Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
BIZNES I TECHNOLOGIE

Nadzieja w innowacjach

21 lutego 2020 12 min czytania
Zdjęcie Paweł Kubisiak - Redaktor naczelny "MIT Sloan Management Review Polska"
Paweł Kubisiak
Cezary Szczylik
Nadzieja w innowacjach

Prowadzone dziś na świecie badania każdego dnia zbliżają nas do przełomowych rozwiązań w walce z rakiem. Ale na pokonanie chorób cywilizacyjnych nie ma co liczyć bez zdrowego stylu życia i sprawnej służby zdrowia.

Rozmawiamy z profesorem Cezarym Szczylikiem, wybitnym onkologiem oraz przewodniczącym kapituły Prix Galien Polska.

Paweł Kubisiak: Specjalizuje się pan w leczeniu strasznej choroby, która w dzisiejszych czasach dziesiątkuje ludzi. Czy rak jest ceną, jaką musimy zapłacić za rozwój cywilizacyjny?

Cezary Szczylik: Niestety, powszechność chorób onkologicznych jest ściśle związana z rozwojem przemysłowym, industrializacją czy zatrutym powietrzem i niezdrowymi dodatkami do żywności. Nasz organizm działa jak filtr, gdyż przepuszczamy przez siebie wdychane powietrze, płyny, które wypijamy oraz pokarmy, które zjadamy. To wszystko się w nas osadza. Wiąże się z tym termin „higiena genomu”, który sformułowałem parę lat temu dla zobrazowania współczesnych zagrożeń. Nie chodzi mi o popularne myślenie o higienie jako o myciu rąk przed jedzeniem, ale mam na myśli higienę polegającą na bronieniu się przed wchłanianiem tych wszystkich toksycznych substancji, które uszkadzają nasze geny. To właśnie takiej higieny powinniśmy dziś przestrzegać i uczyć jej nasze dzieci. Jest to niezwykle istotne, gdyż największym skarbem pokoleniowym, czyli tym, co w ewolucji jest najważniejsze, jest przekazanie kolejnym pokoleniom, naszym dzieciom i wnukom, jak najzdrowszego zestawu genów.

Dlatego powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby z jednej strony mądrze się odżywiać, a z drugiej – wpływać na nasze otoczenie, abyśmy żyli w jak najczystszym środowisku. Jako wyborcy i osoby zaangażowane społecznie jesteśmy zobowiązani do wywierania wpływu na decydentów, polityków, przedsiębiorców, a nawet naszych sąsiadów, do eliminowania wszelkich źródeł zanieczyszczeń. Gdy słyszymy komunikaty o smogu w Warszawie czy Krakowie, powinniśmy zrozumieć, że wytwarzając te zanieczyszczenia albo przyzwalając na nie, trujemy nie tylko siebie, ale i następne pokolenia. Na szczęście świadomość tych zagrożeń jest coraz większa, choć wciąż podejmuje się zbyt mało działań mogących powstrzymać lawinę, która się toczy coraz szybciej. Nowotworów w Polsce przybywa co najmniej w tempie 2‑3% rocznie. W ubiegłym roku odnotowaliśmy 155 tysięcy nowych zachorowań na raka, a w tym roku ta liczba może wzrosnąć nawet do 180 tysięcy. Jeżeli dodamy do tego jeszcze przynajmniej kilkaset tysięcy chorych, którzy żyją z rakiem, czyni to ogromną grupę osób zmagających się z nowotworem. A gdy pomnożymy to przez cztery, czyli przez statystyczną liczbę osób najbliższych chorym, to okazuje się, że w Polsce dotkniętych chorobą nowotworową jest kilka milionów osób.

Nowotworów w Polsce przybywa co najmniej w tempie 2‑3% rocznie #zdrowie

Ta plaga cywilizacyjna zatacza coraz szersze kręgi, jednak dla każdego z tysięcy chorych jest to dramat osobisty. Muszą się z nim mierzyć również lekarze. Jak pan sobie radzi z silnymi emocjami, gdy trzeba poinformować pacjenta, że jest chory?

