Jacek Woźniak stanął właśnie w obliczu takiej decyzji. I choć po cichu liczył na to, że Thomas Kauffman doceni jego solidną i wydajną pracę oraz powierzy mu stanowisko dyrektora generalnego polskiego oddziału holenderskiej firmy Cooldrink, to okazało się, że prezes korporacji ma dla niego inną propozycję.
Stanowisko dyrektora rumuńskiego oddziału nie oznacza, że korporacja chce zepchnąć Jacka na boczny tor, jak uważa jego żona Małgorzata. Takie zmiany miejsca pracy są naturalne w każdej międzynarodowej firmie. Oczywiście – tak jak w dyplomacji – jedne placówki są bardziej reprezentacyjne i ważne dla kariery, inne mniej, ale w większości przypadków awans do centrali musi być poprzedzony zdobyciem doświadczenia w mniejszych oddziałach lub na nowych rynkach. W takiej sytuacji znalazła się większość menedżerów ze Stanów Zjednoczonych czy Europy Zachodniej, którzy kilkanaście lat temu przyjeżdżali do Polski, gdy ich firmy rozpoczynały tu działalność. Część z nich traktowała nasz kraj jako miejsce zesłania w dzikie rejony, gdzie po ulicach chodzą białe niedźwiedzie. Wielu jednak uważało, że w nowych warunkach, na dynamicznie rozwijającym się rynku, mogą szybko zdobyć unikalną wiedzę i cenne umiejętności. I rzeczywiście, po dwóch, trzech latach pracy u nas szybko awansowali w swoich koncernach. Teraz jednym z takich rynków jest Rumunia (roczny wzrost dochodu narodowego brutto jest tam na poziomie 6% – 8%). Dla menedżera to doskonałe miejsce do sprawdzenia się.
Złożona Jackowi Woźniakowi propozycja pracy jest więc dowodem na to, że szefowie Cooldrinku chcą, by zdobył on takie dodatkowe, zagraniczne doświadczenie. W ich ocenie nie jest on zapewne jeszcze odpowiednio przygotowany do objęcia stanowiska dyrektora polskiego oddziału Cooldrinku.
I tu powstaje pytanie: Skąd bierze się takie przekonanie szefów firmy, wszak wyniki osiągane przez Jacka są bardzo dobre? Otóż osiąganie przez menedżera doskonałych rezultatów w bieżącej działalności nie przesądza o jego kwalifikacjach na szefa oddziału. Jest to z reguły warunek konieczny, ale niewystarczający. Trzeba chcieć i umieć pokazać coś więcej – spowodować, by wykreowane pomysły dotarły do decydentów firmy. Wydaje się, że Bożena Grądzka, rywalka Jacka do stanowiska po Rafale Majewskim, wie, na czym to polega, jest lepsza w promowaniu własnych osiągnięć i własnej osoby. Nie chodzi tu jedynie o puste lobbowanie, nie chodzi też o rutynowe docieranie do decydentów z comiesięcznym raportem, czy też planem budżetu. Chodzi o dzielenie się z nimi nowymi pomysłami. Jackowi nie zaszkodziłby na pewno lekki marketing osobisty, bo – jak wynika z jego niechęci do bezpośredniej walki – w polityce korporacyjnej nie jest najmocniejszy. Wydaje mi się, że dzisiaj Jacek lepiej czuje się w roli osoby, która potrafi skutecznie działać bez zbytniej kontroli centrali w odległej placówce, niż w roli osoby, która buduje swoją pozycję w korporacji nie tylko poprzez wyniki, ale również poprzez dobrą komunikację. To by przemawiało za przyjęciem przez niego propozycji wyjazdu do Rumunii. Oczywiście, przy założeniu, że poważnie myśli o karierze w międzynarodowym otoczeniu. W trakcie pełnienia nowych obowiązków mógłby podciągnąć się w komunikacji i dodatkowo zdobyć doświadczenie w innym kraju, co – jak pokazuje praktyka – sprawia, że jest się po prostu lepszym menedżerem.
A co by się stało, gdyby Jacek Woźniak został w Polsce? Prawdopodobnie szefem polskiego oddziału mógłby zostać dopiero za kilka lat. Jeżeli będzie bardzo dobry, dostanie na pewno propozycję wyjazdu poza Polskę, bo jest to typowa droga awansu w strukturach międzynarodowych dla doskonałych pracowników. Oczywiście, może to być kraj zachodnioeuropejski, ale może też być Rosja, Ukraina albo Ameryka Południowa. I co wtedy? Warto pamiętać, że rezygnacja z wyjazdu dziś, to tylko przełożenie go o kilka lat. Czy o to chodzi Jackowi? Jeśli dziś tego nie wie, więc tym bardziej musi skorzystać z oferty Thomasa Kauffmana.
