Streszczenie: Eskalacja wojny handlowej USA–Chiny w 2025 r., z drastycznymi cłami wprowadzonymi przez USA i odwetowymi działaniami Chin, wywołała globalny szok gospodarczy, dotykając również Unię Europejską. UE znalazła się między presją Pekinu a konfrontacyjnym kursem Waszyngtonu. W odpowiedzi Bruksela stosuje strategię deriskingu – ograniczania zależności od Chin w kluczowych sektorach – oraz podejmuje działania obronne wobec USA, przy jednoczesnym dążeniu do zachowania spójności transatlantyckiej. Unia musi teraz zintensyfikować ochronę rynku, dywersyfikować dostawy, inwestować w innowacje i wzmacniać autonomię strategiczną, by stawić czoła geopolitycznym wyzwaniom.
Wojna handlowa USA–Chiny, tląca się od kilku lat, gwałtownie eskalowała w 2025 r. Po serii punktowych podwyżek ceł w latach 2018–2019 na wiosnę 2025 r. prezydent USA Donald Trump ogłosił mechanizm „ceł wzajemnych”, nakładając drakońskie taryfy na niemal wszystkich partnerów handlowych. Nie oszczędzono nawet tradycyjnych sojuszników – na wiele produktów z Europy wprowadzono dodatkowe cła rzędu 10–20%. Najbardziej radykalne stawki (sięgające ponad 100%) objęły import z Chin, co de facto oznaczało zerwanie dotychczasowych zasad wolnego handlu.
Posunięcia Waszyngtonu wynikały z przekonania, że Pekin od lat wykorzystuje globalną wymianę handlową do budowania własnej potęgi kosztem Zachodu. Chiny oskarżane są o nieuczciwe praktyki – od subsydiowania rodzimych firm i blokowania dostępu do swojego rynku po wymuszanie transferu technologii i kradzież własności intelektualnej. Administracja amerykańska uznała zatem, że stanowcza odpowiedź jest konieczna.
Pekin natychmiast odpowiedział na nowe amerykańskie cła. Chińskie władze nałożyły własne taryfy odwetowe sięgające kilkudziesięciu procent na towary z USA, a ponadto sięgnęły po pozataryfowe środki nacisku – jak ograniczenie eksportu krytycznych surowców (np. metali ziem rzadkich) niezbędnych w wielu gałęziach przemysłu. W efekcie tych wzajemnych uderzeń świat stanął w obliczu pełnoskalowej wojny celnej między dwiema największymi gospodarkami globu.
Motywy ofensywy handlowej USA
Dynamiczne działania administracji USA wynikają z narastającego konsensusu politycznego w Waszyngtonie: dotychczasowa formuła relacji handlowych z Chinami okazała się niekorzystna i wymaga zasadniczej zmiany. Przez ponad dwie dekady od przyjęcia Chin do WTO (2001) USA przyznały Pekinowi status stałych normalnych relacji handlowych (PNTR), licząc na liberalizację chińskiej gospodarki. Stało się jednak inaczej – Chiny nie przestrzegają wielu zobowiązań WTO i prowadzą agresywną, merkantylistyczną politykę handlową nastawioną na dominację w sektorach strategicznych. Jak ujął to były przedstawiciel USA ds. handlu Robert Lighthizer: „Chiński system gospodarczy został zaprojektowany tak, by wykorzystywać wymianę handlową do zwiększania geopolitycznej potęgi Państwa Środka”. Pekin stosuje subsydia, blokuje dostęp do swojego rynku, wymusza transfery technologii i dopuszcza kradzież własności intelektualnej, konsekwentnie zwiększając własne moce kosztem przemysłu Zachodu.
W efekcie Ameryka doświadczyła offshoringu i utraty tysięcy miejsc pracy w przemyśle, a także niebezpiecznej zależności od Chin w sektorach krytycznych (od farmaceutyków po elektronikę wojskową). Ten „nienormalny” układ stał się katalizatorem zmiany kursu – ponad podziałami politycznymi panuje zgoda, że wolny handel nie zliberalizował Chin, za to osłabił bazę produkcyjną USA, więc konieczna jest zasadnicza korekta.
Wojna handlowa USA–Chiny niesie globalne skutki
Tak nagłe zaostrzenie protekcjonizmu wywołało szok w gospodarce światowej; średnia stawka celna USA wzrosła do ok. 25% – najwyższego poziomu od końca XIX w. Prognozy ekonomiczne zaczęły gwałtownie się pogarszać – przewiduje się, że globalny wzrost gospodarczy za 2025 r. spowolni do około 2%, czyli do najniższego poziomu od czasu globalnego kryzysu finansowego w 2008 r. Wartość światowego handlu zmniejszy się o blisko 480 mld USD, a wiele krajów odczuje skutki w postaci utraty rynków zbytu i przerwanych łańcuchów dostaw.
