Dziwne, że Mateusz Dudek jest zaskoczony propozycją pracy za granicą. Oznacza to błędy w planowaniu kariery, zarówno z jego strony, jak i firmy, dla której pracuje.
Jak na cenionego w branży menedżera z co najmniej dziesięcioletnim stażem przystało – Mateusz Dudek nie powinien mieć kłopotów z dokonaniem właściwego zawodowego i życiowego wyboru. Stosunkowo łatwo można bowiem podjąć decyzję, czego nie należy robić.
Oferta pracy w funduszu inwestycyjnym jest wprawdzie bardzo atrakcyjna finansowo, ale w praktyce nie rozwiąże jego niespełnionych marzeń związanych z powrotem do zawodu lekarza i kontynuowaniem rodzinnej tradycji. Oczywiście, reprezentując fundusz, będzie mógł zarządzać prywatnym szpitalem, ale wątpliwe jest, aby w krótkim czasie został dobrym lekarzem. Od czasu studiów – poza krótkim etapem pracy w pogotowiu – nie praktykował. Poza tym decydując się na pracę w korporacji, wybrał nie trudy zawodu lekarza i raczej niskie wynagrodzenie, ale szybką karierę i większe pieniądze.
Wątpię też, aby odpowiednim w obecnej sytuacji był wybór propozycji headhuntera związanej z możliwością stworzenia nowej jednostki biznesowej. To duże i kuszące wyzwanie dla każdego menedżera, ale ryzyko, że to przedsięwzięcie może się nie udać, zawsze istnieje. Tymczasem w prywatnym życiu Dudka zachodzą zmiany – powiększa mu się rodzina – więc wchodzenie na nowy teren jest na razie raczej niewskazane. Na pewno nowe zadania będą od niego wymagały większego zaangażowania i nie będzie mógł więcej czasu poświęcać rodzinie. A w przypadku niepowodzenia przedsięwzięcia może zostać bez pracy, z informacją w CV o porażce, i jego rodzina straci środki do życia. Jednak ta oferta, która wiąże się z przeprowadzką do Trójmiasta, może być atrakcyjna od strony spraw pozazawodowych – bliskość rodziny żony i możliwość spędzania wolnego czasu na uprawianiu ulubionego sportu.
Kolejna oferta to propozycja szefa Pharmacosu, Toma Wayne’a. Tu także pojawia się pytanie, czy w obecnej sytuacji rodzinnej Dudek powinien ją przyjąć. Każdy menedżer – szczególnie związany z dużą międzynarodową korporacją – musi liczyć się z tym, że w ramach zdobywania zawodowych doświadczeń może być przez organizację skierowany do pełnienia różnych funkcji w różnych miejscach na świecie. Musi być gotowy na takie zmiany. Z własnego doświadczenia wiem, że zmiana pracy, a nawet stanowiska, związana z awansem to nie tylko więcej obowiązków i nowych wyzwań, ale też bardzo często konieczność przeprowadzki. Sam to wielokrotnie robiłem. Od 30 lat jestem związany z koncernem EDS. Na początku pracowałem w USA, a potem przeniosłem się do Europy, gdzie po kilka lat mieszkałem i pracowałem w biurach firmy w Londynie, Rzymie i Warszawie. Rodzina przeprowadzała się razem ze mną. Nie było to łatwe, ale na początku mojej kariery, kiedy dostałem propozycję wyjazdu do Europy, żona zdecydowała, że zrezygnuje ze swojej pracy. I od tego czasu zawsze mi towarzyszy. Przeprowadzka jest wpisana w mój zawód. Miałem tego świadomość od początku. Koncern dynamicznie się rozwija, wchodzi na nowe rynki i potrzebuje ludzi, którzy będą pracować w tworzonych lub przejmowanych firmach.
Zadziwiające jest więc zachowanie Dudka, który jest zaskoczony propozycją szefa Pharmacosu. Może to oznacza, że do tej pory nie planował, by trwale związać swoją karierę z korporacją lub co gorsza – nie wiedział o zamiarach firmy wobec niego. A to świadczy o ewidentnych błędach w kulturze organizacyjnej Pharmacosu i niedostatecznej komunikacji wewnętrznej. Niedopuszczalne jest, by duża korporacja nie przygotowywała pracowników do pełnienia nowych ról, nie miała opracowanych dla nich ścieżek kariery i odpowiednio wcześnie ich o tym nie informowała. Osobiście nie chciałbym w takiej firmie pracować. Nie chciałbym być zaskakiwany przez szefa propozycjami zmiany miejsca pracy czy stanowiska.
W EDS szefowie firmy razem ze mną ustalali nie tylko zakres moich nowych zadań i obowiązków, ale też plany mojego wyjazdu do innych krajów. Choć mieszkałem na stałe w USA, zawsze zależało mi na pracy w Europie. Gdybym o tym nie informował moich przełożonych, zapewne nigdy bym tu nie przyjechał. Nie trafiłbym też do Polski.
Szkoda, że takiej dobrej wewnętrznej komunikacji nie było w Pharmacosie.
Ale nie oznacza to, że Dudek – nawet jeśli zdecyduje, że chce zostać w koncernie – musi przyjąć propozycję Wayne’a. Na pewno powinien z nim otwarcie porozmawiać, by dowiedzieć się, jakie plany ma wobec niego organizacja i aby przedstawić mu swoje oczekiwania i zamiary. Może wówczas dowiedzieć się, czy jego kandydatura będzie brana pod uwagę w przypadku kolejnych korporacyjnych przedsięwzięć, jeśli tym razem – dla dobra rodziny – zrezygnuje z awansu i przeprowadzki do Pragi. Uzyskanie takiej informacji pomoże mu w podjęciu decyzji.
Jednak bez względu na to, jakiego Mateusz Dudek dokona wyboru, jest mało prawdopodobne, by automatycznie wzrosło jego zaangażowanie społeczne. Dudek pochodzi wprawdzie ze środowiska, dla którego ważne były takie wartości, jak rodzina, pomaganiem innym, ale sam nie do końca tak postępuje. Cały czas szuka wymówki, zasłaniając się brakiem czasu albo tym, że nie wykonuje zawodu lekarza. Nie trzeba być lekarzem, by pomagać innym. Są różne sposoby i możliwości, aby zaangażować się w działania społeczne – nie tylko zapisując 1% z podatku.
Niedopuszczalne jest, by duża korporacja nie przygotowywała pracowników do pełnienia nowych ról, nie miała opracowanych dla nich ścieżek kariery i odpowiednio wcześnie ich o tym nie informowała.
Sam od kilku lat jestem wiceprezesem Fundacji Korporacyjnej Odpowiedzialności Społecznej, która zrzesza 85 firm. Swoją pracę wykonuję charytatywnie, dlatego że chcę to robić, a nie że powinienem, bo modne stało się bycie społecznie odpowiedzialnym. Spotykam się z wieloma szefami firm i wiem, że pomaganie potrzebującym nie sprowadza się jedynie do dawania pieniędzy na szczytne cele, ale przede wszystkim na osobistym i systematycznym zaangażowaniu w działania. Zawsze można starać się pogodzić pracę zawodową z niesieniem pomocy innym. Jeśli nie można na to poświęcić 20% swojego wolnego czasu, to warto nawet 5%. Jeżeli Dudek do tej pory nie był zainteresowany takimi działaniami, to tylko dlatego, że nie chciał tego robić, a nie dlatego, że brakowało mu czasu i możliwości.