Streszczenie: Wbrew obiegowym opiniom firmy nie wycofują się z działań proklimatycznych — zmieniają jedynie sposób ich komunikowania. Podczas nowojorskiego Tygodnia Klimatycznego widać było, że globalna transformacja energetyczna przyspiesza: kraje OECD w 90% zwiększają produkcję energii ze źródeł odnawialnych, a państwa rozwijające się, jak Indie czy Pakistan, dynamicznie inwestują w fotowoltaikę. Coraz więcej korporacji łączy cele ESG z wartością biznesową – 63% największych firm świata dąży do neutralności klimatycznej, a większość planuje zwiększyć inwestycje w zrównoważony rozwój. Mimo ciszy komunikacyjnej, działania trwają i przynoszą realne efekty gospodarcze.
Plotki o tym, że firmy wycofują się z działań na rzecz klimatu, są mocno przesadzone — wysiłki może stały się cichsze, ale wciąż trwają.
Co roku, w czasie zbieżnym z obradami Zgromadzenia Ogólnego ONZ — najwyraźniej po to, by zapewnić maksymalne korki uliczne — tysiące osób zjeżdża do Nowego Jorku, by rozmawiać o klimacie. Ponad tysiąc wydarzeń odbywających się na Manhattanie w ramach Tygodnia Klimatycznego stanowi swoisty barometr tego, jak radzimy sobie z największym zagrożeniem dla ludzkości.
We wrześniu dołączyłem do tego wydarzenia jako prelegent, moderator i uczestnik (a także częsty pasażer metra). Miałem okazję zobaczyć kilka z jego najciekawszych momentów — między innymi „antypanel” dyrektorów generalnych w Deloitte, podczas którego jeden CEO był najpierw przepytywany, a następnie sam przejmował rolę prowadzącego i zadawał pytania innemu dyrektorowi. Z mojej strony poprowadziłem rozmowę z trzema dyrektorami finansowymi z bardzo różnych branż, by poznać ich perspektywę na temat zrównoważonego rozwoju korporacyjnego oraz sposobów, w jakie liderzy ds. ESG mogą najskuteczniej angażować CFO. Skala wydarzeń była imponująca — organizatorzy spodziewali się ponad 100 tysięcy uczestników.
Mimo to, oczekiwania wobec merytorycznej dyskusji o klimacie w Stanach Zjednoczonych były raczej niskie. W końcu amerykańska administracja prowadziła ofensywę przeciwko działaniom klimatycznym — od prób zablokowania niemal ukończonych farm wiatrowych po ograniczanie inwestycji wynikających z ustawy Inflation Reduction Act — a firmy wyraźnie ucichły. A jednak cały tydzień był… zaskakująco normalny.
Nakreślenie kontekstu: Stan zrównoważonego rozwoju
„Normalność” w czasie Tygodnia Klimatycznego oznacza wiele rzeczy — od twardych (i często przygnębiających) danych naukowych, przez szerokie ogłoszenia dotyczące działań i partnerstw korporacyjnych, po nieco gwiazdorskiego blichtru i imprezy służące rozładowaniu napięcia.
Zanim jednak przejdę do własnych obserwacji i refleksji z tego tygodnia, warto zatrzymać się na chwilę i podsumować sytuację. Każdego roku nowe dane, raporty firmowe i krajowe ujawnienia nadają ton całej dyskusji. Można je podzielić na trzy główne obszary: stan klimatu, rozwój gospodarki niskoemisyjnej oraz poziom zaangażowania korporacji. Oto, jak wygląda każdy z nich — w kontekście wydarzeń i rozmów, które miały miejsce podczas konferencji klimatycznej.
Obraz klimatu.
Najnowszy raport Stockholm Resilience Centre, zatytułowany Planetary Health Check, był trudny do przełknięcia. Podczas spotkania 24 września w The New School organizacja zaprezentowała swoje najnowsze ustalenia: planeta przekroczyła siedem z dziewięciu ekologicznych progów granicznych, które dotyczą kluczowych funkcji systemu ziemskiego.