To jest niesłychanie trudne. Gdy byłem młodym lekarzem, próbowałem uciekać przed spojrzeniem pacjentowi w oczy i przekazywaniem tych trudnych wiadomości. Z czasem nauczyłem się, że przekazywanie złych, ale też dobrych informacji jest nie najłatwiejszą, lecz nieodzowną częścią tego zawodu. Dziś mogę powiedzieć, że nawet po latach praktyki wciąż nie potrafię się wyzbyć empatii. Ale to dobrze, gdyż właśnie empatyczny kontakt lekarza z pacjentem w dużym stopniu przesądza o przebiegu terapii. Dla pacjenta szczególnie ważny jest kontakt z onkologiem w tych najtrudniejszych momentach. Niestety, w wielu przypadkach właściwy kontakt jest niemożliwy, gdyż w polskim systemie opieki zdrowotnej sytuacja onkologów jest dramatyczna. Proszę sobie wyobrazić, że na półmilionową rzeszę pacjentów przypada niespełna 800 onkologów, czyli jeden lekarz musi opiekować się grupą ponad 600 pacjentów! Niestety, obecny system opieki zdrowotnej jest kompletnie niewydolny i nie zanosi się na poprawę, gdyż osoby zarządzające opieką zdrowotną narzucają wyśrubowane i oderwane od realiów normy i wskaźniki, w konsekwencji w ośrodkach onkologicznych jeden lekarz przyjmuje od 50 do 80 pacjentów dziennie. Tak nie powinno się dziać, lecz ta chora sytuacja jest wymuszona przez coraz bardziej usztywniający się, biurokratyczny system, w którym pacjent kompletnie nie ma znaczenia. Liczy się tylko wynik finansowy przy stale niskich stawkach NFZ. Jeśli więc rak jest ceną, jaką płacimy za cywilizację, to tu można mówić o cywilizacyjnej porażce.

Powszechność chorób onkologicznych jest ściśle związana z rozwojem przemysłowym, czy zatrutym powietrzem i niezdrowymi dodatkami do żywności.

Totalną niewydolność systemu, o której pan mówi, potwierdzają statystyki. Wynika z nich, że rocznie umiera u nas na nowotwory ponad 90 tysięcy chorych. Zmieniają się ekipy rządzące, płyną dotacje unijne, a my wciąż pozostajemy w samym ogonie Europy. Czy nie ma recepty na przełamanie tego impasu?

Zanim zaczniemy mówić o recepcie, należy zdiagnozować przyczyny zapaści służby zdrowia. A jest ich kilka. Pakiet onkologiczny, o który walczyliśmy, został przygotowany w pośpiechu, a przez to po prostu źle. Środowisko onkologiczne od dawna dopominało się, aby ścieżka diagnozowania pacjenta podejrzanego o nowotwór była szybsza. A do tego potrzebujemy aparatów do tomografii i rezonansu, radiologów, którzy je obsługują, czy wreszcie patologów, którzy będą wykonywali biopsję. A tu brakuje zarówno środków na zabiegi, sprzętu, jak i fachowców. I nawet jeśli uda się przepchnąć pacjentów onkologicznych szybszą ścieżką, to dłużej czekają pacjenci od lekarza pierwszego kontaktu i przez to opóźnia się wykrywanie choroby. Sytuację można oczywiście poprawić, ale nie zrobimy niczego bez dopływu pieniędzy. To jest po prostu niemożliwe, a politycy próbują udowadniać, że jest na odwrót.

Czy w tak niewydolnym systemie są jakiekolwiek szanse na wdrażanie innowacji i nowatorskich metod leczenia?

Poszukiwanie nowatorskich rozwiązań powinno się toczyć równolegle z naprawą systemu służby zdrowia. Przecież innowacje a priori leżą u podstaw medycyny. Gdybyśmy nawet sięgnęli cztery tysiące lat wstecz, to różni mnisi czy nawet znachorzy próbowali różnych substancji i mieszali różne rzeczy, testując je na pacjentach lub wręcz na sobie. Oczywiście, od tego czasu bardzo dużo się zmieniło, niemniej jednak badania kliniczne nowych substancji są obietnicą przełomu. I właśnie na te nowatorskie rozwiązania w medycynie czekają współcześni pacjenci, zwłaszcza onkologiczni, licząc na to, że będą coraz skuteczniej leczeni.

