Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kultura organizacyjna

Budowanie zaufania na zobowiązaniach i ich realizacji

1 marca 2008 7 min czytania
Jarosław Kosiński

Jeśli menedżerowie chcą, by ich firma była oceniana pod kątem perspektyw długoterminowych, muszą podjąć jednoznaczne zobowiązania co do kamieni milowych w rozwoju firmy i systematycznie je wypełniać.

Menedżerowie zmagają się z krótkoterminową presją na wyniki od lat. Nie lubią jej, ale jej ulegają. Z drżeniem serca co kwartał raportują rynkom kapitałowym, jakie uzyskali wyniki. Tymczasem mogą wydłużyć horyzont oceny swojej firmy, powstrzymać ostre spadki kursu akcji albo przynajmniej stępić ostrze krytyki w sytuacji, gdy wyniki kwartalne odbiegają nieco od dotychczasowego trendu i wyników konkurencji. W tym celu muszą jednak podjąć kilka niewygodnych działań.

Podjęcie publicznych zobowiązań dotyczących przyszłości. Jeśli analitycy i akcjonariusze mają dać im większą swobodę działania i bardziej wyrozumiale patrzyć na bieżące wyniki, menedżerowie muszą zdobyć ich zaufanie. A to mogą zbudować albo dzięki osobistej renomie na rynku, albo – jeśli takiej nie mają – systematycznemu wywiązywaniu się z przyjętych wcześniej zobowiązań. To drugie podejście jest bardziej dostępne. Wymaga określenia dalekosiężnego celu i drogi dojścia do niego, z kolejnymi przystankami, a potem komunikowania faktu dotarcia do następnych. Problem w tym, że nie każdy menedżer będzie chciał dołożyć do swoich zobowiązań bieżących nowe – dotyczące przyszłości firmy. Nie tylko dlatego że już teraz ma dużo spraw na głowie i dodatkowo często zajmuje się również tzw. gaszeniem pożarów. Ale dlatego że musiałby odpowiadać za coś, czego nie może całkowicie przewidzieć i na co często nie ma do końca pełnego wpływu.

Kamienie milowe i jasne cele. Tymczasem z niepewnością dotyczącą przyszłości można sobie poradzić. Zobowiązania można tak sformułować, by ich realizacja zależała głównie od nas. Oprócz konkretnych planów liczbowych należy poruszać w rozmowie z inwestorami również tzw. cele miękkie. Chodzi o działania pośrednie, które tworzą podstawę do osiągania wyników w przyszłej sytuacji konkurencyjnej, takie jak zbudowanie zespołu, wdrożenie systemów zarządczych, podniesienie kompetencji. Czyli o działania w miękkich obszarach zarządzania. Problem w tym, że menedżerowie nie są przyzwyczajeni do komunikowania tych działań. Wolą rozmawiać wyłącznie o twardych i konkretnych liczbach – zyskach, marżach i przychodach ze sprzedaży. Wbrew pozorom miękkie cele, jeśli są realizowane i systematycznie komunikowane, pomagają zbudować równie silnie zaufanie do strategii i jej propagatora co twarde, choć dość trudne do przewidzenia, liczby. Sprawdziliśmy to z sukcesem u kilku naszych klientów, którym doradziliśmy sukcesywne komunikowanie analitykom poszczególnych osiągnięć w ramach realizacji długoterminowych programów strategicznych.

Kilka scenariuszy. Oczywiście zaufania inwestorów i rady nadzorczej do długoterminowych celów nie da się zbudować tylko na systematycznym komunikowaniu miękkich działań. Potrzebne są także liczby. W przypadku planów długookresowych te jednak mogą się zmienić w zależności od koniunktury gospodarczej i sytuacji rynkowej. Aby zmniejszyć wahania prognoz, a tym samym ograniczyć możliwość niewywiązania się z przyjętych zobowiązań wobec inwestorów, menedżerowie powinni opracować i komunikować nie jeden scenariusz rozwoju sytuacji, lecz kilka. Każdy z innym poziomem kamieni milowych, zależnym od czynników zewnętrznych.

