Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kompetencje i szkolenia

Sztuka jest nieśmiertelna

4 stycznia 2018 9 min czytania
Marta Lenkiewicz
Ewa Winkler
Sztuka jest nieśmiertelna

O każdym przedmiocie opowiada z wielką pasją. Wskazuje trudno zauważalne szczegóły, w kilka minut ocenia jego wartość. Twierdzi, że ma dwa serca: jedno należy do biznesmena, drugie do archeologa. Pierwsze sprawiło, że otworzył galerię. Drugie bije mocniej, kiedy odnajduje długo poszukiwany przedmiot do swojej kolekcji.

Z dr. Matthiasem Renzem – kolekcjonerem sztuki starożytnej i właścicielem galerii Prima Porta Antiquities – rozmawia Ewa Winkler.

Od dawna zajmuje się pan kolekcjonowaniem?

Od 20 lat. W Niemczech ukończyłem archeologię i ekonomię. Mimo zainteresowań sztuką starożytną nie od razu poszedłem tą drogą. Pasja okazała się jednak silniejsza. Zrobiłem doktorat i po namowach znajomych otworzyłem galerię. To było 12 lat temu – wtedy w Polsce sztuka starożytna nie cieszyła się tak dużym jak teraz zainteresowaniem. W przeciwieństwie do Niemiec czy Stanów Zjednoczonych, gdzie nie brakowało tego typu galerii. Postanowiłem zmierzyć się z tym wyzwaniem i połączyć dwie dziedziny – zamiłowanie do sztuki z jej sprzedażą.

W sytuacji, gdy rynki finansowe są nietrwałe, poszukuje się innych sposobów lokowania zgromadzonego kapitału. Inwestycje alternatywne to jednak nie tylko sztuka, również drogie alkohole, stare samochody, drogocenne kruszce i kamienie… Pan twierdzi, że na kolekcjonowaniu sztuki starożytnej trudno jest stracić.

Nie widziałem żadnych przedmiotów, które straciły na wartości. W skali roku ich wartość rośnie od około 8 do 10%. W przypadku sztuki greckiej, egipskiej, rzymskiej oraz chińskiej w ostatnich latach było to nawet 20%. W pierwszej połowie tego roku wartość tych obiektów wzrosła o około 12%. To najzupełniej normalne, gdyż ich liczba, jak i dostęp do nich są ograniczone. Przedmioty te powstały 2 tys. lat temu – nie zachowało się ich wiele, a chętnych do wejścia w posiadanie tych dzieł nie brakuje. 12 lat temu w Polsce nie istniały żadne kolekcje, dzisiaj są ich setki. To dzięki kupującym, pasjonatom sztuki starożytnej, otworzył się rynek.

To dzięki kupującym, pasjonatom sztuki starożytnej, otworzył się #rynek #sztuka

W którym kraju jest największe zainteresowanie sztuką starożytną?

Zainteresowanie artefaktami widoczne jest wśród kolekcjonerów na całym świecie. Przedmioty te mają stałą, określoną wartość – taką samą dla kolekcjonera z Polski, Stanów Zjednoczonych czy Chin. Globalny rynek starożytnych dzieł sztuki nie pozostawia miejsca na spekulacje. To rynek międzynarodowy, nie lokalny. Starożytne artefakty z łatwością można sprzedać w innym miejscu na świecie. Ich ceny – wielokrotnie publikowane w ciągu roku przez największe domy aukcyjne i galerie na całym świecie – opierają się na prawdziwych szacunkach wartości obiektów i rzeczywiście płaconych za nie sumach. Na całym świecie porównywalne przedmioty kosztują tyle samo, ewentualne różnice są nieznaczne.

Najwięcej kolekcjonerów sztuki starożytnej jest w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Chińczycy kupują przede wszystkim swoją kulturę, chcąc tym sposobem ją odzyskać. Cenią sobie bardzo nasz gust, europejski punkt widzenia na ich sztukę. Uważają bowiem, że Europejczycy nie patrzą na chińskie przedmioty przez pryzmat religijny. Zwracają uwagę jedynie na piękno. I na tej uniwersalności tak bardzo im zależy.

