Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Etyka w biznesie

Niezadowoleni klienci… – komentarz 2

1 czerwca 2008 7 min czytania
Waldemar Jurasz

Biuro turystyczne PapayaTour raczej nie naruszyło prawa w prowadzonej działalności. Niemniej szybkich zmian i poprawy wymagają dotychczasowe relacje z klientami i komunikacja.

Podstawową działalnością PapayaTour jest świadczenie usług turystycznych. Szefom firmy i jej właścicielom zależy na dobrych wynikach finansowych oraz na budowaniu lojalności stałych klientów. Dlatego sytuacja, w jakiej znalazło się biuro, jest niezwykle trudna. Z jednej strony działania firmy nie naruszają przepisów ustawy o usługach turystycznych, przez co nie dają klientom możliwości skutecznego dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Z drugiej jednak – w ocenie samych klientów – jakość oferowanych usług pozostawia wiele do życzenia.

Jeśli firma nie zmieni swojej polityki wobec klientów, to ich niezadowolenie i złość na pewno nie skończą się tylko na pisaniu listów do prezesa. Niezadowolony Adam Jaworski chce na przykład rozpowszechnić informacje o sposobie rozpatrywania reklamacji i komunikacji ze stałymi klientami PapayaTour w internecie. A to na dłuższą metę może doprowadzić do spadku zainteresowania ofertami biura i do pogorszenia jego wyników.

Sytuacja PapayaTour jest tym trudniejsza, że szefowie firmy nie mają żadnych prawnych możliwości, aby zapobiec umieszczeniu na YouTube lub innym portalu opinii bądź złośliwego komentarza klienta. Chyba że zawarte tam informacje okażą się nieprawdziwe i będą miały charakter zniesławienia. Wówczas PapayaTour może pozwać osobę, która je rozpowszechnia, do sądu lub zawnioskować o ściganie karne.

Kierowane w listach do prezesa biura turystycznego zarzuty dwójki niezadowolonych klientów są od strony prawnej bezzasadne. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że są zgłaszane na wyrost, a klienci przy okazji kolejnych skarg będą winili biuro za to, że skoczyli do basenu, nie sprawdzając wcześniej, czy jest w nim woda.

Niewykluczone, że niezadowolenie klientów PapayaTour wynika z braku właściwych relacji i należytej komunikacji. Konkretnie zaś z braku dokładnej informacji biura o wyjeździe, panujących w odwiedzanych krajach warunkach pogodowych, utrudnieniach związanych z przemieszczaniem się (konieczne wizy do sąsiednich krajów) czy też odpowiednich wtyczkach do gniazdek z prądem. Być może w broszurach, folderach lub katalogach PapayaTour brak było jasnej informacji o warunkach i trudnościach związanych z wejściem na szczyt Kilimandżaro, zwłaszcza specyficznych warunkach pogodowych czy odpowiednim przygotowaniu i wyekwipowaniu turystów. Zapewne wówczas Adam Jaworski nie miałby powodów do tak poważnych zastrzeżeń co do działalności biura, gdy wejście na szczyt okazałoby się niemożliwe.

W tym przypadku należało by również przyjąć, że brak jest podstaw prawnych dla zgłaszania żądań rekompensaty. Niemniej jednak, gdyby założyć, że w ofercie, katalogach lub umowie PapayaTour dotyczących wyjazdu do Tajlandii były wpisane posiłki wegetariańskie, których pani Beata Dębek nie otrzymywała, to miałaby prawo się ich domagać, a ich brak byłby podstawą do żądania obniżki kosztów imprezy turystycznej. Jeśli tak nie było, wyegzekwowanie odszkodowania jest raczej skazane na niepowodzenie.

Zarzuty Adama Jaworskiego i Beaty Dębek – przy założeniu oczywiście, że są słuszne i mogły wynikać z powyższych, hipotetycznych, przyczyn – nie należą jednak do najpoważniejszych spośród stawianych biurom podróży. Prawie co roku dochodzi do sytuacji, w której jakieś biuro ma kłopoty z realizacją zobowiązań: nie zabrało na czas swojej grupy turystów, zepsuł się samolot lub autokar albo co gorsze – firma zbankrutowała i nie jest w stanie w ogóle świadczyć swoich usług.

