Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kompetencje przywódcze

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

1 lutego 2005 17 min czytania
dr Witold Jankowski
Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Szef firmy, Łukasz Kozicki, dokłada wszelkich starań, żeby wprowadzić w obowiązki nową dyrektor marketingu. Często spotyka się z nią, zabiera ją na spotkania z klientami, udziela licznych rad i wskazówek. Ona jednak czuje się przytłoczona jego stylem zarządzania, traci zapał i motywację do pracy. Dlaczego tak trudno znaleźć im dobry model współpracy? Co powinni zrobić, aby naprawić sytuację? I czy jest to w ogóle możliwe?

Kto z nas jest całkiem bez winy? Praktycznie każdy menedżer ma w swoim życiu epizody mikrozarządzania, czyli prowadzenia za rękę, sprawdzania, pouczania, wielokrotnego korygowania pracowników. Są sytuacje, kiedy nie ma po prostu innego wyjścia. Problem pojawia się wtedy, kiedy takie praktyki stają się dominującym stylem zarządzania.

Łukasz Kozicki, prezes firmy software’owej Tropline, zdecydowanie nie uważał siebie za mikromenedżera. Co więcej, sugestia od nowej dyrektor marketingu, Eli Bykowskiej, że tak jest postrzegany, wyraźnie go wzburzyła. „Ja, mikromenedżer? To śmieszne! Ostatnia rzecz, którą chcę robić, to wykonywać pracę za moich pracowników!”– mówił do siebie w myślach. „Żeby tylko sami robili to, co do nich należy, i osiągali zakładane wyniki”. Jego podły nastrój pogarszał się z każdą chwilą, w miarę jak wczytywał się w tekst broszury przygotowany przez Bykowską.

Prawda jest taka, że to ja odpowiadam za wyniki firmy. Jeśli ich nie będzie, to rada nadzorcza poszuka sobie kogoś innego. A tych wyników ciągle nie ma! Nie widzę postępu w sprzedaży i nie widzę zasadniczego przełomu w marketingu.

„Ona ciągle nie rozumie, jakie są potrzeby naszych klientów i co wpływa na podejmowane przez nich decyzje! Ten cały tekst to ogólniki, które równie dobrze mogą dotyczyć produktów naszej konkurencji! Używając takiej argumentacji, na pewno nie zwiększymy sprzedaży. A to jest przecież nasz priorytet! I to bez dwóch zdań! Wystarczy przypomnieć sobie przebieg ostatniej rady nadzorczej, na której członkowie rady podali w wątpliwość nową strategię sprzedaży. Wielu z obecnych na sali członków rady podkreślało, że Tropline potrzebuje teraz szybkiej poprawy wyników. Czy można to osiągnąć bez dobrej reklamy i promocji, która wesprze sprzedaż?!

Z tonu dyskusji na posiedzeniu rady Kozicki wyczuwał, że sytuacja w firmie jest coraz bardziej napięta. Jako dyrektor generalny był odpowiedzialny za poprawę wyników finansowych firmy przed jej giełdowym debiutem, planowanym na 2005 rok. W połowie lat 90. Tropline zdobyła uznanie wśród krajowych producentów komputerów jako twórca nowatorskiego oprogramowania. Udało się więc znaleźć partnerów z funduszu venture capital, którzy zasilili budżet firmy. Ale sytuacja w branży IT wymusiła na szefach Tropline redukcję kosztów i zwolnienia pracowników. Z końcem 2001 roku rada nadzorcza odwołała też z funkcji prezesa jednego z założycieli firmy, powierzając to stanowisko Łukaszowi Kozickiemu. Z wykształcenia informatyk, był on cenionym na rynku specjalistą od tworzenia oprogramowania i menedżerem o świetnych kwalifikacjach w działalności operacyjnej przedsiębiorstw. Miał być dla Tropline kołem ratunkowym. Ale 16 miesięcy później wyniki finansowe spółki nadal nie były zadowalające dla inwestorów, a w dodatku spadały jej udziały w rynku. Niezadowolenie członków rady nadzorczej wprawiało Łukasza w coraz większy niepokój. Czuł, że w takim stanie bardzo trudno mu o inwencję i nowe pomysły.