Wojna handlowa spowoduje, że USA prawdopodobnie doświadczą krótkiej recesji, Europa zaś musi liczyć się z wyraźnym spowolnieniem – szacuje się, że wzrost PKB strefy euro może wynieść zaledwie około 0,8%. Eksporterzy z głównych gospodarek UE poniosą dotkliwe straty na amerykańskim rynku – dla przykładu firmy niemieckie mogą stracić nawet około 9 mld USD w wyniku nowych barier celnych. Niekorzystne trendy dotykają również rynków finansowych i poziomu inwestycji, gdyż narastająca niepewność skłania przedsiębiorców do wstrzymywania planów rozwoju.
Wyzwania dla Unii Europejskiej
Unia Europejska znalazła się w skomplikowanej sytuacji geopolitycznej i gospodarczej. Z jednej strony, Bruksela od lat dostrzega problemy wynikające z polityki handlowej Chin – subsydiowanie rodzimych przedsiębiorstw, blokowanie dostępu do chińskiego rynku dla firm zagranicznych, wymuszony transfer technologii oraz nadprodukcja zalewającą rynki globalne. Niewykorzystane przez USA moce produkcyjne Chiny mogą skierować do Europy, oferując towary po cenach dumpingowych. „Nie możemy absorbować globalnej nadwyżki produkcji ani akceptować dumpingu” – ostrzegła Ursula von der Leyen w kontekście nowych ceł. Taki napływ tanich produktów stanowi zagrożenie dla unijnych wytwórców (stal, chemia, elektronika itp.), którzy mogą nie wytrzymać presji cenowej.
Z drugiej strony, Europa nie chce ponosić kosztów pełnej konfrontacji handlowej na wzór działań Waszyngtonu. Całkowite „odcięcie” od Chin (pełny decoupling) oznaczałoby ogromne straty dla europejskich firm, które przez dekady budowały relacje biznesowe z chińskim rynkiem. Wobec tego UE obiera bardziej wyważoną strategię: zamiast całkowitego zerwania więzi z Chinami stawia na ich redukcję w newralgicznych obszarach – na tzw. derisking. Celem jest zmniejszenie nadmiernych zależności (np. w dostępie do krytycznych surowców, komponentów elektronicznych czy technologii 5G) przy jednoczesnym utrzymaniu umiarkowanego handlu z Chinami tam, gdzie jest to obopólnie korzystne.
Wśród państw członkowskich UE istnieją przy tym różnice podejścia do Chin – część (np. Niemcy, Francja) skłonna jest do dialogu i utrzymania relacji gospodarczych, podczas gdy inne (jak Polska czy kraje bałtyckie) opowiadają się za twardszym kursem wobec Pekinu. Wyzwanie dla UE polega na wypracowaniu wspólnej polityki, która pogodzi te stanowiska i zabezpieczy wspólny rynek.
Reakcja i strategia UE wobec konfliktu
Eskalacja wojny handlowej zmusiła Unię Europejską do podjęcia działań obronnych i dyplomatycznych. W odpowiedzi na amerykańskie cła Bruksela przygotowała listę ceł odwetowych na wybrane produkty z USA, sygnalizując gotowość do ochrony swoich interesów.
Jednocześnie przywódcy unijni starali się tonować napięcia: przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponowała administracji USA wzajemne zniesienie ceł przemysłowych (zasada „zero za zero”), aby uniknąć dalszej spirali retorsji. Dialog transatlantycki jest kluczowy – mimo tarć handlowych obie strony zdają sobie sprawę, że zaostrzenie konfliktu szkodzi wszystkim, a wojna handlowa osłabia jedność sojuszniczą.
Równolegle UE utrzymuje ostrożny dialog z Chinami. Wiosną 2025 roku doszło do rozmów na najwyższym szczeblu UE–Chiny, podczas których uzgodniono potrzebę stabilizacji relacji. Bruksela jasno jednak komunikuje, że nie zamierza kompensować Pekinowi strat wynikających z amerykańskich ceł – europejski rynek nie będzie „wentylem” dla nadwyżek produkcji chińskiej kosztem rodzimego przemysłu. Jeśli Chiny próbowałyby zalać UE tanią produkcją, Unia zapowiada wykorzystanie dostępnych instrumentów ochronnych (np. ceł antydumpingowych, które już obowiązują na niektóre towary z Chin). Taka postawa ma chronić strategiczne gałęzie europejskiej gospodarki przed nieuczciwą konkurencją.
