Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
INNOWACJE

Współtworzenie doświadczeń z klientami: jak zamienić ideę w czyn?

1 marca 2008 12 min czytania
David Butter
Andrzej Łokaj
Współtworzenie doświadczeń z klientami: jak zamienić ideę w czyn?

Firmy od lat szukają innowacji w tych samych obszarach. Zamiast wciąż myśleć o produktach i usługach, powinny wreszcie skupić się na tym, jak i kiedy klienci z nich korzystają. Wymaga to jednak nowego spojrzenia na marketing i innowację – nie z perspektywy własnych procesów, ale przez pryzmat doświadczeń klienta. David Butter, światowy ekspert w dziedzinie zarządzania doświadczeniami klienta, w rozmowie z zastępcą redaktora naczelnego Harvard Business Review Polska Andrzejem Łokajem mówi o tym, jak zrealizować tę ideę w praktyce.

Twierdzi pan, że firmy chcące odnieść sukces w innowacjach powinny zrezygnować z tradycyjnego marketingu. Co pan przez to rozumie?

Tradycyjny marketing zakłada, że to firma napędza cały proces innowacji. Przeprowadza badania i analizy, projektuje produkty pod konkretnych klientów, tworzy łańcuch wartości, wybiera kanały dystrybucji, planuje działania „marketingowe”. Definiuje cały ten proces przez pryzmat swoich zasad, swoich procedur i swoich silosów organizacyjnych. Tymczasem klient patrzy na świat bez tych obciążeń, w sposób holistyczny. Dla niego liczą się nie tylko same produkty, ale również doświadczenia, w których te produkty czy marki występują. Czyli nie tylko „co”, ale „jak” i „gdzie”.

Kiedy kierowca przyjeżdża na stację benzynową, rzadko zastanawia się nad tym, czy tankuje paliwo o optymalnej liczbie oktanów. Jeśli jest w dalekiej podróży, zwykle traktuje bowiem stację jako miejsce odpoczynku i rozrywki. Na odbiór marki paliwa większy wpływ od paliwa ma to, czy oświetlenie na zewnątrz daje poczucie bezpieczeństwa, czy w toalecie jest czysto, czy w sklepie lub barku może kupić to, co lubi. Ta sama benzyna, gwarantowana przez tę samą markę, ale sprzedawana z dystrybutora na wiejskiej stacji pomp, rodzi z goła inne odczucia.

Współtworzenie doświadczeń z klientami: jak zamienić ideę w czyn?

Dlaczego w ramach tradycyjnego marketingu firmy nie mogą same zaprojektować doświadczenia klienta, tak jak od lat same projektują produkty i usługi?

Nie mogą, bo firmy są stworzone tak, by sprzedawać produkty, a nie doświadczenia. Widać to na każdym etapie ich łańcucha wartości. Weźmy badania. Zanim klienci spotkają się ze sobą podczas grup fokusowych, firma ma już de facto przygotowany dla nich jakiś produkt. Na spotkaniu stara się tylko doprecyzować pewne jego cechy. Prowadzący badanie szukają w grupie konsensu, wspólnego mianownika. Tymczasem firmy faktycznie zainteresowane doświadczeniami, zamiast zamykać, otwierają dyskusję, wychodzą poza swoją istniejącą ofertę, szukają ekstremalnych pomysłów i użytkowników. Pytają o to, co faktycznie ludzi boli w danej sytuacji, co ich drażni. Szukają doświadczeń, nie cech produktów. W efekcie firma poznaje problemy ludzi z ich perspektywy.

Znów przywołam przykład stacji benzynowej. Pewna sieć stacji – chcąc wyprzedzić konkurencję – zamierzała wprowadzić specjalne terminale do szybszej obsługi kierowców ciężarówek. Badania wykazały bowiem, że kierowcom bardzo się śpieszy i zależy im na szybkiej obsłudze. Dopiero kiedy pozwolono im wypowiedzieć się szerzej o tym, czego według nich brakuje na stacjach benzynowych w ogóle, jak się czują, wjeżdżając na stacje, co chcieliby na nich robić, okazało się, że wcale nie chcą szybko odjeżdżać – chcą rozrywki, odpoczynku. Firma w porę zablokowała kosztowny projekt technologiczny i wdrożyła nowy, nakierowany na poprawę doświadczeń kierowców w najważniejszych dla nich obszarach.

Czy nie wystarczy zatem tylko nieco zmodyfikować sposób prowadzenia badań marketingowych?

Problem nie leży w grupach fokusowych czy ankietach. To tylko narzędzia. Problem w tym, jak są one używane. Oczywiście, możemy zmienić sposób prowadzenia grup fokusowych albo innych badań tak, by słuchać doświadczeń, ale czy tradycyjna firma będzie otwarta na wdrożenie tego, co wyniknie z dyskusji? Obawiam się, że nie, bo dostarczanie doświadczeń wymaga często rewolucji w organizacji firmy, a czasem wręcz konieczność zmodyfikowania modelu biznesowego.