Ludzkość w swojej historii przechodziła wiele pandemii, jak choćby dżumę, która dziesiątkowała europejskie miasta. Działo się tak do czasu wynalezienia przełomowego leku. Badania, w których pan uczestniczy i które pan śledzi, przybliżają stan dzisiejszej wiedzy na temat nowotworów. Kiedy możemy spodziewać się przełomowego odkrycia i skutecznego remedium na raka?

Już dzisiaj jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji i regularnie słyszymy o postępie w leczeniu nowotworów. Każdego dnia testowane są tysiące nowych molekuł, a wyniki tych testów są gromadzone w zbiorze informacji zwanym HCGA (Human Cancer Genome Atlas). Ośrodki z całego świata badają tysiące próbek, nowotwory są masowo sekwencjonowane, i wspólnymi siłami szukamy dysfunkcji genów i cząstek, które mogą to naprawiać. Uważam, że skala prowadzonych badań i osiągane wyniki konsekwentnie zbliżają nas do absolutnego przełomu w dziedzinie leczenia onkologicznego.

Jest pan przewodniczącym kapituły Prix Galien Polska, krajowej edycji prestiżowego globalnego konkursu, którego celem jest wyróżnienie innowacyjnych i przełomowych odkryć z dziedziny farmacji i medycyny. Czy zasiadając w tym gremium, spotkał się Pan z polską innowacją, która rzeczywiście ma szansę na sukces rynkowy i niesienie realnej pomocy pacjentom?

Przewodniczę tej kapitule od niedawna. Przejąłem tę funkcję po profesorze Franciszku Kokocie, który jest legendą polskiej medycyny i wspaniałym człowiekiem. Każdego roku do konkursu zgłaszane są ciekawe i bardzo perspektywiczne cząstki, z których powstaną nowe, lepsze lekarstwa. W czasie mojego przewodnictwa kapituły Prix Galien Polska zapoznałem się ze szczepionkami, które mają ogromne znaczenie już w chwili obecnej. Udział w tym konkursie jest dla mnie świetną przygodą intelektualną, gdyż zgłaszane projekty są niezwykle inspirujące i pokazują, w jakim kierunku zmierza medycyna.

Niestety, muszę to z dużym żalem powiedzieć, że te innowacyjne i najcenniejsze cząstki wciąż nie pochodzą z polskich firm. Ale obserwuję też z satysfakcją, że jest w Polsce prowadzonych coraz więcej innowacyjnych badań, co daje nadzieję, że za kilka lat polskie firmy będą mogły pod względem innowacyjności konkurować z zagranicznymi rywalami. Oczywiście, ze względów kapitałowych polskie przedsiębiorstwa nie są w stanie rywalizować z globalnymi gigantami, którzy dysponują miliardami dolarów na badania, patenty i marketing. Ale można mieć nadzieję, że na polskim rynku będzie pojawiało się coraz więcej medycznych i biotechnologicznych start‑upów, które wynajdą przełomowe cząsteczki i to w polskie firmy będą inwestować ci międzynarodowi giganci.

Gdy przyjrzymy się wyróżnieniom przyznanym polskim naukowcom, to choć nie ma tam przełomowych cząstek, widać nieźle zapowiadające się innowacje technologiczne. Mogę tu wymienić protezę przełykową profesora Marka Woynarowskiego z Centrum Zdrowia Dziecka, system Cyber–oko profesora Andrzeja Czyżewskiego z Politechniki Gdańskiej i kościozastępczy biomateriał implantacyjny profesor Grażyny Ginalskiej z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Czy te i podobne wynalazki mają szansę na komercjalizację i szersze zastosowanie?