Niedobrze, że Jacek w podejmowaniu swoich ważnych życiowych decyzji jest pozostawiony sam sobie. Nie ma mentora czy coacha, który służyłby mu radą i wsparciem, kierując się przy tym dobrem korporacji. Skoro z jakichś względów Jacek nie ma takich osób w firmie, to powinien ich poszukać.
Oczywiście, jak w każdej decyzji biznesowej, tak i w tym przypadku jest jeszcze aspekt osobisty. Wyjazd z rodziną poza Polskę jest dla menedżera dodatkowym kłopotem. Oznacza nie tylko zmianę jego warunków pracy (wchodzi w nowe środowisko), ale także stylu i warunków życia całej rodziny (znalezienie szkoły dla dzieci i zajęcia dla żony). Małgorzata, żona Jacka, nie chce opuszczać Polski. Po okresie rezygnacji z własnej kariery zawodowej teraz chce o nią zadbać. Wyjazd do Rumunii na pewno jej w tym nie pomoże.
Jeśli menedżer chce robić karierę w strukturach międzynarodowej korporacji, musi liczyć się z tym, że szefowie powierzą mu stanowisko w którymś z zagranicznych oddziałów. Jest to naturalny sposób zdobywania doświadczenia w globalnych firmach, więc zatrudnieni w nich menedżerowie powinni być na takie sytuacje przygotowani.
Jacek musi odpowiedzieć sobie na kolejne pytanie, czy jego sytuacja rodzinna (szkoła dzieci, praca żony i jej kariera zawodowa) zmieni się w ciągu dwóch – trzech lat. Jeżeli nie spodziewa się w tych sprawach zasadniczych zmian, to pozostanie obecnie w Polsce nie rozwiązuje problemu, a jedynie odracza go w czasie. Kolejna propozycja – na przykład przeniesienia się do centrali Cooldrinku w Amsterdamie – będzie wymagała rozwiązania tych samych problemów. Jeśli Małgorzata ponownie będzie zmuszona zrezygnować ze swojej kariery na rzecz kariery Jacka, ich związek może nie przetrwać. Ale podobnie może się zdarzyć wówczas, gdy Jacek wyjedzie do Rumunii sam, bez rodziny. Wcześniej czy później albo rzuci pracę, albo rozstanie się z żoną.
To są niezwykle ważne dylematy, którym powinna stawić czoła także korporacja. Patrząc z tej perspektywy, zadziwiająca jest kultura organizacyjna Cooldrinku lub raczej jej brak. Wiąże się to także z brakiem właściwej komunikacji wewnątrz firmy. Po odejściu Rafała Majewskiego pracownicy nie znają powodów jego rezygnacji, nic nie wiedzą o przyszłości oddziału i sami czują się niepewnie. Stan zawieszenia – bez konkretnej decyzji o wyborze następcy – niepotrzebnie się wydłuża. To by oznaczało, że centrala nie wie, komu powinna powierzyć to stanowisko.
Poza tym szefowie Cooldrinku, proponując Jackowi wyjazd do Rumunii, nie biorą pod uwagę jego sytuacji rodzinnej. W przypadku większości firm, kiedy w firmie wybiera się menedżera do pracy w zagranicznym oddziale, zwraca się uwagę nie tylko na jego wiedzę, umiejętności i doświadczenie w samodzielnym kierowaniu firmą, ale sprawdza się też, czy ten wyjazd nie koliduje z prywatnymi planami jego rodziny. Takiej przezorności w Cooldrinku zabrakło.
Ostatecznie jednak najważniejsze pytanie, na które Jacek musi dać sobie odpowiedź, brzmi: Co tak naprawdę jest moim celem w życiu? Do czego zmierzam i co chcę osiągnąć nie tylko w ciągu kolejnych kilku lat, ale do końca zawodowej kariery? Jeśli chce on nadal pracować w Cooldrinku i awansować w międzynarodowej korporacji, to na pewno musi mieć świadomość, że będzie uczestniczyć w wyścigu korporacyjnych szczurów. Może się okazać, że po Rumunii otrzyma propozycję pracy w innym rejonie świata. Jeśli nie jest na to gotowy i chce pracować tylko w Polsce, powinien odejść z Cooldrinku i poszukać sobie pracy poza międzynarodową korporacją.