Sztuka jest nieśmiertelna

Sztuka jest nieśmiertelna

A jak Polacy patrzą na przedmioty liczące tysiące lat?

Dużą wagę przywiązują do estetyki – to oczywiście najlepszy sposób kupowania. Należy nabywać to, co rzeczywiście się nam podoba. Tym bardziej jeśli tymi przedmiotami dekoruje się własny dom, apartament, biuro – a tak właśnie jest w większości przypadków. Poza przyjemnością chodzi też o inwestycję. Tym bardziej jeśli gwarantuje ona zysk taki, jak pokazują ostatnie dziesiątki lat. Patrzenie każdego dnia na jakiś przedmiot i myślenie np. o 15‑procentowej stopie zwrotu w skali roku jest dużo atrakcyjniejsze niż inwestowanie w akcje.

Kim są pana klienci? Czy są to osoby obeznane ze sztuką starożytną czy raczej początkujący?

Zwykle początkujący, choć klienci, którzy są z nami od 12 lat, mają już dużą wiedzę. Początkujący dopiero od niedawna mają dostęp do tego rodzaju sztuki. Większość z nich, dokonawszy raz zakupu, wraca do nas. Zaczynają od czegoś małego, potem dokupują kolejne przedmioty, coraz większe, coraz śmielej też podejmują decyzje. Po jakimś czasie są posiadaczami kolekcji, które robią wrażenie. Część z kupujących samodzielnie podejmuje decyzje, część sugeruje się naszymi opiniami, gdyż uwzględniamy globalny kontekst i dążymy do tego, by jak najlepiej doradzić klientowi.

Mają jakieś cechy wspólne?

Wśród naszych klientów są dyrektorzy największych przedsiębiorstw, właściciele funduszy inwestycyjnych, politycy, prawnicy, lekarze, ostatnio również ludzie filmu. Z reguły są to mężczyźni. Kupują z pasji kolekcjonowania. Cenią to, co ekskluzywne, ale jest coś jeszcze. Potrafią zobaczyć i docenić piękno tych przedmiotów. Autentycznie się nimi zachwycać. Osoby na wysokich stanowiskach często kupują obiekty sztuki starożytnej, by stanowiły dekorację ich biur. To podnosi ich prestiż.

Kolekcjonowanie wciąga?

Tak, jak najbardziej. Plusem naszej galerii jest to, że klient zawsze może oddać zakupiony u nas obiekt do dalszej sprzedaży. Galeria wystawia go po aktualnej cenie rynkowej, gwarantując tym samym minimum zapłaconej kwoty. To powoduje, że inwestycja w obiekty jest atrakcyjna. Wychodzimy z założenia, że albo coś ma wartość, albo jej nie ma. To uczciwe podejście. W tym przypadku nie ma kosztów amortyzacji. Tych przedmiotów nie użytkuje się jak komputera. Z reguły jednak uzyskiwana cena jest wyższa – na całym świecie dochody ze sztuki rosną. Dysponując limitowanym produktem, z dużym prawdopodobieństwem można ocenić, że jego wartość będzie rosnąć.

Ponosi pan jednak ryzyko?

To nie jest żadne ryzyko, bo obiekty te mają realną wartość. Oczywiście biorę na siebie pewną odpowiedzialność. Wiem, że je sprzedam. Chętnych nie brakuje. Jeden z naszych klientów przed laty kupił za 18 tys. egipską figurkę. Po 6 latach wrócił z nią do nas. Wyceniona została na 65 tys. zł.

Jakiego typu obiekty cieszą się największym zainteresowaniem?

