Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Cyberbezpieczeństwo

Atak szantażystów. Zapłacić okup czy walczyć?

1 kwietnia 2010 16 min czytania
Kamil Pszczółkowski
Zofia Leśniewska
Atak szantażystów. Zapłacić okup czy walczyć?

Hakerzy dostali się do wewnętrznego zintegrowanego systemu zarządzania ruchem w mieście. W ciągu kilku godzin w centrum Warszawy doszło do kilkuset kolizji i kilku poważnych wypadków. Teraz żądają okupu i grożą kolejnymi atakami.

„Hakerzy wykradli dane medyczne 8 milionów pacjentów stanu Wirginia i żądają okupu w wysokości 10 milionów dolarów”, „Hakerzy włamali się do największego brytyjskiego serwisu pracy i ukradli poufne dane ponad 4,5 miliona osób”, „Hakerzy próbują wyłudzić poufne dane od klientów banku za pośrednictwem fałszywej strony internetowej”.

To przykłady tylko kilku z całej masy sensacyjnych nagłówków, które co jakiś czas pojawiają się w światowych i polskich mediach. Czytając je, szefowie firm mają zapewne nadzieję, że do takich sytuacji nie dojdzie w ich organizacjach. Przecież dbają o bezpieczeństwo danych. Mają najnowocześniejsze urządzenia i technologie, stuprocentowe zabezpieczenia, najzdolniejszych specjalistów od IT, zaufanych i lojalnych pracowników. Czy aby na pewno?

Takie podejście okazało się naiwnością w przypadku menedżerów firmy LightPol, których system informatyczny został zaatakowany i unieruchomiony przez hakerów. Muszą teraz jak najszybciej podjąć ważne decyzje z obszaru zarządzania kryzysowego. W dodatku zagrożenie rośnie, bo hakerzy zmieniają się w bezwzględnych szantażystów i żądają okupu.

Poniedziałek, godzina 9.15

Adam Morski, prezes firmy LightPol, nieco później niż zwykle wyruszył z domu do pracy. „Przynajmniej nie będę stał w korkach”, pomyślał, wsiadając do samochodu. Przez 40 minut miał czas tylko dla siebie. Jeszcze rok temu droga z Konstancina na warszawski Żoliborz, gdzie siedzibę miała jego firma, zajmowała mu ponad godzinę, a czasami podróż trwała nawet dwie. Teraz, gdy stolica miała już zintegrowany system zarządzania ruchem, którego operatorem była jego spółka, czas, jaki poświęcał na przejazd z domu do pracy i z powrotem, był prawie o połowę krótszy.

Słuchając muzyki, Morski jechał znajomą trasą. Miał jednak nieodparte wrażenie, że sygnalizacja świetlna na kolejnych skrzyżowaniach zapala się w zupełnie innym rytmie niż zazwyczaj, co spowodowało, że tym razem jechał do pracy dłużej, niż planował. „Może coś się stało w systemie?”, zastanowił się przez chwilę, ale zaraz odrzucił od siebie tę myśl. Od kilku miesięcy Warszawa miała jeden z najnowocześniejszych w Europie schematów sterowania ruchem. Obejmował już nie tylko kilka pojedynczych skrzyżowań i ciągów komunikacyjnych, jak w fazie testów, ale od niedawna także obszar całego miasta, koordynując jednocześnie ruch autobusów, samochodów i tramwajów. Umożliwiało to sprawniejszą i szybszą komunikację oraz wyraźnie ograniczyło korki.

Godzina 10.10

Kiedy Morski dotarł wreszcie do biura – od razu natknął się na Romana Leskiego, dyrektora pionu IT w LightPolu odpowiedzialnego za funkcjonowanie systemu sterowania ruchem w mieście.

– Chciałem cię uprzedzić o jednym fakcie – Leski zaczął już na korytarzu.

– Choć, pogadamy u mnie – Morski zaprosił go do swojego gabinetu, nie przeczuwając niczego złego.

