Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Ekspansja zagraniczna

Luksus made in Poland

1 listopada 2005 17 min czytania
Paweł Wójcik
Łukasz Świerżewski
Ewelina Sęk

Także w Polsce na rynek luksusu wkracza nowy konsument. Tendencja ta ma fundamentalne znaczenie, gdyż prawdopodobnie stanie się on wkrótce najważniejszym odbiorcą ekskluzywnych towarów. Tradycyjnych „dojrzałych” konsumentów luksusu nigdy nie było w Polsce wielu, a ci najbogatsi kupują towary ekskluzywne za granicą. Kluczem do sukcesu na polskim rynku luksusu jest więc zrozumienie potrzeb i oczekiwań rodzącej się dopiero klasy zamożnych Polaków, coraz chętniej sięgających po towary z najwyższej półki, a także wybór strategii, która pozwoli najskuteczniej do nich  dotrzeć.

Rodzi się polski nowy klient luksusu

Konsumenci dóbr luksusowych w Polsce spełniają w ogromnej większości kryteria wyodrębniające nowych konsumentów na zamożnych rynkach. Są to więc najczęściej dobrze zarabiający, dobrze wykształceni mieszkańcy dużych miast, w wieku 30 – 49 lat. Struktura wieku najzamożniejszych klientów ciągle jednak przesuwa się w dół. Według danych Hansa Bank (Departament Bankowości Detalicznej dla klientów VIP) prezentowanych w 2004 roku na konferencji w Tallinie, poświęconej m.in. analizie nowych i starych członków Unii Europejskiej, zamożni Polacy są – w porównaniu z osobami zamożnymi z Europy Zachodniej – nieco młodsi (średnio o 10 lat) i lepiej wykształceni (61% osób zamożnych ma w Polsce wykształcenie wyższe w porównaniu z 52% w Europie Zachodniej). Osoby zamożne w Polsce są też bardziej zaradne i samodzielne (45% osób zaliczanych do grupy zamożnych prowadzi własną działalność gospodarczą, podczas gdy w Europie Zachodniej – tylko 23%). Krzysztof  Jasiecki z Instytutu Socjologii i Filozofii PAN, autor książki „Elita Biznesu w Polsce. Drugie narodziny kapitalizmu” wydanej w 2002 roku przez  Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, zauważa w niej ponadto, że aż 90% zamożnych Polaków zarobiło pieniądze samodzielnie, nie zaś odziedziczyło majątek po przodkach. Są to profesjonaliści z najlepiej opłacanych branż, takich jak: finanse, prawo, telekomunikacja, konsulting czy marketing, niezwykle przedsiębiorczy twórcy własnych firm oraz gwiazdy mediów i show‑biznesu.

Jakie cechy ma polski nowy klient luksusu?

Polski nowy klient luksusu jest bardzo podobny do swojego zachodniego odpowiednika. Nie jest jednak taki sam. Instytut badawczy IPSOS zbadał w 2005 roku postawy i potrzeby właśnie tej grupy klientów rynku dóbr ekskluzywnych. Badaniem objęto kobiety w wieku 25 – 35 lat, które rozporządzają dochodem 3000 – 5000 złotych netto na osobę w rodzinie i co miesiąc co najmniej 700 złotych przeznaczają na własne przyjemności. Badanie przeprowadzono w formie wywiadów w nieformalnej atmosferze. Ze względu na wiek i dochody osoby te są przykładem nowych konsumentów luksusu, dopiero poznających rynek ekskluzywnych dóbr i usług. Jest to jednak najszybciej rosnąca grupa polskich konsumentów luksusu i to oni właśnie w coraz większym stopniu wpływają na kształt tego rynku.

Konsumpcja z lekkim poczuciem wstydu. Widoczne w najbogatszych państwach powszechne dążenie do komfortu i swoboda w manifestowaniu przyjemności korzystania z dóbr luksusowych dotarły tylko do części polskich zamożnych konsumentów. Wśród badanych przez IPSOS osób nadal wyczuwany był pewien wstyd związany z konsumpcją bardzo drogich towarów. Takie podejście powoduje konieczność każdorazowego  uzasadniania przed sobą wydatku na torebkę „Gucci” lub kostium „Burberry”. Dobrym uzasadnieniem może być  potraktowanie zakupu jako nagrody  za ciężką pracę lub jako inwestycji w jakość.

