Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
GEOPOLITYKA

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

22 kwietnia 2025 6 min czytania
Paweł Kubisiak

Streszczenie: Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

Pokaż więcej

Trzy miesiące Donalda Trumpa w fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych przebiegły pod znakiem wojny celno-handlowej i przyniosły inwestorom gigantyczne straty. Czy to moment, by uciekać z rynku – czy właśnie kupować w dołku, gdy inni panikują? W obliczu rosnących napięć geopolitycznych, powraca pytanie: czy inwestowanie kontrariańskie to strategia dla naszych czasów, czy niebezpieczna iluzja? Analizujemy, które wersje tej strategii mają sens – a które prowadzą prosto w pułapki.

Czy warto kupować w dołku?

Pierwsze 100 dni prezydentury Donalda Trumpa, zdominowały wojny celne z całym światem i wojna handlowa z Chinami. Od 20 stycznia 2025 r., indeks amerykańskich blue chipów S&P500 stracił na wartości prawie 14%.  Śladem amerykańskich giełd podążają indeksy na giełdach europejskich i azjatyckich i trudno dziś prognozować jak głęboki kryzys czeka rynki. W chwilach gwałtownych spadków rynkowych powraca znane inwestorom hasło: „buy the dip” – kupuj, gdy ceny są niskie, licząc na ich późniejsze odbicie. To podejście, choć intuicyjnie atrakcyjne, należy do szerszej kategorii strategii wpisujących się w inwestowanie kontrariańskie. Czyli takich, które polegają na działaniu w kontrze – odwrotnym do dominującego trendu. W teorii mają mocne podstawy – od badań nad psychologią tłumu po dane historyczne. Ale w praktyce bywają niezwykle wymagające, zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie.

Notowania indeksu S&P 500 w okresie 21 stycznia – 22 kwietnia 2025 roku.

Źródło: Yahoo Finance

Prawdy i pułapki inwestowania kontrariańskiego

Aswath Damodaran, profesor finansów i ceniony ekspert od wyceny instrumentów finansowych, wyróżnia cztery odmienne spojrzenia na inwestowanie kontrariańskie. Choć wszystkie polegają na kupowaniu aktywów, których wartość spadła, różnią się one założeniami, metodami selekcji oraz poziomem dyscypliny inwestycyjnej.

1. Kontrarianizm odruchowy: co spada, musi wzrosnąć?

Najprostsza forma to tzw. kontrarianizm odruchowy, polegający na kupowaniu akcji lub indeksów tylko dlatego, że ich ceny gwałtownie spadły. Założeniem tej strategii jest silna wiara w mean reversion, czyli powrót cen do średniego poziomu.

Choć dane historyczne mogą sugerować, że akcje przynoszą najwyższe długoterminowe stopy zwrotu, to uogólnienie tego wniosku może być złudne. Rynki wschodzące, młodsze lub mniej rozwinięte, niekoniecznie powtórzą sukces USA. Poza tym nawet na Wall Street inwestorzy, którzy kupili akcje tuż przed krachem w 1929 r., musieli czekać aż do 1954 r., by wyjść na zero.

W przypadku pojedynczych spółek dowody są jeszcze bardziej mieszane. Badanie DeBondta i Thalera z 1985 r. pokazało, że tzw. „przegrane akcje” (losers) mogą przynieść znacznie wyższe stopy zwrotu niż „zwycięzcy” (winners), ale późniejsze analizy, np. Jegadeesha i Titmana, wykazały, że efekty te są zależne od horyzontu czasowego i obciążone wysokimi kosztami transakcyjnymi.

2. Kontrarianizm techniczny: kiedy wykres przemawia

Inna odmiana to kontrarianizm techniczny (technical contrarianism), który zakłada, że sygnały z analizy technicznej. Takie jak wskaźnik siły względnej (RSI), średnie kroczące czy poziomy wolumenu – mogą pomóc wychwycić moment zmiany nastrojów rynkowych.

Choć analiza techniczna bywa wyśmiewana jako wróżenie z fusów, coraz więcej badań akademickich dowodzi, że niektóre wzorce – jak „podwójne dno” czy formacja głowy z ramionami – występują statystycznie częściej niż można by się spodziewać przy losowych zmianach cen. Problem? Efekty te są na tyle małe, że często znikają po uwzględnieniu kosztów transakcyjnych.

Wskaźniki takie jak VIX – indeks zmienności – są uznawane za miary „strachu” na rynku. Wysoki poziom VIX może sygnalizować wyprzedanie rynku i potencjalne odbicie, ale jest to narzędzie nieprecyzyjne i obarczone dużą zmiennością oczekiwanych zwrotów.

3. Kontrarianizm z ograniczeniami: tanio, ale bez pułapek

Trzeci nurt, nazywany przez profesora Damodarana, „constrained contrarianism”, to podejście bliskie inwestowaniu wartościowemu (value investing). Zakłada ono, że spadki cen nie są same w sobie wystarczającym powodem do zakupu – inwestor powinien dodatkowo upewnić się, że spółka spełnia określone kryteria jakościowe.