Weźmy ubezpieczenia. Większość towarzystw i ich klientów koncentruje się na wysokości stawek. Tymczasem kiedy zdarzy się wypadek, zaczyna się długi łańcuszek problemów. Trzeba wypełnić odpowiednie druki, wezwać policję, spisać dane drugiego kierowcy i jego ubezpieczyciela, złożyć wniosek o odszkodowanie, zawieźć samochód do warsztatu, stawić się w siedzibie ubezpieczyciela itd. Poczucie osamotnienia i przytłoczenia, a czasem trauma, jakie towarzyszą wypadkowi lub stłuczce, pozostają na długo w pamięci klienta.

To nieprzyjemne doświadczenie wzięło pod uwagę amerykańskie towarzystwo ubezpieczeń Progressive Insurance. Zamiast optymalizować powyższe procedury w swoim łańcuchu wartości (na przykład robić krótsze formularze wniosków albo skracać kolejki w swojej siedzibie), skoncentrowało się na zmianie doświadczenia klienta w momencie wypadku, czyli na bezpośredniej interakcji klienta z marką. Zaraz po wypadku klient musi tylko zadzwonić do towarzystwa i powiadomić o miejscu zdarzenia. Kilka minut później jeden z terenowych agentów czekających w pogotowiu przyjeżdża na miejsce wypadku, szybko szacuje szkodę i wręcza czek na nieco zawyżoną kwotę poszkodowanemu klientowi. Kiedy przyjeżdża policja, nie ma już wiele do zrobienia, emocje są stonowane, a obie strony wypadku usatysfakcjonowane. Kwota na czeku pokrywa koszty naprawy, a nadwyżka i tak okazuje się mniejsza od kosztów wynajęcia kosztorysanta i prawnika, tymczasowego przechowywania samochodu na płatnym parkingu, wielostopniowego i długotrwałego załatwiania wniosku wewnątrz towarzystwa.

Doświadczenie klienta „w momencie prawdy” jest tak satysfakcjonujące, że – jak wynika z badań – Progressive Insurance zdobywa gros nowych klientów z polecenia, a nie w wyniku reklamy. Towarzystwo to jest też jedną z najszybciej rozwijających się i najzyskowniejszych firm usługowych w Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, często stosuje stawki znacznie wyższe od konkurentów. Wcale tego nie kryje, wręcz przeciwnie – otwarcie ogłasza ten fakt na swojej stronie internetowej, a na dodatek w tym samym miejscu daje potencjalnym klientom możliwość porównania stawek konkurentów.

Czy oferowanie klientom doświadczeń, a nie produktów, musi wiązać się nieodwołalnie ze zmianą modelu biznesowego?

Nie. To skuteczne, ale radykalne rozwiązanie. Aby przekształcić się w dostawcę doświadczeń, tradycyjne firmy mogą też stosować swoistą nakładkę na obecną, podzieloną na silosy, organizację. Muszą przyporządkować ludzi z różnych działów do tzw. środowisk doświadczeń. Takie środowisko to zwykle jakiś ważny etap w kontaktach klienta z marką. W przypadku hotelu jest nim pierwsza wizyta w hotelu. Etap ten zaczyna się od zaplanowania wycieczki jeszcze w miejscu zamieszkania klienta (co na przykład dla Japończyków jest bardzo ważne) i wyszukania hotelu w różnych kanałach informacji (w Internecie czy biurach informacji turystycznej). Potem trzeba uwzględnić to, jak i kiedy przyjeżdża gość, co robi, czekając na rejestrację, jak jest obsługiwany w recepcji, jak wita go odźwierny. Zwykle za te działania odpowiadają różni ludzie, różne działy. Nikt nie myśli o tym szeroko i całościowo, w kategorii jednego procesu, jednego doświadczenia. Nacisk kładzie się zwykle na optymalizację jednego ogniwa łańcucha – zwykle na jak najszybsze obsłużenie gościa. Zwykle to recepcja jest bowiem wąskim gardłem w procesie. Tymczasem zniecierpliwienie czekaniem w kolejce do recepcji nie musi wynikać z pośpiechu gościa. Zwykle jest symptomem głębszej potrzeby – potrzeby odpoczynku i relaksu po ciężkim dniu i podróży. Tej potrzebie można wyjść naprzeciw, podając gościowi na przywitanie kieliszek szampana czy podsuwając krzesło do siedzenia.

