Streszczenie: Działy marketingu znajdują się pod silną presją wynikającą z kryzysu gospodarczego, rewolucji technologicznej wprowadzającej nowe kanały komunikacji z klientami, takie jak media społecznościowe, oraz wzrostu tempa wymiany informacji. W tych warunkach marketingowcy muszą dostosować swoje strategie, aby efektywnie docierać do klientów i utrzymywać konkurencyjność na rynku.
Rewolucja technologiczna oraz nowe zwyczaje konsumentów wywracają do góry nogami dotychczasowy sposób działania działów marketingu.
Łukasz Świerżewski: Działy marketingu w przedsiębiorstwach działają obecnie pod silną presją. Ma ona co najmniej trzy źródła. Pierwszym jest kryzys gospodarczy, który powoduje nieustający nacisk na efektywność i zwrot z inwestycji. Drugim – rewolucja technologiczna, która doprowadziła do pojawienia się nowych kanałów kontaktu z klientami, takich jak media społecznościowe. Trzecim czynnikiem jest stały wzrost tempa wymiany informacji. Jakie konsekwencje te czynniki rodzą w dziedzinie marketingu? Które z nich uznają państwo za najważniejsze?
Katarzyna Prus‑Malinowska: Paradoksalnie – mimo zmieniającej się rzeczywistości – najważniejsze wyzwania marketingu pozostają niezmienne. Marketingowcy mają osiągać przede wszystkim cele wizerunkowe oraz sprzedażowe. Kluczem do uzyskania dobrych wyników zawsze było znalezienie właściwego balansu między powyższymi celami i to nie uległo zmianie. Zmienia się jednak otoczenie, w którym funkcjonujemy. Pojawiają się nowe kanały komunikacji – musimy działać szybciej i efektywniej. Dzięki rozwojowi technologii coraz więcej działań jesteśmy w stanie sparametryzować i zmierzyć. Z kolei realizacja celów wizerunkowych mocno się skomplikowała – poprzez media społecznościowe do głosu doszedł konsument, który ma znaczący wpływ na postrzeganie naszej marki.
Z perspektywy osoby pracującej w banku mogę powiedzieć, że w trudnych dla gospodarki czasach nadrzędnym celem marketingu jest budowanie zaufania do instytucji finansowej. Właściwa komunikacja z klientem poprzez media społecznościowe pomaga w realizacji tego zadania. W Banku Zachodnim WBK mamy specjalny zespół, który jest odpowiedzialny wyłącznie za social media. Rozumiemy, jak ważny jest to kanał komunikacji. Nie tylko mówimy, ale również, a może przede wszystkim, słuchamy i wyciągamy wnioski. Choć działania firm w obszarze społecznościowym podwyższają ryzyko kryzysu wizerunkowego, to jednak umiejętnie prowadzone przynoszą znacznie więcej wizerunkowych korzyści.
Łukasz Kowalik: Główną cechą mediów społecznościowych – a ich pojawienie się ma coraz większy wpływ na świat marketingu – jest to, że wyrównują one szanse firm dużych i małych w dotarciu do klienta i podnoszą poprzeczkę dla innowacyjnego i kreatywnego podejścia do komunikacji. Dawniej przedsiębiorstwa, które miały większy budżet, były z definicji bardziej widoczne i miały większą szansę na wypromowanie swojego produktu i zaangażowanie klientów. Natomiast obecnie zdolny nastolatek wyposażony w telefon komórkowy z kamerą może wyprodukować film, który będzie miał parę milionów wyświetleń w jeden weekend. Ta możliwość przenosi się na marketing. Kreatywność i wyczucie rynku mogą wygrać z wielkim budżetem. Kiedyś żartowano, że połowa pieniędzy wydanych na marketing to pieniądze wyrzucone w błoto, nie wiadomo tylko, która to połowa. Tymczasem dziś menedżerowie marketingu mogą ryzykować nawet 70% czy 80% budżetu, pod warunkiem że pozostała część zainwestowana w innowacyjne projekty przyniesie bardzo duży zwrot z inwestycji.