Kapituła dokonująca wyboru laureatów konkursu składa się z bardzo doświadczonych lekarzy i naukowców, którzy patrzą na zgłaszane prace zarówno pod kątem ich potencjalnej użyteczności w medycynie, jak i możliwości komercjalizacji oraz wprowadzenia do powszechnego stosowania. Niestety, wiele wstępnych propozycji odrzucamy, po prostu nie widząc możliwości szerszego zastosowania tych pomysłów. Polscy wynalazcy mają bardzo interesujące i przydatne w praktyce dokonania w wielu obszarach, począwszy od okulistyki, przez diagnostykę laboratoryjną i masową, aż po materiały biozastępcze.

Zanieczyszczając środowisko, albo choćby tylko przyzwalając na to, trujemy nie tylko siebie, ale i następne pokolenia.

Z racji swojego zawodu miałem okazję spotkać wielu młodych przedsiębiorców, którym dzięki pomocy funduszy venture capital lub inwestorów branżowych udało się rozwinąć firmy. Poznałem też młodych i pełnych pasji badaczy i naukowców, którzy mimo młodego wieku mają na swoim koncie wiele ciekawych i perspektywicznych badań. Mimo to wciąż nie dostają wsparcia, na jakie mogą liczyć np. twórcy sklepu internetowego czy jakiejś aplikacji na smartfona. Przytoczę tu przykład Oli Struzik, nastolatki prowadzącej badania nad zwalczaniem pasożytów za pomocą ekstraktu z cebuli, czy Igora Kaczmarczyka, badającego lecznicze właściwości bursztynu. Czy ci młodzi, niezwykle uzdolnieni ludzie mają realne szanse na rozwój swoich talentów i na jakiekolwiek wsparcie?

Niewątpliwie musimy w Polsce zmienić sposób patrzenia na młodych ludzi i duża w tym rola mediów. Zamiast skupiać się na celebrytach i politykach, powinny pisać o takich ludziach jak Ola i Igor. To właśnie ci zdolni, młodzi naukowcy są szansą dla Polski, dlatego trzeba ich umiejętnie zagospodarować. Choćby przez uelastycznienie systemu edukacji i dostosowanie systemu nauki do potrzeb takich utalentowanych osób. Jeżeli tego nie zrobimy, to zagospodarują ich zachodnie uczelnie, które potrafią zarządzać talentami, tak jak to się dzieje obecnie. A tymczasem to właśnie oni tworzą nasz kapitał ludzki, w który warto inwestować.

Niestety, praktyka polskich badań naukowych pokazuje, że nawet jak nasi badacze coś ważnego odkryją, to tracą grunt pod nogami, gdy ma dojść do komercjalizacji ich dokonań. Niejednokrotnie mogłem obserwować perspektywiczne projekty, które natrafiły na mur nie do pokonania. Na mur, który wyrósł między nauką i biznesem. Czego brakuje polskim firmom czy środowiskom naukowym, żeby nasze badania przynosiły konkretne efekty? Żeby nie było tak, że najpierw mamy mocno nadmuchany balon, a potem zapada cisza, tak jak to dzieje się z polskim grafenem.

Rzeczywiście, polscy naukowcy potrzebują spięcia ostrogami, które ukierunkuje ich badania. Mam czasem wrażenie, że w przypadku wielu badań realizowanych w polskich palcówkach naukowych przyjmuje się podejście typu „nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, tylko żeby go gonić”. Znam naukowców, którzy mają dziesiątki, a nawet setki, świetnych publikacji teoretycznych, które nie zbliżają ich do realnej komercjalizacji odkryć. Oczywiście pewne dziedziny nauki są czysto teoretyczne i nie oczekujmy, że stamtąd napłyną pomysły do biznesu. Ale ze strony środowiska i ewentualnych sponsorów powinna być większa presja na to, żeby nauka prowadziła do postępu w przemyśle. I w tym widzę szczególną rolę biznesu. Myślę, że to już się dzieje, choć wciąż powoli. Mogę przytoczyć jednak pozytywne przykłady z sektora medycznego i farmaceutycznego, gdyż znam wiele firm farmaceutycznych w Polsce, które coraz aktywniej inwestują w badania i rozwój. Mogę tu wymienić choćby Polpharmę, wielką jak na polskie warunki firmę farmaceutyczną, która już dziś inwestuje w młodych ludzi i nowatorskie projekty. Warto o interesujących projektach mówić i je nagłaśniać, a im więcej będzie dyskursu, tym większe będą szanse na to, że polskie talenty nie zostaną zmarnowane.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Jak zaplanować swoją karierę. Rozmowa z Sergiuszem Trzeciakiem