– Adam, najlepiej będzie, jak sam to zobaczysz. Włącz komputer i sprawdź swoją pocztę – powiedział Leski.

Prezes bez słowa uruchomił laptop. Po kilku minutach wszedł w swoją pocztę. Znalazł tam kilka nowych maili. Jeden był zaskakujący: „Wasz system zarządzania ruchem pozostawia sporo do życzenia i już niedługo przekonacie się, co możemy z nim zrobić”. Adam przeczytał go dwukrotnie, spojrzał na Romana i zapytał:

– To chyba jakiś żart?

Leski przez chwilę milczał, po czym odparł:

– Mam taką nadzieję, ale powinniśmy zwiększyć czujność.

– Co masz na myśli? – Morski nie lubił niedomówień.

– Nie chcę zapeszać, może to jakiś dowcipniś chce zabawić się naszym kosztem, ale…

– Czy istnieje jakieś poważne zagrożenie? – dopytywał się prezes.

– Nie. Mamy świetny system komputerowy i najnowocześniejsze zabezpieczenia – odparł Leski.

– W takim razie kasuję mail i ty zrób to samo – powiedział Morski.

Nie przestraszyła go groźba, jaką przesłał anonimowy autor. Wiedział wprawdzie, że żaden system komputerowy nie jest doskonały i co jakiś czas hakerzy przełamują nawet najlepsze zabezpieczenia, ale był pewny, że jego firmie to nie grozi. Poza tym wierzył w technologiczne rozwiązania oraz umiejętności Leskiego i całego zespołu informatyków, jakich udało mu się zrekrutować do spółki.

Godzina 12.00

Przed cotygodniowym zebraniem zarządu Morski zwrócił uwagę na kolejny mail od nieznanego nadawcy. W nagłówku widniały słowa: „Ostrzegaliśmy cię”. Pole tekstowe było puste. Adam wykręcił numer Romana, ale zanim uzyskał połączenie, Leski stał już w drzwiach jego gabinetu z posępną miną.

– Też dostałem tego maila – powiedział i podszedł do telewizora. Włączył stację TVStolica i nastawił głośniej odbiornik. Na żółtym pasku w dole ekranu przesuwała się informacja: „Awaria sygnalizacji świetlnej w centrum”.

– Co się stało? – Morski spojrzał na Leskiego. – Jaka awaria? Co z naszym systemem?

– Wydaje się, że wszystko w porządku. System działa poprawnie. Wykonaliśmy wszystkie testy zalecane przez producenta i nie otrzymaliśmy informacji o błędach. Sygnalizatory z centrum również nie raportują informacji o awarii – wyjaśniał Roman.

– Nie raportują? – Morski nie mógł ukryć irytacji. – A jak wytłumaczysz to, co dzieje się w mieście? – powiedział, wskazując ręką na telewizor. Na ekranie reporterzy stacji zdawali relację z kolejnych skrzyżowań, na których zgasła sygnalizacja świetlna i tworzyły się korki.

– Może to awaria energetyczna… – zaczął tłumaczyć się Leski. – Niedawno była przerwa w zasilaniu wieży kontroli lotów. Takie rzeczy się zdarzają.

– Ale nie u nas! – uniósł się Morski. – Wyjaśnij to i jak najszybciej daj mi znać, co się dzieje.

Ostatnie słowa były zbędne. Kontrola systemu odbywała się w czasie rzeczywistym. Morski miał dostęp do panelu monitorującego, który wyświetlał informacje o aktualnym statusie poszczególnych segmentów infrastruktury. Ale nie zauważył żadnych niepokojących informacji.

Godzina 12.45

– Panie prezesie, dzwoni dziennikarz z TVStolica i chce z panem rozmawiać – wpadła do gabinetu szefa sekretarka Urszula Sudnikiewicz. – Mam go z panem połączyć?

– Nie teraz. Powiedz, że jestem zajęty właśnie tą sprawą – rzucił w jej kierunku. – Albo zaczekaj, połącz.

