Reklama
Dołącz do liderów przyszłości i zdobądź przewagę! Sprawdź najnowszą ofertę subskrypcji
Analityka i Business Intelligence

Dane już są – choć nie dla wszystkich tak samo dostępne

1 września 2022 10 min czytania
Zdjęcie Thomas Ramge - Autor ponad 15 książek na temat technologii, innowacji i podejmowania decyzji.
Thomas Ramge
Viktor Mayer-Schönberger
Dane już są – choć nie dla wszystkich tak samo dostępne

Wiodące platformy cyfrowe kontrolują dostęp do coraz większej części światowych danych. Oto dlaczego potrzebujemy polityki, która wyrówna szanse.

Joseph Schumpeter bardzo martwił się o innowacje. Słynny ekonomista, będący autorem terminu twórcza destrukcja, był orędownikiem przedsiębiorczości jako motoru wzrostu gospodarczego, ale obawiał się, że małym graczom brakować będzie kluczowego zasobu potrzebnego do realizacji ich przełomowych pomysłów: kapitału. Na szczęście okazało się, że nie miał racji. Od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku prężnie działający ekosystem aniołów biznesu i inwestorów venture capital dostarcza start‑upom wystarczająco dużo pieniędzy, by ich pomysły mogły odmieniać świat.

Jednak epoka danych powoduje wzrost obaw podobnych do tych, jakie miał Schumpeter: że innowatorom może zostać zablokowany dostęp do potrzebnych im źródeł zasobów. Ponieważ Big Tech staje się coraz potężniejszy dzięki ogromnym ilościom danych gromadzonych przez największe platformy, a innowacje w coraz większym stopniu opierają się na ich przetwarzaniu, przedsiębiorcy i przedsiębiorstwa mogą napotkać trudności w dostępie do nowych możliwości. Utrzymanie motoru innowacji w ruchu potrzebuje bowiem nie tylko do kapitału, ale też danych. Dla wielu innowatorów wykorzystujących technologie cyfrowe – zwłaszcza AI oraz uczenie maszynowe – najważniejsze jest, by móc połączyć ich wielkie idee z odpowiednimi danymi, by stworzyć realny produkt. Bez olbrzymich zbiorów odpowiednich danych szkoleniowych bezpieczne i niezawodne pojazdy autonomiczne pozostaną mrzonką. To samo dotyczy diagnostyki medycznej bazującej na sztucznej inteligencji albo systemów utrzymania predykcyjnego. Potrzebujemy ogromnych ilości danych, aby udoskonalić techniki rozpoznawania głosu oraz obrazu, a także do takich zastosowań, jak wykrywanie oszustw, rekomendowanie produktów albo zwijanie białek. To, czy genialny pomysł może dokonać „małego wgniecenia we wszechświecie” (cytując Steve’a Jobsa) albo przynajmniej zostać przekształcony w udany produkt, w coraz większym stopniu zależy od dostępu do danych.

Dostęp do danych jest antidotum na koszmar Schumpetera, jakim jest świat pozbawiony innowacji z powodu koncentracji zasobów w rękach potężnej mniejszości.

Podczas gdy rewolucyjny pomysł może przytrafić się każdemu, to nie każdy ma jednak dostęp do danych. Obecnie kolektyw, który nazywamy Big Tech – Google/Alphabet, Amazon, Facebook/Meta, Apple i Microsoft – ma o wiele większe możliwości gromadzenia danych niż liczne start- -upy i pomniejsi rywale. Nawet wielkie korporacje z innych sektorów często mają ograniczony dostęp do potrzebnych im baz.

Nie mając dostępu do danych, mniejsi konkurenci mogą jedynie liczyć na to, że zostaną wykupieni przez Big Tech – co właśnie stanowi przyczynę dynamicznych zmian obserwowanych w Dolinie Krzemowej w ciągu ostatnich 15 lat. Analiza przeprowadzona przez Marka Lemleya i Andrew McCreary’ego ze Stanford Law School wykazała, że na przełomie wieków większość odnoszących sukcesy start‑upów z Doliny Krzemowej decydowała się na debiut giełdowe. Teraz, w pierwszej dekadzie XXI wieku, większość z nich zostaje od razu wykupiona przez zasiedziałych na rynku dużych graczy.