Wyróżnienie jest ważnym składnikiem luksusu. Dla badanych przez IPSOS osób luksus nie jest chlebem powszednim. Polscy nowi konsumenci luksusu chcą „szpanować”  posiadanymi wyrobami, dlatego  liczą się dla nich ich znamiona  zewnętrzne. Pod tym względem  są znacznie bardziej tradycyjni od swoich odpowiedników w zamożnych państwach. Demokratyzacja luksusu, która sprawia, że coraz trudniej jest wyróżnić się poprzez kupno luksusowych towarów, nie dotarła jeszcze do Polski.

Przywiązanie do marek. Potrzeba wyróżnienia się i pokazania statusu jest silnie związana z przywiązaniem Polaków do rozpoznawalnych, tradycyjnych marek. W Polsce luksusowy towar to produkt drogi i markowy. Potrzeba nabywania takich właśnie „prestiżowych” dóbr góruje nad charakterystycznym dla wielu zachodnich konsumentów luksusu przywiązaniem do indywidualizmu i manifestacji własnego ja. „Odwrotny snobizm”, polegający na odrywaniu od luksusowych towarów metek z marką czy łączeniu konfekcji Gucciego z bazarowymi ciuchami, nie spotyka się z uznaniem.

Dopiero odkrywamy emocje.  Nowy klient luksusu nie jest tak zamożny jak tradycyjni nabywcy dóbr luksusowych. Polskiego konsumenta dotyczy to w szczególności. Z tego powodu rzadko kupuje pod wpływem chwili, emocji, częściej zaś starannie wybiera towar, porównuje oferty, szuka najlepszej relacji ceny do jakości. Potwierdza to badanie IPSOS.  Wynika z niego, że dla respondentek większe znaczenie ma perfekcja  wykonania luksusowego produktu niż przyjemność związana z kupowaniem, posiadaniem i używaniem go.

Przewaga sfery osobistej. Nowi polscy konsumenci luksusu dopiero poznają rynek ekskluzywnych dóbr i usług – dopiero uczą się korzystać z luksusu. Z badania wynika, że obszarem, w którym najczęściej korzystają oni z luksusu, jest sfera osobista, czyli kosmetyki, perfumy, biżuteria, zegarki, samochody i odzież. W powszechnej świadomości z luksusem najbardziej kojarzą się samochody, czego potwierdzeniem jest fakt, że najczęściej  wymienianą przez Polaków marką luksusową jest Mercedes (wskazało na niego spontanicznie 29% z ogółu Polaków).

Poziom świadomości i rozwoju  polskiego nowego klienta luksusu,  wynikający z badania IPSOS, przedstawiony jest na rysunku Luksus „po polsku” na tle światowych trendów. Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że jest to portret osób dopiero wchodzących na rynek dóbr ekskluzywnych, na którym od lat istnieje wąska grupa bogatych i bywałych w świecie elit, nieróżniąca się bardzo od zamożnych mieszkańców Londynu czy  Nowego Jorku.

Nowy klient jest szansą dla rodzimych firm

Na pojawieniu się polskiego nowego konsumenta luksusu mogą w największym stopniu skorzystać rodzime  firmy, oferując mu niezwykle atrakcyjne towary i usługi. Z obserwacji rynku wynika, że do wyboru pozostają dwie strategie.

Polskie firmy mogą konkurować ze światowymi potentatami na tradycyjnych rynkach  luksusowych, mogą też, korzystając z doświadczeń wielkich światowych marek, tworzyć nowe rynki i w ten sposób upiec swoją pieczeń na skłonności młodej generacji klientów do poszukiwania innych obszarów luksusu.