Po dwóch sygnałach Morski podniósł słuchawkę i usłyszał znajomy głos reportera.

– Panie prezesie, chciałbym się dowiedzieć, czy państwa system uległ awarii?

– To dobre pytanie – Morski wpadł w słowo reporterowi. – Nie chcę unikać odpowiedzi, ale dopiero badamy całą sytuację. Nie chcę podawać mediom niezweryfikowanych informacji, więc proszę o kontakt około 14 – powiedział.

Był zadowolony, że tak łatwo i sprytne wybrnął z sytuacji. Wiedział jednak, że nie uwolni się od pytań dziennikarza. Postanowił sprawdzić u źródła, jak się sprawy mają.

Szybko przeszedł korytarzem do wielkiej sali, gdzie mieściło się centrum obsługi systemu sterowania ruchem. Było to najnowocześniejsze i najlepiej strzeżone miejsce w firmie. Przy jednej ze ścian umieszczony był centralny monitor. Na dużym ekranie wyświetlany był plan centrum miasta z zaznaczonymi wszystkimi ulicami i skrzyżowaniami z sygnalizacją świetlną. Punkty kontrolne paliły się jak zwykle. Nic nie wskazywało na awarię. Tym bardziej na wewnętrzną usterkę systemu. Zwykle w centrum obsługi pracowało w trybie zmianowym po sześciu informatyków. Teraz wszyscy stali przed jednym monitorem. Kiedy Morski wszedł do sali, jeden z nich podniósł głowę.

– Witaj, szefie – powiedział Jarek Makowski, jeden z najbardziej doświadczonych ekspertów IT w firmie. – Z tego, co ustaliliśmy, wynika, że awaria świateł w centrum to jednak była nasza wina. Na kilka minut zawiesił się komputer centralny. Uruchomiliśmy go ponownie i teraz jest już okej.

– A dlaczego nie mieliśmy informacji o awarii w systemie? – spytał Morski.

– No właśnie, teraz to sprawdzamy. Na razie nie wiem, co się stało – odparł Makowski. Nie był zdenerwowany, co uspokoiło Morskiego, który postanowił wrócić do gabinetu.

Godzina 13.15

Sekretarka już czekała na niego z wiadomością:

– Dzwonili z urzędu miasta. Proszą, żeby skontaktował się pan z dyrektorem Kowalskim z wydziału sygnalizacji świetlnej.

– Dobrze, ale nie teraz – rzucił Morski, zamykając za sobą drzwi. „Dobrze, że mam to już za sobą”, pomyślał i opadł na fotel.

Zanim ponownie uruchomił laptop, zadzwonił do działu PR z prośbą o przygotowanie krótkiej informacji dla prasy. Wydawało mu się, że ma wszystko pod kontrolą. Postanowił zająć się zaległymi zadaniami. Kiedy włączył komputer, zobaczył kolejny mail z tytułem: „To nie żarty”. W treści zaś czytał: „No i co, podobała się awaria sygnalizacji? Przejęliśmy kontrolę nad waszym systemem. O czym niebawem znów się przekonacie. Jeśli chcecie odzyskać nad nim panowanie, wpłaćcie dziś do godziny 20 na nasze konto 200 tysięcy złotych”. Niżej podany był numer konta w jednym z banków na Antylach Holenderskich.

Morski zamarł. „To chyba sen?”, pomyślał. Takie sytuacje oglądał w telewizji i czytał o nich w książkach. To niemożliwe, żeby zdarzyły się w jego firmie. Znów wykręcił numer do Romana.

– Dostałeś nowego maila? – spytał Morski. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała pełna napięcia cisza.

– Nie, ale zaraz u ciebie będę – usłyszał w końcu.

Gdy Leski wszedł do gabinetu prezesa, Adam nerwowo chodził wokół swojego biurka.

– Siadaj i czytaj – powiedział do Romana.