Dostęp do danych staje się kluczowym źródłem strategicznej przewagi. Dla wielu przedsiębiorstw będzie to najważniejsze wąskie gardło w zakresie zasobów, z jakim im przyjdzie się zmierzyć w nadchodzących latach. Rozwiązanie problemu dostępu do danych na poziomie przedsiębiorstwa jest równie ważne, co trudne.

Stawka jest jednak o wiele wyższa: brak dostępu do danych nie tylko prowadzi do większej koncentracji rynków; koncentracja danych w rękach nielicznych utrudnia społeczeństwu sprostanie istotnym wyzwaniom, z którymi musi się zmierzyć. Potrzebujemy określenia polityki dla tego obszaru gospodarki.

Dotychczasowe debaty na temat tego, jak regulować Big Tech, dotyczyły koncentracji rynku i siły monopolu. Pomysły, jak temu zaradzić, sugerują podział największych platform (jak proponuje doradca Białego Domu ds. technologii i konkurencji Tim Wu) i traktowanie ich jako przedsiębiorstw użyteczności publicznej (jak z kolei postulowała przewodnicząca Federalnej Komisji Handlu Lina Khan). Te propozycje oparte są na wcześniejszych przypadkach radzenia sobie z potężnymi monopolami, takimi jak Standard Oil oraz AT&T. Nie pasują one jednak do tego, z czym mamy do czynienia dzisiaj. Tradycyjne działania antymonopolowe nie rozwiązują problemu źródła potęgi konkurencyjnej Big Tech. W przeciwieństwie do Microsoftu i wojny o przeglądarki, jaka miała miejsce ćwierć wieku temu, w większości przypadków platformy dominują nie dlatego, że monopolizują wiele usług, lecz dlatego, że ich wyłączny dostęp do ogromnych ilości cennych danych, gromadzonych przecież legalnie, przekłada się na przewagę konkurencyjną. Rozbicie Big Techu oznaczałoby dramatyczne zmniejszenie ich wartości rynkowej, a w żadnym razie nie pomogłoby mniejszym start‑upom i konkurentom w uzyskaniu dostępu do potrzebnych im zasobów. A jak pokazuje przypadek AT&T, rozbijanie monopoli bez zajęcia się leżącą u ich podstaw dynamiką koncentracji oznacza, że problem pojawi się ponownie.

Uznanie firm spod znaku Big Tech za organizacje użyteczności publicznej i przekształcenie ich w de facto przedsiębiorstwa użyteczności publicznej również nie ułatwia innowacji. Może zmusić platformy do zaakceptowania każdego klienta, a nawet odgórnie narzucić wysokość opłat, które mogą pobierać. Ale w dalszym ciągu oznacza to, że owe firmy będą mieć wyłączną kontrolę nad ich skarbcem z danymi, jednocześnie ograniczając zdolność innych do bycia innowacyjnymi. Co gorsza, traktowanie ich jako przedsiębiorstwa użyteczności publicznej umacnia ich silną pozycję rynkową, nie motywując do wprowadzania innowacji.

O wiele lepszym podejściem jest zapewnienie wielu podmiotom możliwości wprowadzania innowacji poprzez przyznanie im dostępu do danych znajdujących się w posiadaniu głównych graczy. W przeciwieństwie do podatku, mandat dostępu do danych nie oznacza konfiskaty cyfrowej własności. Firmy Big Tech będą nadal mogły korzystać z danych, które są w ich posiadaniu. Jednak taka odgórnie wymuszona zgoda na udostępnienie informacji sprawia, że inni zyskają szansę na przekształcenie swoich idei w innowacyjne produkty oraz usługi. Jest to również efektywne ekonomicznie, ponieważ żadne przedsiębiorstwo nie jest w stanie wydobyć całej wartości z danych, które gromadzi. Może się okazać, że inne firmy wpadną na własny pomysł, jak je wykorzystać, by uzyskać z nich dodatkową wartość.

Dostęp do dużych ilości danych pomaga mniejszym konkurentom. Jednak nie prowadzi on do redystrybucji środków na ich rzecz poprzez narzucanie opłat, jakie mogą pobierać platformy; zachęca ich do innowacji – czyli dokładnie tego, co jest potrzebne z perspektywy makroekonomicznej.

