Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kompetencje przywódcze

Jak uzyskać niezależność w strukturach międzynarodowej korporacji

1 listopada 2010 15 min czytania
Alicja Wiecka

Często spotykam się z pytaniem, co sprawiło, że tak długo stoję na czele polskiego oddziału SAS Institute. Moja odpowiedź jest prosta: mam dużą samodzielność i wciąż nieograniczone możliwości rozwoju. Oto jak zdołałam sobie to zapewnić.

Od ponad 18 lat kieruję polskim oddziałem SAS Institute, międzynarodowego producenta specjalistycznego oprogramowania dla biznesu. Niewielu jest w Polsce menedżerów, którzy mogą pochwalić się podobnym stażem na takim stanowisku. Pomimo wielokrotnych propozycji awansu w strukturze korporacji, jak i poza nią, zdecydowałam się pozostać w Polsce – w SAS Institute.

Nadrzędną wartością w karierze zawodowej jest dla mnie możliwość tworzenia czegoś od podstaw, uczestniczenie w rozwoju takiego podmiotu czy projektu i obserwowanie jego sukcesów. Nie interesują mnie szybkie zmiany i awanse w strukturach międzynarodowych, a raczej możliwość samodzielnego i twórczego odpowiadania na zmiany okoliczności. Od początku mojej kariery zawodowej zależało mi również na samodzielności w pracy. Nie lubię funkcjonować w zbyt sformalizowanych strukturach organizacyjnych. Kiedy muszę poruszać się w ograniczonych ramach i przestrzegać z góry narzuconych reguł i sztucznie stworzonych zasad, staję się nieefektywna. Taki pancerz pozbawia mnie kreatywności i energii. Zamiast skutecznie działać, szukam sposobów na pokonywanie organizacyjnych przeszkód i ograniczeń.

Na powyższych założeniach zbudowałam polski oddział SAS Institute, w którym udało nam się wypracować bardzo duży zakres swobody i niezależności. Mamy pełną zgodę centrali na samodzielne inicjowanie dużych projektów, często zmieniających obowiązujący model biznesowy działalności przedsiębiorstwa, elastycznie dostosowujemy ofertę i produkty do potrzeb polskiego rynku, sami decydujemy o swoim budżecie, a centrala elastycznie podchodzi do egzekwowania go. Jednocześnie nadzór nad naszą działalnością jest na co dzień ograniczony do niezbędnego minimum i nie musimy tracić czasu na ciągłe raportowanie i tłumaczenie wyników czy obsługę kontrolnych wizyt kierownictwa. Oczywiście, aby to osiągnąć, musiałam udowodnić swoim szefom, że mam konkretną wizję działania, że razem ze współpracownikami potrafimy zarówno sprostać strategicznym wyzwaniom całej korporacji, jak również wyznaczać nowe trendy nie tylko na polskim, ale także na międzynarodowym rynku Business Intelligence.

Jak uzyskać niezależność w strukturach międzynarodowej korporacji

Nie wyobrażałam sobie, że jako menedżer mogłabym być jedynie wykonawcą odgórnych poleceń czy zadań określonych rocznymi budżetami.

Wewnętrzna potrzeba samodzielności

Dążenie do stworzenia – raczej nietypowego dla wielkich, międzynarodowych organizacji – modelu współpracy z centralą wynikało z mojej natury, cech charakteru i temperamentu. Nie wyobrażałam sobie, że jako menedżer mogłabym być jedynie wykonawcą odgórnych poleceń czy zadań określonych rocznymi budżetami. Zawsze chciałam być traktowana jako partner w biznesie, którego się szanuje, ceni i któremu się ufa. Zależało mi, aby wypracować takie podejście nie tylko w relacjach z moimi szefami czy współpracownikami, ale także klientami. I to się udało!

Od początku swojej zawodowej kariery szukałam nowych wyzwań. Tak było, gdy zdecydowałam się na wyjazd do USA w ramach praktyk studenckich, potem na powrót do Europy i współtworzenie filii amerykańskiej firmy konsultingowej w Wielkiej Brytanii, jak również rozpoczynanie od zera w polskich realiach rynkowych. Zmiany zachodzące w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych stały się dla mnie kolejnym wyzwaniem. Postanowiłam wrócić do Polski i pomóc ją zmieniać. Szukałam na Zachodzie firm, które byłyby zainteresowane rozpoczęciem działalności w tej części Europy. Tak trafiłam do europejskiego biura SAS Institute, którego kierownictwo powierzyło mi założenie przedstawicielstwa w Polsce. Od samego początku starałam się zapewnić dla siebie i prowadzonego oddziału tyle niezależności, ile się dało. Oczywiście tego typu przywilejów nie zdobywa się w korporacji z dnia na dzień. Było dla mnie oczywiste, że na swoją niezależność muszę zapracować.