Każda kariera jest drogą indywidualną i nikt nie zna uniwersalnego przepisu na sukces. Nie można skopiować czyjejś kariery i nałożyć na własne życie. Ale jedno jest pewne: większe szanse na sukces mają te osoby, które przemyślą i dobrze zaplanują swoją drogę zawodową.

Multimedia
LIMITY AI: Czy AI naprawdę odbiera pracę programistom?

W szóstym odcinku „Limitów AI” Iwo Zmyślony rozmawia z Wiktorem Żołnowskim (Co-CEO i Co-Founder Pragmatic Coders) o transformacji rynku IT i roli, jaką odgrywa w niej sztuczna inteligencja. Dlaczego polskie firmy zwalniają programistów? Czy ten trend się utrzyma? Czy mamy już do czynienia z krachem, czy jedynie z korektą? Z czego to się bierze i na czym właściwie polega? Do jakiego stopnia to zasługa AI, a do jakiego tańszej siły roboczej z Wietnamu, Meksyku, Egiptu, Argentyny czy Indii? Jak te zmiany wpływają na pracę programisty? Ile jest warta ta praca? Jakiej pracy biznes przestaje potrzebować, a jakiej poszukuje i nie może znaleźć? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w załączonym podcaście.

Cyberbezpieczeństwo w epoce AI: Polska na cyfrowej krawędzi

Tylko 3% firm w Polsce osiągnęło pełną gotowość na cyberzagrożenia – alarmuje najnowszy raport Cisco. Sztuczna inteligencja staje się nie tylko narzędziem wzrostu, ale też źródłem coraz bardziej wyrafinowanych zagrożeń, polski sektor biznesu balansuje na granicy cyfrowej odporności. Czy liderzy są gotowi spojrzeć prawdzie w oczy?

Zielone wskaźniki mogą być powodem do niepokoju. Dlaczego liderzy powinni się martwić, gdy widzą tylko pozytywne wyniki?

Czy rosnące wskaźniki na prezentacji wyników firmy rzeczywiście zawsze są powodem do radości? Niekoniecznie. Jeśli pojawiają się zbyt często, mogą świadczyć nie o wyjątkowo korzystnej passie, ale o presji dostarczania pozytywnych wiadomości przełożonym. Zamiecione pod dywan problemy jednak prędzej czy później wyjdą na jaw.

Pozytywne wyniki napawają optymizmem. Jeśli jednak pojawiają się zbyt często, powinny stanowić sygnał alarmowy. Czy koniunktura może być bowiem nieprzerwanie korzystna? Jeśli zbyt długo wszystkie wewnętrzne wskaźniki rosną, warto się nad nimi pochylić. Z doświadczeń renomowanej firmy consultingowej Bain & Company wynika, że aż 70% programów transformacji organizacyjnej kończy się fiaskiem. Bardzo często zdarza się tak, że wszystkie założone cele pozornie są realizowane, a dopiero pod koniec projektu wychodzą na jaw mankamenty. Aby uniknąć takich sytuacji, trzeba dokładnie zbadać źródło błędów.

Multimedia
ZDROWIE LIDERA: Zarządzasz firmą. Ale czy zarządzasz swoim zdrowiem?