Określenie jasnej wizji przyszłości. Firmy nie potrafią przekonać inwestorów do swych strategii, bo zwykle są to dokumenty dość konserwatywne i ogólne. Nie ma w nich wyraźnej wizji przyszłości. Misji zaś, o ile w ogóle jest, brakuje wyrazistości; bywa podobna do misji innych firm z sektora, a nawet z innych sektorów. Jest nijaka, mdła. Tymczasem misje najbardziej zyskownych firm na świecie są zwykle jednoznaczne, obrazowe i porywające. Nike chce „rozbić Adidasa”, GE – „stać się numerem jeden lub dwa na każdym rynku, na którym służymy, i zrewolucjonizować organizację tak, aby łączyć zalety dużej firmy z elastycznością i pokorą małych firm”, stary Google – „stać się najszybszą wyszukiwarką”, a nowy Google – „wiedzieć wszystko”. Wizje te i misje stanowią jednoznaczny kierunkowskaz dla wszystkich przyszłych działań przedsiębiorstw i stanowią podstawowe kryterium ich oceny. Pozwalają skoncentrować cały zespół na realizacji strategii, przekazując również klarowny komunikat właścicielom. Polskie firmy niestety nie przywiązują do nich dużej wagi.

Podejmowanie dialogu z właścicielem. Rada nadzorcza, która reprezentuje właścicieli firmy, powinna nadzorować zarząd i pomagać mu w bieżących sprawach, ale też troszczyć się o zapewnienie stabilnych warunków rozwoju na przyszłość. Niestety, tej drugiej roli w wielu przypadkach nie spełnia. Wbrew temu, co mówi się publicznie, często nie jest to jej wina. To prawda, że polskie rady nadzorcze lubią mieć wpływ na bieżące decyzje. Ale prawdą też jest to, że zarządy chętnie przerzucają na radę odpowiedzialność za podejmowanie trudnych, niekoniecznie strategicznych decyzji. Proszą wręcz radę o wyrażenie opinii w wielu sprawach operacyjnych. W ten sposób menedżerowie sami ograniczają sobie czas na poważną dyskusję o przyszłości firmy. Osobnym problemem jest to, że członkowie rady nie zawsze są do takiej dyskusji przygotowani. Nie zawsze są kompetentni. Szczególnie ci, a tych jest większość, którzy w ramach przygotowań do posiedzeń rady analizują i wysnuwają wnioski tylko na podstawie nadesłanych im lub zamówionych dokumentów z firmy. Nie rozmawiają z pracownikami, dostawcami i klientami firmy, nie znają specyfiki jej działalności. Tu członkowie rad nadzorczych mają wiele do zrobienia.

***

Istnieją firmy, które systematycznie realizowały kontrowersyjne dalekosiężne cele bez szkody dla swojej krótkoterminowej wyceny. Skandynawski koncern Orkla wycofał się niegdyś z dziennika Rzeczpospolita i polskich gazet regionalnych, sprzedając je brytyjskiemu funduszowi inwestycyjnemu. Koncern FMCG Unilever sprzedał markę mrożonek rybnych Kapitan Iglo, jak i inne marki mrożonek. Uznał bowiem, że segment ten – jako bliski typowi commodity – nie pozwala na osiąganie stabilnych wysokich marż z tytułu marki, a na budowaniu marek koncern ten zna się najlepiej. Pewien duży polski producent piwa zrezygnował kiedyś z własnego systemu dystrybucji, bo uznał, że nie zapewnia on żadnej przewagi nad konkurencją i że bardziej otwarty model będzie lepszy i tańszy.