Aby uniknąć tzw. value traps – czyli spółek, które są tanie z uzasadnionego powodu – stosuje się filtry jakościowe, takie jak wysokie marże operacyjne, niska dźwignia finansowa czy wypłacana dywidenda. Badania wskazują, że łączenie wskaźników wyceny z miarami jakości rzeczywiście poprawia relację zysku do ryzyka (Sharpe ratio), choć zyski nominalne bywają umiarkowane.

Damodaran ilustruje to podejście analizą amerykańskich spółek, które w krótkim czasie straciły ponad 20% kapitalizacji, ale jednocześnie miały niskie wskaźniki PE, wypłacały dywidendy i cechowały się niskim poziomem zadłużenia. Tylko sześć firm przeszło przez te filtry – to pokazuje, jak trudna może być selekcja przy zachowaniu rygorystycznych kryteriów.

4. Kontrarianizm oportunistyczny: okazje wśród wielkich

Ostatnia wersja to kontrarianizm oportunistyczny (opportunistic contrarianism), który polega na polowaniu na jakościowe spółki w momentach rynkowych zawirowań. Inwestorzy przygotowują listę firm, które chcieliby mieć w portfelu, ale które są zbyt drogie – i czekają na moment, gdy rynek niesprawiedliwie je przeceni.

Przykład? Giganci jak Apple, Microsoft czy Tesla miewali okresy, gdy ich wyceny znacząco spadały z powodów przejściowych, a nie fundamentalnych. W takich momentach może dojść do rozbieżności między wartością a ceną, co daje okazję do zakupu na atrakcyjnych warunkach – o ile inwestor jest gotów szybko zareagować i ponownie przeliczyć wartość w zmienionych warunkach rynkowych.

Kontrarianizm: nie dla każdego

Choć inwestowanie kontrariańskie ma wiele zalet, Damodaran podkreśla, że jego skuteczność zależy w dużej mierze od psychiki inwestora. Potrzebne są trzy cechy:

  • Niezależność myślenia – gotowość do podejmowania decyzji wbrew tłumowi.
  • Długi horyzont czasowy – cierpliwość potrzebna, by doczekać się ewentualnej korekty.
  • Mocne nerwy – odporność na dalsze spadki po zakupie i presję otoczenia.

Bez tych cech, nawet najbardziej uzasadniona strategia może zakończyć się stratą – nie dlatego, że była błędna, ale dlatego, że inwestor nie był w stanie jej wytrwać.

Podsumowanie: inwestowanie kontrariańskie wymaga więcej niż odwagi

Inwestowanie kontrariańskie nie jest uniwersalnym panaceum, ale dobrze stosowane może przynieść przewagę konkurencyjną. Kluczem jest nie tylko analiza danych, ale samoświadomość – znajomość własnych ograniczeń, emocji i celów. Jak pokazuje Damodaran, skuteczny kontrarianin to nie tyle buntownik, co pragmatyk z planem, dyscypliną i gotowością na długą i nerwową grę.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Jak geopolityka redefiniuje handel międzynarodowy

Narastające napięcia geopolityczne radykalnie zmieniają sposób, w jaki firmy prowadzą działalność międzynarodową. Globalizacja – jaką znaliśmy – dobiega końca. Nadchodzi era niepewności, fragmentacji i nowej logiki w handlu. Analitycy BCG przedstawiają cztery realistyczne scenariusze przyszłości do 2033 roku. Każdy z nich wymaga zupełnie innego podejścia strategicznego.

Wojna handlowa USA-Chiny zmienia reguły globalnej gry

Narastająca wojna handlowa pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi nie tylko wpływa na światowy porządek handlowy. George Magnus, współpracownik China Centre na Oxford University, uważa, że pogłębia ona problemy gospodarcze Chin . Konflikt celny otwiera nowe możliwości dla krajów takich jak Polska. Ale też stwarza poważne zagrożenia.

Świat wg Trumpa: Cła, chaos i nowa mapa globalnego handlu

Donald Trump podniósł stawki celne do poziomu nienotowanego od dekad, wywołując globalne reperkusje gospodarcze. Wojna celna oznacza nie tylko wyższe ceny i zakłócone łańcuchy dostaw. To również nowa era strategicznej niepewności dla rządów i przedsiębiorstw. Jak firmy mogą odnaleźć się w świecie, w którym otwarty handel przestaje być standardem, a ryzyko polityczne staje się codziennością zarządzania?

Dlaczego polskie firmy nie powinny ignorować geopolityki
Multimedia
Dlaczego polskie firmy nie powinny ignorować geopolityki

Geopolityka to pojęcie, które jeszcze kilka lat temu nie miało większego znaczenia dla polskiego biznesu. Dziś jednak, w obliczu globalnych zmian i nieprzewidywalnych wydarzeń na arenie międzynarodowej, coraz więcej firm zdaje sobie sprawę, jak istotne jest uwzględnienie geopolityki w strategiach biznesowych.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!