Nowa odsłona marketingu
Bartosz Dobrzyński: Oczywiście, zdarzają się takie rodzynki – inicjatywy oddolne i niekomercyjne – kiedy mała firma buduje obecność w świadomości konsumentów przy użyciu niskokosztowych metod społecznościowych. To jednak duże firmy posiadają rozległe grono fanów swoich marek na Facebooku lub innych platformach. Choć rozmiary budżetów nie są tak ważne jak dawniej, to używanie social media jest wciąż tylko częścią całego wysiłku marketingowego. Wciąż utrzymuje się dodatnia korelacja między budżetem wydawanym na media tradycyjne a powodzeniem firmy w mediach społecznościowych. To sprawia, że coraz większym wyzwaniem jest wybór właściwych projektów do realizacji. Nie zawsze projekt o wielkim budżecie ma najwięcej odwiedzin i największą skuteczność. W Play zrealizowaliśmy projekt multimedialny wspólnie ze znanym celebrytą Kubą Wojewódzkim. Zdecydowaliśmy się nagrać klipy z jego udziałem. Efekt przedstawiliśmy widowni w telewizji i w internecie. Łącznie wszystkie wersje reklamy obejrzało i skomentowało około 500 tys. ludzi. Czy to dużo? Niekoniecznie. Gdy nasza firma skończyła 5 lat, zaproponowaliśmy z tej okazji reklamę z udziałem pięknej dziewczyny, która kilka razy zmieniała koszulkę z logo Play. Pomysł był strzałem w dziesiątkę. Dziewczyna przymierzająca siedem T‑shirtów zdobyła 320 tys. wyświetleń w ciągu tygodnia. Porównując te dwa projekty marketingowe, widać, że ten sam efekt można czasem osiągnąć, wydając mnóstwo pieniędzy na celebrytę i niewielkimi nakładami, mając ciekawy pomysł.
Aleksander Śmigielski: Zgadzam się z opinią, że kwestia zwrotu z inwestycji jest dziś niezwykle ważna, ponieważ w ostatecznym rozrachunku firma swoje miejsce w nowoczesnych mediach musi jednak kupić. Zdobycie zaangażowania fanów np. na Facebooku wiąże się przecież z użyciem zasobów takich jak czas lub praca ludzi. To one decydują o tym, czy użytkownicy klikają tam, gdzie marketingowcy sobie życzą.
Nie zapominając o zwrocie z inwestycji, musimy pamiętać, że konsument inaczej niż kiedyś spędza czas – rzadziej siedzi przed telewizorem, a częściej rozmawia ze znajomymi na portalach społecznościowych i szuka informacji na forach. Firmy muszą się do tego dostosować. Nie mogą już polegać wyłącznie na tradycyjnych kanałach marketingowych takich jak reklama telewizyjna. Zamiast więc wyłącznie nadawać komunikaty, muszą zacząć rozmawiać z konsumentem. Fakt, że konsumenci coraz więcej czasu spędzają w social media, powinien być wystarczającym powodem dla każdej szanującej się marki, aby się tam pojawić.
Bartosz Dobrzyński: Nowe narzędzia komunikacji będą coraz intensywniej wykorzystywane przez kolejne, coraz bardziej obyte z technologią cyfrową pokolenia. Dla marketingu wielkim wyzwaniem jest połączenie tych ludzi w sieć, której istotnym ogniwem jest sprzedaż produktu lub usługi. To wymusza nowy sposób działania. Sam mam konto na Facebooku i irytuje mnie, gdy ktoś próbuje mi coś sprzedać przez ten kanał komunikacji. To trochę tak, jakbyśmy siedzieli w barze i nagle ktoś spytałby przez ramię: „A może kupiłbyś coś od nas?”. Zareagowałbym oburzeniem i irytacją. Kultura sieci społecznościowych wyklucza takie działania, dlatego sprzedaż tymi kanałami jest taka trudna.
Firmy, które chcą korzystać z mediów społecznościowych w sposób skuteczny, muszą pamiętać, że są one przede wszystkim miejscem, gdzie ludzie poszukują rozrywki. Staramy się wykorzystać te potrzeby, oferując naszym klientom wyszukane w internecie zabawne zdjęcia lub wpadające w ucho piosenki i próbując odnosić je do naszej działalności. Moje doświadczenia w pracy z Facebookiem i pokoleniem mediów społecznościowych wskazują, że im bardziej swobodny i zabawny przekaz, tym lepiej. Nie ma jednej właściwej drogi, która zapewni firmie sukces, dlatego przede wszystkim należy próbować zrozumieć, jak działają social media.