Praktycznie każdy menedżer ma w swoim życiu epizody mikrozarządzania, czyli prowadzenia za rękę, sprawdzania, pouczania,wielokrotnego korygowania pracowników. Są sytuacje, kiedy nie ma po prostu innego wyjścia. Problem pojawia się wtedy, kiedy takie praktyki stają się dominującym stylem zarządzania.

– Biznes jest do wzięcia, wystarczy tylko przyjrzeć się wzrostowi sprzedaży naszych konkurentów – powiedział podczas zebrania Karol Rudzki, przewodniczący rady nadzorczej Tropline. – Masz teraz utalentowanych ludzi w dziale marketingu, więc nie powinieneś mieć problemów z identyfikacją potencjalnych klientów i dotarciem do nich. Trzeba podkręcić tempo akwizycji!

Co ona robi?

Następnego dnia koło siedemnastej Łukasz, zmęczony całodzienną pracą, postanowił rozprostować trochę nogi i przejść się po firmie. Na korytarzu spotkał Elę Bykowską, dyrektora marketingu. Bykowska przyszła do firmy dzięki rekomendacji szefa rady nadzorczej. Karol Rudzki uwielbiał wspominać przebojowy pomysł, którym Ela zabłysnęła na poprzednich targach branżowych. Na stoisku wystawowym zbudowała ścianę do wspinaczki skalnej i zawiesiła dziesięciometrową linę do skoków na bungee. To był hit marketingowy targów, który do ich stoiska przyciągnął wielu klientów. Dlatego Karol był zachwycony faktem, że Łukasz zatrudnił Elę.

– Pokaż jej, o co chodzi, i daj wolną rękę, a zobaczysz, jakie wprowadzi zmiany.

Ela maszerowała po korytarzu ze wzrokiem wbitym w kartkę papieru. Była tak pochłonięta lekturą, że Łukasz musiał zejść na bok, żeby się z nią nie zderzyć.

– Witaj, Elu? Mogę zobaczyć, co tak z zapałem przeglądasz?

– Jasne – odparła z pewnym ociąganiem, podając mu papiery. – Ciągle jeszcze pracuję nad notatką dla prasy.

– „Firma Tropline wprowadza SuperTool” – Łukasz odczytał na głos nagłówek. – Czy to rodzaj…

– To tylko tytuł roboczy – odparła Ela.

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Łukasz czytał dalej. W pewnej chwili przerwał:

– Co byś powiedziała na coś mocniejszego? Może coś takiego: „Zdaniem dyrektora generalnego Łukasza Kozickiego każdy, kto nie korzysta z nowego oprogramowania SuperTool, posługuje się technologią z epoki kamienia łupanego”?

– Nie sądzę, żeby w takiej wersji to wydrukowali – zaoponowała. – Mamy większe szanse na publikację, gdy ujmiemy treść bardziej powściągliwie.

– Rozumiem twój punkt widzenia, ale dziennikarze nie przepisują materiałów prasowych słowo w słowo. Jeśli zaczniesz informację mało dynamicznie, mogą uznać, że nic ważnego w firmie się nie dzieje. Dlatego chciałbym, żeby ten tekst spełniał dwie funkcje: po pierwsze, zaprezentował stworzoną przez nas innowację, a po drugie, był interesujący.

Ela skinęła głową, lekko wydymając usta.

Kozickiego denerwowało jednak, że Ela sama nie prosi go o rady – w końcu jest tu nowa, nie zna dobrze ani specyfiki rynku, ani potrzeb klientów. On sam, będąc na jej miejscu, na pewno szukałby pomocy.

– Wiem, że świetnie to zrobisz, jesteś przecież w tym najlepsza – powiedział Łukasz z udawanym entuzjazmem.