Na przykład — wyemitowaliśmy już więcej dwutlenku węgla, niż atmosfera jest w stanie bezpiecznie wchłonąć bez poważnych konsekwencji w postaci ekstremalnych zjawisk pogodowych i zmian klimatu. Najnowszy przekroczony próg dotyczy zakwaszenia oceanów, które dramatycznie wpływa na kondycję ekosystemów morskich (na przykład koralowce mogą nie przetrwać).
Krótko mówiąc, osłabiamy fundamenty biznesu i społeczeństwa, prowadząc skuteczną kampanię dominacji nad światem przyrody. Jak ujął to były prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos podczas wydarzenia Planetary Health Check: „Jeśli nie zawrzemy pokoju z naturą, nigdy nie zaznamy pokoju.”
Rozwój gospodarki niskoemisyjnej.
W ostatnim czasie spędziłem sporo czasu, analizując globalne dane dotyczące energii — i muszę przyznać, że napawają one optymizmem. Rewolucja energetyczna dotarła do krajów rozwiniętych. Na podstawie danych o globalnej produkcji energii obliczyłem, że państwa należące do OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) zwiększyły w latach 2019–2024 wytwarzanie energii elektrycznej o około 1000 terawatogodzin (czyli mniej więcej jedną czwartą całego zużycia energii elektrycznej w USA).
Co istotne, prawie 90% tego wzrostu pochodziło z energii słonecznej i wiatrowej, podczas gdy (głównie) węgiel i energia jądrowa odnotowały spadek o podobną wartość. Oznacza to, że od 15–20 lat kraje OECD sukcesywnie zastępują paliwa kopalne odnawialnymi źródłami energii.
Nowością jest to, że kraje rozwijające się zaczynają podążać tą samą ścieżką. Na początku 2025 roku w Indiach produkcja energii słonecznej wzrosła o 32%, podczas gdy zużycie gazu ziemnego spadło, a zużycie węgla po raz pierwszy nie wzrosło. W Pakistanie obserwujemy oddolny boom na fotowoltaikę, a Afryka bije rekordy w imporcie paneli słonecznych.
W skali globalnej, w pierwszej połowie 2025 roku cały wzrost wytwarzania energii elektrycznej pochodził z wiatru i słońca, a produkcja z węgla i ropy spadła — również w Chinach i Indiach. Kolejna fala transformacji polega na tym, że odnawialne źródła zaczynają zastępować paliwa kopalne nie tylko w energetyce, ale też w innych sektorach — zwłaszcza w transporcie. Sprzedaż samochodów elektrycznych na świecie rośnie w zawrotnym tempie; w Chinach połowa nowych aut jest już zelektryfikowana. W efekcie globalny wzrost emisji CO₂ wyraźnie spowolnił.
Zaangażowanie korporacji.
Tutaj obraz jest bardziej złożony. Jak zauważyła Mary Robinson, była premier Irlandii, podczas tego samego spotkania Planetary Health Check: „Liderzy nie działają w trybie kryzysowym.”
Mówiła wprawdzie o przywódcach politycznych, ale słowa te doskonale odnoszą się również do świata biznesu, w którym brakuje wyrazistego przywództwa. Mimo to, choć firmy — zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, pozostają wyjątkowo powściągliwe (zjawisko to bywa określane mianem greenhushing, czyli „zielonego milczenia”), dane z badań ankietowych pokazują, że zaangażowanie i działania na rzecz zrównoważonego rozwoju wciąż trwają.
- W dorocznym badaniu dotyczącym zrównoważonego rozwoju wśród prezesów firm, prowadzonym przez United Nations Global Compact i Accenture, aż 99% liderów zadeklarowało, że zamierza utrzymać lub zwiększyć swoje zobowiązania w tym obszarze. Niemal równie wielu — 88% — stwierdziło, że biznesowy sens działań proekologicznych w 2025 roku jest silniejszy niż pięć lat temu.
- Z kolei według analiz firmy Bain & Company, 54% CEO łączy dziś zrównoważony rozwój z tworzeniem wartości biznesowej — podczas gdy w 2018 roku odsetek ten wynosił zaledwie 34%.
- Prawie dwie trzecie (63%) firm z listy Forbes Global 2000 posiada cel osiągnięcia zerowych emisji netto. Nawet w Stanach Zjednoczonych liczba przedsiębiorstw dążących do tego celu wzrosła o 9% w ciągu jednego roku.