Oczywiście, mandat dostępu do danych nie obejmowałby tajemnic handlowych. Nie zmusiłby Big Techu do udostępniania wyników analiz danych, a tylko „surowych” rekordów, które te firmy zebrały. I nie obejmowałby informacji osobistych, które podlegają przepisom o ochronie prywatności; tego rodzaju dane byłyby najpierw anonimizowane.

Liczne badania wskazują na to, że w Ameryce Północnej oraz Europie większość zebranych danych nigdy nie jest analizowana. Sugeruje to, że nie potrzeba nam zachęt do gromadzenia danych, lecz raczej do wykorzystywania ich w większym stopniu. A ponieważ mandat dostępu nie pozbawia Big Techu żadnych danych, platformy nadal mają motywację do ich zbierania – nawet jeśli muszą podzielić się nimi z innymi.

Decydenci na całym świecie, a zwłaszcza w Europie, pracują obecnie nad tego rodzaju mandatami dostępu. Manifest rządzącej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec zawiera kompleksowe podejście, przewidując gospodarkę obfitującą w dane i łatwo dostępną dla wszystkich przedsiębiorstw. Ich mandat obejmowałby nie tylko dominujące platformy internetowe, lecz także wszystkie przedsiębiorstwa przekraczające wyznaczony próg wielkości i przechowujące określone ilości danych. Mandat ten byłby również progresywny, ponieważ większe przedsiębiorstwa musiałyby zapewnić wgląd do większej ilości zgromadzonych przez siebie danych. Węższe, sektorowe wersje mandatów dostępu są również rozważane w Wielkiej Brytanii (dla największych platform), Francji (dla transportu publicznego i ubezpieczeń) oraz w Holandii.

Na szczeblu Unii Europejskiej zestaw proponowanych środków obejmuje upoważnienia dotyczące dostępu do danych w określonych sytuacjach (wysoce skoncentrowane rynki, takie jak platforma handlu elektronicznego) oraz sektorach. Komisja Europejska pracuje również nad kompleksowymi ramami prawnymi mającymi ułatwić dzielenie się danymi poprzez tworzenie tego, co nazywa europejskimi przestrzeniami danych. Chociaż jest jeszcze zbyt wcześnie, aby przewidzieć, które z tych środków zostaną wprowadzone w życie, jasne jest, że lepszy akces do danych znajduje się na celowniku decydentów.

Mandaty dostępu nie są czymś wyjątkowym dla Europy, nie są też nowym pomysłem lub czymś bezprecedensowym. Prawie 70 lat temu rząd Stanów Zjednoczonych zmusił Bell Labs do zapewnienia konkurentom oraz start‑upom wglądu do ich chronionych patentami technologii – w tym technologii półprzewodników. Był to intelektualny impuls, który pozwolił Dolinie Krzemowej na niezwykłą podróż w kierunku innowacyjnych rozwiązań. A ponad dziesięć lat temu Departament Sprawiedliwości USA zmusił Google’a do otwarcia dostępu do danych, gdy ten przejmował giganta w dziedzinie zaplecza gospodarczego dla biur podróży, firmę ITA Software.

Dostęp do danych jest antidotum na koszmar Schumpetera, jakim jest świat pozbawiony innowacji z powodu koncentracji zasobów w rękach potężnej mniejszości. Wzmacnia on konkurencję, umożliwia realizację wspaniałych pomysłów i gwarantuje trwały postęp gospodarczy oraz społeczny. Wprowadzenie tego nakazu przyniesie bezprecedensową dywidendę z danych.•

O autorach
Tematy

Może Cię zainteresować

Multimedia
Agenty AI: Dlaczego nie zawsze warto je wdrażać?

Czy wiesz, że nie każda organizacja powinna spieszyć się z wdrażaniem agentów AI? W trzecim odcinku podcastu Limity AI Iwo Zmyślony rozmawia z Kamilem Stanuchem — filozofem, inwestorem i doświadczonym menedżerem technologicznym — o realnych możliwościach i ograniczeniach z jakimi spotykają się agenty AI.

