Streszczenie: Profesjonalnie działające organizacje non-profit coraz bardziej przypominają sprawnie zarządzane firmy. Tym, co je nadal odróżnia, jest poziom motywacji pracowników. Wolontariusze realizują cele organizacji non-profit z takim zaangażowaniem, jakie większość menedżerów bezskutecznie próbuje wykrzesać u pracowników swoich firm. Wiele z czynników wpływających na wysoki poziom motywacji w organizacjach non-profit da się także zastosować w tradycyjnych, nastawionych na zysk firmach.
Profesjonalnie działające organizacje non‑profit coraz bardziej przypominają sprawnie zarządzane firmy. Tym, co je nadal odróżnia, jest poziom motywacji pracowników. Wolontariusze realizują cele organizacji non‑profit z takim zaangażowaniem, jakie większość menedżerów bezskutecznie próbuje wykrzesać u pracowników swoich firm. Wiele z czynników wpływających na wysoki poziom motywacji w organizacjach non‑profit da się także zastosować w tradycyjnych, nastawionych na zysk firmach.
Menedżerowie coraz częściej podkreślają, jak dużą rolę w rozwoju ich firm odgrywają ludzie. To bowiem od ich wiedzy, umiejętności, pasji i determinacji w działaniu zależy biznesowy sukces wszystkich przedsięwzięć. Wprowadzają więc specjalne systemy motywacyjne, które mają zachęcić pracowników do lepszej i wydajniejszej pracy. Najczęściej jednak podnoszą płace lub przyznają premie za wyniki. Nie zawsze daje to oczekiwane rezultaty. Zachęty finansowe są bowiem skuteczne na krótką metę – pracownicy szybko się do nich przyzwyczajają, a ich motywacja do pracy spada. Z zazdrością spoglądają więc na organizacje pożytku publicznego, gdzie często ci sami, apatyczni ludzie wykazują się niebywałą inicjatywą i zapałem do działania. Stają się wytrwali, kreatywni i efektywni. Takich ludzi ma w swoim gronie także Polska Akcja Humanitarna. Obok niewielkiej grupy etatowych pracowników działania naszej organizacji wspiera stale około 120 wolontariuszy.
Jeszcze 13 lat temu, kiedy rozpoczynaliśmy działalność, potrzebowaliśmy każdej pary rąk do pracy. Nie stawialiśmy więc żadnych ograniczeń osobom, które chciały z nami współpracować. Wystarczył jeden telefon, aby do pomocy w zbiórce darów dla powodzian zgłosiło się w ciągu jednego dnia tysiąc osób. Było wśród nich wielu ludzi niewykwalifikowanych: bezrobotni, czasami bezdomni, studenci. Ale przychodziły także osoby, które miały stałą pracę: lekarze, pracownicy agencji reklamowych, a nawet finansiści z banków. Zgłaszali się do PAH, by na nowo odnaleźć sens w swoim życiu – zrobić coś dobrego dla innych, a także – z chęci odmiany, z potrzeby zmierzenia się z nowym wyzwaniem, zrobienia czegoś wyjątkowego. Dziś, z perspektywy czasu, widzę, że ich silna motywacja nie wygasła tylko dzięki kilku prostym zasadom, które stosujemy od początku swego istnienia.
Dobrze znane: cele ogólne i sens jednostkowych zadań
Wolontariusze chcieli razem ze mną realizować moją wizję niesienia pomocy potrzebującym. Choć większość z nich przyciągały do PAH głośnie akcje, polegające na organizowaniu konwojów z darami dla zniszczonych przez wojnę rejonów – Bośni czy Czeczenii – oraz na tworzeniu zagranicznych misji, to jednak bez szemrania podejmowali mniej spektakularne działania. Bez względu na swoje wcześniejsze doświadczenia i umiejętności wykonywali zazwyczaj proste prace fizyczne – zbierali i sortowali dary, pakowali paczki, naklejali znaczki czy sprzątali magazyny. Wszyscy jednak doskonale widzieli, że te proste czynności mają ogromne znaczenie dla misji organizacji. A przy tym realizowali zadania, z którymi się identyfikowali, które rozumieli i szanowali. Zdawali też sobie sprawę, że pracując w organizacji znanej ze swoich humanitarnych działań nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, przynależą do elity. Nie wszyscy pracownicy mogą tak powiedzieć o swoich firmach. Nie wszystkie przedsiębiorstwa mają też tak jasne zasady i reguły działania. A ma to fundamentalne znaczenie w motywowaniu ludzi.
Dostępny, autentycznie zaangażowany lider
Innym, równie silnym magnesem jest na pewno silny lider – przywódca. Nie wystarczy założyć organizację charytatywną, aby przyciągnąć do współpracy tak wielu ludzi i jednocześnie zachęcić ich do ciężkiej pracy, w dodatku za nią nie płacąc. Przykład do działania musi iść z góry. Trudno bowiem przekonywać ludzi do swoich planów, jeśli samemu nie do końca się w nie wierzy lub nie postępuje się według zasad, które chce się przekazać innym.