Z poprzednich dyskusji wiedział, że Ela nie znosi krytyki. Starał się, by jego uwagi wypadły konstruktywnie. Jeśli miała w pracy w pełni rozwinąć skrzydła, potrzebowała jasnych wskazówek, a nie ostrej krytyki. Kozickiego denerwowało jednak, że Ela sama nie prosi go o rady – w końcu jest tu nowa, nie zna dobrze ani specyfiki rynku, ani potrzeb klientów. On sam, będąc na jej miejscu, na pewno szukałby pomocy. Aby zapoznać nową szefową marketingu z działalnością firmy, Łukasz zalecił jej, by towarzyszyła sprzedawcom przy obsłudze klientów. Dzięki temu będzie mogła lepiej poznać ich potrzeby. Poprosił też dyrektora finansowego, aby zapoznał ją ze strukturą przepływów pieniężnych firmy. Jego starania nie odniosły jednak takiego skutku, jakiego się spodziewał. Nadal uważał, że niektóre decyzje Elżbiety są raczej nietrafione. Wiedziała, jak przygotować marketingową oprawę targów i jak poradzić sobie z logistyką wystaw handlowych, ale w innych sprawach popełniała sporo błędów. Nie podobała mu się bezpośrednia kampania marketingowa połączona z wysyłaniem listów do potencjalnych klientów, czy też seminarium, którego gospodarzem był Tropline. Łukasz zrobiłby to inaczej. Dlatego cały czas korygował jej pracę, wyjaśniając, co naprawdę liczy się dla klientów, z jakich powodów decydują się na przyjęcie ich oferty i jak należy przygotowywać dla nich informacje. Gdyby po jakimś czasie zobaczył efekty swoich działań, uznałby, że dobrze zainwestował swój czas, a mentoring stałby się dla niego źródłem satysfakcji. Tymczasem Ela Bykowska wydawała się nie doceniać jego wysiłków. Łukasz nie mógł jakoś dostrzec poprawy wyników pracy Eli, powtarzała ciągle te same schematy wyniesione z poprzednich miejsc pracy, które nijak nie przystawały do klientów Tropline. W dodatku coraz bardziej traciła swoje zaangażowanie. Łukasz widział u niej wyraźny spadek energii i chęci działania. Ostatnio miał wręcz wrażenie, że Ela zaczęła go unikać. Być może zmagała się z jakimiś problemami natury osobistej? Niezależnie jednak od powodów, sytuacja wymagała pilnego rozwiązania. Łukasz nie mógł przecież zawsze wyręczać jej w obowiązkach.

Każdy ruch pod kontrolą

„Przynajmniej tu mnie nikt nie kontroluje!” – westchnęła Ela ciężko, opadając na sofę. Zrzuciła buty i włączyła wieczorny dziennik. Jak zwykle dominowały złe wiadomości: afery, kłótnie polityków oraz dramatyczne skutki konfliktu na Bliskim Wschodzie. „Dlaczego nie powstanie »Kanał Dobrych Wiadomości«?” – rozmarzyła się. „Świat nie jest przecież wyłącznie miejscem tragicznych i przygnębiających zdarzeń! Chociaż, patrząc na to, jak układa się moja kariera w Tropline, może jednak taki właśnie jest…?”

Zdegustowana i rozgoryczona wyłączyła telewizor, nalała sobie kieliszek wina i podniosła słuchawkę. Potrzebowała wsparcia. Zostawiła wiadomość Kasi, swojej przyjaciółce i byłej szefowej, która na razie poświęcała czas nie zawodowej karierze, tylko wychowaniu dziecka.

Ela sączyła wino w zamyśleniu. Opuściła wygodną posadę w dobrze prosperującej firmie produkującej sprzęt komputerowy, gdzie jej praca w dziale marketingu była wysoko ceniona. Z żalem wspominała emerytowanego dyrektora generalnego, który uznał, że przejście do firmy Tropline będzie dla niej idealnym krokiem na drodze do kariery. Kasia mówiła zresztą wiele dobrego o Łukaszu Kozickim, z którym spotkała się przed laty na początku swojej drogi zawodowej. I chociaż Ela nie posiadała zbyt dużej wiedzy o rynku oprogramowania, wierzyła, że wszystkiego szybko się nauczy. Ta zmiana wydawała się szansą, na której nie można było stracić.