David Meerman Scott: Polska jest trzydziestym trzecim krajem, który odwiedzam, przedstawiając swoje idee, i za każdym razem, gdy spotykam osoby zajmujące się marketingiem, jestem zdumiony, jak podobne są problemy współczesnego marketingu, niezależnie czy jest to Europa Wschodnia, Japonia, kraje arabskie, Australia czy USA. Żyjemy w wyjątkowych czasach. Jesteśmy świadkami rewolucji w sposobie komunikowania się ludzi na miarę wynalezionej setki lat temu prasy drukarskiej. Gdy ludzie chcą rozwiązać jakiś problem lub gdy szukają jakiegoś produktu czy usługi, wykonują dwie czynności: używają wyszukiwarki Google albo pytają o opinie znajomych za pomocą e‑maila, Twittera lub sieci społecznościowych. Ta komunikacja dokonuje się błyskawicznie, w czasie rzeczywistym. Kiedyś, gdy zajmowałem się marketingiem w firmach notowanych na nowojorskiej giełdzie, kampanię planowaliśmy nawet przez kwartał. Ale dziś, gdy ktoś na Twitterze napisze „uwielbiam ten produkt”, „nie znoszę tego produktu” albo – co gorsza – „nie interesuje mnie ten produkt”, marketingowcy mają problem, bo nie ma takiej kampanii marketingowej, która byłaby w stanie na to zareagować w odpowiednio krótkim czasie. Odpowiedzią na ten trend jest marketing w czasie rzeczywistym (real‑time marketing). Przystosowanie się do niego jest największym wyzwaniem dla współczesnych departamentów marketingu. Na naszych oczach odbywa się fundamentalna zmiana w sposobie „kupowania” uwagi klienta. Dawniej wystarczała do tego odpowiednio wcześniej zaplanowana reklama, dziś musimy wchodzić w bieżącą interakcję z klientem.
Łukasz Świerżewski: Opisane przez państwa zmiany technologiczne i ewolucja zachowań klientów wywracają do góry nogami dotychczasowe procesy budowania relacji z nabywcami. Jak działy marketingu mogą się przygotować na działanie w nowych warunkach? Czy powinny całkowicie zmienić metody działania?
Nowa odsłona marketingu
Łukasz Kowalik: Podstawowym zadaniem dla marketingu XXI wieku jest włączenie nowych kanałów komunikacji w procesy przedsiębiorstwa. Pojawienie się nowych mediów zmieniło tradycyjne, komfortowe myślenie na temat marketingu w firmach. Wcześniej w organizacjach funkcjonowały osobno departamenty marketingu, PR, reklamy lub organizacji wydarzeń. Rozwój mediów społecznościowych zburzył te uporządkowane struktury. Skutek tego jest taki, że pojawiła się naturalna pokusa, ażeby tworzyć odrębne komórki zajmujące się mediami społecznościowymi. Wiele firm tak czyni i mają pozytywne wyniki. Na dłuższą metę jest to jednak droga przegapienia szansy synergii i lepszego wypromowania marki. Moim zdaniem, obecność w nowych mediach, w tym społecznościowych, powinna być włączona we wszystkie działania firmy. Właściwe zaprojektowanie takich procesów jest wielkim wyzwaniem, ponieważ wpływają one bezpośrednio na kulturę organizacyjną firmy.
Aleksander Śmigielski: Przez kilkadziesiąt lat komunikacja marketingowa bardziej przypominała monolog niż dialog. Praca marketingowca kończyła się, zanim klient zobaczył jakąkolwiek reklamę. Gdy klip pojawiał się na ekranie, my od co najmniej miesiąca byliśmy pochłonięci nowym projektem. Media społecznościowe sprawiają, że taki sposób działania jest niemożliwy. Tego kanału nie da się wyłączyć i to zaburza tradycyjny model marketingowy, w jakim pracowaliśmy przez lata.
