Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Kompetencje przywódcze

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

1 marca 2017 12 min czytania
Joanna Socha
Anna Dymna
Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

Od ponad 40 lat jest związana ze Starym Teatrem w Krakowie. W dorobku artystycznym ma kilkaset ról teatralnych i filmowych.

Anna Dymna – aktorka oraz działaczka społeczna – opowiada o zaangażowaniu w wykonywaną pracę i o korzyściach płynących z zarażania innych pasją. Rozmawia Joanna Socha.

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

fot. Marek Kowalski

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić
fot. Marek Kowalski

Jeszcze na studiach zadebiutowała pani na deskach krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego rolą Isi i Chochoła w Weselu Wyspiańskiego. W tym też czasie otrzymała pani pierwsze role filmowe – w 1971 roku zagrała pani aż w pięciu filmach. Jakie zagrożenia czyhają na osoby, które już na początkowym etapie kariery zdobywają tak dużą popularność?

Niedoświadczenie często idzie w parze z naiwnością. Odnosząc sukces w młodym wieku, łatwo uwierzyć, że jest się lepszym od innych. Niektórym uderza wtedy do głowy woda sodowa. Do dziś pamiętam, jak Wojciech Plewiński zrobił mi zdjęcie do „Przekroju” – to była moja pierwsza okładka. Bałam się zbliżyć do kiosku, tak bardzo biło mi serce. Wydawało mi się wówczas, że w moim życiu nastąpi ogromny przełom. Okazało się jednak, że nie był to żaden przełom, okładka nic nie znaczyła.

Co panią uchroniło przed zagrożeniami wynikającymi z popularności?

Przede wszystkim fakt, że w młodości nie zdawałam sobie z niej sprawy. Gdy dostałam się do szkoły teatralnej w wieku 18 lat, wkroczyłam do świata, który mnie całkowicie pochłonął. Jeśli robimy to, co naprawdę kochamy, co jest naszą autentyczną pasją, to popularność nas nie zgubi. Z domu wyniosłam wartości, które okazały się moją tarczą – rodzice nauczyli mnie, że nie należy dbać o pozorne sukcesy. Ważne jest też to, kto znajduje się w naszym najbliższym otoczeniu. Miałam szczęście pracować z ludźmi, którzy byli prawdziwymi mentorami.Wielu z nich mówiło mi o niebezpieczeństwach związanych z naszym zawodem. Pamiętam na przykład, jak Zofia Jaroszewska wielokrotnie powtarzała: „Aniu, ważne jest, żeby poza teatrem i sztuką kochać coś jeszcze”.

Praca aktora wymaga niezwykłej odporności na stres i panowania nad emocjami. Do tego czasami dochodzą ekstremalne warunki na planie i współpraca z ludźmi o silnej osobowości. Czy w takich okolicznościach nie dochodzi do konfliktów?

Rzeczywiście to jest praca bardzo emocjonalna i stresująca, zwłaszcza gdy pracuje się nad filmem. Sceny kręci się wówczas niechronologicznie, wyrywkowo, czasem przemierza się tysiące kilometrów, aby nakręcić krótki kadr. Zdarza się, że aktor jest niewyspany, chory, a mimo to stoi przed kamerą i musi grać. Nie może powiedzieć: „przepraszam bardzo, dzisiaj się źle czuję, mam 39 stopni gorączki”, bo wie, że wyjazd całej ekipy na plan zdjęciowy kosztuje fortunę, że ma do czynienia z ogromną machiną. Trzeba być bardzo wytrzymałym, cierpliwym, pokornym. Ważne jest zaufanie ekipy, reżyserów, partnerów. Musimy być dla siebie wyrozumiali i życzliwi. To pomaga znieść wszystkie trudy. Nie potrafiłabym pracować z kimś, kto mnie nienawidzi.

W młodości uległa pani kilku wypadkom – ledwie uszła pani z życiem po kolizji samochodowej w drodze na plan filmowy na Węgry, z kolei w trakcie pracy nad „Królową Boną” doznała pani urazu kręgosłupa. W obliczu takich doświadczeń łatwo się poddać. Jak pani poradziła sobie z tymi przeciwnościami?

Dzięki innym ludziom. To oni dają mi taką siłę, że góry mogę przenosić. Wypadki rzeczywiście były dla mnie ciężką próbą. Dziś myślę, że gdybym nie była aktorką, nie miała przyjaciół w teatrze, byłoby mi o wiele trudniej, może by mnie już nie było. W wieku 27 lat nagle straciłam – mogłoby się wydawać – wszystko. Przeżyłam kilka wypadków, zmarł mąż, spłonęło mi mieszkanie. Wciąż jednak wiedziałam, że jestem potrzebna, że ktoś na mnie czeka. Od 14 lat prowadzę program z chorymi ludźmi „Anna Dymna – Spotkajmy się”. Dzięki niemu zrozumiałam, że nieważne, z jakim cierpieniem musimy się zmierzyć, najważniejsza jest świadomość, że ktoś nas potrzebuje.