Teraz przypomniała sobie słowa Łukasza: „Jesteś najlepsza”. Bez wątpienia facetowi zależało na tym, by się jej przypodobać. I rzeczywiście lubiła go, przynajmniej na początku, kiedy jeszcze snuł entuzjastyczne plany rozwoju firmy. Wówczas myślała, że pozwoli jej na kreatywność. Niestety, przeliczyła się.

Dzwonek telefonu sprowadził ją na ziemię.

– Cześć Ela, jak leci? – wesoły głos dobrej przyjaciółki poprawił jej humor.

Ela wypaliła bez wstępu:

– Potrzebuję twojej rady. Chodzi o Łukasza, facet doprowadza mnie do szału.

Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie musiałam pracować z kimś, kto na każdym kroku patrzy mi na ręce. Co mam robić?

Kasia w spokoju wysłuchała opowieści przyjaciółki pełnej skarg na nieustanne czepialstwo szefa. Zupełnie nie ufał jej osądom. Przemierzał korytarze jak duch i rozmawiał z jej pracownikami, odciągając ich od wyznaczonych zadań, bo uważał, że trzeba skoncentrować się na czymś innym. Nalegał na publikację przynamniej dwóch informacji prasowych w miesiącu, nawet wtedy, kiedy w firmie nie działo się nic godnego uwagi. Ela nie wiedziała, w co ma ręce włożyć. Kiedy prosiła o pomoc – jeśli nie o dodatkowych pracowników, to przynajmniej o jakiegoś konsultanta z zewnątrz – polecił jej spisać zadania i obiecał pomoc w ustaleniu priorytetów.

– Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie musiałam pracować z kimś, kto na każdym kroku patrzy mi na ręce. Co mam robić? – żaliła się Kasi.

– Jestem pewna, że Łukasz sam jest pod ciągłą presją i być może zrzuca część tego napięcia na ciebie. A gdybyś poprosiła go, żeby pozwolił ci samodzielnie wykonywać swoje obowiązki? Trudno mi radzić, bo nie znam dokładnie sytuacji, ale zastanów się nad tym. Przede wszystkim jednak musisz być pewna, że Łukasz nie miał racji we wszystkich przypadkach, kiedy cię skrytykował – wyjaśniła Kasia.

Ela trochę się zjeżyła, ale w pełni przyznała jej rację.

– W porządku, faktycznie sama zepsułam parę spraw. Na ogół jednak moja intuicja mnie nie zawodzi. Zgoda, nie znam tego biznesu tak dobrze jak on, ale powinien dać mi kredyt zaufania dlatego, że jestem lepszym marketerem. A on, na Boga, jest przecież informatykiem! Co on wie na temat marketingu?

Kasia roześmiała się.

– Nie powinnaś tak stawiać sprawy. Spróbuj udowodnić, że twoje działania są oparte na silnych podstawach. Alternatywą może być ignorowanie jego uwag i robienie tego, co uważasz za stosowne. Niech okaże się w praniu, kto ma rację. – Ela usłyszała odgłos tłukącego się szkła i płacz dziecka. – Muszę kończyć. Trzymaj się, pa – rzuciła w słuchawkę Kasia.

Ela zastanawiała się przez chwilę. „Może jutro powinnam udać, że jestem chora i nie pójść do pracy?”, pomyślała. „Niech Łukasz robi poprawki po swojemu. Przecież i tak zmienia wszystko, co zrobię”.

Diabeł i… szef tkwią w szczegółach

Problemy problemami, ale karawana musi jechać dalej. Następnego ranka Ela spotkała się z Waldkiem Gawłowskim, menedżerem jednego z największych projektów Tropline, wdrożonego w jednych z głównych banków. Pracowali razem nad szkicem artykułu prasowego na ten temat. Na początku Waldek niechętnie przystał na ten pomysł w obawie, że firma, dla której pracował, nie zechce wyjawiać przyczyn swojej obecnej przewagi konkurencyjnej. Jednak Ela zdołała go przekonać, żeby artykuł powstał przy współpracy z tą firmą. Ku ogromnemu zaskoczeniu Waldka, klient zapalił się do tego pomysłu.

– Opowiedz mi o swoich najtrudniejszych chwilach przy tym projekcie. Czy jakieś rozwiązanie wymagało kreatywnego podejścia? – spytała Ela.