Stworzenie własnego modelu rozwoju

Po podpisaniu umowy z SAS przez ponad rok pracowałam w domu. Chciałam sprawdzić, czy odnajdę się w nowej roli – nie jako szef informatyk, ale jako szef sprzedawca. Nie wiedziałam też, jak na moją koncepcję prowadzenia biznesu zareagują szefowie z centrali. Czy uszanują moją niechęć do działania pod ścisłym nadzorem, przed tłumaczeniem się z każdej decyzji i każdego posunięcia, do wykonywania planu zgodnie z narzuconym z góry budżetem. Szybko okazało się, że potrafiłam odnaleźć się w nowych zadaniach i kompetencjach, w budowaniu relacji z klientami, którym oferowałam oprogramowanie SAS. Uruchomiłam sprzedaż SAS w Polsce i z roku na rok było coraz lepiej. Do dziś ponad 98% pozyskanych wówczas klientów nadal kontynuuje z nami współpracę, a 67% z nich co roku dokupuje i wdraża nowe rozwiązania w swoich systemach.

Współpracując w połowie lat dziewięćdziesiątych z firmami z różnych branż, widziałam też, że na dynamicznie rozwijającym się rynku organizacje potrzebują nie tylko skutecznego oprogramowania, czyli narzędzi informatycznych, ale przede wszystkim wsparcia biznesowego, doradztwa. W tamtym okresie transfer wiedzy do klientów był jeszcze nowością na polskim rynku. Widziałam w tym szansę dla firmy. Nie pytając o zgodę centrali, samodzielnie podjęłam decyzję, aby rozbudować standardową ofertę produktową polskiego oddziału, wzbogacając ją o rozwiązania dostosowane do konkretnych potrzeb firm funkcjonujących w ówczesnych realiach rynkowych. Postanowiłam wówczas wprowadzić dla klientów usługi doradcze i dostarczające know‑how w interesujących ich obszarach. Realizując w oddziale własną strategię, stworzyliśmy i wdrożyliśmy – jako pierwsi w korporacji – nowy model współpracy z klientami w zakresie usług Business Consulting. Wykorzystując narzędzia oprogramowania SAS, zaczęliśmy budować zupełnie nowe produkty – rozwiązania biznesowe oferujące konkretne właściwości funkcjonalne dla różnych branż. Nasze rozwiązania biznesowe i branżowe zostały bardzo szybko zaadaptowane przez polskich klientów, zostawiliśmy ówczesnych konkurentów daleko w tyle i zdobyliśmy dominujący udział w rynku Business Intelligence w Polsce.

Może gdyby nam się nie udało, zawodowe konsekwencje mojej „samowoli” byłyby opłakane w skutkach. Ale ten pionierski model działania zaczął przynosić wymierne, finansowe korzyści firmie. Bardzo szybko o naszych rozwiązaniach biznesowych i ich udanych wdrożeniach w Polsce dowiedziały się inne oddziały SAS w Europie i zaczęliśmy wspierać ich sprzedaż i wdrożenia w innych krajach. Wraz z kolejnymi wdrożeniami rosła funkcjonalność „naszych” rozwiązań biznesowych, które zaczęły generować wielomilionowe kontrakty w całej Europie i budzić zainteresowanie reszty świata. Dzięki temu zostaliśmy uznani przez szefów z centrali i kolegów z innych krajów za prekursora zmian i reorganizacji modelu biznesowego w korporacji. Za naszym przykładem poszły bowiem inne oddziały na świecie. Dzięki nam cała organizacja przeszła swoistą metamorfozę – z dostawcy narzędzi informatycznych stała się także firmą doradczą wspierającą procesy biznesowe klientów i oferującą gotowe rozwiązania dopasowane do poszczególnych branż i konkretnych problemów biznesowych. To nam dodało wiatru w żagle. Uruchamialiśmy więc kolejne projekty, w tym R&D rozwiązań biznesowych dla firm z sektora bankowego i telekomunikacyjnego. Otworzyliśmy Światowe Centrum Kompetencyjne SAS – w zakresie rozwiązań analitycznych dla CRM – obsługujące także klientów naszej korporacji z innych krajów.