Wszystkie te firmy przekonująco pokazały analitykom i inwestorom, na czym polegają ich silne strony i ile zarobią, gdy się na nich skupią. Wszystkie miały jasną wizję i kamienie milowe rozpisane na scenariusze. Wszystkie podejmowały dialog z właścicielem. Czy spełnienie tych warunków wystarczy, by wydłużyć horyzont oceny każdej spółki? Dotychczasowe doświadczenia z naszymi klientami każą mi myśleć pozytywnie. Z drugiej strony okazji do testowania tej hipotezy jest coraz więcej. Ostatnio pod pręgierzem analityków staje Agora, która pod wodzą nowego prezesa zapowiedziała położenie większego nacisku na rozwój mediów elektronicznych, a mniejszego nacisku na ekspansję w segmencie mediów tradycyjnych. Póki co większość przychodów spółki pochodzi jednak z tradycyjnego medium – Gazety Wyborczej. Agora ma analitycznych menedżerów, chętną do pogłębionej dyskusji i kompetentną radę nadzorczą, dobre relacje z analitykami i inwestorami. Ma więc atrybuty potrzebne, by zbudować zaufanie do swojej długoterminowej wizji. Warto uważnie śledzić ten przypadek, by nauczyć się skutecznych technik i wystrzec błędów.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Jak przewidywać ryzyko, zanim się zmaterializuje?
Światowe kryzysy z ostatnich dwóch dekad nauczyły nas, że ryzyko rzadko pozostaje ograniczone do jednego sektora czy rynku. W rzeczywistości rozprzestrzenia się ono jak fala – przez łańcuchy dostaw, modele biznesowe i decyzje konsumenckie. Dla menedżerów oznacza to jedno: aby trafnie przewidywać ryzyko, muszą patrzeć dalej i szerzej niż tylko na bezpośrednie zagrożenia. Zarządzanie ryzykiem […]
Strategia w świecie niepewności: jak stałość może być kotwicą wyborów

W czasach dynamicznych zmian, zakłóceń geopolitycznych i rewolucji technologicznych liderzy organizacji stoją przed trudnym zadaniem: jak projektować strategie, które nie tylko odpowiadają na bieżące wyzwania, ale także zachowują aktualność w obliczu nieprzewidywalnej przyszłości. Zamiast opierać się wyłącznie na prognozach i analizie trendów, warto zadać fundamentalne pytanie: co się nie zmienia?

Multimedia
Czego firmę może nauczyć dobrze zgrana orkiestra

Obejrzyj koncert, który pokazuje, że doskonałym przykładem do naśladowania dla firmy i jej menedżerów może być zgrana orkiestra, w której muzycy potrafią tak harmonijnie współpracować, jakby tworzyli jeden organizm. Dzięki temu w sposób powtarzalny osiągają stawiane przed nimi cele, jakimi są perfekcyjne wykonania, nagradzane aplauzem ze strony publiczności. Postępując w podobny sposób, działające na niestabilnych rynkach firmy mogą osiągnąć poziom sprawności organizacyjnej, która pozwoli zarówno na nadążanie za zmieniającymi się oczekiwaniami klientów, jak i na efektywne gospodarowanie zasobami.

Jak skutecznie współpracować z osobą, która za tobą nie przepada

Czy zdarzyło ci się kiedyś z niechęcią myśleć o spotkaniu z kolegą z pracy, którego zachowanie sprawia, że każda rozmowa przypomina stąpanie po cienkim lodzie? Gdy ktoś w miejscu pracy wydaje się żywić wobec ciebie niechęć, napięcie może być wyczuwalne i wpływać nie tylko na twoją produktywność, ale także na morale całego zespołu.

Zamiast pozwalać, by uraza kształtowała wasze relacje, istnieją sposoby, by przekształcić tę trudną sytuację w okazję do rozwoju zawodowego. Skuteczne radzenie sobie z takim wyzwaniem wymaga wglądu, taktu i gotowości do analizy nie tylko własnego zachowania, lecz także przyczyn leżących u podstaw konfliktu.

Załamanie ruchu kontenerowego pomiędzy USA a Chinami ma wpływ również na Polskę. Ruch kontenerowy pomiędzy Chinami i USA się załamuje. Co to oznacza dla polskich przedsiębiorców?

Logistyka bywa traktowana przez przedsiębiorstwa po macoszemu. Tymczasem jest to sektor o wysokiej wrażliwości na niepewność gospodarczą. W obliczu potencjalnego kryzysu gospodarczego wiele się mówi o zapaści handlu pomiędzy dwoma największymi gospodarkami świata: USA i Chinami. Te konflikty są niczym klin wbity w globalny łańcuch dostaw. W tym dotąd spójnym ekosystemie osłabienie dowolnego ogniwa może nieść ze sobą poważne konsekwencje dla każdego podmiotu gospodarczego. Pierwszym wskaźnikiem, który je ukazuje jeszcze przed pojawieniem się oficjalnych statystyk handlowych, jest ruch kontenerowy pomiędzy Chinami a USA we frachcie morskim. Według obecnych odczytów zmalał on aż o jedną trzecią w porównaniu z zeszłym rokiem.