– To robota hakerów – wymamrotał Leski wpatrzony w monitor. – W dodatku to szantażyści, którzy nie robią tego dla zabawy, ale z chęci szybkiego wzbogacenia się. Miejmy nadzieję, że na tym mailu zakończą.

– Jak oni się dostali się do naszego systemu? – Morski nadal nerwowo chodził po pokoju.

– Nie wiem, ale na pewno to sprawdzimy – powiedział Leski.

– Kiedy? Czy mogą nam jeszcze bardziej zaszkodzić? Przecież mamy najnowocześniejsze zabezpieczenia – nie ustępował prezes. Słyszał wprawdzie nie raz o atakach hakerów na banki, urzędy państwowe, a nawet szpitale, ale był pewien, że włamanie się do systemu w jego firmie było absolutnie niemożliwe. Teraz musiał zaś stawić czoła okropnej prawdzie, że system, a przez to i miasto, znalazł się w prawdziwym niebezpieczeństwie.

– Powinniśmy jak najszybciej zastanowić się, co robimy dalej – powiedział. – Poproszę Bożenę, aby rozesłała informację do szefów działów o zebraniu; widzimy się wszyscy za 20 minut.

Godzina 14.00

W sali konferencyjnej zebrała się grupa kluczowych menedżerów: obok prezesa, szefa działu IT, dyrektora ds. PR i komunikacji znalazł się też prawnik i dyrektor finansowy.

– Na pewno już wiecie, że od rana coś dzieje się z naszym systemem zarządzania ruchem – zaczął Morski. – Otrzymałem mail od hakerów, którzy grożą eskalacją ataków, a za ich zaniechanie żądają 200 tysięcy złotych. Musimy się szybko zastanowić, jak możemy ich powstrzymać. W przeciwnym wypadku całemu miastu grozi całkowity paraliż.

– Moi ludzie robią, co mogą – zaczął bronić się Leski. – Potrzebujemy czasu, aby odzyskać kontrolę nad systemem. Potem ulepszymy zabezpieczenia, by mieć pewność, że taka sytuacja już się nie powtórzy.

– Najważniejsze pytanie to kiedy uporamy się z atakiem? – powiedział spokojnie Morski. – Musimy jak najszybciej odzyskać kontrolę nad sygnalizacją.

– Nie umiem ci powiedzieć, kiedy damy sobie z tym radę. W przypadku takich problemów nie ma szybkich rozwiązań. Mają nad nami przewagę wynikającą z zaskoczenia – tłumaczył Leski. Jego wyjaśnienia przerwał zaproszony na spotkanie Jarek Makowski, który miał donieść potrzebną dokumentację.

– Słuchajcie, nie chcę was straszyć, ale nasz system znowu się zawiesił. Teraz w ogóle nie reaguje! Oglądałem właśnie kolejne wiadomości w TVStolica. Dziennikarze nam nie odpuszczą. Na skrzyżowaniu Marszałkowskiej ze Świętokrzyską sygnalizacja mocno szwankuje. Wszędzie palą się tylko zielone światła! Samochody jadą naraz z czterech stron – wysapał Markowski.

Morskiego zamurowało:

– Ale tam przecież nie ma ronda! To nie są żarty! Przed pół godziną dostałem kolejny mail z pogróżkami. Nasz system zaatakowali hakerzy. Żądają pieniędzy za jego odblokowanie. Czy możemy coś zrobić? A może powinniśmy zadzwonić na policję?

– To na razie nie jest najlepszy pomysł – odezwała się Karolina Mazurkiewicz, prawnik spółki. Potwierdził to Leski, który uważał, że lepiej samodzielnie rozwiązać problem.

– Czy te awarie będą miały jakiś wpływ na sytuację firmy od strony prawnej?

