „ceł wzajemnych”, nakładając drakońskie taryfy na niemal wszystkich partnerów handlowych. Nie oszczędzono nawet tradycyjnych sojuszników – na wiele produktów z Europy wprowadzono dodatkowe cła rzędu 10–20%. Najbardziej radykalne stawki (sięgające ponad 100%) objęły import z Chin, co de facto oznaczało zerwanie dotychczasowych zasad wolnego handlu.

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!