Codzienność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego potrafi być brutalnym lustrem stylu życia liderów. Klaudia Knapik rozmawia z dr Anną Słowikowską – kardiolożką, która zderza mity o zdrowiu z faktami i opowiada o pacjentach, którzy nie zdążyli… wysłać ostatniego maila. To rozmowa o sercu – dosłownie i w przenośni. Dla każdego, kto żyje intensywnie i chce żyć długo.

płaska struktura organizacyjna Ludzie podążają za strukturą: jak mniejsza hierarchia zmienia miejsce pracy

Przejście na samoorganizujące się zespoły i danie większej autonomii pracownikom skutkuje większym zaangażowaniem i lepszymi wynikami. Jednak nie każdemu pracownikowi odpowiada taka zmiana. Menedżerowie coraz częściej dostrzegają, że sposób organizacji firmy wpływa na jej wyniki, dlatego regularnie modyfikują strukturę, licząc na poprawę efektów. Znacznie mniej uwagi poświęca się jednak temu, jak takie zmiany oddziałują na samych pracowników.

Abstrakcyjna ilustracja symbolizująca przywództwo w erze AI: po lewej – chłodne, geometryczne wzory przypominające dane i algorytmy; po prawej – ciepłe, organiczne formy nawiązujące do ludzkiej intuicji. Centralny punkt styku sugeruje integrację logiki i emocji w kontekście sztucznej inteligencji. Lider w erze AI: jak zachować ludzką przewagę w świecie algorytmów

Między AI a ludzką kreatywnością

Kreatywność, wyobraźnia, humor – dotąd uznawane za wyłącznie ludzkie – dziś są imitowane przez sztuczną inteligencję, stawiając fundamentalne pytania o przywództwo w erze AI. Sztuczna inteligencja generuje teksty, obrazy, muzykę, a nawet żarty. Czy oznacza to, że maszyny dorównały człowiekowi także w jego najbardziej subtelnych umiejętnościach?

Bob Mankoff, rysownik magazynu „The New Yorker”, uważa, że nie. Jego zdaniem humor nie rodzi się z danych, lecz z emocji, świadomości własnej niedoskonałości i wrażliwości na kontekst. AI może symulować humor, lecz nie rozumie jego źródła.

To właśnie napięcie – pomiędzy potęgą obliczeniową a nieuchwytną ludzką intuicją – stawia liderów przed istotnymi pytaniami: gdzie kończy się autentyczna twórczość człowieka, a zaczyna jej algorytmiczna symulacja? Jak zarządzać w rzeczywistości, w której inteligencja staje się sztuczna, ale autentyczne przywództwo nadal wymaga człowieka?

Ludzka przewaga: humor, empatia, kreatywność

<!– wp:paragraph –>

W czasach postępującej automatyzacji, paradoksalnie to właśnie cechy głęboko ludzkie – humor, empatia i kreatywność – stają się zasobami o kluczowym znaczeniu dla liderów.

Zdolności metapoznawcze w budowaniu przewagi konkurencyjnej Od tych kompetencji zależy wygrana w dobie AI

Temat rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji nie traci na popularności. Rewolucja AI wciąż postępuje. Choć GenAI zyskało zarówno zwolenników, jak i sceptyków, korzystanie z niej nie jest już kwestią wyboru. Stało się koniecznością. Jak uzyskać przewagę w tym obszarze? Kluczem do sukcesu okazuje się nie sam dostęp do technologii, lecz umiejętność właściwego jej wykorzystywania. Na jakie kompetencje zatem postawić?

Wiele organizacji popełnia ten sam błąd. Wdraża narzędzia oparte na AI z przekonaniem, że sam fakt ich wprowadzenia nie wystarczy, by zwiększyć efektywność pracy. Tymczasem problem nie leży w samej technologii, lecz w tym, jak ludzie potrafią ją wykorzystywać. Jest to podobna sytuacja do tej z początku epoki cyfrowej. Obsługa komputera, która była wtedy kluczową kompetencją, wkrótce stała się podstawą. Podobnie dziś samo sprawne posługiwanie się narzędziem AI to dopiero początek. Rzeczywista przewaga wynika ze zdolności łączenia technologii z głębokim rozumieniem potrzeb biznesowych i otoczenia. Zdaniem czołowych ekspertów, przewagę konkurencyjną osiągną organizacje, które zainwestują nie tylko w technologię, lecz także w umiejętności metapoznawcze. Chodzi o zdolność do analizy, interpretacji, krytycznego osądu i dynamicznej współpracy z AI.