– W tego rodzaju sprawach ryzyko prawne jest trudne do oszacowania – powiedziała Karolina. – Jednak im dłużej to trwa, tym gorzej. Ryzyko rośnie dosłownie z każdą sekundą. Słyszałam w radiu, że wiele osób nie zdążyło rano na samolot. Uczestnicy kolizji – a może same firmy ubezpieczeniowe, w których wzrosną koszty roszczeń – i spóźnieni pasażerowie mogą żądać od nas odszkodowania. No i jeszcze miasto może nałożyć na nas kary umowne za niedostępność systemu. Nie jesteśmy na to przygotowani.

– Czyżby pozostawało nam tylko jedno wyjście? – spytał Morski. – Ulec żądaniom hakerów?

Na krótką chwilę zapadła cisza, którą przerwał Filip Barski, dyrektor finansowy LightPolu.

– Nie wiem, czy pamiętacie, ale mamy w firmie zabezpieczenie finansowe na tego rodzaju zdarzenia. To rezerwa na możliwe do zaakceptowania straty, powstałe w wyniku wstrzymania ciągłości działania systemu. Mamy więc pieniądze, by zapłacić okup. A 200 tysięcy złotych to nic w porównaniu ze stratami, jakie możemy ponieść, gdy nastawimy się na przeczekanie. Myślę, że powinniśmy zapłacić – to będzie zdecydowanie mniej niż potencjalne roszczenia, na które byśmy się narazili, czekając.

– Chyba nie bierzecie na serio takiej ewentualności? – zapytał Leski z niedowierzaniem. – Gdy raz zapłacimy, już nigdy się od nich nie uwolnimy. Nie rób tego. To niewłaściwa droga. Możemy z nimi wygrać. Daj mi jeszcze trochę więcej czasu.

Godzina 15.30

Informatykom udało się, nawet dwukrotnie, odblokować system, ale zaledwie na kilka minut. Potem hakerzy równie szybko odzyskiwali kontrolę nad systemem. Prezes do tej pory starał się zachować zimną krew i wiarę w umiejętności Leskiego i jego informatyków, ale jego optymizm zaczynał powoli gasnąć. Za każdym razem, gdy system zaczynał funkcjonować, w jego duszy wybuchała nadzieja, ale znikała z chwilą, gdy okazywało się, że mimo informacji o braku błędów sygnalizacja nadal nie działa poprawnie.

Adam Morski postanowił poradzić się Mazurkiewicz i Barskiego. Karolina, jak zwykle opanowana, stwierdziła krótko:

– Musimy ocenić nasze możliwości manewru. Mam wrażenie, że informatycy nie potrafią poradzić sobie z problemem. Znam przypadki firm, które aby odzyskać utracone dane klientów lub pacjentów, płaciły hakerom.

– Z tego, co mówił Roman, wynika, że potrzebują czasu, by odzyskać kontrolę nad systemem – rzekł Morski.

– Ale nie mamy czasu – odezwał się Barski. – Powinniśmy zapłacić.

Morski słyszał wprawdzie o atakach hakerów na banki, urzędy państwowe, a nawet szpitale, ale był pewien, że włamanie się do systemu w jego firmie było absolutnie niemożliwe.

– Nie podoba mi się ten pomysł – powiedział Morski. – Zupełnie mi się nie podoba. To niemoralne ulegać ludziom, którzy wymuszają okup. Tylko zachęciłbym ich, a może nawet skłonił, do ataków na inne firmy – zmęczony patową sytuacją zamilkł na chwilę. – Ale może zgoda na ich żądania to jedyne, co nam pozostaje w tej sytuacji.

Godzina 17.50

Morski zwołał kolejne zebranie zespołu. Miał świadomość, że jeśli nie uda mu się zażegnać kryzysu, straci wszystko, co osiągnął. Mimo że się starał, nie był w stanie niczego zrobić. Ciążyło mu poczucie odpowiedzialności za wszystko, co zaszło tego dnia. Zastanawiał się, czy powinien zapłacić szantażystom. A może gdyby zapłacił hakerom – tylko ten jeden raz – firma miałaby więcej czasu na wdrożenie lepszych zabezpieczeń i nigdy więcej nie doszłoby do podobnego zdarzenia?