Nowa odsłona marketingu
David Meerman Scott: Potrzebna jest zmiana nastawienia działów marketingowych do nowych kanałów komunikacji. Użytkownicy internetu na ogół są emocjonalni oraz domagają się emocjonalnych więzi. Są jednak wyczuleni na fałsz. Jeżeli więc twórca treści za wszelką cenę stara się ich zadowolić lub zabawić bądź próbuje pokazać firmę w przesadnie pochlebnym świetle, to zapewne odniesie to odwrotny skutek. Media społecznościowe działają w czasie rzeczywistym, dlatego też mogą tworzyć emocjonalny efekt domina. Raz popełniony błąd ulega zwielokrotnieniu i jest w stanie zepsuć misternie budowany wizerunek przedsiębiorstwa. Dlatego wiele firm w obawie przed takim scenariuszem unika podejmowania dialogu z użytkownikami internetu. Tymczasem ukrywanie czegokolwiek sprawia, że dialog z konsumentami staje się jeszcze bardziej problematyczny. W mediach społecznościowych obowiązuje prosta zasada: im bardziej chcesz coś ukryć, tym będzie o tym głośniej. Gdy zdarza się wpadka, najgorszą rzeczą, jaką może uczynić przedsiębiorstwo, to udawać, że nic się nie zdarzyło. Przykładem jest zachowanie Tokyo Electric Power Company (TEPCO) zaraz po katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima w Japonii. Po trzęsieniu ziemi, do którego doszło 11 marca 2011 roku, TEPCO nie nadało żadnego komunikatu online, mimo że mnóstwo internautów tego oczekiwało. Dopiero 17 marca powstało oficjalne konto elektrowni na Twitterze, za pomocą którego informowano o zniszczeniach i przedstawiano harmonogram napraw. Choć firma w końcu się zmobilizowała, złe wrażenie pozostało.
Łukasz Kowalik: Zadania marketingowe przestały być już domeną wyłącznie działów marketingu. Istotną kwestią dla efektywności komunikacji z klientami jest więc określenie sposobu wykorzystywania narzędzi społecznościowych przez wszystkich pracowników. Zdajemy sobie sprawę, że każdy użytkownik Facebooka zatrudniony w firmie Intel jest też przedstawicielem marki. Nasi pracownicy nie są jedynie osobami prywatnymi – są także głosem Intela w sieci. Dlatego organizujemy szkolenia dotyczące świadomego korzystania ze stron takich jak Facebook czy obecności na forach dyskusyjnych. Nasz przekaz do pracowników jest prosty: czuj się swobodnie, bądź uczciwy, otwarty, ale pamiętaj, że cokolwiek zamieścisz na Facebooku, może znaleźć się w mediach jako stanowisko firmy. Chcemy, aby pracownicy czuli się komfortowo i jednocześnie pamiętali o swojej roli. W rezultacie większość osób korzystających z mediów społecznościowych stało się prawdziwymi ambasadorami naszej marki.
Łukasz Świerżewski: Z tego, co państwo mówią, wynika, że media społecznościowe powinny stać się integralnym elementem działań marketingowych. Co to jednak oznacza w praktyce? Jak skutecznie włączyć ten nowy kanał komunikacji w całościową strategię marketingową i jak w związku z tym powinny się zmienić procesy w przedsiębiorstwie?
Łukasz Kowalik: Kluczową kwestią jest zrozumienie sposobu zachowania klientów w nowych warunkach. Intel przeprowadził ciekawe badania, we współpracy z SGH, których celem było wychwycenie, w jaki sposób klienci dokonują zakupu komputerów osobistych. Zapytaliśmy ankietowanych o to, jak oceniają jakość uzyskanych informacji na temat potencjalnego zakupu komputerów i czyje rady cenią najwyżej. Okazało się, że głos doradcy w sklepie jest wyżej ceniony niż przyjaciela na Facebooku. To pokazuje, że nie można ulegać ślepej fascynacji nowymi, atrakcyjnymi narzędziami i konsekwentnie myśleć o zintegrowanym marketingu z mediami społecznościowymi jako jednym z elementów.
Nowa odsłona marketingu
Katarzyna Prus‑Malinowska: Bank Zachodni WBK w swojej strategii zakłada, że celem jego obecności w mediach społecznościowych jest pozyskiwanie ambasadorów marki, czyli lojalnych klientów, którzy polecać będą nasze usługi i produkty znajomym. Prowadzony przez nas monitoring wskazuje, że najwięcej wypowiedzi o produktach finansowych jest umieszczanych na forach internetowych, a nie na portalach społecznościowych takich jak Facebook. Prawdopodobnie popularność forów wynika z anonimowości, która sprzyja ujawnianiu informacji o własnej sytuacji finansowej. Dlatego w naszej strategii obecności w mediach społecznościowych nie koncentrujemy się tylko na Facebooku czy Naszej Klasie, ale również działamy na forach, w grupach dyskusyjnych czy budujemy relacje w blogosferze. Istotnym obszarem naszych działań są również nasze własne platformy jak blog czy Bank Pomysłów, które najlepiej spełniają zadanie dotarcia do ambasadorów naszej marki.