Konkurencja z luksusowymi markami opłaca się

Realizację pierwszej z tych strategii, czyli konkurowanie na tradycyjnych rynkach luksusu, ułatwia wciąż niewielkie zainteresowanie największych światowych marek polskim konsumentem. Widać to doskonale w segmencie luksusowej odzieży. Na razie największe światowe marki ograniczają się do ustanawiania w Polsce wyłącznych dystrybutorów (na zasadzie udzielanych franczyz lub licencji), którzy sprowadzają do Polski ograniczoną liczbę egzemplarzy produktów danej marki. Sprzedawane są one najczęściej w butikach oferujących odzież i akcesoria wielu różnych marek. Powoli polscy dystrybutorzy zaczynają jednak tworzyć jednomarkowe sklepy, najczęściej w dużych centrach handlowych. W warszawskiej Galerii Mokotów oddzielne sklepy  mają Max Mara i Versace. W markowe sklepy w centrach miast inwestuje  Paradise Group Jerzego Mazgaja, dystrybutor takich marek, jak Ermenegildo Zegna, Hugo Boss, Kenzo i Burberry. W salonach tych największą popularnością cieszą się tańsze, często sportowe, linie wielkich kreatorów – submarki, takie jak: Versace Jeans, Gianfranco Ferre Studio, Trussardi Jeans, Escada Sport. To dowód, w jak dużym stopniu rynek nastawiony jest na nowego klienta dóbr luksusowych. Ten najbardziej wymagający wciąż nie znajdzie w Polsce miejsc, gdzie sprzedaje się tzw. pierwsze linie  i kolekcje haute couture, czyli to,  co najdroższe na świecie. W Europie Środkowo‑Wschodniej wyroby zaliczane do tej kategorii można kupić jedynie w Moskwie. O tym, jak młody jest polski rynek luksusu, świadczy fakt, że najwięksi potentaci z branży, tacy jak Gucci, Louis Vuitton, Tiffany czy Bulgari, na razie nie zdecydowali się na bezpośrednie wejście do  naszego kraju.

Sytuację tę skutecznie starają się wykorzystać dwie polskie firmy odzieżowe, wywodzące się jeszcze z epoki socjalizmu, czyli Vistula i Wólczanka. Dziś są to już spółki giełdowe, starające się zmienić wizerunek i zaistnieć na rynku towarów prestiżowych. Pierwszą nową strategię zaczęła wdrażać Vistula, producent garniturów i płaszczy. W ciągu ostatnich dwóch lat spółka przekształciła się z tradycyjnego producenta w firmę, która koncentruje się na promocji marki, projektowaniu odzieży i zarządzaniu siecią handlową. Towarzyszyło temu ukierunkowanie marki na wyższy segment rynku, także poprzez wprowadzenie nowej marki Lantier i wzrost jakości oferowanych produktów. Uznając,  że takie działania nie są jeszcze wystarczające, by dotrzeć do nowego klienta luksusu, Vistula zaczęła realizować program Lantier krawiectwo. W dwóch najbardziej eleganckich  salonach firmy, w Krakowie i Warszawie, znajdują się atelier krawieckie, gdzie zdejmuje się miarę i dokonuje przymiarek indywidualnie projektowanych garniturów, surdutów  i smokingów. Krawiec może zaproponować klientowi wybór spośród  ponad tysiąca tkanin, w tym takich producentów, jak Loro Piana czy  Dormeuil. Wyniki finansowe firmy świadczą o tym, że jej strategia jest skuteczna: w 2004 roku zysk spółki sięgnął 19 mln złotych wobec ponad 5 mln złotych straty w roku 2003, a przychody zwiększyły się ze 111 do 130 mln zł. Podobną strategię wdraża od ponad roku Wólczanka, potentat na polskim rynku koszul. Dla tej firmy wejście z własną marką na rynek wymagającego klienta nie powinno być trudne, gdyż spółka od lat produkuje koszule dla znanych europejskich marek, (m.in. dla Hugo Bossa), a o jej pozycji na polskim rynku świadczy fakt, że dla wielu osób jest ona niemal synonimem koszuli. Oczekiwania klientów z wyższej półki ma spełniać kolekcja Lambert szyta  z bawełny egipskiej.