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić
fot. Gabriela Szewczyk

Czy dlatego założyła pani fundację „Mimo Wszystko”?

Zaczęło się od tego, że zaprzyjaźniłam się z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. To niezwykli ludzie – świat pojmują sercem, a nie rozumem. Nie wiedzą, co to manipulacja, nie kalkulują jak większość z nas, co się opłaca, a co nie. Najpierw pomagałam im prywatnie, organizowałam przedstawienia z ich udziałem, festiwale. Któregoś dnia usłyszałam o nowelizacji ustawy, na mocy której pozbawiono ich warsztatów terapeutycznych. Nie mogłam się z tym pogodzić. Podczas jednej z rozmów ksiądz Tadeusz Isakowicz‑Zalewski wspomniał, bym założyła fundację i otworzyła dla nich warsztaty. Już wtedy prowadziłam program „Spotkajmy się”, dostawałam wiele listów. W niektórych czytałam: „dam pani 30 tysięcy, niech pani komuś pomoże”. Ale nie mogłam – jako prywatny człowiek – przyjmować żadnych pieniędzy. Wtedy zaczęłam poważnie rozważać pomysł założenia fundacji.

W jednym z wywiadów powiedziała pani: „założyłam fundację, nie zastanawiając się nad tym, co to znaczy, bo jakbym się zastanowiła, to bym się przestraszyła i uciekła”.

Prowadzenie takiej organizacji wiąże się z wieloma obowiązkami. Gdy zaczynałam, z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy. Żyłam w przeświadczeniu, że zanim w sądzie zarejestrują mi fundację, to wszystko zdążę przemyśleć. Okazało się jednak, że fundacja została zarejestrowana bardzo szybko. Na szczęście znowu pomogli mi inni ludzie: pewien dobry człowiek wynajął mi niewielki 16‑metrowy lokal, od kogoś dostałam biurko i telefon, jeszcze ktoś polecił mi znajomego księgowego.

Z prowadzeniem takiej organizacji wiąże się wiele wyzwań…

Zdecydowanie! Wszystko musi być jasne, finanse muszą być przejrzyste, a cała działalność musi być transparentna. Osoby, które ofiarowują pieniądze na fundację, muszą wiedzieć, na co te środki są przeznaczane. Dlatego bardzo lubię współpracować z ludźmi, którzy chcą pomóc komuś konkretnemu.

Praca w fundacji wymaga od pani i pracowników zaangażowania oraz empatii. Jak zachęca pani zespół do pracy nad zadaniami, które wymagają sporego nakładu emocjonalnego?

Jeżeli przyciągam ludzi, to tylko dlatego, że angażuję się w fundację całym sercem, pracuję od świtu do nocy i niczego nie udaję. Rozmawiając ze współpracownikami, często im powtarzam, że choć stoimy na czele czegoś ważnego, nie będzie nam łatwo. Musimy mierzyć się z wieloma problemami, jednak w długiej perspektywie przynosi to korzyści – zmieniamy świat na lepsze. Świetnym tego przykładem jest Festiwal Zaczarowanej Piosenki. To projekt, który zmienia świat ludzi niepełnosprawnych, pokazuje ogrom ukrytych w nich talentów. Tworząc go, chciałam pokazać, że kalectwo nie musi odbierać nikomu godności ani zabijać marzeń. Podczas festiwalu na scenie, obok siebie, występują osoby niepełnosprawne oraz znani artyści i naprawdę nic ich nie różni. Widać dwie osoby, które pięknie śpiewają. A na rynku jest taka atmosfera, jakby ktoś „smog radości” rozproszył. Organizujemy też pokazy umiejętności niepełnosprawnych sportowców, między innymi co roku odbywa się mecz siatkówki. Z jednej strony grają aktorzy i sportowcy, z drugiej właśnie osoby niepełnosprawne. Proszę sobie wyobrazić, jak te gwiazdy są zdziwione, gdy dostają łupnia od chorych osób. Zbyszek Zamachowski zawsze wtedy powtarza: „muszę się wziąć za siebie, taki wstyd!”. Najważniejsza jest zatem pasja. To chyba nią i swoim zaangażowaniem udaje mi się zarażać ludzi.