Jak powinien postąpić Adam Morski? • Odpowiedzi udziela czterech praktyków i ekspertów: Paweł Kucharski, dyrektor mBanku; Cezary Piekarski, Jakub Bojanowski, odpowiednio: menedżer i partner w Dziale Zarządzania Ryzykiem, Deloitte; Piotr Chrobot, dyrektor generalny Symantec Poland.

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Premium
Zamień konflikt we współpracę

Destrukcyjny konflikt w zespole zarządzającym może zahamować rozwój organizacji. Skuteczne zarządzanie takimi napięciami wymaga od liderów świadomego odejścia od rywalizacji o władzę na rzecz współpracy oraz strategicznego, systemowego myślenia.

Konflikt w zespole zarządzającym, szczególnie wtedy gdy przeradza się w trwały, emocjonalny antagonizm, staje się realnym zagrożeniem dla efektywności całej organizacji. Studium przypadku firmy X-Style.

Jak zapewnić stabilność i elastyczność na rynku zielonej energii?

Dynamiczne zmiany na rynku energii oraz rosnące znaczenie OZE i celów ESG stawiają przed firmami nowe wyzwania. W tym kontekście Reo.pl (Grupa Enerconet) kładzie nacisk na elastyczność, dogłębną analizę potrzeb klienta i transparentność danych. O strategiach budowania długoterminowych relacji i zapewniania przewidywalności w sektorze odnawialnym opowiada Grzegorz Tomasik, prezes Reo.pl. 

Reo.pl działa na polskim rynku od 2022 roku. Jakie wyzwania napotkali państwo przy wprowadzaniu elastyczności i dostosowywaniu się do dynamicznych zmian w sektorze OZE?

Chociaż marka Reo.pl powstała na początku 2022 r., nasza grupa – Enerconet – działa na rynku energetycznym już od 2007 r. Ta wieloletnia obecność w sektorze OZE i doświadczenie w obrocie energią dają nam status dojrzałego podmiotu, wspartego silnym zespołem i dogłębną znajomością branży.

Od 2007 r. sektor OZE przeszedł znaczącą transformację, obejmującą regulacje, mechanizmy rynkowe i podejście firm do zakupu zielonej energii. Kluczową zmianą był rozwój bezpośrednich kontraktów (P2P) między wytwórcami OZE a odbiorcami końcowymi. Spółki tworzące dziś Enerconet aktywnie uczestniczyły w tej ewolucji od samego początku, analizując rynek i wypracowując skuteczne rozwiązania, co ostatecznie doprowadziło do uruchomienia platformy Reo.pl.

Premium
Gdy projekt wymyka się spod kontroli

Polskie firmy technologiczne coraz częściej realizują złożone zlecenia dla międzynarodowych gigantów. Jednak nawet najlepiej przygotowany zespół może przy takim projekcie natknąć się na nieoczekiwane przeszkody. Przykład firmy Esysco wdrażającej szyfrowanie poczty e-mail dla jednego z największych niemieckich banków pokazuje, jak szybko może runąć precyzyjnie zaplanowany harmonogram oraz jak radzić sobie z nieprzewidywalnymi wyzwaniami.

Polskie firmy technologiczne coraz częściej zdobywają międzynarodowe kontrakty i realizują projekty, które jeszcze niedawno były zarezerwowane wyłącznie dla międzynarodowych rywali. Dzięki temu zdobywają zagraniczne rynki, osiągając imponujące wyniki eksportu usług IT, który w 2023 r. przekroczył 16 mld dolarów. W ostatniej dekadzie przychody branży wzrosły niemal czterokrotnie, a wartość eksportu – aż 7,5 razy, dzięki czemu polski sektor IT stał się motorem rodzimego eksportu. Kluczowymi kierunkami ekspansji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania, a wśród najsilniejszych obszarów znajdują się fintech, cyberbezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, gry oraz rozwój oprogramowania.