Polskie przedsiębiorstwa widzą  też szansę na budowę marek w najwyższym segmencie rynku odzieży. Wrocławska firma Twins Company, oferująca w Polsce garnitury z najwyższej półki pod marką Twins, szczyci się tym, że materiały na jej garnitury pochodzą z tkalni Zegny, Piacenza, Carlo Barbera czy Cerruti, a znaczna część procesu produkcji wykonywana jest ręcznie. W ten sposób obszywane są nawet dziurki od guzików. W Warszawie salon firmy mieści się w Hotelu Bristol. Ekskluzywną, choć może bardziej przystępną cenowo, galanterię skórzaną z sukcesem oferuje do lat firma Wittchen.

Budowa nowych segmentów rynku luksusu

Część polskich firm nie próbuje jednak wkraczać na rynki zdominowane przez światowych potentatów dysponujących markami o co najmniej kilkudziesięcioletniej tradycji, tylko szuka nisz, które mogą okazać się atrakcyjne dla nowego klienta luksusu. Najstarszym przykładem tego typu kierunku  jest rynek meblarski, gdzie w ciągu ostatnich lat wykształcił się segment produktów luksusowych. W tej branży rozwija się wiele średnich i mniejszych przedsiębiorstw, takich jak spółka Grand Meble, oferująca eleganckie meble tapicerowane, na które jako jedna z nielicznych w Europie udziela pięcioletniej gwarancji. Uzupełnieniem jej oferty jest kolekcja arrasów. Rynek ekskluzywnego wyposażenia wnętrz stale rośnie, ponieważ dla  nowego klienta luksusu jest jednym z najważniejszych. Szansę tę próbują wykorzystać producenci z innych branż. Na wyższy segment stawia na przykład producent ceramiki  budowlanej Tubądzin, który buduje swój prestiż nie tylko poprzez jakość produktów, lecz także angażując się w mecenat dla Muzeum Wnętrz Dworskich oraz współorganizując koncerty muzyki dworskiej i championat jeździecki.

Korzystając z braku zagranicznej konkurencji, od dwóch lat tworzy się rynek luksusowych delikatesów, w których kilogram szynki kosztuje nie dwadzieścia, a sto lub dwieście złotych, a za paczuszkę ciasteczek trzeba  zapłacić nawet kilkadziesiąt złotych. Takie ceny można spotkać w delikatesach A. Blikle, zlokalizowanych obok słynnej kawiarni i cukierni tej firmy na Nowym Świecie w Warszawie, a otwarty w kwietniu 2004 roku sklep może poszczycić się już stałą klientelą i rosnącą sprzedażą. Na ten sam pomysł wpadł też Jerzy Mazgaj, twórca wspominanej już Paradise Group, który przekształca krakowską spółkę chemiczną Krakchemia w sieć handlową. Jej częścią są luksusowe delikatesy Alma.

Pierwszy sklep tego  typu, z drewnianymi ladami, przyciemnionym światłem i elegancką  obsługą, otworzył podwoje wiosną  tego roku w krakowskiej Galerii Kazimierz, a dziś działa już drugi w warszawskiej Galerii Promenada. Jerzy Mazgaj zapowiada rozwinięcie sieci nawet do dwudziestu sklepów.

Nowego klienta trzeba uczyć luksusu

Dla słynnej firmy cukierniczej A. Blikle bodźcem do wejścia na nowy rynek i otwarcia luksusowych delikatesów stała się rosnąca rzesza coraz bogatszych klientów i, po części, także okazja, jaką było uzyskanie możliwości najmu lokalu obok kawiarni na Nowym Świecie w Warszawie. Łukasz Blikle, odpowiadający za marketing członek zarządu firmy, twierdzi, że spółka dostrzegła spore zapotrzebowanie na wysokiej jakości potrawy regionalne, przygotowywane ręcznie według tradycyjnych receptur. Podstawą oferty sklepu są samodzielnie robione przez firmę i sygnowane marką A. Blikle wyroby garmażeryjne, czyli pasztety, kulebiaki (hit ostatnich świąt Bożego Narodzenia), kisze, tarty, na miejscu moczone ryby, ręcznie  robione kiełbaski oraz biała kiełbasa w naturalnym flaku. Drugą grupę  towarów stanowią polskie potrawy regionalne przygotowywane przez lokalnych wytwórców, głównie luksusowe wędliny wędzone i suszone oraz nalewki i miody pitne. Trzecią wreszcie grupą towarów są potrawy importowane, wśród których poczesne miejsce zajmują francuskie sery robione z niepasteryzowanego mleka, smakowe oliwy do chleba, kawior i wino.