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Nie jestem mikromenedżerem! Problemem są moi niekompetentni pracownicy!

Waldek wyciągnął się na krześle i w zamyśleniu potarł podbródek.

– Wydaje mi się, że najwięcej nerwów było w kwietniu, kiedy wydawało się, że znacznie przekroczymy ustalony budżet.

– Wtedy musiałbyś ponownie poprosić klienta o wyrozumiałość? – zapytała Ela.

Waldek zapewnił ją, że taka opcja nigdy nie wchodziła w rachubę. Na szczęście jednak okazało się, że można po raz drugi wykorzystać część prac z poprzedniego projektu.

– Dobrze, że o tym pomyślałeś – powiedziała Ela, chociaż w głębi duszy powątpiewała w możliwość stworzenia takiej doskonałej kopii.

W porządku, faktycznie sama zepsułam parę spraw. Na ogół jednak moja intuicja mnie nie zawodzi. Zgoda, nie znam tego biznesu tak dobrze, jak on, ale powinien dać mi kredyt zaufania dlatego, że jestem lepszym marketerem.

– Szczerze mówiąc, to Łukasz o tym pomyślał – wyjaśnił Waldek. – Zadzwonił do mnie jednego wieczoru z informacją, że znalazł parę innych ciekawych rozwiązań.

Na wzmiankę o Łukaszu Ela aż wyprostowała się na krześle. A więc nie była sama! ON ingerował także w pracę innych! Uważnie przyjrzała się Waldkowi, próbując odgadnąć, czy znajdzie w nim bratnią duszę.

– Takie zainteresowanie szefa ma swoje dobre i złe strony, nieprawdaż? – zaryzykowała. – Mam na myśli Łukasza, który aż nazbyt chętnie angażuje się w różne projekty.

– To za słabe określenie – zaśmiał się Waldek. – On siedzi w nich po uszy.

Ela nie miała wątpliwości. W głosie Waldka słychać było raczej uznanie niż krytykę. Postanowiła zmienić temat.

Kto naprawdę jest tu problemem: ja czy on?

Sytuacja nieuchronnie dojrzewała do konfrontacji. W piątek rano nadszedł na nią czas.

– Elu, czy możesz przyjść na minutę do mojego gabinetu? – zapytał Łukasz.

„O co mu znowu chodzi?”, zastanawiała się. „Na pewno coś mu się znowu nie podoba. Ciekawe tylko, co?”

– Cześć, Łukasz – Ela usiłowała się uśmiechnąć.

– Usiądź, proszę – wskazał jej jeden z dwóch skórzanych foteli stojących naprzeciwko biurka. – Chciałbym raz jeszcze porozmawiać o tej notatce prasowej. Szkic, który przysłałaś mi dziś rano, to ostateczna wersja?

– Tak. Planujemy rozesłać ją do mediów dziś po południu, żeby informacja ukazała się w poniedziałek rano. Czekamy tylko na twoją akceptację – odparła Ela.

– Cóż, nie mogę jeszcze tego zrobić – powiedział Łukasz z napięciem w głosie. – Poprosiłem cię, żebyś popracowała nad formą i stylem tej wypowiedzi. A tylko spójrz na to – podał jej kartkę papieru. Zobaczyła, że wykreślił niektóre zdania, wstawiając nowe. – Znalazłem też dwie literówki – czuł, jak krew pulsuje mu w skroniach, ale powstrzymał zdenerwowanie. – Słuchaj, liczę na to, że zrobisz to dobrze. Nie mam czasu zajmować się wszystkim sam.

Serce Eli zabiło mocniej. „Jeśli masz się sprzeciwić, to lepiej, żebyś miała rację”, przypomniała sobie rady Kasi.

– Oczywiście mogę to zmienić – zaczęła. – Jednak najpierw wytłumaczę ci, dlaczego tak to ujęłam – zaczerpnęła powietrza i kontynuowała. – Zastanawiam się także, czy moglibyśmy podjąć trochę bardziej ogólny temat. Chciałabym mianowicie, żebyś podejmując decyzje w sprawach zasadniczych, szczegóły pozostawiał mnie. Poza tym ostatnio jestem dość podenerwowana.

