Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Etyka w biznesie

Jak skutecznie ustrzec się przed nadużyciami i korupcją w firmie – nowy sposób myślenia

1 września 2006 10 min czytania
Andrzej Łokaj
Jak skutecznie ustrzec się przed nadużyciami i korupcją w firmie – nowy sposób myślenia

Od kilku lat firmy na całym świecie nie tylko mogą, ale wręcz muszą wykazywać, że aktywnie tropią nadużycia. Wymaga tego od nich opinia publiczna i inwestorzy, zrażeni skandalami finansowymi z Enronem w roli głównej. Wymaga amerykański rząd, który zmusza amerykańskie firmy do przestrzegania restrykcyjnej ustawy Sarbanes‑Oxley na całym świecie. Wreszcie wymagają tego giełdy i stowarzyszenia biznesowe, wprowadzając dla swych członków wymóg stosowania kodeksu dobrych praktyk nadzoru właścicielskiego.

Tymczasem mimo nagromadzenia procedur i ciał audytowych system nadal nie jest szczelny. Oto 32% inwestorów, mających swoje firmy w krajach rozwijających się, twierdzi, że całkiem niedawno miało do czynienia z nadużyciami lub korupcją w swoich firmach. Z kolei aż 16% pracowników polskich firm przyznało się do działań nieetycznych w ostatnich 12 miesiącach – prawie 2 razy więcej niż w Europie Zachodniej oraz znacząco więcej niż w Czechach i na Węgrzech. Pracownicy i menedżerowie nie boją się dokonywać nadużyć, bo szansa na ich niewykrycie jest całkiem spora. Tylko co druga z badanych w Polsce osób (52%) wierzy w skuteczność procedur i systemów, które mają wykrywać nadużycia. Co zatem trzeba zrobić, by wreszcie zwiększyć skuteczność tropienia nadużyć i korupcji, a jeszcze lepiej, by nie dopuścić do ich powstawania? O przyczynach słabej skuteczności i o nowym sposobie myślenia, który może ją zwiększyć, HBRP rozmawia z globalnym prezesem firmy doradczej Ernst&Young, Jimem Turleyem.

Duże firmy działające w Polsce wydają ogromne pieniądze na wprowadzenie procedur i systemów, które ograniczyłyby nadużycia i korupcję. Z najnowszych państwa badań wynika jednak, że zjawiska te nadal kwitną. W czym zatem tkwi problem?

Głównym powodem wydaje się być to, że mimo wielości rozwiązań większość z nich zmierza w tym samym kierunku. Firmy skupiają się przede wszystkim na ograniczeniu możliwości nadużyć. Temu służy na przykład wzmocnienie kontroli wewnętrznej czy podział obowiązków tak, aby jedna osoba nie zajmowała się wszystkimi aspektami sprawy. Temu też służy ustalenie procesu oceny i zatwierdzania decyzji czy systemu wzajemnej kontroli organów spółki. Wszystkie te rozwiązania utrudniają wejście na złą ścieżkę, ale nie są wystarczające.

Poza kwestią możliwości występują jeszcze dwa inne czynniki, które razem tworzą podatny grunt pod nadużycia. Chodzi o presję i usprawiedliwienie. Presja do popełnienia oszustwa może pochodzić z różnych źródeł. Może istnieć presja na jednostkę. Na przykład z powodu trudności finansowych w domu – wysokich rat kredytu na dom, długów karcianych itp. Presja może się też pojawić ze strony firmy. Pracownik lub menedżer może czuć się pod presją, by zrealizować cele sprzedażowe za dany kwartał, dostarczyć analitykom oczekiwanych zysków czy usatysfakcjonować szefa. Trzecim z trójkąta czynników sprzyjających nadużyciom jest usprawiedliwienie lub racjonalizacja. Większość ludzi jest w głębi duszy uczciwa. Od czasu do czasu może jednak odczuwać presję lub zetknąć się z możliwościami zrobienia czegoś niewłaściwego. Osoby, które znajdą się w takiej sytuacji, będą mimowolnie szukać dla siebie usprawiedliwienia, potwierdzenia, że to, co zrobią, jest w zasadzie w porządku. Jeśli kultura organizacyjna jest taka, że nie piętnuje zachowań nagannych, jeśli nikogo nie obchodzi, co robią inni i jak to wpływa na firmę, to usprawiedliwienie będzie dużo łatwiejsze. Pracownik lub menedżer racjonalizuje sobie oszustwo, mówiąc, że robi tylko to, co wszyscy, albo że realizuje tylko to, czego de facto wymaga od niego szef. A już zupełnie nie ma skrupułów, jeśli na czymś nieetycznym nakrył swojego szefa.