Czasem wystarczy po prostu spojrzeć na swój biznes oczami klienta. Ostatnio duża firma deweloperska w Dubaju była bardzo zdziwiona, gdy opowiedziałem jej, co czułem, gdy wcieliłem się w inwestora i próbowałem zdobyć publiczne informacje o strategicznym projekcie budowy nowego miasta. Ponieważ projekt nie dorobił się jeszcze żadnej publicznej makiety ani interaktywnej wystawy, jedynym sposobem, aby go poznać, jest skorzystanie z infolinii i ze strony internetowej dewelopera. Projekt nowego miasta, choć o międzynarodowej skali i strategicznym znaczeniu dla kraju, jest jednak w tych mediach tylko jednym z wielu prezentowanych projektów. Inwestor nie ma poczucia wyjątkowości tego przedsięwzięcia. Nie ma poczucia, że nawiązuje kontakt z nową marką, doznaje nowego doświadczenia.

Firmy są stworzone tak, by sprzedawać produkty, a nie doświadczenia. Widać to na każdym etapie ich łańcucha wartości.

W tym przypadku zadanie zintegrowania punktów kontaktu z klientem w jedno doświadczenie wydaje się łatwiejsze, bo oba punkty są kontrolowane przez firmę. Ale czy integracja własnych działań wystarczy do stworzenia wyjątkowego, markowego doświadczenia?

Faktycznie, samo zintegrowanie tego, co nasze, może dać co najwyżej średni efekt, bo przecież nawet najpotężniejsza firma nigdy nie jest w stanie kontrolować całego otoczenia klienta. Weźmy pewną londyńską galerię, której doradzałem. Kiedy przyszedłem do niej po raz pierwszy, wydawała mi się dość intrygująca, ciekawie zaaranżowana. Na pierwszy rzut oka niewiele można było w niej poprawić. Żeby się jednak do niej dostać, trzeba było przejść obok sklepu uniwersyteckiego. Zza szyb widać było, że sprzedawano w nim tanie produkty w złym stylu, na podłodze była wytarta wykładzina, a w korytarzu prowadzącym do ubikacji były brudne, dawno niemalowane ściany. Dodam, że oba lokale były zarządzane przez różnych ludzi. I tu było prawdziwe wyzwanie dla menedżerów galerii: jak stworzyć spójne, wyjątkowe doświadczenie dla klienta we współpracy z zewnętrznymi podmiotami.

Wyjście poza granice swojej organizacji i wejście na obcy grunt po to, by stworzyć nowe doświadczenie, okazuje się dla firm wielką barierą. Do dziś pamiętam, jak trudno przyszło to pewnemu amerykańskiemu towarzystwu ubezpieczeniowemu, które sprzedawało polisy dla ludzi starszych. Agent zapraszał takie osoby do rozmowy w oddziale. Pytał o ich oczekiwania i potrzeby, robił symulacje na komputerze, rozdawał broszurki informacyjne. Problem w tym, że sprzedaż jakoś nie szła. Jak się okazało z późniejszych badań, starsi ludzie niewiele rozumieli z podkładanych im broszurek, nie rozumieli też używanego przez agentów języka. Uważali, że takie polisy są za drogie, nie na ich kieszeń. Zapytani o to, ile one kosztują, podawali jednak stawki odbiegające od faktycznych o kilkaset procent. Problem był jednak głębszy. Sprzedaż nie szła, bo była prowadzona w nieodpowiednim środowisku. Faktycznym decydentem nie była osoba starsza, tylko jej rodzina – dzieci, wnuki. To oni byli beneficjentami polisy i to oni decydowali o tym, jaki będzie los ich rodziców lub dziadków za kilka lat, a więc na co powinni się ubezpieczać. A ponieważ była to ważna, naładowana emocjami i podszyta obawami decyzja rodzinna, najbardziej komfortowym miejscem do jej roztrząsania był dom czy salon, w którym ta rodzina się gromadzi, a nie biuro. Natomiast najlepszym rozmówcą dla starszej osoby i jej rodziny był agent w zaawansowanym wieku, z podobnymi problemami na głowie. 60‑latek raczej niż 25‑latek. Chcąc nie chcąc, firma ubezpieczeniowa musiała wyjść poza własne ściany i stworzyć kontekst dla swojej marki na obcym dla siebie gruncie.

Kto powinien integrować takie firmowe i pozafirmowe punkty kontaktu marki z klientem i zarządzać środowiskami doświadczeń w firmach?

Powinien to być człowiek, który patrzy na świat szeroko, również poza ramy swojej własnej organizacji. Powinien być otwarty na definiowanie doświadczeń klienta razem z nim samym, skoro ten właśnie tego chce i skoro jego wykorzystanie zwiększa liczbę i jakość pomysłów oraz obniża koszty innowacji.

Nie ma potrzeby, by do zarządzania doświadczeniami powoływać nowych ludzi i nowe struktury. Odpowiedzialność za integrowanie doświadczeń powinna raczej spoczywać na znanych już dobrze i umocowanych w firmie strukturach: na wiceprezesie ds. operacyjnych albo wiceprezesie ds. marketingu. Warto przy tym, by taki wiceprezes nosił dodatkowo osobny i czytelny dla całej firmy tytuł wiceprezesa ds. doświadczeń (Chief Experience Officer).

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!