Łukasz uniósł z zaciekawieniem brwi. „Wiedziałem, że ma jakieś problemy osobiste”, pomyślał.

– Słucham – powiedział zachęcająco, starając się zabłysnąć inteligencją emocjonalną.

Ela poczuła się nieco pewniej.

– Szczerze mówiąc, odczuwam z twojej strony ogromną presję. Uważam, że jestem inteligentną i utalentowaną osobą, która zna swoje obowiązki i ma dużo do zaoferowania. Potrafię osiągać doskonałe wyniki, kiedy czuję, że szef ma do mnie zaufanie – powiedziała głośno, dodając w myślach: „i kiedy traktuje mnie profesjonalnie”, ale ugryzła się w język. – Nie jestem jednak skuteczna, kiedy uprawia się wobec mnie mikrozarządzanie.

Łukasz starał się zachować spokój.

– Mikrozarządzanie jest ostatnią rzeczą, jaką mam ochotę robić – powiedział z udanym spokojem. – Istnieje wiele spraw, które pochłaniają mój czas, i z przyjemnością pozbyłbym się jednej z nich, gdyby ktoś zechciał ją dobrze poprowadzić. Jednakże kiedy widzę błędy w ostatecznej wersji notatki prasowej, to zaczynam się zastanawiać, o jakich innych błędach nie mam pojęcia. Prawda jest taka, że to ja odpowiadam za wyniki firmy. Jeśli ich nie będzie, to rada nadzorcza poszuka sobie kogoś innego. A tych wyników ciągle nie ma! Nie widzę postępu w sprzedaży i nie widzę zasadniczego przełomu w marketingu. Niewątpliwie angażuję się w te wszystkie sprawy, ale mniej z chęci wcinania się w cudze obowiązki, a bardziej z desperacji.

Ela zacisnęła usta, aby się nie rozpłakać. Wstała z krzesła, skinęła głową i opuściła gabinet szefa. Pierwszą myślą Łukasza było zawołanie jej z powrotem, ponowne usadowienie w fotelu i wyjaśnienie całej sprawy do końca. Jednak powstrzymał się, zdając sobie sprawę, że znowu będzie ją pouczać. A nie był w nastroju, żeby wysłuchiwać, dlaczego uparcie obstawała przy powściągliwej w tonie notatce prasowej. „Mikrozarządzanie!”, pomyślał wzburzony. „Tylko osoba bez talentu i wyobraźni może mnie o coś takiego oskarżyć!”

Czy Łukasz uprawia mikrozarządzanie? Na ten temat wypowiada się czterech ekspertów.

Pobierz artykuł pdf case

Pobierz artykuł pdf niezabezpieczony

Pobierz artykuł pdf zabezpieczony

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Intuicja w biznesie: jak świadomie wykorzystywać nieświadome procesy decyzyjne

W dynamicznym środowisku współczesnego biznesu liderzy muszą szybko i skutecznie reagować na rosnącą złożoność oraz niepewność otoczenia. Choć przez dziesięciolecia dominowały podejścia oparte przede wszystkim na racjonalnej analizie danych, najnowsze badania psychologiczne wyraźnie wskazują na coraz większą rolę intuicji – zwłaszcza w sytuacjach wymagających podejmowania złożonych decyzji. Okazuje się, że myślenie intuicyjne, czyli procesy zachodzące poza świadomą percepcją decydenta, może być kluczem do lepszych wyników w sytuacjach, w których świadoma analiza osiąga swoje naturalne ograniczenia.

Niniejszy artykuł przedstawia koncepcję tzw. „deliberacji bez uwagi” (deliberation without attention), opisaną pierwotnie przez Maartena Bosa i jego współpracowników. Wyjaśnia, w jaki sposób menedżerowie mogą świadomie integrować intuicję z analitycznymi metodami decyzyjnymi, by poprawić skuteczność i trafność swoich wyborów.