W wielu firmach, z których wywodzą się współpracujący z PAH wolontariusze, pracownicy nie wiedzą, jakie poglądy ma ich szef i jak zachowałby się w konkretnej sytuacji. Mam świadomość, że część osób przychodziła i nadal przychodzi do PAH ze względu na moją w niej obecność. Ludzie w PAH (choć nie tylko oni) wiedzą o mnie prawie wszystko. Znają moje poglądy na wiele spraw, mój sposób patrzenia na świat i moje codzienne problemy w zmaganiu się z chorobą. Nie ukrywam cierpienia, bo chcę, aby ludzie czerpali z moich doświadczeń nadzieję dla siebie, że mimo ciężkiej choroby można być aktywnym i zadowolonym z życia. Kiedyś podczas akcji, gdy razem do późna pakowaliśmy paczki, słyszałam, jak ktoś mówił, że jest zmęczony, ale nie może wyłączyć się, skoro ja, chora, tak długo i ciężko pracuję. Wspólna praca zjednywała ludzi. Wspieraliśmy się i lepiej poznawaliśmy. Bardzo często wystarczyła rozmowa, by niektóre problemy traciły na znaczeniu.
Szansa na samorealizację
Ta wyjątkowa atmosfera, która od początku towarzyszy naszej pracy, jest bardzo silnym magnesem przyciągającym ludzi do organizacji. Sprzyja jej – paradoksalnie – właśnie brak wynagrodzenia i związanej z nim niezdrowej rywalizacji. Ludzie nie są do niczego zmuszani i okazuje się, że ich zaangażowanie bywa większe niż wtedy, gdy mają perspektywę otrzymania wysokiej premii.
Trudno jednak silną motywacje wolontariuszy tłumaczyć jedynie atmosferą w organizacji czy wewnętrznym poczuciem misji. Na pewno ta motywacja jest tym silniejsza, im bardziej wyjątkowa jest atmosfera w pracy i im wyżej w osobistej hierarchii wartości wolontariuszy plasują się cele organizacji. Ale to nie wystarcza, by na dłuższą metę utrzymać ich entuzjazm do działania.
Ludzie, którzy przychodzą do PAH, chcą mieć możliwość samorealizacji. Dla studentów jest to często pierwsza praca, pierwszy kontakt z realizacją zadań i ich oceną, dla osób bezrobotnych – szansa na wyjście spoza nawiasu i bycie po prostu potrzebnym. W PAH mają możliwość robienia różnych rzeczy, sprawdzenia się w czymś nowym. To zależy tylko od inwencji i inicjatywy wolontariusza. Jeśli chce, może zdobyć wiele unikalnych umiejętności, nabrać cennego doświadczenia. Niektórzy po specjalnych szkoleniach zaczynali pracę przy komputerach, inni „odkrywali” u siebie predyspozycje do współpracy z uchodźcami czy do kontaktów z darczyńcami. Dziewczyna, która pakowała paczki, po dodatkowym przeszkoleniu została specjalistką od ceł. Inna, która zaczynała od sprzątania magazynów, od kilku lat pracuje na misji w Czeczenii, zdobywając rzadkie doświadczenie w kontaktach z organizacjami międzynarodowymi i instytucjami Unii Europejskiej. Stwarzanie wolontariuszom takich możliwości i powierzanie im coraz bardziej odpowiedzialnych zadań wprost przekłada się na wzrost ich motywacji do działania. Ludzie bowiem zawsze lepiej pracują, gdy mają w perspektywie możliwość awansu lub zdobycia dodatkowego doświadczenia. To aspekty, które coraz częściej decydują o wyborze miejsca pracy. Trzeba więc dać im taką szansę, a zrekompensuje ona w pełni brak wynagrodzenia.
Docenianie
Możliwość rozwoju to jednak nie wszystko. Musi iść za tym przekonanie wolontariuszy, że to, co robią, ma znaczenie nie tylko dla nich samych. Że ich praca jest doceniana i daje konkretne efekty. Takie postępowanie buduje ich poczucie własnej wartości. Wielu wolontariuszy zwracało uwagę, że w firmach komercyjnych, w których byli wcześniej zatrudnieni, traktowano ich instrumentalnie. Nikt nie szanował ich pracy. A to było wyjątkowo demotywujące, zniechęcało do podejmowania kolejnych inicjatyw. W PAH równie ważne są osoby, które wyjeżdżają na misje zagraniczne, jak te, które zajmują się wpisywaniem nazwisk ofiarodawców do bazy danych lub wysyłają tysiące listów do potencjalnych darczyńców z prośbą o przekazanie nam 1% podatku.
Jasne reguły i procedury
Od kilku lat PAH coraz bardziej przypomina tradycyjnie działające przedsiębiorstwo z określonymi strukturami i grupą kilkudziesięciu etatowych pracowników. To ludzie, którzy mogliby zajmować dobrze płatne, menedżerskie stanowiska w dużych, międzynarodowych firmach, są bowiem dobrze wykształceni, znają świetnie języki obce. Pracują jednak dla nas, choć nie trzyma ich tu pensja, bo średnio zarabiają netto około 3000 złotych miesięcznie. Pełnią jednak odpowiedzialne funkcje (np. moich zastępców), są specjalistami od finansów, public relations, marketingu, odpowiadają za kontakty z międzynarodowymi instytucjami czy darczyńcami.