Nowa odsłona marketingu
Aleksander Śmigielski: Choć rola internetu rośnie, to nie zapominajmy o tym, że telewizja jest wciąż potężnym narzędziem budowania świadomości marki. Jeśli wyobrazimy sobie świadomość marki jako piramidę, to jej podstawą wciąż są media tradycyjne, dopiero na samym szczycie jest internet.
Wierzę w to, że dobre pomysły marketingowe zawsze przynoszą korzyści, niezależnie od tego, czy są zrealizowane w telewizji, czy w internecie. Zaskakująco dużo menedżerów wciąż zakłada, że przekaz umieszczony w TV jest zawsze efektywny, zaś inwestycje w internet są zawsze ryzykowne. Powinniśmy jednak rozróżniać cele, które można osiągnąć dzięki wykorzystaniu różnorodnych kanałów marketingowych. Internet daje coś, czego nie oferują media tradycyjne – jest to efekt lawiny wywoływany przez wspomnianych ambasadorów marki, którzy aktywnie promują i popularyzują markę lub produkt. Wierzymy, że wielka przewaga internetu tkwi w angażowaniu ludzi.
Łukasz Kowalik: Bez wątpienia zaangażowanie klientów ma swoją wartość, jest jednak trudne do wyceny. Intel był kiedyś sponsorem zawodowej grupy kolarskiej. Zastanawialiśmy się wtedy, jaką wartość ma obecność logo Intela w kontekście tego wydarzenia. Czy widzowie nie pomyślą przypadkiem, że produkujemy rowery, a nie procesory. Badania pokazały jednak, że dzięki temu działaniu nie zwiększyliśmy wiedzy klientów o naszych produktach, ale uzyskaliśmy bardzo pozytywne, przyjazne nastawienie do firmy, coś znacznie cenniejszego niż sama preferencja marki.
David Meerman Scott: Firmy nie powinny skupiać się wyłącznie na pojedynczych kanałach medialnych i platformach społecznościowych – one są tylko narzędziami. Służą do publikowania treści online – rozrywkowych, edukacyjnych, informacyjnych, w zależności od tego, czego potrzebuje internauta. Przyjęcie takiego założenia – czyli umieszczenia treści w centrum uwagi marketingowca – pomogło wielu firmom odnieść sukces. Powstaje jednak pytanie, kto najlepiej nadaje się do tworzenia treści. Wielu menedżerów z branży reklamowej twierdzi, że specjalistami w tej dziedzinie są copywriterzy. Ja uważam, że najlepiej zrobią to dziennikarze. To oni mogą pomóc firmom mającym problemy z zaistnieniem w sieci. Błyskotliwy tekst napisany przez dziennikarza prędzej nakłoni ludzi do odwiedzenia profilu na Facebooku, obejrzenia filmu na YouTube czy wejścia na korporacyjną stronę internetową niż najpiękniejszy tekst reklamowy. Wielu firmom udało się w ten sposób wypromować. Szkoda, że duża część zarówno małych, jak i dużych firm oraz organizacji charytatywnych podchodzi do tej koncepcji niechętnie. Zarządzający w takich przedsiębiorstwach myślą zgodnie ze schematem: na wykupienie czasu antenowego wydam 80% budżetu, resztę – na pozostałe cele. To błąd. Znacznie rozsądniej zrobiliby, gdyby wydali 40–50% budżetu na zatrudnienie ludzi zdolnych do stworzenia znakomitej, atrakcyjnej treści. Moja rada dla działów marketingu jest taka: nie kupujcie banerów ani wyskakujących znienacka reklam typu pop‑up. Zamiast tego spróbujcie tworzyć wysokiej jakości treść, niezależnie od tego, czy będzie to tekst, fotografia, infografika czy film wideo. Takie projekty to idealna praca dla dziennikarzy, którzy mają we krwi umiejętność opowiadania historii. Dziennikarz to ktoś, kto rozumie swoją widownię, kto potrafi się z nią porozumieć. Zatrudnienie nawet kilkudziesięciu takich osób może być tańsze od reklam telewizyjnych.
Łukasz Świerżewski: Firmy mogą czerpać z jeszcze jednego źródła wartościowej i bardzo wiarygodnej treści. Mam na myśli wpisy, komentarze i opinie samych klientów. Czy korzystają już państwo z tej możliwości?