Wprowadzenie przez Donalda Trumpa dodatkowych ceł na wiele krajów na początku kwietnia 2025 r. spowodowało brutalne turbulencje w większości światowych gospodarek. Chociaż ostatecznie sytuacja nieco się załagodziła, jej echa nie ucichły. Tąpniecie na światowych giełdach zaprezentowało, jak silne zależności panują między krajami. Często nawet jeśli dany produkt jest wytwarzany w danym kraju, jego elementy składowe lub surowce wymagają importu. Prym w tej dziedzinie wiodą Chiny, które są największym eksporterem świata oraz drugim największym eksporterem do USA. W 2024 r. chińskie produkty o łącznej wartości 439 mld dolarów stanowiły aż 14% ogółu amerykańskiego importu. Zaognienie sporu handlowego USA z Chinami, podczas którego wzajemne cła wzrosły do poziomu aż 145% wartości produktów, odmieniły te realia na bardzo długi czas, biorąc pod uwagę wysoką bezwładność, której podlega branża logistyczna.

Kiedy technologia zawodzi – frustracja lidera wobec porażki cyfrowej transformacji Kiedy technologia nie zwiększa sprzedaży – 5 powodów porażek transformacji cyfrowej

Cyfrowe narzędzia mają ogromny potencjał, ale ich skuteczność zależy od kontekstu, w jakim są wdrażane. Zamiast realnego wzrostu, który te narzędzia miały zapewnić, firmy często mierzą się z chaosem operacyjnym, rosnącymi kosztami i brakiem spójności działań. Problem nie leży w samej technologii, lecz w braku strategii, nieczytelnych celach oraz zbyt słabym powiązaniu innowacji z potrzebami klienta i organizacji.
Choć inwestycje w technologię rosną z roku na rok, wiele organizacji nie odnotowuje oczekiwanych efektów. Zamiast usprawnienia procesów i poprawy wyników sprzedaży pojawia się frustracja, nadmiar narzędzi i spadek efektywności zespołów. Transformacja cyfrowa bywa wdrażana fragmentarycznie, bez jasno określonych celów i spójnej architektury danych. Zamiast służyć rozwojowi, staje się źródłem wewnętrznego chaosu.

Pędzący pociąg rewolucji sztucznej inteligencji. Adopcja AI w Polsce

Adopcja AI w Polsce nabiera rekordowego tempa, co potwierdza raport „Unlocking Poland’s AI Potential 2025” wykonany na zlecenie AWS. Analizujemy przyspieszony rozwój sztucznej inteligencji w kraju, identyfikując kluczowy potencjał wzrostu, ale także wyzwania (kompetencje, regulacje) i niezbędne strategie na przyszłość.

Polska stoi u progu nowej ery gospodarczej, w której sztuczna inteligencja (AI) przestaje być technologiczną ciekawostką, a staje się kluczowym motorem wzrostu i konkurencyjności. Premierowe dane z raportu „Unlocking Poland’s AI Potential 2025″ malują obraz kraju, który choć startuje z nieco niższego pułapu adopcji AI (34% firm vs. 42% średniej europejskiej), nadrabia dystans w tempie niespotykanym na kontynencie. Ten dynamiczny rozwój stwarza wyjątkową szansę, ale jednocześnie rodzi pytania o strategiczne podejście do zarządzania tą transformacją.

Polska w cieniu wojny handlowej

Nowy globalny kontekst geopolityczny i gospodarczy

Eskalacja wojny handlowej między USA a Chinami na początku 2025 r. wstrząsnęła fundamentami globalnej wymiany handlowej. Waszyngton nałożył zaporowe cła na setki chińskich produktów (a nawet objął dodatkowymi taryfami wybrane towary z Unii Europejskiej), na co Pekin odpowiedział odwetowymi cłami oraz ograniczeniem eksportu strategicznych surowców. W efekcie światowy handel wyhamowuje – według analiz Allianz Trade globalny wzrost PKB może spaść do zaledwie 1,9% w skali roku, najniższego poziomu od czasów kryzysu 2008​, a wolumen handlu towarowego wpadnie w recesję (-0,5%). Europa również odczuwa wstrząsy: spada eksport, rośnie niepewność, a prognozy wzrostu dla strefy euro na 2025 zredukowano do zaledwie 0,8%​. Europejski Bank Centralny ostrzega, że szoki celne mogą bardziej zaszkodzić wzrostowi gospodarczemu niż podbić inflację – co oznacza, że kontynuacja wojny celnej niesie ryzyko stagnacji zamiast ożywienia.