Firmy koncentrują się na ograniczeniu możliwości przestępstwa, czyli na tym, nad czym menedżerowie praktycznie nie mają kontroli. Zaniedbują zaś często nieuświadomione zagrożenia ze strony presji i usprawiedliwienia, które znajdują się pod ich kontrolą niemal całkowicie.

Paradoks z tymi trzema składowymi trójkąta polega na tym, że firmy koncentrują się na ograniczeniu możliwości przestępstwa, czyli na tym, nad czym menedżerowie praktycznie nie mają kontroli. Zaniedbują zaś często nieuświadomione zagrożenia ze strony presji i usprawiedliwienia, które znajdują się pod ich kontrolą niemal całkowicie.

Co konkretnie należy robić w tych pomijanych obszarach zagrożeń, by ograniczyć nadużycia?

Trzeba przede wszystkim budować właściwą atmosferę na szczycie władzy – pracownicy muszą czuć, że ich szefom faktycznie zależy na likwidowaniu nadużyć i że składają jednoznaczne publiczne zobowiązania. Na przykład dają jasno do zrozumienia, że żadne oszustwo nie będzie w ich firmie usprawiedliwione ani tolerowane. Za takimi zobowiązaniami idą formalne kodeksy postępowania, które każdy członek zarządu i pracownik firmy podpisuje, na przykład raz do roku. Idą procedury delegowania odpowiedzialności w dół organizacji – tak jak to dzieje się dziś z dyrektorami finansowymi kolejnych szczebli globalnych koncernów, z których każdy przekazuje swojemu zwierzchnikowi sprawozdanie finansowe i wie, że podpisując się pod sprawozdaniem, ponosi majątkową odpowiedzialność za rzetelność podanych tam informacji.

Nie bez znaczenia jest też promowanie aktywnej postawy wśród pracowników – zachęcanie ich do tego, by jak najszybciej informowali najwyższe kierownictwo o tym, że zauważyli coś niewłaściwego. Aby takim osobom (zwanym po angielsku whistleblowers) zagwarantować skuteczność, menedżerowie muszą jednak zapewnić im faktyczną ochronę przed atakami zwierzchników oraz anonimowość od momentu otrzymania od nich e‑maila w sprawie do momentu podjęcia śledztwa przez odpowiednie organy firmy lub prokuraturę.

Dużo i w różnej formie trzeba też komunikować. Nie wystarczy wysłać do pracowników jednego e‑maila na rok i uznać sprawę za zamkniętą. Jeśli ludzie nie wiedzą o istniejących rozwiązaniach antykorupcyjnych i o faktycznym stanowisku szefa firmy w tej sprawie, to tak jakby ich w ogóle nie było. Szefowie firm muszą też dawać swoim ludziom jasne kryteria oceny, czy to, co robią, jest dobre. Na przykład proste pytanie: jak byś się czuł, gdyby to, czym się zajmujesz, zostało ujawnione opinii publicznej? Czy tłumaczyłbyś się? Zmartwił?

Czy jednak szefowie firm będą w takim przekazie wiarygodni?

Faktycznie, zdarza się, że wyżsi rangą menedżerowie też mają na swoim koncie pewne przewiny. Jest ich stosunkowo mało pod względem liczby przypadków. Ale jak już się zdarzają, to są zwykle znacznie bardziej kosztowne dla firmy niż oszustwa popełniane przez szeregowych pracowników. Tu dotykamy kluczowej kwestii wiarygodności ludzi na górze. Muszą oni nie tylko mówić, lecz także robić to, o czym mówią. A z tym bywa różnie; 73% respondentów naszej ankiety w Polsce twierdzi, że ich firmy posiadają jasne procedury dotyczące nadużyć, zdaniem 64% zasady te są znane pracownikom, a tylko 55% uważa, że wszyscy ich przestrzegają. Inaczej mówiąc, aż 45% pracowników jest zdania, że w firmie obowiązują różne zasady gry dla różnych ludzi. Co gorsza, wielu twierdzi, że podwójna moralność dotyczy właśnie kierownictwa firm. Aż 37% respondentów naszej ankiety twierdzi, że zarząd wyznacza sobie inne standardy postępowania niż pracownikom (dla porównania, w Europie Zachodniej tylko 22% pracowników myśli w podobny sposób). Jak więc tu mówić o właściwej atmosferze na szczytach władzy, o inspirowaniu do właściwych zachowań, o świeceniu przykładem? Niestety, jeśli faktycznie zależy nam na zlikwidowaniu oszustw, musimy zacząć od siebie.