Dla mnie bardzo liczy się fakt, że jestem wolontariuszką. Wychodzę z założenia, że mojej pracy w fundacji nie da się wycenić. Gdyby ktoś chciał mi zapłacić za to, że mam nie spać przez kilka nocy albo przeprowadzić wiele trudnych rozmów w ciągu kilkunastu godzin, a następnego dnia o 5 rano jechać na drugi koniec Polski, byłabym oburzona. Bo tego nie da się wycenić. To jest po prostu coś mojego, co kocham robić. Pieniądze i nagrody nie mają takiej siły jak motywacja. Od moich podopiecznych dostaję o wiele więcej, niż gdybym zarabiała miliony.

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić
fot. Agnieszka Ożga‑Woźnica

Ostatnio w „Harvard Business Review Polska” ukazał się obszerny artykuł na temat empatii, która – jak się okazuje – jest bardzo wyczerpująca. W zawodach wymagających stałego okazywania empatii może się pojawiać tak zwane zmęczenie współczuciem, a nawet wypalenie zawodowe. Szczególnie zagrożeni są nim pracownicy opieki zdrowotnej i usług społecznych, ponieważ empatia odgrywa ogromną rolę w ich codziennej pracy. Czy czasami nie czuje się pani uodporniona na te wszystkie emocjonalne sytuacje, które się pojawiają?

Ja chyba nigdy się nie uodpornię na cierpienie ludzkie, bo każdy zmaga się z innym jego rodzajem. Empatia mnie wzmacnia, a nie wypala. Do każdego podopiecznego staram się podejść indywidualnie, zrozumieć jego problemy, marzenia. Nie jestem lekarzem, terapeutą, psychologiem i nie próbuję nimi być. Nie zaglądam do książki z numerem choroby i nie mówię: „dobrze, innym pomogło to, więc tobie też to pomoże”. Podam konkretny przykład. Gdy rozmawiam w programie z młodą kobietą chorą na anoreksję, wypytuję ją o wszystko, nie zachowuję się tak, jakbym już znała objawy jej choroby. Rozmawiam z konkretną osobą, a nie z przypadkiem medycznym. I ta dziewczyna mówi mi tak: „jest pani pierwszą osobą, która ze mną naprawdę rozmawia”. Pytam więc, czy chodzi na terapię. A ona na to: „Tak, ale psycholog mnie nie słucha, bo już wszystko wie. Myśli, że skoro jestem chora na anoreksję, to pomóc mi mogą środki, które pomagają innym chorym na anoreksję. Nie rozmawia ze mną jak człowiek, tylko myśli, że skoro odbył kilkanaście kursów i szkoleń, to zna złoty środek na moje problemy”.

Nie kieruje się pani schematami…

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić

fot. Ewa Zaleska

Anna Dymna: dzięki innym mogę góry przenosić
fot. Ewa Zaleska

Nie mogę się nimi kierować, bo ich nie znam. Choć mam wielu przyjaciół lekarzy i oni mi bardzo pomagają, gdy przygotowuję się do programu „Spotkajmy się”. Ale ja przecież ludzi nie leczę, nie jestem lekarzem. Rozmawiam z nimi po prostu jak człowiek z człowiekiem, by zrozumieć ich cierpienie, sytuację i czasem pomóc jak się da. Chwilami jestem bardzo zmęczona, ale wiem, że ta praca ma sens. Gdy nagrywam program „Spotkajmy się”, rozmawiam z chorymi na raka, huntingtona, parkinsona, mukowiscydozę, cukrzycę, z osobami uzależnionymi, chorymi psychicznie, z ludźmi po przeszczepach – i każda z tych osób jest inna. Jeżeli mam pięć takich spotkań w ciągu dnia, to rzeczywiście czasami wydaje mi się, że zwariuję, bo te rozmowy całkiem mnie przerastają. Ale nie nazwałabym tego wypaleniem. To jest takie przejmujące uczucie, które nie pozwala mi normalnie funkcjonować przez jakiś czas, kiedy jestem wypełniona tym cierpieniem, tragediami, ale też radościami. Na drugi dzień się budzę i okazuje się, że dzięki tym ludziom staję się silniejsza. Pokazują mi oni, że dzięki miłości i obecności drugiego człowieka można poradzić sobie z różnymi przeciwnościami. Czasami usłyszę od nich takie zdania, których nie przeczytałabym u najlepszych poetów i największych myślicieli. Empatia jest konieczna do tego, żebym mogła z nimi rozmawiać, żebym mogła im mądrze pomóc.

Kto jest dla pani autorytetem?