Polska wyróżnia się w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jako największy eksporter usług IT, przewyższając Czechy czy Węgry, a pod względem jakości specjalistów IT zajmuje trzecie miejsce na świecie. Jednak do pełnego wykorzystania tego potencjału konieczne jest pokonanie barier takich jak ograniczony dostęp do kapitału na ekspansję, rosnące koszty pracy oraz niedostateczne doświadczenie w międzynarodowej sprzedaży i marketingu. To jednak nie wszystko. Przy współpracy z międzynarodowymi gigantami trzeba również pamiętać o nieznanej polskim wdrożeniowcom skali, złożoności i nieprzewidywalności towarzyszącym tak wielkim projektom. Dobrym przykładem może być nasze wdrożenie dla jednego z największych niemieckich banków, z którym podpisaliśmy kontrakt na wprowadzenie systemu zabezpieczeń e-maili dla ponad 300 tys. użytkowników rozsianych po całym świecie. Technologicznie byliśmy gotowi, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.

Premium
Praktyczny poradnik kreowania wartości z dużych modeli językowych

Gdy w 2022 r. pojawiły się powszechnie dostępne duże modele językowe (LLM), ich potężna zdolność do generowania tekstu na żądanie zapowiadała rewolucję w produktywności. Jednak mimo że te zaawansowane systemy AI potrafią tworzyć płynny tekst w języku naturalnym i komputerowym, to są one dalekie od doskonałości. Mogą halucynować, wykazywać się logiczną niespójnością oraz produkować treści nieadekwatne lub szkodliwe.

Chociaż technologia ta stała się powszechnie dostępna, wielu menedżerów nadal ma trudności z rozpoznawaniem przypadków użycia LLM-ów, w których poprawa produktywności przewyższa koszty i ryzyka związane z tymi narzędziami. Potrzebne jest bardziej systematyczne podejście do wykorzystywania modeli językowych, tak aby uefektywnić procesy biznesowe, a jednocześnie kontrolować słabe strony LLM-ów. Proponuję trzy kroki ułatwiające osiągnięcie tego celu. Po pierwsze, należy rozłożyć proces na mniejsze zadania. Po drugie, trzeba ocenić, czy każde zadanie spełnia tzw. równanie kosztów GenAI, które szczegółowo wyjaśnię w tym artykule. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, należy uruchomić projekt pilotażowy, iteracyjnie oceniać jego wyniki oraz na bieżąco wprowadzać zmiany w celu poprawy rezultatów.

Kluczowe w tym podejściu jest pełne zrozumienie, w jaki sposób mocne i słabe strony modeli językowych odpowiadają specyfice danego zadania; jakie techniki umożliwiają ich skuteczną adaptację w celu zwiększenia wydajności; oraz jak te czynniki wpływają na bilans kosztów i korzyści – a także na ocenę ryzyka i potencjalnych zysków – związanych z wykorzystaniem modeli językowych do podnoszenia efektywności realizowanych działań.

Premium
Dlaczego odważne pomysły giną w szufladach menedżerów i co z tym zrobić?

Najbardziej innowacyjne, nietypowe idee często nie zostają zrealizowane – nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że wywołują niepewność. Co może pomóc menedżerom w podejmowaniu ryzykownych, lecz potencjalnie przełomowych decyzji? Kluczowe okazuje się świadome budowanie sieci doradczej.

Menedżerowie, którzy są świadomi znaczenia innowacji w rozwoju organizacji, często zachęcają członków swoich zespołów do dzielenia się świeżymi i kreatywnymi pomysłami. Jednak wielu pracowników skarży się, że ich najlepsze propozycje są przez zwierzchników często pomijane, odrzucane lub niewłaściwie rozumiane.

Paradoksalnie to właśnie menedżerowie mogą stanowić jedną z największych barier dla innowacji. Mocno zakorzenieni we własnych obszarach specjalizacji, często nie dostrzegają wartości nowatorskich idei – szczególnie wtedy, gdy pomysły te wyznaczają nowe ścieżki w ich dziedzinie.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!