Sytuacja PapayaTour jest tym trudniejsza, że szefowie firmy nie mają żadnych prawnych możliwości, aby zapobiec umieszczeniu na YouTube lub innym portalu opinii bądź złośliwego komentarza klienta.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie rozpatruje skarg indywidualnych klientów, ale sprawy naruszeń zbiorowych interesów konsumentów, czyli kwestie o charakterze powszechnym, o szerszym zakresie. Naruszenia prawa, ścigane przez Urząd, mogą polegać na posługiwaniu się nieprawdziwą, nierzetelną lub wprowadzającą klientów w błąd reklamą. Ma to miejsce choćby wówczas, gdy biuro reklamuje się jako najtańszy touroperator w mieście, tymczasem oferuje najtaniej wycieczki, ale jedynie do Francji, zaś wszystkie pozostałe wyjazdy są w jego ofercie droższe.

Najczęstsze nieprawidłowości w działalności biur podróży dotyczą jednak stosowanych przez nie umów, które zawierają tzw. niedozwolone postanowienia umowne, czyli zapisy jednostronnie niekorzystne dla konsumenta lub jednostronnie korzystne dla organizatora turystyki. Nieprawidłowości takie dotyczą często zbyt wysokich kar umownych za rezygnację turysty z wyjazdu. Często operatorzy pobierają wyższą karę umowną, im później klient odstępuje od kontraktu (w razie rezygnacji na trzy – pięć dni przed wyjazdem można stracić nawet 100% poniesionych kosztów). Inne przykłady nadużyć w tym zakresie polegają na jednostronnej zmianie terminu wyjazdu, programu, ceny imprezy czy też wyłączeniu odpowiedzialności organizatora za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy o świadczenie usług turystycznych (za wady wyjazdu).

W przypadku PapayaTour żadne z tych problemów nie występują.

Jeżeli jednak sytuacja, w jakiej znalazło się biuro, jest efektem zaniedbań związanych z obowiązkiem przekazania klientom odpowiednich informacji o możliwych utrudnieniach i zagrożeniach, jakie mogą pojawić się podczas podróży, to szefowie PapayaTour powinni w pierwszej kolejności skupić się na poprawie komunikacji z klientami i zapewnieniu większej przejrzystości, rzetelności i precyzji w rozpowszechnianych informacjach. Bez względu na to, czy klienci mają rację, czy nie, osoba odpowiedzialna za współpracę z nimi – w tym przypadku Leszek Ochocki – powinna skontaktować się z tymi, którzy są najbardziej niezadowoleni z usług biura, i wyjaśnić im, za co rzeczywiście biuro jest odpowiedzialne.

Niezależnie od powyższego wydaje się także, że w opisywanych przypadkach swojej roli nie wypełnił pilot‑rezydent. To jego zadaniem jest reprezentowanie biura i dopilnowanie na miejscu m.in. tego, aby turyści mieli zapewnione odpowiednie warunki w hotelu i kompetentnego przewodnika. To właśnie pilot musi w pierwszej kolejności postarać się naprawić błędy i zminimalizować niezadowolenie klientów. Trudno jednak, aby pełnił dobrze swoją funkcję, jeśli zajmuje się równocześnie trzema grupami turystów.

Kolejnym ważnym zadaniem Papaya‑Tour jest analiza programu lojalnościowego, w tym polityki przyznawania rabatów i voucherów niezadowolonym klientom. Być może łatwość zdobycia takiego rabatu skłania niektóre osoby do wyszukiwania kolejnych wad i niedociągnięć podczas podróży, tak aby otrzymać zniżki na kolejne wyjazdy. Obawiam się jednak, że PapayaTour nie może zabronić klientom składania reklamacji, brak jest bowiem przepisów ograniczających ich liczbę lub zakres.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!