Łukasz Blikle przyznaje, że choć obroty sklepu stale rosną i firma nosi się z zamiarem otwarcia w stolicy drugich, większych delikatesów, budowa nowego rynku luksusowej żywności wcale nie jest łatwa. Rynek zamożnych klientów jest bowiem stosunkowo płytki, czego objawem może być znaczący spadek obrotów w czasie wakacji, kiedy to lepiej sytuowane rodziny wyjeżdżają z Warszawy. Kolejną barierą jest brak nawyku zdrowego, eleganckiego jedzenia, co wymaga od firmy zaangażowania w podnoszenie wiedzy klientów. Do nowych potraw dołączane są więc informacje o produkcie i przepisy na jego przyrządzanie. Taki przepis otrzymuje na przykład każda osoba, która kupi w delikatesach  A. Blikle purée z kasztanów. Łukasz  Blikle chce też wydać książkę na temat win i serów, z której polski klient dowie się, że ser „Roquefort” podaje się z wraz ze specjalnym lekko słodkim winem. Będzie ona dostępna w firmowych delikatesach.

Polacy doceniają luksus zdrowia

Na rynek luksusowych towarów dla nowego klienta próbują też wchodzić firmy dotychczas niekojarzone z wysokim prestiżem i ekskluzywnością. Przykładem może być nowa strategia firmy Laboratorium Kosmetyczne  Dr Irena Eris, jednego z liderów polskiego rynku kosmetyków. Nowa strategia firmy przewiduje podniesienie prestiżu marki głównej Dr Irena Eris i dotarcie do zamożniejszego nowego klienta luksusu, bardziej niż kiedykolwiek dbającego o zdrowie, wygląd i dobre samopoczucie.

Cel ma zostać osiągnięty dzięki nowemu pozycjonowaniu marki Dr Irena Eris i podniesieniu jej do kategorii premium. Zostanie ona wyraźniej oddzielona od pozostałych popularnych linii, takich jak „Lirene” czy „Under Twenty”. Strategia dotarcia do zamożnych klientów nie opiera się jednak tylko na podnoszeniu jakości i prestiżu produktów. Już od kilku lat Dr Irena Eris rozszerza działalność w obszarze usług. Firma skoncentrowała się na stworzeniu sieci markowych  Kosmetycznych Instytutów Dr Irena  Eris, czyli rozbudowanych gabinetów świadczących kompleksowe usługi kosmetyczne o najwyższym standardzie. Dostępne są w nich nie tylko tradycyjne zabiegi kosmetyczne, lecz także masaże i usługi SPA (odnowa biologiczna), usługi fryzjerskie oraz konsultacje lekarzy dermatologów. Sieć kosmetycznych instytutów to już ponad 20 placówek w Polsce i dwie za granicą:  w Moskwie i Bogocie. Trzecim filarem pozwalającym na budowę prestiżowej marki i dotarcie do zamożnych konsumentów jest budowa hoteli świadczących usługi SPA. Zainteresowanie odpoczynkiem połączonym z odnową biologiczną jest tak duże,  że mający 109 miejsc hotel w Krynicy Górskiej już nie wystarcza. Dlatego w kwietniu 2006 roku otwarty zostanie nowy hotel SPA Wzgórza Dylewskie w Nowej Wsi niedaleko Ostródy.

Polski rynek luksusu kształtuje  się w czasie, kiedy na całym świecie zmienia się podejście do korzystania z ekskluzywnych dóbr. Taka sytuacja stwarza polskim firmom unikalną szansę dotarcia z ofertą do rodzącej się klasy polskich nowych klientów luksusu, zanim na dobre zainteresują się nimi światowi producenci dóbr ekskluzywnych. Wykorzystanie tej szansy nie będzie jednak możliwe  bez zrozumienia, na czym od wieków  polega magia luksusu oraz w jaki sposób pragną ją dziś przeżywać dopiero wchodzący na rynek nowi klienci tych dóbr na świecie i w Polsce.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!