A od czego należy zacząć szukanie? Definicja nadużyć jest dość szeroka, a jak się okazuje z państwa badań, Polacy potrafią być bardzo ostrzy w swoich ocenach.

Rzeczywiście, wykorzystywanie kserokopiarki do celów prywatnych jest uważane w Polsce za działanie wysoce nieetyczne. Twierdzi tak aż 61% pracowników, podczas gdy w Europie Zachodniej – tylko 41%. Podobnie rygorystycznie podchodzą Polacy do zabierania firmowych materiałów biurowych. Jednak, choć nie można przejść obojętnie nad tym, gdy ktoś kradnie kilka ryz papieru, to wpływ tego postępku na reputację i wartość rynkową firmy jest niewielki. Ktoś, kto umyślnie wprowadza w błąd opinię publiczną, zawyżając wyniki w sprawozdaniach finansowych lub fałszywie informując o innych zdarzeniach, ma natomiast ogromny, niszczący wpływ na reputację i wartość firmy. I takie postępki powinny być tropione w pierwszej kolejności. Wiem, że często firmy robią to inaczej – najpierw skupiają się na gotówce i zaopatrzeniu, bo w nich tkwi największa pokusa materialnych zysków. Ja bym natomiast zalecał, by szukać nadużyć pod kątem ich wpływu na reputację i wartość rynkową firmy. Takie podejście znacznie wyostrza spojrzenie.

Wspomniał pan, że nadużycia zdarzają się na różnych szczeblach zarządzania – również wśród kadry kierowniczej. Kto zatem powinien być odpowiedzialny za wprowadzanie w firmach tego nowego myślenia o nadużyciach?

Zarząd i kadra kierownicza – przede wszystkim. To oni przecież często i bezwiednie tworzą warunki sprzyjające nadużyciom – presję i usprawiedliwienia. Muszą zatem być świadomi swoich zachowań. Menedżerowie są więc odpowiedzialni z jednej strony za niepowstawanie niewłaściwych zachowań, a z drugiej za wdrożenie systemu, który sprawi, że takiego rodzaju zachowania – w ich szerszym sensie – zostaną wykryte. Odpowiedzialność spoczywa też na komitetach audytowych, które muszą dbać o wykrywanie oszustw i minimalizowanie możliwości ich powstania. Jest oczywiście też rada nadzorcza – jej członkowie powinni przede wszystkim rozumieć mechanizm zagrożeń i stale zadawać zarządowi niewygodne pytania odnoszące się do tych trzech obszarów: możliwości, presji i usprawiedliwienia. Firmy audytorskie też ponoszą odpowiedzialność, ale tu pojawia się problem. Inwestorzy oczekują, że audytorzy wynajdą wszystkie naruszenia prawa. I rzeczywiście wiele z nich identyfikują. Ale nadużycia potrafią dziś mieć tak wymyślną formę, że nawet doświadczony audytor często nie jest w stanie ich wykryć, stosując typowy proces audytu. Jeśli zada właściwe pytania – trudne pytania o presje, usprawiedliwienia i możliwości – ma na to większą szansę. Dlatego pracujemy usilnie z regulatorami w wielu krajach nad tym, by wzmocnić procedury audytorskie.

Co polskie firmy powinny robić, by system wykrywania nadużyć nie ograniczył ich elastyczności i szybkości działania, które mają przecież zasadnicze znaczenie dla konkurowania na szybko rosnącym rynku?

Nowy sposób myślenia o nadużyciach nie zakłada wprowadzenia kolejnej generacji jeszcze bardziej wymyślnych zabezpieczeń. Wymaga głównie nowego spojrzenia na kwestie nadużyć i uświadomienia sobie i innym, że wiele zagrożeń tworzymy sami swoim zachowaniem. Bezwiednie wysyłamy niewerbalne sygnały, które inni interpretują jak przyzwolenie do przekroczenia prawa.

Pobierz artykuł pdf niezabezpieczony

Pobierz artykuł pdf zabezpieczony

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!