Polska, jako średniej wielkości otwarta gospodarka silnie powiązana z UE, odczuwa skutki tego konfliktu głównie pośrednio. Nasz bezpośredni eksport do Chin stanowi wciąż marginalny ułamek (ok. 3,6 mld euro w 2024 r., głównie żywność, miedź, drewno czy części motoryzacyjne​), podczas gdy import z Chin osiągnął niemal 50 mld euro i obejmuje wszystko od elektroniki i AGD po maszyny przemysłowe. Taka asymetria oznacza, że polskie firmy bardziej narażone są na pośrednie skutki – osłabienie popytu na kluczowych rynkach eksportowych i zaburzenia łańcuchów dostaw – niż na bezpośrednią utratę rynku chińskiego. Jeśli gospodarka Europy Zachodniej spowolni, automatycznie ucierpi polski eksport komponentów dla niemieckiego przemysłu. Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego, pełnoskalowa wojna celna USA–UE mogłaby obniżyć dynamikę polskiego PKB o ok. 0,4 punktu procentowego​ – spowalniając wzrost, choć niekoniecznie wywołując recesję. To istotna strata, biorąc pod uwagę że nasza gospodarka rozwija się obecnie w tempie kilku procent rocznie. Czy polski biznes może zatem pozwolić sobie na luksus ignorowania konfliktu dwóch światowych supermocarstw?

Patrząc strategicznie na tę sytuację, analizujemy kluczowe ryzyka i szanse wynikające z wojny handlowej USA–Chiny dla trzech sektorów o znaczeniu krytycznym: przemysłu, branży ICT oraz przemysłu obronnego.

Jak czas rekrutacji wpływa na jej efekty? Proces rekrutacji najlepszą wizytówką firmy

Czas to pieniądz – ale to ludzie generują wartość firmy. W realiach intensywnej konkurencji i nieustannej walki o przewagę rynkową szybkość działania stała się podstawową walutą w świecie biznesu. Jednak fundamentem każdej organizacji pozostają nie wskaźniki, lecz talenty – zaangażowani, pomysłowi pracownicy, których potencjał napędza innowacje i rozwój. Czy zatem skrócenie procesu rekrutacyjnego powinno odbywać się kosztem jakości dopasowania kandydatów? A może możliwe jest połączenie efektywności z trafnością wyboru?

Rekrutacja to dialog, a nie jednostronna selekcja – równie uważnie jak firma ocenia aplikujących, tak kandydaci przyglądają się potencjalnemu pracodawcy. To właśnie pierwsze wrażenie – często jeszcze przed rozmową kwalifikacyjną – może przesądzić o ich decyzji. Dlatego skuteczny employer branding zaczyna się wcześniej, niż mogłoby się wydawać: od przemyślanego, przejrzystego i sprawnego procesu rekrutacyjnego. Jak pokazuje raport „Rekrutacyjne KPI 2025” sama szybkość działania znacząco wpływa na postrzeganie marki pracodawcy. Krótszy czas rekrutacji może zatem stać się kartą przetargową w walce o najlepszych ludzi.

Multimedia
Czy ludzie przestaną być potrzebni? Wpływ AI na rynek pracy

Czy sztuczna inteligencja (AI) zrewolucjonizuje rynek pracy, prowadząc do masowego bezrobocia, czy też przyniesie nowe możliwości i przekształci istniejące zawody?  W najnowszym podcaście z serii „Limity AI” Iwo Zmyślony analizuje wpływ AI na rynek pracy, opierając się na danych i analizach ekonomicznych. Gościem specjalnym jest Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat tego, jak AI może zmienić charakter pracy i jakie wyzwania oraz szanse wiążą się z tą technologią.</strong>

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!