Największy popyt jest na sztukę egipską i grecką. Obiekty z Chin również cieszą się dużą popularnością, przede wszystkim dlatego, że mają potencjał finansowy. Grecka figurka terakotowa 30 × 30 cm kosztuje ok. 50–70 tys. euro, chińska natomiast 50–70 tys. zł. Nie trudno zauważyć różnicę i przestrzeń do wzrostu. Generalnie najdroższe są obiekty egipskie, są dużo mniej dostępne niż inne, wykonane z materiałów już nieosiągalnych. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się też chińskie konie z terakoty. Pochodzą najczęściej z VIII w. n.e., mają ok. 30–40 cm wysokości, są malowane i bardzo dekoracyjne. Ich wartość to 7,5–12 tys. euro.

Patrzenie na atrakcyjny przedmiot i myślenie o 15‑procentowej stopie zwrotu jest przyjemniejsze niż inwestowanie w akcje.

Jak pan znajduje te eksponaty? Jest ich przecież ograniczona liczba. Poza tym wprowadzone w latach 50. ustawodawstwo nadal obowiązuje. Z Egiptu nic przecież nie można wywozić.

Oczywiście z Egiptu, podobnie jak z Grecji czy Włoch, nic nowego nie trafi na rynek. Wyjątek stanowią Chiny, które jeszcze pozwalają na eksport swoich dóbr kulturowych. Ja kupuję ze sprawdzonych źródeł, jak prywatni kolekcjonerzy, muzea itd. Zdarza się, że międzynarodowe placówki dysponują kilkoma podobnymi antykami. Część sprzedają, żeby za zarobione pieniądze kupić jakiś nowy element do kolekcji.

Każda rzecz powinna więc mieć udokumentowane pochodzenie.

Oczywiście. Bez tego nie można sprzedać niczego. Większość obiektów jest na rynku od ponad 100 lat, przechodzą one z ręki do ręki. Dysponujemy obiektami, których dokumenty datowane są na 1912 rok, pochodzą one od pierwszych właścicieli. Moja praca polega na tym, by zdobywać informacje, kto i co chce sprzedać. Na aukcjach ceny są bardzo wysokie.

W jaki sposób sprawdzić autentyczność przedmiotu?

Dla specjalisty ocena autentyczności nie sprawia trudności. Określenie pochodzenia, zdobycie informacji, kto był właścicielem, ocena stanu i wagi to kwestia wiedzy i doświadczenia. Poza tym możliwe jest też wykonanie badań przez wyspecjalizowane instytucje, np. uniwersytety w Wiedniu i w Berlinie czy Oxford Authenication stale współpracujące z muzeami – Luwrem, British Museum – czy domami aukcyjnymi – Sotheby’s bądź Christie’s. Naukowiec może pobrać próbki materiału losowo z różnych miejsc przedmiotu i w badaniach fizyko‑chemicznych określić wiek materiału. Każdemu kupującemu gwarantujemy także, że do żadnego z antyków nikt nie wysuwa roszczeń.

Jakie są ceny obiektów w pańskiej galerii?

W naszej galerii ceny wahają się od 500 zł – za to można kupić np. amulet – do sześciocyfrowych kwot. Najdroższe są tancerki z okresu chińskiej dynastii Han. W ofercie zawsze mamy ok. 400 obiektów. Ich cena zależy od kultury i wieku pochodzenia, stanu zachowania, wielkości, materiału oraz liczby tego typu przedmiotów na rynku. Niezależnie jednak od tego każdy z nich jest unikalny. To przeciwwaga dla dzisiejszej kultury masowej.

Rzeczywiście nietuzinkowa to pasja.

Trzymanie w ręku miecza, którym walczono pod Troją, czy obcowanie z egipską figurką Ozyrysa robi wrażenie. To niezwykłe doznanie. Świadomość, że coś uchowało się przez tyle czasu, budzi zachwyt, a jednocześnie pewien rodzaj lęku. Kolekcjonowanie sztuki starożytnej to nie nagłe inwestycje, to raczej fascynacja pięknem i odwiecznością. My na tym świecie jesteśmy na chwilę, te przedmioty, przechodząc z rąk do rąk kolejnych pokoleń, żyć będą przez następne wieki. Jesteśmy częścią tego łańcucha. W ten sposób odnaleźć możemy korzenie i zapewnić ciągłość kulturze.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!