Nowa odsłona marketingu
Katarzyna Prus‑Malinowska: W BZ WBK mamy taką specjalną platformę – Bank Idei. Pytamy tam klientów, jak moglibyśmy poprawić nasze produkty i usługi, i otrzymujemy od nich pomysły. Widzimy w tym wielką szansę na rozwój usług, gdyż użytkownikami tej platformy są najbardziej wymagający klienci, którzy wiedzą, czego chcą i wprost nam o tym mówią. Dzięki temu bezpośrednio czerpiemy wiedzę, pomysły i inspirację od zwykłych ludzi, użytkowników i klientów naszych usług. Zrealizowaliśmy już około 300 pomysłów na zmiany w produktach lub nowe usługi. To mniej więcej 10% zgłoszonych sugestii.
Na tym nie koniec. Użytkownicy nie tylko podpowiadają nam nowe pomysły, ale także testują innowacje przed wprowadzeniem ich na rynek. Dla grupy około 500 najbardziej aktywnych osób urządzamy specjalne wydarzenia tylko po to, żeby nakłonić ich uczestników do rozważań i dyskusji o produktach i kierunkach rozwoju usług, a także o konkretnych, proponowanych przez nas, rozwiązaniach.
Aleksander Śmigielski: W Unileverze też mamy doświadczenia z pozyskiwaniem opinii internautów, mimo że produkty nie są tworzone w Polsce. Rozwijamy narzędzia, które nazywamy Social Media Listening Tools. Funkcjonują one jak wielki radar i pozwalają nam dowiadywać się, czego ludzie szukają w internecie, o czym mówią w mediach społecznościowych oraz na blogach i w jaki sposób ta dyskusja wiąże się z naszą firmą. Te narzędzia są dla nas niewyczerpanym źródłem pomysłów i pozwalają niezwykle szybko reagować na nowe potrzeby konsumentów i szanse biznesowe. Po ustąpieniu powodzi, do których doszło w Polsce w zeszłym roku, wiele osób dotkniętych tym kataklizmem pytało w internecie, w jaki sposób można skutecznie usunąć nieczystości z zalanych domów. Prosili oni znajomych o rekomendacje konkretnych produktów. Pozyskaliśmy te informacje właśnie dzięki naszym narzędziom społecznościowym. Mogliśmy więc szybko zareagować i pomóc naszym klientom dobrać produkt najlepiej dopasowany do ich potrzeb. Wykorzystaliśmy tę szansę do zbudowania relacji z naszymi klientami, jednak kluczem do sukcesu był w tym przypadku czas. Gdybyśmy nie zareagowali natychmiast, okazja minęłaby bezpowrotnie.
Łukasz Świerżewski: Ostatnie kilkanaście lat to nieustająca rewolucja w świecie mediów i marketingu. W jej wyniku marketingowcy dostali do rąk nowe narzędzia, które teraz uczą się wykorzystywać. Co nas czeka w ciągu następnych 10 lat?
Bartosz Dobrzyński: Tak naprawdę dopiero zaczęliśmy wykorzystywać możliwości, jakie dają nam nowe media i narzędzia komunikacyjne. Facebook i Twitter są na przykład doskonałym źródłem wiedzy o działaniach konkurencji. Dzięki odpowiedzialnemu monitoringowi można już nawet subskrybować i dowiadywać się o poczynaniach rywali niemal w czasie rzeczywistym. W ten sposób istnieje możliwość nauki na błędach konkurentów. Firmy podejmujące działania w mediach społecznościowych odsłaniają bowiem nieco swoją kuchnię. Wiedząc o tym, trzeba sobie zdawać sprawę, jakie ta przejrzystość niesie ze sobą zagrożenia. Kopiowanie dobrych rozwiązań oraz porównywanie się z konkurencją staje się coraz łatwiejsze.
David Meerman Scott: Nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzi rewolucja, której początki sięgają 1995 roku, czyli pojawienia się pierwszej przeglądarki internetowej. Myślę jednak, że za 10 lat nie będziemy już porównywać internetu i starych mediów – w przyszłości nowe i stare kanały komunikacji będą traktowane łącznie. Media społecznościowe, o których teraz tyle mówimy, zintegrują się niepostrzeżenie z telewizją. To samo dotyczy pozostałych kanałów elektronicznych, takich jak urządzenia mobilne. Działy marketingu będą działały w tej jednej przestrzeni, koncentrując się nie na poszczególnych kanałach i technikach dotarcia, ale na tworzeniu najbardziej efektywnej i wartościowej treści.

