Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Uchodźcy z Ukrainy – szansa czy zagrożenie dla polskiego rynku pracy?

· · 3 min
Uchodźcy z Ukrainy – szansa czy zagrożenie dla polskiego rynku pracy?

Obraz rynku pracy (dane z kwietnia br) w majowym raporcie Oferty pracy w Polsce Grant Thorton i jej partnera technologicznego – firmy Element – niewiele się zmienił w porównaniu z poprzednim miesiącem. Wpływ pracowników z Ukrainy na razie jest mało widoczny, choć już daje się zauważyć zmianę trendu.

W kwietniu 2022 roku pojawiło się około 308 tys. nowych ofert (dane zebrane z 50 największych portali rekrutacyjnych w Polsce w danym okresie) - łącznie na chętnych czekało ponad 653 tysiące miejsc pracy. To o 9% więcej niż przed rokiem oraz o 117,9% więcej niż w kwietniu 2020 roku (o tym wzroście zdecydował efekt niskiej bazy). Jednak aż o 14,3% mniej niż w marcu tego roku, choć zwykle w tym czasie pojawia się więcej ofert ze względu na większą aktywność pracodawców w rolnictwie, turystyce, gastronomii czy budownictwie.

Liczba uchodźców z Ukrainy, którzy podjęli pracę na podstawie uproszczonej procedury do 13 maja wynosi 132 tys., a liczba numerów PESEL (ułatwiających wyliczenia statystyczne dot. zatrudnienia) nadanych uchodźcom w wieku produkcyjnym do 9 maja - 489 tysięcy. Można zatem wnioskować, że nawet gdyby wszystkie osoby, które wojna wygnała z Ukrainy zostały gdzieś zatrudnione (co jest wątpliwe, ponieważ sporą grupę spośród nich stanowią matki opiekujące się małymi dziećmi), zajęłyby one ok. 2/3 wakatów.

Dla kogo ta praca?

Według danych z raportu najwięcej aktywnych ogłoszeń dotyczy prostych prac, niewymagających wysokich kwalifikacji zawodowych czy znajomości języka polskiego. Poszukiwani są głównie kierowcy i kasjerzy. Po kilka tysięcy miejsc jest dla magazynierów, pracowników produkcji, kelnerów czy barmanów. Potrzebni są również budowlańcy i ochroniarze. Na pracę mogli liczyć także specjaliści z różnych dziedzin. Na przykład w kwietniu aktywnych było  ponad 4 tys. ogłoszeń dla programistów oraz prawie tysiąc dla grafików. Co zaskakujące, w kwietniu dla większości zawodów było jednak mniej ofert w porównaniu z marcem (zwykle jest sytuacja odwrotna, ponieważ pracodawcy rekrutują do prac sezonowych). W kwietniu najwięcej wakatów zapełnili ratownicy medyczni (32%), salowi (19%), kurierzy (25%), specjaliści ds. marketingu (16%) czy specjaliści ds. ecommerce (14%). W największych miastach Polski przypadało średnio 13,9 ofert w przeliczeniu na 1000 mieszkańców wobec 11,4 rok temu (zobacz ramkę Liczba nowych ofert pracy przypadających na 1000 mieszkańców w kwietniu 2022 roku.)

O ocenę tendencji na rynku pracy poprosiliśmy Monikę Smulewicz, partnera oraz dyrektor zarządzającą outsourcingiem rachunkowości, kadr i płac w Grant Thornton:

Opublikowane 23 maja przez GUS wstępne wyniki ubiegłorocznego Narodowego Spisu Powszechnego pokazują, z jak wielkim problemem demograficznym mamy obecnie do czynienia i z czym przyjdzie się mierzyć pracodawcom w nadchodzących latach. O jakich danych mówimy?

Po pierwsze o spadku ludzi w wieku produkcyjnym w porównaniu z danymi z roku 2011 (tj. poprzedniego spisu). Spadła zarówno ich liczebność – o ponad 2,2 mln osób, jak i odsetek – o 3,0 pp. Równocześnie wyraźnie zwiększył się udział ludności w wieku poprodukcyjnym – z 16,9% do 22,3%, czyli o ponad 5 pp. i to w ciągu zaledwie dekady! W praktyce oznacza to tyle, że mamy niemal 2 miliony więcej osób w grupie wiekowej 60/65 lat i starszych. Przy tym mediana wieku mieszkańca Polski to 41,7 lat (dla kobiet ciut więcej: wiek środkowy to 43,3 lata, a dla mężczyzn 40,1 lat). Co to wszystko oznacza dla pracodawców, przy równoczesnym wchodzeniu na rynek pracy tzw. pokolenia „Z”? W telegraficznym skrócie: kłopoty. Dlaczego?