Największymi byli moi rodzice. Poza tym współpracowałam z wieloma wspaniałymi artystami, którzy do dziś są dla mnie wzorami do naśladowania. Nie potrafię wymienić jednej konkretnej osoby. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że dużą rolę odegrał w moim życiu Jan Paweł II i jego słowa: „Kimkolwiek jesteś, jesteś kochany. Pamiętaj, że każde życie, nawet najbardziej bezsensowne w oczach ludzi, ma wieczną i nieskończoną wartość w oczach Boga!”. Te słowa traktuję jako drogowskaz, który pomaga mi przetrwać w trudnych momentach.

Skąd czerpie pani siłę, by działać na tak wielu polach? Czy udaje się pani znaleźć czas na odpoczynek?

Tak, świętością są dla mnie na przykład wakacje. Zawsze znajduję czas, żeby wyjechać. Poza tym trzeba umieć – to ks. Twardowski napisał – od małych rzeczy uczyć się spokoju. Mam to dopracowane do perfekcji, takie chwile zatrzymania każdego dnia. I zachwytu nad małymi cudami, które są wokół. O 6 rano jeszcze zwykle nikt do mnie nie dzwoni, więc idę do ogrodu, w zimie spaceruję na bosaka po śniegu, w lecie po rosie, popatrzę na drzewa, zastanowię się nad tym, czy któraś z moich roślinek czegoś potrzebuje, coś przytnę, coś posadzę. Albo po prostu siedzę i obserwuję wschodzące słońce. Gdy wracam ze spektaklu i nie mogę zasnąć, korzystam z pomocy moich prywatnych terapeutów domowych. Pierwszy zawsze przychodzi czarny Haszysz, siada mi na kolanach, mruczy, a ja go głaszczę i wyrównuje się mój oddech, krew spokojnie płynie, odchodzi zmęczenie całego dnia. Teraz mam wspaniałych czterech terapeutów. Płacę za te usługi różnymi smakołykami, ale… ja też od nich dostaję myszki i ryjóweczki.

Zachęcamy Państwa do przekazania 1% podatku podopiecznym Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko”: KRS 0000 174 486.

Pobierz artykuł pdf niezabezpieczony

Pobierz artykuł pdf zabezpieczony

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Cieśnina Ormuz: ceny ropy i łańcuchy dostaw pod presją

Kiedy wojna wybucha w sercu globalnego szlaku paliwowego, konsekwencje są natychmiastowe: rosną ceny paliw, spadają indeksy, narasta niepewność. Cieśnina Ormuz – wąskie gardło, przez które przepływa jedna trzecia światowej ropy raz jeszcze przypomina, jak bardzo biznes jest uzależniony od geopolityki. Czy Europa i Polska są gotowe na kolejne uderzenie w gospodarkę?

Multimedia
Ukryty rynek pracy menedżerów: nowa rzeczywistość rekrutacyjna

Rynek pracy, szczególnie dla kadry menedżerskiej i C-level, dynamicznie się zmienia. W ostatnich latach obserwowana jest ograniczona liczba publikowanych ofert pracy, a procesy rekrutacyjne wydłużają się, osiągając nawet kilkanaście etapów. Agnieszka Myśliwczyk, IT headhunterka i ekspertka rynku, podkreśla, że nie jest to tyle kryzys, co „wyzwanie”, z którym mierzą się liderzy. Ważne jest także odważne sięganie po nowe, z ciekawością i satysfakcją, bez „dziadowania” czy poczucia zmęczenia życiem. Mimo wyzwań, takich jak ageizm czy podwójna dyskryminacja kobiet 50+, optymizm i proaktywne podejście są kluczowe.

Ilustracja ukazująca nowoczesną przestrzeń podzieloną na trzy symboliczne strefy. Po lewej stronie – ciepłe, pomarańczowe światło i zaokrąglone formy przypominające radość. Po prawej – chłodne, niebieskie światło i geometryczne cienie w kolumnach symbolizujące osiągnięcia. Pośrodku – neutralna, jasna przestrzeń ze schodami i świetlnym promieniem na podłodze, wyznaczającym punkt równowagi. Całość tworzy wyrafinowaną metaforę świadomego wyboru i wartościowania czasu. Dobrze wykorzystany czas: Nowy sposób wartościowania czasu może zmienić Twoje życie
Subiektywna wartość czasu to koncepcja, która pozwala dostrzec drobne zmiany w tygodniowym harmonogramie, mogące znacząco zwiększyć satysfakcję z życia i dobrostan. Godzina po godzinie, sposób, w jaki spędzamy czas, składa się na sposób, w jaki spędzamy życie.Dla wielu z nas ta suma bywa jednak rozczarowująca. Kulturowe przekonania, zakorzenione w powiedzeniach typu „czas to pieniądz”, każą […]
Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę w nieprzewidywalnych czasach

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!