- Z innego badania obejmującego 75 globalnych korporacji wynika, że jedynie 13% z nich wycofało się z pierwotnych zobowiązań klimatycznych, podczas gdy 32% wręcz przyspieszyło swoje działania.
- Wreszcie, cztery na pięć organizacji planują zwiększyć inwestycje w zrównoważony rozwój środowiskowy w ciągu najbliższych 12–18 miesięcy.
A zatem, choć działania mogą być dziś mniej głośne, to zdecydowanie trwają.
Co usłyszałem podczas Tygodnia Klimatycznego
Przyjrzyjmy się więc samym spotkaniom i tej charakterystycznej „normalności”, która towarzyszyła wydarzeniom w Nowym Jorku. Dyskusje doskonale współgrały z tym, co pokazują dane: mniej publicznych deklaracji, ale stały postęp za kulisami. Niektórzy liderzy zwracali uwagę, że milczenie również niesie ryzyko. Jak ujął to jeden z dyrektorów dużej firmy z branży dóbr konsumpcyjnych:
„Każda komunikacja wiąże się z ryzykiem — ale brak komunikacji też jest ryzykowny.”
(Warto w tym kontekście zajrzeć do raportu The Cost of Silence przygotowanego przez firmę Anthesis, który przedstawia dane potwierdzające tę tezę).
Mimo ostrożności amerykańskich firm, wielonarodowe korporacje w ogromnej liczbie wysłały swoich przedstawicieli, by słuchać i zabierać głos. Ton całego wydarzenia był stonowany, realistyczny, a mimo to pełen umiarkowanego optymizmu.
Oczywiście, sceptycy mogą twierdzić, że liderzy biznesu potrafią wiele mówić o klimacie, ale niewiele robią po powrocie do biura. Jednak trudno sobie wyobrazić, by firma odniosła jakąkolwiek korzyść z kłamstwa w sali pełnej ludzi, którzy na co dzień zajmują się zmianami klimatu. Ci uczestnicy nie dają się łatwo zwieść — potrafią rozpoznać, kiedy rzeczywiście dzieje się konkretna praca.
To, co sprawiło, że tegoroczny Tydzień Klimatyczny był tak odświeżający i inspirujący, to przypomnienie, że kwestia klimatu jest projektem globalnym — i że Stany Zjednoczone nie są całym światem.
Owszem, w tym samym tygodniu prezydent USA przemawiał na forum ONZ, nazywając zmianę klimatu „wielkim oszustwem”. Warto jednak pamiętać, że Stany Zjednoczone odpowiadają jedynie za około 13% globalnych emisji. Nawet gdyby kraj ten miał się cofnąć w działaniach — co jest wątpliwe, zważywszy, że gospodarka niskoemisyjna rozwija się tam dynamicznie, głównie dlatego, że jest po prostu tańsza — reszta świata może, jak mówią Brytyjczycy, „zachować spokój i robić swoje” (keep calm and carry on).
Całe sektory gospodarki i wielkie korporacje mają dziś realne interesy finansowe w transformacji energetycznej, która przyciąga już ponad 2 biliony dolarów nowych inwestycji rocznie. Tego typu strumienie kapitału nie znikną.
Najbardziej podniosło mnie na duchu to, że uczestnicy nadal koncentrują się na partnerstwach i zmianach systemowych. Na przykład kilku dużych detalistów i producentów dóbr konsumpcyjnych, z którymi rozmawiałem, analizuje możliwość wspólnej budowy infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych, by wspierać elektryfikację flot transportowych. Takie działania systemowe są oczywiście trudniejsze bez wsparcia rządowego i współfinansowania publiczno-prywatnego, ale — co ważne — nie są niemożliwe.
Spotkanie tysięcy ludzi, którzy na co dzień mierzą się z tak wyczerpującym problemem, ma też wartość wykraczającą poza samą taktykę. Jak ujął to jeden z liderów korporacyjnych:
„Te sesje to połączenie terapii i strategii.”
Ja sam głęboko wierzę w potrzebę jednego i drugiego.