Z jednej strony mamy dwukrotny wzrost odsetka pracujących osób w wieku poprodukcyjnym, co zasadniczo cieszy (i jest efektem. m.in. zmian w prawie, które umożliwiają wydłużanie aktywności zawodowej poprzez łączenie pracy zawodowej z pobieraniem świadczeń emerytalnych), ale nie zapewnia podaży pracowników biegle posługujących się najnowocześniejszymi technologiami, czego niejednokrotnie wymaga współczesny biznes.

Z drugiej strony mamy np. mało liczną zbiorowość pracujących młodych ludzi, którzy nierzadko wolą realizować swoje pasje, aniżeli pracować i nie wykazują się lojalnością wobec żadnych autorytetów, marek, a tym bardziej wobec pracodawców. Jeszcze lepiej to widać na wspomnianej przeze mnie wcześniej, dobrze zbadanej i sprofilowanej, zbiorowości Z‑ek”, które właśnie zaczynają myśleć o podjęciu pierwszej pracy. Osoby te podczas rozmów kwalifikacyjnych nie mówią o tym, co mogą dać firmie, do której aplikują, ale pytają o to, co firma może dać im. Bardzo cenią sobie swobodę i niezależność, stąd home office jest dla nich modelem pracy pierwszego wyboru. Równocześnie miewają trudności z koncentracją, obawiają się o własną przyszłość i są niepokorni. To dość daleko od modelu idealnego pracownika... Zwłaszcza z tej perspektywy napływ uchodźców z Ukrainy, którzy w części są zainteresowani pozostaniem w Polsce i pracą tutaj, nie powinien martwić, a wręcz odwrotnie – napawać optymizmem. Trudno nie zauważyć, że rąk do pracy brakuje dziś bodaj w każdej branży, nie tylko przy pracach mniej skomplikowanych. Z punktu widzenia pracodawców, jest to więc bardzo korzystne zjawisko.

A z punktu widzenia pracowników? Cóż, w mojej ocenie pracownicy powinni – jeśli już – to bardziej obawiać się postępującej automatyzacji i robotyzacji miejsc pracy aniżeli uchodźców z Ukrainy czy jakiegokolwiek innego kraju.

Według ostatniego raportu World Economic Forum (Global Risks Report 2022, 11.01.2022) automatyzacja ma zabrać 85 mln miejsc pracy, z kolei analiza Pearson (współczynnik określający poziom zależności liniowej między zmiennymi losowymi; wartość współczynnika korelacji mieści się w przedziale domkniętym [-1, 1] - red.) wskazuje, że z tego powodu zniknie „zaledwie” 20% zawodów. Niezależnie jaka jest prawda, powody do obaw mają z pewnością zwłaszcza te osoby, które wykonują powtarzalne, nieskomplikowane czynności, łatwe do zastąpienia przez roboty. Analitycy wspominają m.in. o zawodach z takich branż, jak handel detaliczny (np. kasjerzy) czy niektórych profesji w administracji (np. sekretarki). Mówiąc o pracownikach z Ukrainy pamiętajmy równocześnie, że przyjechały do nas osoby reprezentujące całe spektrum profesji – od wymagających najniższych kompetencji, po prawników, lekarzy, naukowców, profesorów, muzyków, itd. Warto mieć ten fakt na uwadze i nie zatrudniać osób znacznie poniżej ich kwalifikacji, ponieważ nie będzie to korzystne ani dla pracodawcy ani dla zatrudnionego. Pomocna może tu być opracowywana rządowa baza informatyczna, która pozwoli na mapowanie kompetencji uchodźców i kontaktowanie ich z potencjalnymi pracodawcami. Warto jednak pamiętać, że liczą się przede wszystkim kompetencje i dopasowanie człowieka do organizacji”.

Lidia Zakrzewska

Redaktor zarządzająca "ICAN Management Review".