Kierunki strategiczne dla polityki handlowej i przemysłowej UE
Wojna handlowa USA–Chiny powoduje, że Unia Europejska musi zrewidować swoją strategię, by zabezpieczyć długofalowe interesy gospodarcze. Oczywiście bieżąca sytuacja niesie ze sobą pewne szanse, jak potencjalna możliwość przekierowania części kapitału i inwestycji wycofanych z Chin do Europy wraz z przejęciem przez unijne firmy kontraktów i nisz rynkowych zwalnianych przez przedsiębiorstwa amerykańskie wycofujące się z Państwa Środka. Niemniej ryzyka, jakie UE powinna rozważyć w odpowiedzi na wojnę handlową USA–Chiny, pozostają poważne:
- Wzmocnienie instrumentów obrony handlowej. UE powinna być gotowa szybciej i zdecydowanie reagować na nieuczciwe praktyki – np. przyspieszając procedury nakładania ceł antydumpingowych czy monitorując nadmierny import wrażliwych produktów. Równocześnie warto rozbudować mechanizmy kontroli inwestycji zagranicznych w strategicznych sektorach, aby zapobiegać przejęciom kluczowych technologii przez podmioty powiązane z rywalami geopolitycznymi.
- Dywersyfikacja łańcuchów dostaw. Europejskie przedsiębiorstwa, przy wsparciu polityki handlowej UE, powinny zmniejszać uzależnienie od dostaw z Chin w obszarach krytycznych. Oznacza to poszukiwanie alternatywnych dostawców w innych krajach Azji, a także odbudowę zdolności produkcyjnych w Europie (reshoring), tam gdzie to uzasadnione ekonomicznie. Inicjatywy typu „przyciągnij produkcję z powrotem” mogą wzmocnić bezpieczeństwo dostaw i tworzyć nowe miejsca pracy na kontynencie.
- Inwestycje w strategiczne sektory. Aby uniezależnić się technologicznie, UE powinna zwiększyć nakłady na rozwój własnych innowacji i przemysłu w kluczowych dziedzinach (np. półprzewodniki, energetyka, technologie cyfrowe). Programy takie jak europejski fundusz na rzecz suwerenności technologicznej czy inicjatywy pokroju European Chips Act są krokami we właściwym kierunku. Wzmocnienie rodzimego potencjału przemysłowego sprawi, że Europa będzie mniej podatna na szoki zewnętrzne.
- Utrzymanie spójności transatlantyckiej. Pomimo sporów handlowych z Waszyngtonem Europa powinna dążyć do zachowania jedności z USA wobec wyzwań ze strony Chin. Koordynacja działań (np. wspólne stanowisko wobec chińskich subsydiów czy kradzieży własności intelektualnej) zwiększa siłę przetargową Zachodu. Jednocześnie UE musi stanowczo artykułować swoje interesy – tak, by amerykańskie inicjatywy (jak np. ulgi dla inwestorów w ramach programu IRA) nie odbywały się kosztem europejskiego przemysłu.
Znaczenie europejskiej autonomii strategicznej
Wojna handlowa USA–Chiny uwidoczniła kruchość dotychczasowego porządku handlowego i powiązań, od których uzależniona jest Europa. Dla UE jest to wyraźny sygnał do działania na rzecz zwiększenia własnej odporności gospodarczej. Budowanie strategicznej autonomii Europy – rozumianej jako zdolność do samodzielnego kształtowania polityki i zabezpieczenia kluczowych potrzeb gospodarczych – staje się priorytetem. W praktyce oznacza to zrównoważone podejście: dywersyfikację relacji handlowych, inwestycje we własne kompetencje technologiczne oraz aktywną politykę przemysłową wspierającą innowacje.
Dążąc do autonomii, UE nie odwraca się od globalizacji czy sojuszy, lecz pragnie działać z pozycji partnera świadomego swojej siły. Tylko dysponując większą niezależnością strategiczną, Europa będzie w stanie skutecznie reagować na przyszłe kryzysy handlowe i bronić interesów swoich obywateli oraz przedsiębiorców. Patrząc na to z szerszej perspektywy, starcie handlowe dwóch mocarstw może stać się dla Europy cennym impulsem do zacieśnienia współpracy wewnątrz Unii oraz przyspieszenia inicjatyw służących uniezależnieniu w kluczowych obszarach gospodarki.