Trzeba zmienić sposób myślenia o AI, stawiając w centrum umiejętności metapoznawcze

Osiągnięcie sukcesu w dobie generatywnej AI wymaga zmiany sposobu myślenia o tej technologii. Nie wystarczy wiedzieć, jak używać nowego narzędzia. Trzeba też rozumieć, po co to robić, kiedy i czy w ogóle warto. Ta transformacja musi się zacząć od liderów, którzy wytyczą drogę dla reszty organizacji. Prezesi i członkowie zarządów muszą zdać sobie sprawę, że w większości zadań AI nie zastępuje ludzkiej pracy, lecz ją uzupełnia. Przykładowo, przy sprzedaży skomplikowanych usług, takich jak ubezpieczenia bądź rozwiązania finansowe, ważne są relacje międzyludzkie i wzajemne zaufanie. AI nie powinna wypierać tych kompetencji, lecz wzmacniać je, by ułatwić komunikację.

Trzy kluczowe wnioski na temat postaw pracowników wobec elastyczności w pracy

Potrzeby pracowników są zróżnicowane, podobnie jak ich preferencje dotyczące miejsca i czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Pięć lat po masowym przejściu na pracę zdalną – i w obliczu rosnącej liczby nakazów powrotu do biur – jakie są obecne nastroje pracowników wobec elastycznych form zatrudnienia? Wyniki naszych badań rzucają światło na to, jak bardzo pracownicy w różnym wieku cenią sobie elastyczność.

nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy Nowe spojrzenie na wzrost gospodarczy

Kwestionowanie przekonania, że przedsiębiorstwa muszą nieustannie się rozwijać, odsłania nowe ścieżki prowadzące do odporności i zrównoważonego rozwoju.

Karl-Johan Perrson, prezes zarządu i były dyrektor generalny H&M, zadał kiedyś pytanie: „Co by się stało, gdybyśmy wszyscy konsumowali o 20% mniej? Uważam, że oznaczałoby to katastrofę. 20% mniej miejsc pracy, 20% mniej wpływów podatkowych, 20% mniej pieniędzy przeznaczanych na szkoły, opiekę zdrowotną czy drogi. Światowa gospodarka uległaby załamaniu. Jestem głęboko przekonany, że to właśnie wzrost gospodarczy sprawił, iż świat jest dzisiaj lepszym miejscem niż dwie dekady temu. A za kolejne 20 lat będzie jeszcze lepszym”.

Czy rzeczywiście tak jest? Jeśli tak, to stoimy przed problemem, który J.B. MacKinnon określa mianem „dylematu konsumenta”. W swojej książce The Day the World Stops Shopping [Dzień, w którym świat przestanie kupować] stwierdza: „Stan planety jasno pokazuje, że konsumujemy zbyt wiele. W samej Ameryce Północnej zużywamy zasoby Ziemi pięciokrotnie szybciej, niż są one w stanie się odnowić. Pomimo naszych wysiłków podejmowanych w celu »zazielenienia« konsumpcji – poprzez recykling, poprawę efektywności energetycznej czy wykorzystanie energii słonecznej – globalna emisja dwutlenku węgla wciąż nie maleje. Ekonomia nakazuje nam jednak nieustannie zwiększać konsumpcję. Wiek XXI uwypuklił ten kluczowy wniosek: musimy przestać kupować”.

Problem polega na założeniu, lansowanym w edukacji biznesowej, że gospodarka może i musi stale rosnąć – założeniu, które przenika strategie korporacyjne, nakazując firmom nieustanny rozwój pod groźbą utraty znaczenia na rynku. Jednak ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy, a rozpowszechniony dogmat, że wzrost jest warunkiem koniecznym dla ludzkiego dobrobytu, tworzy pułapkę, z której wielu nie dostrzega drogi wyjścia. Jak pisze Paul Farrell w „The Wall Street Journal”: „Jesteśmy uzależnieni od mitu nieustającego wzrostu gospodarczego – mitu, który zabija Amerykę”. Dlatego edukacja biznesowa powinna zacząć uwzględniać ograniczenia wzrostu oraz pokazywać różne jego modele.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!