Działania te i nowe rozwiązania były tak skuteczne, że w ciągu kilku miesięcy zostały zaadaptowane przez europejską centralę SAS, a w ciągu jednego roku przez całą firmę. W efekcie doprowadziło to do zmiany postrzegania polskiego oddziału. Staliśmy się strategicznym ośrodkiem rozwoju produktów i kompetencji dla całej korporacji, która na świecie zatrudnia 11 tysięcy osób i współpracuje z 45 tysiącami firm.

Umacnianie pozycji SAS Polska

Mam świadomość, że na pewno nie uzyskałabym zgody na taką swobodę działania w żadnej innej korporacji. SAS bezsprzecznie jest firmą z wyjątkową kulturą szanowania inicjatywy i kreatywności pracowników. Nie bez powodu zdobywa corocznie czołowe miejsca w rankingach najlepszych pracodawców w Stanach Zjednoczonych i bardzo wielu krajach na wszystkich kontynentach. Również w Polsce znaleźliśmy się w Strefie Najlepszych Pracodawców (ranking Hewitt Associates 2010 na podstawie badania satysfakcji pracowników).

Myślę, że gdyby moje działania i zamierzenia się nie udały, moje relacje z szefami z centrali byłyby zupełnie inne. Nie wiem też, czy ktoś tolerowałby zasady, które wypracowane zostały między oddziałem a centralą przez kolejne lata. Musi być coś za coś. Oczekując specjalnego traktowania, musiałam udowodnić, że na nie zasługuję. I na to pracowałam przez wszystkie lata. Sukces SAS Institute na polskim rynku jest niekwestionowany. Według ostatniego rankingu Teleinfo 500, zajmujemy pozycję lidera w przychodach ze sprzedaży licencji oprogramowania do wspomagania podejmowania decyzji – systemów Business Intelligence – z 42‑procentowym udziałem w rynku.

Silna pozycja polskiego oddziału na lokalnym rynku, jak również w strukturach korporacji jest faktem, ale dla mnie jest to nie tyle sukces, co zobowiązanie. Zobowiązanie w stosunku do korporacji, do współpracowników, do rynku, do siebie samej. Jesteśmy równie dobrzy w definiowaniu coraz to nowych wyzwań, jak i w ich realizacji. Ale właśnie to czyni naszą pracę tak interesującą – swoboda kreatywnego działania to największy skarb, jaki można otrzymać od korporacji, ale i ogromne zobowiązanie.

Czasami zastanawiam się, skąd wzięło się to zaufanie kierownictwa do mnie. Wymierne sukcesy związane z wynikami finansowymi są na pewno ważnym argumentem, ale myślę, że równie istotne jest moje bezpośrednie i otwarte podejście w kontaktach ze zwierzchnikami. Nie staram się im nadskakiwać, nie potakuję przy byle okazji, w ogóle nie szukam poklasku, tylko robię swoje. Mówię im otwarcie, że my w Polsce nie umiemy pracować pod kontrolą, że na pewno zrealizujemy nasze zadania. A jedyne, czego potrzebujemy, to zaufania i pozostawienia nam swobody działania. W rezultacie mamy więcej czasu na pracę, nie musimy stale raportować naszych postępów, występować o akceptacje i uzgadniać kolejnych kroków – działamy i sami bierzemy odpowiedzialność za skutki.

Myślę, że ważne jest też to, że traktuję moich szefów jak normalnych ludzi. Szanuję ich czas odpoczynku, gdy widzę, jak są zmęczeni po całodziennych spotkaniach z bogatym programem i mnóstwem uczestników. Nigdy nie narzucam się z opowieściami o swoich dokonaniach czy problemach, zwłaszcza podczas nieformalnych spotkań czy przy kolacji. Wiem, że oni też chcą przez chwilę odetchnąć, po prostu zjeść czy porozmawiać o sprawach błahych, a nie tylko o biznesie, a oni wiedzą, że ja nie będę stroszyć piórek i prężyć muskułów.

Lojalność wobec firmy

Zawsze marzyłam o tym, żeby pracować w środowisku tolerancyjnym, bez barier i otwartym na różnorodność, gdzie będę mogła się rozwijać i realizować własne pomysły. To udało mi się osiągnąć. W taki sposób sama pracuję i takie warunki staram się zapewnić swoim współpracownikom w Polsce. Wiem, że jeśli człowiek chętnie przychodzi do pracy, to jest w niej bardziej efektywny. Nie musi walczyć z jakimiś koteriami, nie uprawia żadnych gierek, lecz ma spokojną głowę i może skupić się na działaniu.