Jak wojna handlowa USA–Chiny wpływa na Unię Europejską

Nowe amerykański taryfy celne

Wojna handlowa między USA a Chinami, tląca się od kilku lat, gwałtownie eskalowała w 2025 r. Po serii punktowych podwyżek ceł w latach 2018–2019 na wiosnę 2025 r. prezydent USA Donald Trump ogłosił mechanizm „ceł wzajemnych”, nakładając drakońskie taryfy na niemal wszystkich partnerów handlowych. Nie oszczędzono nawet tradycyjnych sojuszników – na wiele produktów z Europy wprowadzono dodatkowe cła rzędu 10–20%. Najbardziej radykalne stawki (sięgające ponad 100%) objęły import z Chin, co de facto oznaczało zerwanie dotychczasowych zasad wolnego handlu.

Marki luksusowe pod presją geopolityki

W połowie kwietnia rynki kapitałowe zelektryzowała informacja o tym, że francuski gigant LVMH stracił tytuł najcenniejszej firmy luksusowej na świecie na rzecz mniejszego, ale bardziej ekskluzywnego Hermèsa. Czy detronizacja jednej francuskiej marki przez drugą (producenta torebek Louis Vuitton przez producenta torebek Birkin) to rzeczywiście zdarzenie, którym powinny się ekscytować europejskie rynki? I co ta zmiana oznacza dla polskich producentów marek premium?

 

Dobre relacje w firmie zaczynają się od dobrze dobranych słów

Gdy codzienna komunikacja sprowadza się do skrótów myślowych, domysłów i niejasnych sygnałów, łatwo o spadek zaangażowania, narastające napięcia i chaos informacyjny. Coraz więcej organizacji dostrzega, że to właśnie język – sposób, w jaki mówimy do siebie w pracy – buduje (lub rujnuje) atmosferę oraz relacje w zespołach. O tym, jak świadomie kształtować kulturę organizacyjną poprzez komunikację, opowiada Joanna Tracewicz, Senior Content Strategy Manager w rocketjobs.pl i justjoin.it, a także współautorka poradnika Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy.  Rozmawia Paulina Chmiel-Antoniuk.

AI w medycynie predykcyjnej – jak wearables zmieniają opiekę Jak AI i urządzenia noszone rewolucjonizują medycynę

W ostatnich latach inteligentne urządzenia noszone (wearables) przeszły drogę od prostych krokomierzy do zaawansowanych narzędzi monitorujących stan zdrowia. Dzięki sztucznej inteligencji stają się one nie tylko rejestratorami danych, lecz także systemami predykcyjnymi, które mogą wspierać diagnostykę i profilaktykę chorób. W świecie biznesu i zarządzania zdrowiem pracowników technologia ta może odegrać kluczową rolę.
Według raportu Think Tank SGH wartość globalnego rynku AI w ochronie zdrowia wzrośnie z 32,3 miliarda dolarów w 2024 roku do 208,2 miliarda dolarów w 2030 roku, co oznacza średnioroczny wzrost na poziomie 36,4%. Ta dynamiczna ekspansja wskazuje na rosnące znaczenie technologii AI i wearables jako ważnych elementów nowoczesnej opieki medycznej.

Strategiczna samotność – klucz do autentycznego przywództwa

W dynamicznym współczesnym świecie biznesu, w którym dominują informacje dostarczane w trybie natychmiastowym, umiejętność samodzielnego, logicznego i krytycznego myślenia stała się jedną z najcenniejszych kompetencji liderów. Koncepcja ta, przedstawiona przez Williama Deresiewicza, byłego profesora Uniwersytetu Yale, zakłada, że prawdziwe przywództwo nie rodzi się wśród zgiełku opinii i impulsów zewnętrznych, lecz w przestrzeni samotności i skupienia.

Skup się na fanach marki. Oferta skierowana do wszystkich nie działa!
Multimedia
Skup się na fanach marki. Oferta do wszystkich nie działa!

W spolaryzowanej kulturze pogoń za rynkiem masowym i kierowanie oferty do wszystkich są z góry skazane na porażkę. Najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu marki jest sprzymierzenie się z subkulturą, która ją pokocha.

Cła, przeceny i okazje: Jak zarobić, gdy inni panikują lub tweetują

Trump tweetuje, Wall Street reaguje nerwowo, a inwestorzy znów sprawdzają, czy gdzieś nie pozostawili Planu B. Gdy rynek wpada w histerię, pojawia się pokusa: a może jednak warto „kupić w tym dołku”? W tym tekście sprawdzamy, czy inwestowanie w kontrze do tłumu to genialna strategia na czasy ceł Trumpa, banów na Chiny i politycznych rollercoasterów — czy raczej przepis na ból głowy i portfela. Nie wystarczy chłodna kalkulacja, przyda się też stalowy żołądek.

• Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie - Webster
Premium
Jak generować wartość z AI dzięki małym transformacjom w biznesie

Liderzy skutecznie wykorzystują duże modele językowe, stopniowo minimalizując ryzyko i tworząc solidne fundamenty pod przyszłe transformacje technologiczne, dzięki czemu generują realną wartość dla swoich organizacji.

Niespełna dwa lata temu generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) trafiła na czołówki stron gazet, zachwycając swoimi niezwykłymi możliwościami: mogła prowadzić rozmowy, analizować ogromne ilości tekstu, dźwięku i obrazów, a nawet tworzyć nowe dokumenty i dzieła sztuki. To najszybsze w historii wdrożenie technologii przyciągnęło ponad 100 mln użytkowników w ciągu pierwszych dwóch miesięcy, a firmy z różnych branż rozpoczęły eksperymenty z GenAI. Jednak pomimo dwóch lat intensywnego zainteresowania ze strony kierownictwa i licznych prób wdrożeniowych nie widać wielkoskalowych transformacji biznesowych, które początkowo przewidywano. Co się stało? Czy technologia nie spełniła oczekiwań? Czy eksperci się pomylili, wzywając do gigantycznych zmian? Czy firmy były zbyt ostrożne? Odpowiedź na te pytania brzmi: i tak, i nie. Generatywna sztuczna inteligencja już teraz jest wykorzystywana w wielu firmach, ale nie – jako lokomotywa radykalnej transformacji procesów biznesowych. Liderzy biznesu znajdują sposoby, by czerpać realną wartość z dużych modeli językowych (LLM), nie modyfikując całkowicie istniejących procesów. Dążą do małych zmian (small t) stanowiących fundament pod większe przekształcenia, które dopiero nadejdą. W tym artykule pokażemy, jak robią to dzisiaj i co możesz zrobić, aby tworzyć wartość za pomocą generatywnej sztucznej inteligencji.

Premium
Polski przemysł na rozdrożu

Stoimy przed fundamentalnym wyborem: albo dynamicznie przyspieszymy wdrażanie automatyzacji i robotyzacji, co sprawi, że staniemy się aktywnym uczestnikiem czwartej rewolucji przemysłowej, albo pogodzimy się z perspektywą erozji marż pod wpływem rosnących kosztów operacyjnych i pogłębiającego się strukturalnego niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej.

Jak alarmują prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do 2030 r. w samej Europie może zabraknąć nawet 2,1 mln wykwalifikowanych pracowników, co czyni automatyzację nie jedną z możliwości, lecz strategiczną koniecznością. Mimo że globalnie liczba robotów przemysłowych przekroczyła już 4,2 mln jednostek, a w Europie w 2023 r. wdrożono rekordowe 92,4 tys. nowych robotów, Polska wciąż pozostaje w tyle. Nasz wskaźnik gęstości robotyzacji, wynoszący zaledwie 78 robotów na 10 tys. pracowników przemysłowych, znacząco odbiega od europejskiego lidera – Niemiec (397 robotów na 10 tys. pracowników), czy globalnego pioniera – Korei Południowej (tysiąc robotów na 10 tys. pracowników). W Scanway – firmie, która z sukcesem łączy technologie rozwijane dla sektora kosmicznego z potrzebami przemysłu – jesteśmy przekonani, że przyszłość konkurencyjności leży w inteligentnym wykorzystaniu danych, zaawansowanej automatyzacji opartej na AI oraz strategicznej gotowości do wprowadzania zmian technologicznych. Czy jednak zaawansowana wizja maszynowa napędzana przez sztuczną inteligencję może się stać katalizatorem, który pozwoli sprostać wyzwaniom i odblokować uśpiony potencjał innowacyjny polskiej gospodarki?

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Jeszcze nie masz subskrypcji? Dołącz do grona subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Subskrybuj

Newsletter

Otrzymuj najważniejsze artykuły biznesowe — zapisz się do newslettera!