Od kilku lat realizujemy coraz więcej projektów finansowanych przez organizacje i instytucje międzynarodowe. Musieliśmy więc uporządkować to, co kiedyś robiliśmy „z marszu”, wprowadzić jasne reguły i procedury, aby było wiadomo, kto za co odpowiada i kto jakie podejmuje decyzje. Rozszerzając działalność, ciągle korzystamy z pomocy wolontariuszy, ale nasze wymagania wobec ich umiejętności i potencjału – rosną.
Czasy pionierskie, kiedy w PAH każdy mógł robić wszystko, mamy już za sobą. Organizacja jest coraz większa i potrzebuje osób o wyższych kwalifikacjach. Nie każdy wolontariusz, który szuka pracy, zostanie przyjęty. Bo ileż potrzeba nam osób do klejenia znaczków czy pakowania paczek?
Szczera rozmowa na odchodne
Inaczej niż to jest w przypadku tradycyjnie działających przedsiębiorstw, dobór współpracowników do organizacji charytatywnej nie jest łatwy. Na rynku nie było i nie ma specjalistów od pomocy humanitarnej. Tym cenniejsi są dla nas ludzie, którzy są z nami od wielu lat. Ale nie wszystkich udało mi się zatrzymać. Jedni odeszli, bo im się rodzina powiększała i chcieli mieć stałe dochody czy wziąć kredyt, inni po ukończeniu studiów wracali do rodzinnych miejscowości. Każdy miał prawo wyboru tego, co chciał w życiu robić.
Wiem, że gdy ludzie odchodzą z jakiejś firmy, bardzo często winna jest sytuacja w niej panująca. Jeśli więc ktoś chce odejść z PAH, analizuję, czy wina nie leży po stronie mojej organizacji. Zastanawiam się, co zrobiłam źle, czego nie dopełniłam, może coś przeoczyłam. Rozmawiam z taką osobą, staram się wskazać jej nowe zadania. Nie rezygnuję z niej tak łatwo. Ale wiem, że wolontariuszy nie mogę zatrzymywać siłą. W innych organizacjach humanitarnych na świecie odpływ pracowników jest bardzo duży.
Poszukiwanie ludzi z pasją
W PAH zmieniły się nie tylko procedury przyjmowania osób do współpracy i do pracy, ale również zasady obowiązujące przy wysyłaniu ich z konwojami czy na misje. Selekcja kandydatów coraz bardziej przypomina tę, którą prowadzą tradycyjne firmy. Specyfika naszej działalności sprawia, że coraz szczelniejsze staje się sito testów, przez jakie musi przejść kandydat udający się w rejony bardzo niebezpieczne, często ogarnięte wojną. Wszystko po to, by wybrać osoby odpowiedzialne (za siebie, innych ludzi i dary), o dużej kulturze osobistej, umiejące radzić sobie ze stresem i podejmować decyzje w trudnych, nieoczekiwanych sytuacjach.
Jednak wprowadzając z konieczności określone zasady i procedury regulujące funkcjonowanie PAH, staram się wyłuskać ludzi obdarzonych unikalną pasją do działania. Odkrywających w sobie przede wszystkim chęć niesienia pomocy, a dopiero w dalszej kolejności pragnienie zdobycia dodatkowego doświadczenia czy udziału w nowych wyzwaniach. Mają przecież współuczestniczyć w działaniach organizacji, dla której najważniejszym zadaniem staje się udzielenie pomocy w obliczu tragedii, a nie – jak w innych firmach – kalkulowanie, czy nam się to opłaca i czy damy radę. Gdybyśmy tak robili, nigdy nie udałoby się nam zrealizować żadnego programu.
Częsta informacja i świętowanie osiągnięć
Zdaję sobie sprawę, że podtrzymanie we współpracownikach zaangażowania, jakie zazwyczaj pojawia się na początku wspólnej pracy, jest zadaniem trudnym. Z czasem zapał do każdego działania traci na sile. I jeśli szefowie nie starają się go w ludziach ponownie wskrzesić – słabnie. Bezustannie staję przed tym problemem. Wiem, że nie wszyscy wolontariusze w PAH wykonują swoje obowiązki równie gorąco i żarliwie. Niektórzy mają do nas takie nastawienie jak do pracy w zwykłej firmie. Istnieje niebezpieczeństwo, że to może oddalać ich od naszej misji. Dlatego stale przypominam ludziom, po co jesteśmy. Co tydzień staram się organizować zebrania wszystkich członków PAH, na których omawiamy najważniejsze zadania i pokazujemy, na jakim etapie jesteśmy i jak zamierzamy realizować programy. Oglądamy razem zdjęcia i filmy z misji, na których widać, jak przygotowane przez nas dary trafiają do potrzebujących. To wolontariuszy „nakręca”, pozwala wydobyć z nich kolejne pokłady energii do nowego działania, do kolejnej akcji.