Niewygodna prawda o modnych stylach zarządzania

Setki teorii, modne style i głośne hasła, a jednak wciąż zadajemy to samo pytanie: co naprawdę sprawia, że lidera jest skuteczny? Najnowsze badania pokazują, że odpowiedź jest prostsza (i mniej wygodna), niż się wydaje.  Transformacyjny, autentyczny, służebny, sytuacyjny – słownik współczesnego lidera puchnie od kolejnych „rewolucyjnych” stylów przywództwa. Co kilka lat pojawia się nowy trend, okrzyknięty brakującym elementem układanki skutecznego zarządzania ludźmi.

Dolar po raz pierwszy od wielu lat może stracić swój status "bezpiecznej przystani" dla inwestorów Czy dolar przestaje być „bezpieczną przystanią”? Czarny scenariusz dla waluty światowego hegemona

Dolar przez dekady dawał inwestorom to, czego najbardziej potrzebowali w czasach kryzysu: stabilność. Dziś ta pewność znika. Agresywna polityka celna USA, utrata zaufania do amerykańskich instytucji i rosnące znaczenie alternatywnych walut sprawiają, że świat finansów wchodzi w erę większej zmienności i nieprzewidywalności. Dla firm – również w Polsce – oznacza to konieczność przemyślenia strategii walutowej, dywersyfikacji ekspozycji i aktywnego zarządzania ryzykiem. Dolar jeszcze nie upadł, ale jego hegemonia już została podważona.

Zmiana nastrojów – konsekwencje wojny handlowej

Na początku kwietnia Stany Zjednoczone ogłosiły szerokie cła importowe, obejmujące niemal wszystkie grupy towarowe. Choć większość tych restrykcji została już wycofana lub zawieszona, a między USA i Chinami podpisano tymczasowe porozumienie handlowe, to wydarzenia te zachwiały wizerunkiem USA jako ostoi stabilności. Tym razem, zamiast klasycznego wzrostu wartości dolara w reakcji na globalną niepewność, indeks dolara spadł od początku roku o 6,4%.

Dla wielu inwestorów to sygnał, że coś się zmieniło. Kiedyś dolar wzmacniał się niezależnie od źródła kryzysu – nawet jeśli to właśnie Stany Zjednoczone były jego epicentrum. Dziś ta zasada przestaje działać.

Jaka przyszłość czeka menedżerów średniego szczebla? Przyszłość menedżerów średniego szczebla w erze AI i niepewności

W świecie, w którym sztuczna inteligencja coraz śmielej przejmuje zadania wymagające zaawansowanych kompetencji poznawczych, a organizacje funkcjonują w warunkach ciągłych zakłóceń, pytanie o przyszłość menedżerów średniego szczebla nabiera nowego znaczenia. Czy rozwój AI oraz trendy związane ze „spłaszczaniem” struktur organizacyjnych zwiastują kres ich roli? A może – paradoksalnie – ich znaczenie dopiero teraz zacznie rosnąć?
Gartner prognozuje, że do 2026 r. 20% organizacji IT zredukuje ponad połowę stanowisk menedżerskich dzięki AI. Natomiast według Korn Ferry już 44% pracowników w USA twierdzi, że ich firma ograniczyła liczbę ról menedżerskich. Jak zatem kształtuje się przyszłość menedżerów średniego szczebla w obliczu prężnie rozwijającej się sztucznej inteligencji i niepewności?

Mit końca menedżerów średniego szczebla

W debacie publicznej cyklicznie przebija się temat roli średniego szczebla zarządzania. Niejednokrotnie wieszczy się jego koniec, argumentując, że ten obszar stracił na aktualności. Jak przypominają Gretchen Gavett i Vasundhara Sawhney na łamach „Harvard Business Review”, już w 2011 r. HBR zadawał to pytanie, a BBC powróciło do niego cztery lata później. Tymczasem dane amerykańskiego Bureau of Labor Statistics pokazują odwrotny trend. Udział menedżerów średniego szczebla w rynku pracy wzrósł – z 9,2% w 1983 do 13% w 2022 roku.