Nie chcę tego zmieniać i z tego rezygnować. Wiele osób pyta mnie, dlaczego nie zmieniam pracy. Przecież ze swoim doświadczeniem mogłabym kierować każdą firmą informatyczną nie tylko w skali lokalnej, ale na szczeblu regionalnym, a nawet międzynarodowym. Wiem, że byłoby to możliwe. Ale przede wszystkim chcę być lojalna wobec firmy, którą zbudowałam od podstaw, oraz współpracowników, z którymi rozwijałam ją przez lata. Miałam wyjątkową szansę budowania nowej organizacji, dbania o jej rozwój i cieszenia się z jej sukcesu. Jestem oceniana na podstawie osiągniętych wyników i efektów. Mogę zapewnić wysoki komfort współpracy pracownikom, którym daję pewność i zaufanie, wzywając ich do samodzielnego i kreatywnego działania. Wiem, że za wkład pracy będę mogła ich sprawiedliwie wynagrodzić. To bardzo ważne powody, dla których uważam, że pracuję w idealnej dla mnie firmie, która pozwala mi spełniać swoje ambicje i potrzeby i dzięki której mogę się realizować w biznesie.

Zawsze marzyłam o tym, żeby pracować w środowisku tolerancyjnym, bez barier i otwartym na różnorodność, gdzie będę mogła się rozwijać i realizować własne pomysły. To udało mi się osiągnąć.

Wprawdzie moi szefowie co jakiś czas namawiają mnie do przyjęcia propozycji awansu, ale stanowczo mówię, że chcę zostać w Polsce, bo na tym rynku mam jeszcze wiele do zrobienia. Nie chcę rezygnować z tego, co tutaj osiągnęłam, z firmy, którą od podstaw stworzyłam, z kontaktów z klientami, z którymi łączy mnie tak wiele wspólnych dokonań, z całą społecznością użytkowników, pracowników i sympatyków zgromadzonych od lat wokół SAS w Polsce. Dlatego też nie przyjmuję innych propozycji zmiany pracy, jakie do mnie docierają z rynku. Z zasady w ogóle nie rozmawiam z headhunterami. Może trochę na przekór, nie chcę sobie dokładać spraw do przemyślenia, mam ich wystarczająco wiele na głowie. W ten sposób zachowuję stabilność emocjonalną i życiową.

Nie wszyscy to rozumieją. Awans na stanowisko zarządcze w korporacji byłby dla wielu najlepszym ukoronowaniem ich zawodowej kariery. Ale to nie jest mój cel. Karierę zagraniczną mam już za sobą i nie chcę ani też nie potrzebuję tego typu wyzwań. Czuję się doceniana i najlepiej odnajduję się w tym, co robię. Mam przy tym ogromny komfort pracy. Pracuję ze wspaniałymi ludźmi, dużą część z nich w pewnym sensie wychowywałam, uczyłam, wprowadzałam, a oni przekazywali nasz system wartości kolejnym zatrudnionym. Pracuję w środowisku, które współtworzyłam, na które mam wpływ. No i najważniejsze: to, co robię, ma ogromny sens – pracuję dla rozwoju mojego kraju. Jestem dumna, że moja praca przyczynia się do rozwoju nowoczesnej Polski, tak w okresie transformacji, gdy budowaliśmy pierwsze w kraju systemy informacji zarządczej, jak i teraz, gdy pomagamy firmom i instytucjom zaprząc analitykę do realizacji ich celów biznesowych.

Dzięki temu, że nie tracę czasu na rozpoznawanie nowych firm, mam go więcej na rozwijanie się w wielu innych dziedzinach. Nadal moją pasją jest informatyka i jej zastosowania w biznesie. Nie rezygnuję też ze spotkań z klientami. Jestem bezpośrednio zaangażowana w sprzedaż naszej oferty. Ale w ostatnim okresie moje zainteresowania kierują się również w stronę coachingu. Interesuję się różnymi zagadnieniami z dziedziny psychologii. Chcę jak najlepiej wykorzystać zgromadzony bagaż doświadczeń i dzielić się swoją wiedzą z innymi. Te dodatkowe obszary, w których się odnajduję, to wyzwanie, które sprawia, że pracując w SAS, nadal się rozwijam.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!