Jak wybitne firmy napędzają produktywność całych gospodarek

Współczesne gospodarki stoją przed szeregiem fundamentalnych wyzwań: malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym, rosnące koszty transformacji energetycznej oraz zadłużenie publiczne sięgające historycznych poziomów. Wszystko to prowadzi do jednego pytania: co może zapewnić trwały wzrost gospodarczy w nadchodzących dekadach? Odpowiedź ekspertów z McKinsey Global Institute (MGI) jest jednoznaczna – kluczowym źródłem wzrostu musi być produktywność. Jednak nowością w ich podejściu jest wskazanie, że to nie cała gospodarka rośnie równomiernie, lecz wybrane firmy – „Standouts” – które działają jak motory ciągnące resztę za sobą.

Od Big Data do Smart Data – jak firmy podejmują lepsze decyzje dzięki danym predykcyjnym

Obecnie przedsiębiorstwa dysponują ogromnymi zbiorami danych (Big Data), dlatego coraz ważniejsze staje się umiejętne ich przetwarzanie i wykorzystywanie do podejmowania decyzji.
Dane predykcyjne, które są wynikiem zaawansowanej analityki i działania sztucznej inteligencji (AI), stają się kluczowym elementem w zarządzaniu firmami. Przejście od Big Data do Smart Data pozwala organizacjom na lepszą segmentację, prognozowanie i podejmowanie bardziej trafnych decyzji, co stanowi fundament w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu rynkowym.

Przywództwo w erze AI: nowy wymiar bezpieczeństwa psychologicznego

Wprowadzenie

Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje sposób, w jaki pracujemy, stawiając przed liderami wyzwanie łączenia innowacyjnych rozwiązań technologicznych z autentyczną troską o ludzi. W erze cyfrowej bezpieczeństwo psychologiczne staje się fundamentem skutecznego działania organizacji – umożliwia ono pracownikom uczenie się, eksperymentowanie i podejmowanie inicjatywy bez obaw o negatywne konsekwencje. W niniejszym artykule analizujemy wpływ AI na kulturę organizacyjną i styl przywództwa. Obalamy mity dotyczące bezpieczeństwa psychologicznego oraz wskazujemy konkretne działania, jakie liderzy mogą podjąć, by budować zaufanie w dynamicznie zmieniającym się środowisku pracy. Konkluzja jest jednoznaczna: przywództwo oparte na zaufaniu pozwala organizacjom w pełni wykorzystać potencjał AI i wzmacniać zaangażowanie zespołów.

Jak przewidywać ryzyko, zanim się zmaterializuje?
Światowe kryzysy z ostatnich dwóch dekad nauczyły nas, że ryzyko rzadko pozostaje ograniczone do jednego sektora czy rynku. W rzeczywistości rozprzestrzenia się ono jak fala – przez łańcuchy dostaw, modele biznesowe i decyzje konsumenckie. Dla menedżerów oznacza to jedno: aby trafnie przewidywać ryzyko, muszą patrzeć dalej i szerzej niż tylko na bezpośrednie zagrożenia. Zarządzanie ryzykiem […]
Strategia w świecie niepewności: jak stałość może być kotwicą wyborów

W czasach dynamicznych zmian, zakłóceń geopolitycznych i rewolucji technologicznych liderzy organizacji stoją przed trudnym zadaniem: jak projektować strategie, które nie tylko odpowiadają na bieżące wyzwania, ale także zachowują aktualność w obliczu nieprzewidywalnej przyszłości. Zamiast opierać się wyłącznie na prognozach i analizie trendów, warto zadać fundamentalne pytanie: co się nie zmienia?

Multimedia
Czego firmę może nauczyć dobrze zgrana orkiestra

Obejrzyj koncert, który pokazuje, że doskonałym przykładem do naśladowania dla firmy i jej menedżerów może być zgrana orkiestra, w której muzycy potrafią tak harmonijnie współpracować, jakby tworzyli jeden organizm. Dzięki temu w sposób powtarzalny osiągają stawiane przed nimi cele, jakimi są perfekcyjne wykonania, nagradzane aplauzem ze strony publiczności. Postępując w podobny sposób, działające na niestabilnych rynkach firmy mogą osiągnąć poziom sprawności organizacyjnej, która pozwoli zarówno na nadążanie za zmieniającymi się oczekiwaniami klientów, jak i na efektywne gospodarowanie zasobami.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!